„Wakacyjny wyjazd z mężem stał się koszmarem mojego życia. Ten dwulicowy łajdak zdradził mnie w perfidny sposób”

smutna kobieta fot. Getty Images, GEN UMEKITA
„Nie wyglądali jak znajomi. Wyglądali jak kochankowie. Byli przytuleni, a ich dłonie błądziły po ciele drugiej osoby. A gdy poszli w stronę lasu, to doskonale wiedziałam co się za chwilę stanie”.
/ 13.08.2024 11:15
smutna kobieta fot. Getty Images, GEN UMEKITA

Nigdy wcześniej nie sądziłam, że będę zdradzoną żoną. Przez wszystkie lata swojego małżeństwa byłam przekonana, że tworzymy z Markiem szczęśliwy i udany związek. I nawet gdy przechodziliśmy mniejsze i większe kryzysy, to zawsze wychodziliśmy z nich obronną ręką. „Taki mąż to skarb” – myślałam za każdym razem, gdy Marek udowadniał, jak bardzo mnie kocha. Jednak bardzo się myliłam. Mój mąż okazał się dwulicowym kłamcą, a jego perfidna zdrada złamała mi serce.

Małżeństwo miało przetrwać wszystko

To nie była miłość od pierwszego wejrzenia. Marka poznałam w bardzo trudnym momencie swojego życia. Właśnie rozstałam się z narzeczonym, z którym planowałam ślub i resztę swojego życia. W myślach marzyłam już o pięknym weselu, dzieciach i małym domku za miastem. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Krzysiek zdradził mnie na kilka miesięcy przed ślubem, a jakby tego było mało, to zakomunikował, że tak naprawdę nigdy mnie nie kochał. Byłam przekonana, że długo się z tego nie podniosę.

– Trzeba zamknąć za sobą przeszłość i dziarsko iść do przodu – usłyszałam wtedy od przyjaciółki. Pewnie, łatwo było jej tak mówić. Sama była szczęśliwą mężatką i właśnie oczekiwała narodzin swojego pierwszego dziecka.

– Dokładnie tak – usłyszałam z boku męski głos. Odwróciłam wzrok i ujrzałam brata koleżanki. To był właśnie Marek. Z tego co wiedziałam, to on także niedawno rozstał się z dziewczyną i też przeżył to dosyć mocno.

– Znasz to z własnego doświadczenia? – zapytałam, patrząc mu prosto w oczy.

Marek pokiwał głową, a potem szeroko się uśmiechnął. I to chyba ten uśmiech był początkiem czegoś wielkiego. Odpowiedziałam uśmiechem i od razu zrobiło mi się lżej. A po kilku tygodniach Marek zaprosił mnie na pierwszą randkę, która była przełomowa. Po kolejnych kilku miesiącach zaręczyliśmy się, a po niecałych dwóch latach od pierwszego spotkania stanęliśmy na ślubnym kobiercu.

Od tego momentu wszystko w moim życiu się zmieniło. Miałam obok siebie mężczyznę, który okazał się miłością mojego życia. Marek nie tylko na każdym kroku udowadniał, że mnie kocha, ale także robił wszystko, aby ta nasza miłość trwała pomimo przeszkód. Bo to nie było tak, że nie mieliśmy gorszych dni. Mieliśmy – i wcale nie było ich tak mało. Jak każde małżeństwo przeżywaliśmy różne kryzysy, ale zawsze byliśmy obok siebie i zawsze podnosiliśmy się ze wszystkich niepowodzeń.

– Kocham cię – mówił Marek za każdym razem, gdy zaczynałam wątpić w nasze uczucie. I to mi wystarczało. Byłam przekonana, że nic nas nie pokona.

To miała być przygoda życia

Doskonale pamiętam dzień, w którym Marek poinformował mnie o przygotowanej przez siebie niespodziance. Tego dnia zepsuł mi się samochód, który i tak najlepsze lata miał już dawno za sobą. A dodatkowo w pracy szef zwrócił mi uwagę, że w ostatnich tygodniach moja praca pozostawia wiele do życzenia. Nic więc dziwnego, że nie miałam najlepszego humoru.

