Ja nie wiem, co wyobraża sobie ta paniusia z urzędu pracy. Co za wredny babsztyl. Powiedziała mi, że mnie wykreśli z rejestru osób bezrobotnych. Według niej przychodzę jedynie, żeby mieć ubezpieczenie zdrowotne, a wcale nie poszukuję pracy i nie mam żadnych ambicji, żeby się rozwijać.
Też coś. A niby jaką pracę ona mogłaby mi zaproponować? Znowu truła o jakimś szkoleniu, na którym można napisać biznesplan i założyć własną działalność. Ciekawe, kiedy ja mam czas uczyć się tych wszystkich przepisów podatkowych i nie wiadomo czego jeszcze przy trójce dzieci.
Naprawdę mnie zdenerwowała. Rzeczywiście, już chyba trzeci raz odmówiłam udziału w kolejnym szkoleniu, ale przecież tłumaczę jej, że jestem samotną matką i nie mam, kiedy biegać na zajęcia. A tym bardziej otwierać i prowadzić własnej firmy. Czy jej tak trudno to zrozumieć?
Po wyjściu z pokoju poszłam na chwilę do łazienki poprawić makijaż. Gdy przechodziłam znowu, usłyszałam przez uchylone drzwi jej rozmowę z koleżanką.
Urzędniczka wyzwała mnie od cwaniar
– Ta K. to straszna cwaniara. Niby samotna matka, ale zobacz, jak ona zawsze wystrojona i umalowana jest, gdy do nas przychodzi. Do tego spójrz przez okno. Ona wcale nie przyjeżdża autobusem, tylko całkiem nowym samochodem. Czy mnie albo ciebie stać na taki? A my skończyłyśmy studia, cały czas się dokształcamy, wciąż uczymy nowych przepisów – psioczyła w najlepsze.
– Tak, do tego codziennie trzeba wstawać rano, żeby dzieci do szkoły wyszykować, mężowi zrobić śniadanie, uprasować ciuchy do pracy – koleżanka siedząca przy biurku obok zgodnie jej przytakiwała.
– No właśnie. A taka sobie wygodnie siedzi, nic nie robi i ma mnóstwo czasu dla siebie. Strasznie zajęta matka. Tak się składa, że córka mojej siostry chodzi razem z jej synem do szkoły. On jest już w liceum. Ona nie ma malutkich dzieci, tylko 16-latka, 14-latkę i jakieś młodsze w szkole podstawowej – gadała niczym najęta, a ja dyskretnie przesunęłam się w bok i nadsłuchiwałam.
– Żyje z alimentów i zasiłków. Na trójkę dzieci wyciąga całkiem fajną kasę. Osobiście nie jeden raz wydawałam jej zaświadczenie do MOPS, że jest zarejestrowana w naszej bazie. Ciągnie z państwa, ile się tylko da.
– A do pracy iść nie łaska. Udziału następnym kursie mi odmówiła, bo ponoć nie ma czasu. Jak jej dałam skierowanie do pracy w tym nowo otwartym markecie, to myślałam, że mnie oczami zabije. Potem przyniosła podpisane oświadczenie od pracodawcy, że nie spełnia wymogów. Ale jakie tam były wymogi oprócz tego, że trzeba wziąć się do pracy? Teraz obiecałam sobie, że ją wykreślę z rejestru. Następnym razem na pewno znajdę powód.
– Pewnie. Już dosłownie szlag mnie trafia, gdy patrzę na takie jak ona.
W tej chwili do ich drzwi zbliżyła się jakaś młoda dziewczyna z całym plikiem teczek, a ja dyskretnie się wycofałam.
Ta paniusia w ogóle nie zna życia
Wyszłam na parking i zapaliłam papierosa. Z nerwów aż trzęsły mi się ręce. Miałam ochotę wbiec tam i je wyzywać. Wielkie królewny siedzące cały dzień za biurkiem i popijające kawę. Cóż one takiego robią oprócz podpisania kilku papierków i brania pensji? A do mnie mają pretensje. Zołzy i tyle.
Gdy skończyłam palić, nieco się uspokoiłam i poszłam do samochodu. A niech sobie myślą, co chcą. Ja tam wiem swoje. Owszem, żyję z zasiłków i co z tego? Trzeba umieć ustawić się w życiu.
Dają, to tylko głupi nie korzysta
Państwo daje, to niby czemu miałabym nie korzystać? Bo wystrojonym urzędniczkom to przeszkadza? Jasne, chciałyby widzieć, że haruję co dzień na kasie, przy układaniu towaru albo sprzątaniu. Jeszcze czego, ich niedoczekanie.
