Nie rozmawiałyśmy ze sobą z dziesięć lat... Aż tu nagle dzwoni Kamila – dawna przyjaciółka, a dziś zupełnie mi obca osoba. Odebrałam po krótkim wahaniu.
– Halo? – spytałam niepewnie, zastanawiając się, czego ona może ode mnie chcieć.
– Agnieszka, jak miło cię słyszeć – zaszczebiotała.
– Nawzajem – mruknęłam nieszczerze.
– Jestem bardzo ciekawa, co u ciebie – ciągnęła niezrażona moją powściągliwością. – Mam nadzieję, że w sobotę się zobaczymy?
Milczałam, nie rozumiejąc, o co jej chodzi. Czyżbyśmy były umówione? Niemożliwe, aż takich problemów z pamięcią na pewno nie miałam. Widać zaniepokoiła ją cisza w słuchawce, bo zaczęła badać temat:
– Chyba się wybierasz na imprezę? – rzuciła pytająco.
– Na imprezę? – powtórzyłam.
– No jak to? Nie dostałaś zaproszenia? – wykrzyknęła. – Jest dwudziestolecie naszej firmy. Z tej okazji organizują wielki bankiet, zaprosili wszystkich pracowników – obecnych i tych, którzy mieli wkład w jej powstanie.
Coś mi zaświtało w głowie.
– Poczekaj chwilę – poprosiłam.
Podeszłam do biurka, na którym leżał stos do niczego mi niepotrzebnych papierów. Wśród gazet i ulotek znalazłam w końcu niepozorną, zaadresowana na moje nazwisko kopertę. Rozerwałam ją i wyjęłam zaproszenie.
– Mam – zameldowałam Kamili.
– Świetnie – ucieszyła się. – To co, widzimy się w sobotę?
– Nie jestem pewna.
– Musisz przyjść – nalegała.
– Przecież wiesz, że od lat nie mam z tą firmą nic wspólnego.
– I co z tego? – usłyszałam i oczyma wyobraźni zobaczyłam, jak Kamila mruży oczy i wydyma usta, robiąc minę, którą kiedyś rozśmieszała mnie do łez. – Ja też odeszłam stamtąd wieki temu, ale to nie powód, żeby rezygnować z okazji. Potańczymy, pogadamy. No i spotkamy dawnych znajomych… – dodała.
Od razu domyśliłam się, kogo ma na myśli. Pawła nie widziałam jeszcze dłużej niż Kamili. Mimo tego wciąż żył w moim sercu, schowany w przegródce z napisem „miłość”...
– Rozwiódł się trzy lata temu – Kamila chyba czytała w moich myślach. – To co, przyjdziesz? Nie daj się prosić.
Dłużej nie musiała prosić. Szykowałam się na tę imprezę jak na własne wesele. Kupiłam sukienkę, która kosztowała pół pensji, pół dnia spędziłam w salonie piękności, farbując włosy, malując paznokcie i intensywnie odżywiając zmęczoną skórę. Zafundowałam sobie nawet profesjonalny makijaż. Wszystko po to, by mężczyzna, który mnie kiedyś porzucił, teraz zobaczył, co stracił. I zaczął żałować…
Byłabym niesprawiedliwa, gdybym za rozstanie winiła Pawła. To jego żona, kiedy dowiedziała się o naszym romansie, zażądała, by ze mną zerwał. Paweł nie miał wyboru.
– Wiesz, że cię kocham – mówił. – Ale nie mam prawa rozbijać rodziny. Gdyby dziewczynki były starsze, to co innego, ale Iga ma dopiero cztery lata, a Paula właśnie wchodzi w okres dojrzewania.
Rozumiałam go, a nawet byłam dumna, że podjął taką decyzję. Choć serce mi krwawiło, myślałam z zachwytem: „Jaki on jest odpowiedzialny”.
Po rozstaniu jeszcze jakiś czas pracowaliśmy razem, ale źle znosiłam nasze codzienne spotkania. W końcu podjęłam decyzję o odejściu z firmy. Nie było to dla mnie łatwe, bo byłam w niej od początku. Kiedy odchodziłam, firma miała już wyrobioną markę, a ja wspaniałe perspektywy. Prezes nie mógł uwierzyć, że w takim momencie zdecydowałam się na odwrót.
Wtedy jeszcze o żadnym kryzysie nie było mowy, więc bez trudu znalazłam inną pracę i zaczęłam życie od nowa. Pojawiali się w nim różni panowie, miewałam bardziej lub mniej poważne romanse, ale nigdy już nie zaangażowałam się tak, jak w związek z Pawłem. Chyba po prostu wciąż go kochałam i dla nikogo innego nie było już miejsca w moim sercu.