– Nic się nie martw. Wszystko będzie dobrze – usłyszałam głos Marka, do którego zadzwoniłam od razu po tym jak auto odmówiło posłuszeństwa. I wbrew wszystkiemu ja w to uwierzyłam. Mój mąż tak właśnie na mnie działał. Bez względu na to co działo się w naszym życiu, to zawsze wiedziałam, że można na niego liczyć.

I tak też było tym razem. Marek wezwał pomoc drogową, a sam przyjechał na miejsce awarii, aby zabrać mnie do domu. I już w aucie uśmiechał się od ucha do ucha.

– A co ci tak wesoło? – zapytałam. Mnie nie było do śmiechu, bo naprawa samochodu kolejny raz nadwyrężała nasz domowy budżet.

– Bo mam dla ciebie niespodziankę – powiedział tajemniczo. Ale kiedy próbowałam go wypytać, o co chodzi, to nie chciał nic powiedzieć. – Wszystkiego dowiesz się we właściwym czasie – zapewnił mnie.

I tak też się stało. Tego dnia wieczorem Marek wyciągnął butelkę wina i wzniósł toast.

– Za nasze wakacje – powiedział. A kiedy ja nadal nic nie rozumiałam, to wyjął z szafki kolorowy folder i położył go na stole.

– Co to? – zapytałam. Ten dzień całkowicie pozbawił mnie siły i jedyne o czym marzyłam, to położenie się do łóżka i zakopanie się pod kołdrą.

– To prezent na rocznicę ślubu – usłyszałam. I wtedy sobie przypomniałam, że za dwa tygodnie minie dziesięć lat od najszczęśliwszego dnia w moim życiu.

Podeszłam do stołu i przyjrzałam się kolorowemu folderowi. Na zdjęciach widziałam błękitną wodę, palmy i przepiękne jachty.

– Zabieram cię na wycieczkę – powiedział mój mąż. – To moje podziękowanie za dziesięć lat wspólnego życia – dodał.

A ja poczułam, że do oczu napływają mi łzy. I chociaż zdawałam sobie sprawę, że ten czas nie jest najlepszy na takie wydatki, to nie mogłam i nie chciałam protestować. My tego po prostu potrzebowaliśmy. Dlatego mocno przytuliłam się do Marka i przez długi czas tkwiłam w jego objęciach.

– Dziękuję – wyszeptałam tylko. A on się uśmiechnął. W tamtym momencie kochałam go najbardziej na świecie.

Chciałam się obudzić z tego koszmaru

Sama nie wiem, czy można było zapobiec temu, co się później wydarzyło. Być może sama sprowokował sytuację, która całkowicie zmieniła moje życie i zniszczyła wiarę w miłość.

– A może zabierzemy moją siostrę z jej chłopakiem? – zapytałam Marka na kilka dni przed wylotem. Kilka godzin wcześniej okazało się, że na naszej wycieczce zwolniły się dwa miejsca i organizatorzy poszukiwali kogoś, kto dołączy do wycieczki.

– Jesteś tego pewna? – zapytał mój mąż. Marek zdawał sobie sprawę, że moje relacje z siostrą bywały różne, a kłótnie między nami były na porządku dziennym.

– Pewnie, że tak – odpowiedziałam. – Niech Karolina też zobaczy trochę świata – dodałam. A mówiąc to nawet nie przypuszczałam, że właśnie popełniam największy błąd w życiu.

Nasza wakacyjna podróż rozpoczęła się całkiem nieźle. Na przestrzeni kilku dni ani razu nie pokłóciłam się z siostrą, co już należało uznać za sukces. A co więcej – nawet miło spędzałyśmy czas. Gdyby wcześniej ktoś mi powiedział, że tak dobrze będę bawić się z Karoliną, to chyba bym nie uwierzyła. Szkoda tylko, że były to miłe złego początki.

Sama nie wiem kiedy zauważyłam, że coś niepokojącego zaczyna się dziać. Najpierw mój mąż zaczął znikać wieczorami, a swoją nieobecność tłumaczył tym, że razem z chłopakiem mojej siostry odkrył nową pasję.

– Wieczorne nurkowanie jest super – mówił z entuzjazmem w głosie. A ja nie miałam powodów, aby mu nie wierzyć.

Do czasu. Pewnego popołudnia odkryłam, że Krzysiek – chłopak siostry – został w hotelu, a nie ma w nim Karoliny.

