„Wdałem się w romans, bo miałem dość aseksualnej żony. Gorzko pożałowałem tej zdrady”

Mężczyzna, który zdradził żonę fot. Adobe Stock, demphoto
„Od pierwszego dnia, czułem, że będą kłopoty z tą dziewczyną. A raczej ze mną, bo zauroczyła mnie pierwszym spojrzeniem. Odkąd Tamara pojawiła się w firmie, zacząłem na każdym kroku znajdować wady mojego małżeństwa. Ona była lekarstwem i ukojeniem”.
/ 24.01.2022 06:19
Mężczyzna, który zdradził żonę fot. Adobe Stock, demphoto

Podziwiałem Tamarę, choć tak naprawdę wcale dobrze jej nie znałem Byłem oczarowany Tamarą. Młoda, ambitna, bardzo inteligentna. Szybko pięła się po szczeblach kariery, świetnie radziła sobie z zarządzaniem zespołem, choć miała dopiero 27 lat.

Do tego była bardzo atrakcyjna. Jej fantastyczne nogi to był główny temat biurowych plotek przez kilka tygodni. Dziewczyna wiedziała, jak się ubrać, żeby podkreślić swoje atuty, a jednocześnie zachować klasę. Zawsze wyglądała bezbłędnie. Już od pierwszego dnia, kiedy szef przyszedł przedstawić ją całemu zespołowi, czułem, że będą kłopoty z tą dziewczyną. A raczej ze mną, bo zauroczyła mnie pierwszym spojrzeniem.

Od ośmiu lat byłem żonaty. Wydawało mi się, że jestem szczęśliwy. Ale odkąd Tamara pojawiła się w firmie, zacząłem na każdym kroku znajdować jakieś wady mojego małżeństwa. A to, że żona wraca za późno z pracy i nie gotuje już tak często jak kiedyś.

A to, że spędzamy wieczory i weekendy przed telewizorem, oglądając jakieś durne programy rozrywkowe, zamiast wyjeżdżać gdzieś, zaskakiwać się nawzajem. Wkurzało mnie nawet to, że moja żona przestała farbować włosy, odkąd urodził się Kacper. A przecież doskonale wiedziała, że najbardziej podoba mi się jako blondynka.

– Nie starasz się już dla mnie – powiedziałem jej któregoś wieczoru przy kolacji. – W ogóle nasze małżeństwo stało się jakieś martwe, kompletnie bez ikry. Jak tak dalej pójdzie, to nie dotrwamy do dziesiątej rocznicy.

Ania była w szoku. Zareagowała na tę moją nagłą krytykę zdziwieniem, a później płaczem w łazience. Powiedziała tylko, że ona, mając trzyletnie dziecko, pracuje na cały etat, a później wraca do domu, sprząta, czasem gotuje i robi wszystko, żeby jak najwięcej wolnego czasu poświęcić synkowi.

Wyrzuciła mi, że każdego wieczoru niemal nieprzytomna pada ze zmęczenia i nie ma już sił wymyślać atrakcji dla mnie.

„Świetnie”, pomyślałem. „Taka Tamara na przykład jest tak zorganizowana, że nie dość, że robi oszałamiającą karierę i siedzi w pracy po godzinach, to jeszcze uczy się czwartego języka obcego i ma siłę na to, żeby wieczory spędzać na imprezach z przyjaciółmi albo chodzić do kina czy teatru”.

Wszystko to śledziłem na Facebooku, odkąd Tamara zaprosiła mnie do grona swoich znajomych. „Jak się chce, to można”, pomyślałem z dezaprobatą o swojej żonie.

Zaczęliśmy zbliżać się do siebie z Tamarą

 Najpierw szef powierzył nam wspólny projekt. Dostaliśmy tego samego klienta, któremu mieliśmy wymyślić całą strategię sprzedażową. Pierwszy raz w życiu miałem partnera w pracy, z którym rozumiałem się niemal bez słów. W półtora miesiąca przygotowaliśmy z Tamarą taką strategię, że klient oniemiał, a nasz szef dał nam premię w wysokości pensji.

– Chyba trzeba to uczcić? – powiedziała zalotnie Tamara.

– Czytasz w moich myślach – uśmiechnąłem się. – Co proponujesz?

– Może wyskoczymy razem na drinka w piątek, znam świetny klub w pobliżu naszego biura, niedawno go otworzyli.

Tamara była zwierzęciem imprezowym. Wiedziałem, że zaprowadzi mnie w fantastyczne miejsce.
Żonie powiedziałem, że mamy firmową imprezę, idziemy całym biurem oblewać udany projekt i żeby nie spodziewała się mnie zbyt wcześnie w domu.

Miałem rację. Wróciłem przed czwartą nad ranem. Kompletnie zadurzony w Tamarze. Ta dziewczyna wiedziała, jak rozkręcić faceta. Zaczęliśmy od drinków i rozmowy przy barze, ale ani się obejrzałem, jak Tamara wyciągnęła mnie na parkiet.

Tańczyłem chyba pierwszy raz od czterech lat, czyli od wesela siostry Ani. Poczułem się jak młody, atrakcyjny facet, a nie podtatusiały pan przed czterdziestką. Po tej klubowej nocy zaczęliśmy z Tamarą ostro flirtować.

Raz przechodząc przez biurowy korytarz, niby dla żartów, złapałem Tamarę za rękę. Ona przez kilka sekund ją przytrzymała. Później na oficjalnym spotkaniu, gdy siedziała obok mnie podsunęła mi liścik. „Dziś o 20 u mnie. Przygotuję coś specjalnego. Muszę ci podziękować za tę ostatnią analizę. Chyba znów dostanę awans”.