Taksówkarz, który wiózł mnie na imprezę, po drodze słuchał Jarockiej. „Kocha się raz…” – śpiewała, a ja, miałam ochotę zanucić razem z nią. Byłam podniecona czekającym mnie spotkaniem z Pawłem. Zastanawiałam się, jak zareaguje na mój widok? Czy pamięta, jak szeptał mi do ucha: „Jesteś największym szczęściem, jakie mnie w życiu spotkało”?
Kiedy weszłam do restauracji, zabawa trwała już w najlepsze. Specjalnie się spóźniłam, nie chciałam wysłuchiwać przemówienia, jakim prezes miał zwyczaj witać gości. Ledwo przekroczyłam próg sali bankietowej, od razu podbiegła do mnie Kamila.
– Tak się cieszę, że jesteś – wycałowała mnie serdecznie, jakby nie było między nami tych pustych lat. – Musisz mi opowiedzieć, co u ciebie.
Cały czas szukałam go wzrokiem
Dłuższą chwilę rozmawiałyśmy, choć kompletnie nie wiem o czym. Myślami byłam gdzie indziej. Rozglądałam się po sali, próbując wypatrzyć znajomą postać, ale bez skutku. Czyżby Pawła nie było?
Nagle ktoś zawołał Kamilę, a ona rzucając mi przepraszające spojrzenie, wmieszała się w tłum. Ruszyłam w stronę baru, ale zanim tam dotarłam, dostrzegłam… Nie, to nie mógł być Paweł!
Minęło trzynaście lat, ale żeby aż tak się zmienić? Utył, twarz mu nabrzmiała, włosy się przerzedziły. Wyglądał, co tu kryć, niezbyt atrakcyjnie. Nagle przypomniało mi się, jak zobaczyłam go po raz pierwszy.
To było w stołówce. Pracował od niedawna i jeszcze nie miał w firmie znajomych, siedział sam. Od razu wpadł mi w oko. Spytałam, czy mogę się przysiąść, a wtedy on spojrzał na mnie swoimi niebieskimi oczami, a ja w nich utonęłam.
Patrząc teraz na otyłego, zaniedbanego mężczyznę, nie mogłam uwierzyć, że to ten sam Paweł. Przez chwilę zastanawiałam się, czy nie odwrócić się na pięcie i nie wyjść. Już miałam to zrobić, kiedy nasze spojrzenia się spotkały. W tym momencie jakby trafił we mnie piorun. Znów zanurzyłam się w morską głębię jego oczu.
– Paweł… – wykrztusiłam, czując zalewające mnie wzruszenie.
– Dobrze cię widzieć – powiedział. Widać było, że jest tak samo przejęty jak ja. – Co u ciebie, opowiadaj. Pięknie wyglądasz. Nic się nie zmieniłaś – mówił, nie odrywając ode mnie oczu.
– Okej – odparłam. – Pracuję w konkurencji. Dobrze sobie radzę. A Ty?
– U mnie też wszystko w porządku. Rozwiodłem się...
Serce mi przyspieszyło.
– Ja też jestem sama – rzuciłam, czując, że chce to usłyszeć.
Znów się uśmiechnął. Z wrażenia zaschło mi w gardle.
– Przyniesiesz mi coś do picia? – poprosiłam.
– Oczywiście – poderwał się z krzesła, ale zatrzymał się w pół kroku i przez chwilę się nad czymś zastanawiał. A potem, jakby znalazł zagubioną myśl, uśmiechnął się szeroko i spytał: – Na co masz ochotę, Beatko?
„Beatko?!” Teraz ja zamarłam. A kiedy odzyskałam panowanie nad ciałem, wstałam, bez słowa go minęłam i ruszyłam do wyjścia. Nawet nie wiem, czy próbował mnie zatrzymać, bo słyszałam tylko rozbrzmiewający w mojej głowie chichot. Przypomniałam sobie, dlaczego nasza miłość się skończyła. Porzucił mnie dla innej. Nie chcę przeżywać tego dramatu ponownie. Dla mnie to był już koniec imprezy. Uwolniłam swoje serce od tej nieszczęsnej miłości.
Czytaj także:
„Zniszczyłam związek mojej mamy, bo za szybko zapomniała o tacie po śmierci. Powinna dłużej nosić żałobę”
„Wychodzenie za mąż z miłości to głupota. Mnie od początku zależało na pieniądzach i się tego nie wstydzę”
„Żonaty kochanek po 2 latach romansu zostawił mnie z brzuchem. Zastraszał mnie i kazał usunąć ciążę”