– Gdzie Karolina? – zapytałam zdezorientowana. Stwierdziłam, że skoro nasi partnerzy poszli nurkować, to my zorganizujemy sobie babski wieczór.

– Myślałem, że jest z tobą – odpowiedział zaskoczony chłopak mojej siostry.

– Przecież od kilku dni chodzicie na wieczorne tańce brzucha – powiedział.

I wtedy zapaliła mi się czerwona lampka. Zrozumiałam, że od kilku dni mój mąż znika razem z moją siostrą. A do tego wszystkiego okłamują mnie i Krzyśka.

– Myślisz, że...? – zapytał Krzysiek nie kończąc zdania. Chyba nie chciał dopuścić do siebie myśli, że oboje najbliżsi nam ludzie wywinęli taki numer.

– Nie wiem – odpowiedziałam cicho. I od razu postanowiłam to sprawdzić.

Udałam się na plażę, gdzie zazwyczaj odbywały się kursy nurkowania. I już od razu zorientowałam się, że mój mąż mnie okłamywał. Na plaży nie było żadnych nurków, a gdy próbowałam się czegoś dowiedzieć, to jeden z pływaków poinformował mnie, że kurs nie odbył się z powodu zbyt małej ilości uczestników.

Wybrał tę drugą siostrę

I wtedy wszystko zrozumiałam. Mój mąż spędzał ten czas z moją siostrą i chyba nietrudno było się domyślić, co robili w tym czasie. I jakby na potwierdzenie moich słów zobaczyłam stojącą kilkanaście metrów ode mnie parę. Rozpoznałam charakterystyczną sylwetkę swojego męża i jasne włosy swojej siostry. Nie wyglądali jak znajomi. Wyglądali jak kochankowie. Byli przytuleni, a ich dłonie błądziły po ciele drugiej osoby. A gdy poszli w stronę lasu, to doskonale wiedziałam co się za chwilę stanie.

– Co tu się dzieje? – zapytałam kilkanaście sekund później. Marek i Karolina stali przy jednym z drzew i ściągali z siebie ubranie. Byli tak zaabsorbowani sobą, że nawet nie zauważyli, że ktoś ich śledzi.

Jednak gdy tylko usłyszeli mój głos, to od razu odskoczyli od siebie.

– To nie tak jak myślisz – od razu powiedziała Karolina. Ale co miałam myśleć? Oboje byli roznegliżowani, a scena, której byłam świadkiem, nie pozostawała wiele do tłumaczenia.

– A jak? – zapytałam ironicznie.

– Wszystko ci wytłumaczę – powiedział jeszcze Marek. Ale ja nie chciałam go słuchać. Nie miało znaczenia to, co chce mi powiedzieć. To, co zobaczyłam, zupełnie złamało mi serce.

Odwróciłam się na pięcie i pobiegłam w stronę hotelu. Za chwilę przyszedł Marek.

– To tylko jednorazowy numerek – próbował się tłumaczyć. – Kocham tylko ciebie.

– I tak okazujesz swoją miłość? – zapytałam. Patrząc na niego uświadomiłam sobie, że to koniec naszego małżeństwa.

Marek nie nie odpowiedział. Zresztą nie miało to znaczenia, bo żadne jego słowa nie zmieniłyby tego co się stało.

– Wszystko zniszczyłeś – powiedziałam cicho.

Jeszcze tego samego wieczoru zarezerwowałam bilety powrotne do domu. Spakowałam walizki i wyprowadziłam się z domu, a kilka dni później złożyłam papiery rozwodowe. I chociaż Marek próbował przekonać mnie, żebym zmieniła zdanie, to ja wiedziałam, że tego nie zrobię. I nie chodziło tu tylko o sam romans. Najgorsze było to, że zdradził mnie z moją siostrą. Tego nie byłam w stanie mu wybaczyć.

Malwina, 35 lat

Czytaj także:
„Mój chłopak nie myślał o ślubie, więc sama mu się oświadczyłam. Zamiast >>tak<<, usłyszałam dźwięk opadającej szczęki”
„Po ślubie mój mąż okazał się totalną fajtłapą. Muszę wbijać za niego każdy gwóźdź i walczyć z wiertarką”
„Przyjaciel wycenił naszą przyjaźń na 80 tysięcy. Napakował kieszenie kasą i zniknął z moimi marzeniami”

Redakcja poleca

REKLAMA