Wiedziałem, że ta analiza to był tylko pretekst. Fakt, zrobiłem ją solidnie i bardzo pomogłem Tamarze w jej kolejnym projekcie, ale to był mój obowiązek. Dla każdej innej osoby zrobiłbym to samo i ona doskonale o tym wiedziała. Ale wcale nie przeszkadzało mi to, że zaprosiła mnie do siebie. Codziennie myślałem o tym, żeby spotkać się z nią sam na sam.

Tym razem wymyśliłem bajeczkę dla Ani o tym, że muszę zostać dłużej w biurze, bo zamykamy projekt i być może spędzimy całą noc przy komputerach. Nie pierwszy raz była taka sytuacja, więc nie wyczuła kłamstwa.

Pojechałem do Tamary. Oboje wiedzieliśmy, w jakim celu to wszystko. Przywitała mnie romantyczną kolacją. Krewetki duszone w winie, na deser własnoręcznie zrobione tiramisu. „Boże, kobieta nie dość, że tak inteligentna i seksowna, to jeszcze tak świetnie gotuje” – myślałem zachwycony.

Kolacja z Tamarą skończyła się w łóżku

Nasz romans trwał już kilka tygodni, gdy Tamara wymyśliła ten weekend w Monachium.

– Wszystko załatwiłam. Mój klient ma tam konferencję wszystkich szefów marketingu. Powiedziałam naszemu szefowi, że musi ktoś od nas tam pojechać. Zgłosiłam nas dwoje na ochotnika – oznajmiła.

– Ale zaraz, przecież on teraz się wszystkiego domyśli – zaniepokoiłem się.

Nie miałem ochoty być bohaterem biurowych plotek.

– Daj spokój, on myśli tylko o pracy. Wie, że my oboje przyjedziemy stamtąd przynajmniej z trzema podpisanymi kontraktami na projekty na przyszłe półrocze i tylko to się dla niego liczy. Więc nie pękaj, tylko leć do domu się pakować. 

Anna nie była zachwycona moim nagłym wyjazdem.

– Ostatnio coraz rzadziej bywasz w domu – powiedziała. – Nawet nie wiesz, co się u mnie teraz dzieje – narzekała.

– A co się ma dziać? – zapytałem. – W pracy bez zmian, a po pracy bajki i zabawy z Kacperkiem.

– A zdziwiłbyś się – powiedziała tajemniczo. – Tydzień temu dostałam awans. Jestem już menedżerem, więcej zarabiam, a z innej firmy dostałam propozycję zmiany pracy – wymieniła na jednym oddechu.

Byłem w szoku. Moja żona i awans? Ta cicha myszka, która nigdy nie miała ambicji zawodowych? „Chyba nie do końca znam swoją żonę”, pomyślałem. Już na lotnisku zobaczyłem Tamarę w nowym świetle...

Najpierw oznajmiła, że boi się latać, więc wstąpiliśmy do restauracji, gdzie upiła się winem. W samolocie pokłóciła się ze stewardessą, krzycząc tak, że słyszeli ją wszyscy na pokładzie.

„Boże, moja Ania w życiu by się tak nie zachowała”, myślałem. Później, już na miejscu jak w transie biegała po galeriach handlowych i przepuszczała całą pensję na ubrania, buty i kosmetyki. Kiedy wieczorem wykończony po całym dniu pracy chciałem się położyć, obraziła się na mnie, że nie chcę iść z nią do klubu.

– Ile ty masz lat, siedemdziesiąt? – zapytała oburzona. – To miał być nasz weekend, chcę się zabawić, tatuśku.

Poszedłem z Tamarą, bo nie chciałem wszczynać awantury, ale nagle zrozumiałem, że kobieta, która mnie tak zauroczyła, ma co najmniej dwie twarze. Potrafi być ambitna w pracy i seksowna w łóżku, ale w życiu jest rozwydrzoną dziewuchą, dla której liczą się tylko imprezy i pieniądze. Z czułością pomyślałem o Ani i zrobiło mi się wstyd.

„Jestem idiotą”, pomyślałem. „Moja żona jest wrażliwą, ciepłą kobietą, która wkłada całe serce w wychowanie naszego syna, a do tego świetnie radzi sobie w pracy. A ja poleciałem na gówniarę, która pobawi się mną i rzuci, jak tylko znajdzie sobie nowy model. W drodze powrotnej oświadczyłem Tamarze, że chcę zakończyć nasz romans.

– Mam nadzieję, że nie wpłynie to na nasze zawodowe relacje – powiedziałem.

– Jasne – odparła Tamara. – Gdybym po każdym zakończonym romansie miała palić mosty, zamiast robić karierę, siedziałabym na bezrobociu – zaśmiała się.

Ścisnąłem obrączkę na swoim palcu. „Jak to dobrze, że tak szybko zrozumiałem swój błąd i jeszcze nie wszystko stracone”, pomyślałem z ulgą.

Czytaj także:
„Podałem się za trenera narciarstwa, by poderwać ślicznotkę. O mały włos doszłoby do tragedii przez moją głupotę”
„Po 17 latach spotkaliśmy się i zaiskrzyło. Wzięliśmy szybki ślub, czego moja rodzina nie umiała pojąć i kpiła ze mnie”
„Narzeczony tak się zaangażował w pomoc mojej koleżance, że wylądował w jej łóżku. Wstrętna ona, wstrętny on”

 

Redakcja poleca

REKLAMA