Teraz całkiem dobrze się urządziłam. Jako samotna matka dostaję nie tylko 500 plus i alimenty na dwójkę starszych dzieci od byłego męża, ale i wiele innych dodatków. Nie oszukuję, przecież zgodnie z prawem każdy z zasiłków mi się należy. Nie jestem mężatką. A że mieszkam z Jackiem, który jest ojcem mojej najmłodszej córki? Przecież tego nikt nie musi wiedzieć.
Mój partner jest kierowcą tira. Pracuje w niemieckiej firmie i jeździ po całej Europie. Jest 20 dni w trasie i 10 dni w domu. Mnie tam odpowiada taki układ. Trochę marudzi, że chciałby się budować na działce, którą dostał od ojca, ale na razie odradzam mu takie rozwiązanie.
– Możesz zacząć budowę, ale na razie nie będę się przeprowadzać, bo to mieszkanie by nam przepadło. Ono jest komunalne, dostałam je z gminy, gdy nie miałam, gdzie podziać się po rozwodzie. Muszę to dokładnie posprawdzać, bo może dałoby się je później wykupić za jakieś grosze – tłumaczyłam mu ostatnio.
– Myślisz, że będzie to możliwe?
– Nie wiem, ale pewnie tak. Trzeba się podowiadywać. Będzie dla Agnieszki i Piotrka. Szkoda je stracić.
Mieszka się nam całkiem wygodnie. Dostaję dopłatę do czynszu, ogrzewania, prądu. Dzięki temu moje stałe rachunki to jakieś grosze. Dzieci w szkole jedzą obiady finansowane z gminy, bo oficjalnie ja nie mam żadnych stałych dochodów oprócz zasiłków na dzieci, które nie liczą się przy wyliczeniach.
Ostatnio Aga nieco się buntowała, ale szybko przetłumaczyłam jej, że trzeba korzystać, dopóki można. Do tego często dostajemy paczki żywnościowe, ubrania, środki czystości, kosmetyki, zabawki. Dużo z tych rzeczy oddaję siostrze. Zwłaszcza ubrań, bo przecież moje pociechy nie będą chodzić w używanych. Zostawiam tylko te nowe.
Świetnie obłowiliśmy się przed ostatnim Bożym Narodzeniem. Kamilka, nasza najmłodsza córcia, dostała zabawki, jakieś zestawy plastyczne, plecak, biurko, mnóstwo słodyczy, książeczki i laptopa do szkoły, bo napisałam, że dziecko nie ma komputera.
Naprawdę trzeba myśleć. Tylko głupi nie korzysta z okazji, a potem narzeka. Nie rozumiem, czemu inne matki tak gonią za pracą, gdy jest tyle możliwości wykorzystania systemu.
Fajnie urządziłam się bez pracy
Na razie nie pracuję. Tutaj ta urzędniczka ma rację. Nie widzę sensu, żeby codziennie rano wstawać i gonić cały dzień z wywieszonym językiem za najniższą krajową. Kiedyś, zaraz po szkole, byłam zatrudniona w salonie fryzjerskim i nigdy więcej. Cały dzień na nogach, marudne klientki, ciągły ruch i urwanie głowy. To nie na moje zdrowie i nerwy.
Teraz czasami robię paznokcie koleżankom i tak naprawdę dorobię na tym całkiem ładne pieniądze. A przy okazji się pośmiejemy, poplotkujemy, wypijemy kawę. Po co potrzebny mi nad głową jakiś szef? Chyba żeby zabierał moje ciężko wypracowane pieniądze.
– Nie będę rejestrować żadnej firmy. Podatki, ZUS i inne opłaty pochłonęłyby całe moje zarobki. Jaki to ma sens? – niedawno opowiadałam siostrze, a ona przyznała mi rację.
– Wiesz, ja się napracuję w tym szpitalu. Całe piętro do posprzątania i nic z tego nie ma. Ty się dużo lepiej ode mnie ustawiłaś – przyznała mi rację, chociaż wiele lat powtarzała, że jestem bezrobotna.
– Do tego przecież potraciłabym wiele zasiłków, dopłat dla dzieci – dodałam, a ona pokiwała głową ze zrozumieniem.
Tak naprawdę to teraz trudno byłoby mi przyzwyczaić się do stałej pracy. Nie wyobrażam sobie tego codziennego kieratu. Ja jestem niezależna i potrzebuję mieć wolną głowę, a nie cały czas zajęte ręce.
Mam czas na swoje przyjemności
Teraz dzieciaki już same szykują sobie śniadanie, to mogę wstawać nawet później. Kamilka chodzi do czwartej klasy, Agnieszka do siódmej, a Piotrek już do liceum. Dziewczyny mają blisko podstawówkę i już ich nie odwożę. No, chyba że jest deszcz, to podrzucę dzieciaki. Potem jestem wolna.
Spotykamy się z koleżankami, chodzimy na zakupy, do parku, na kawę, lody czy do jakiejś knajpki. Mam czas na kosmetyczkę, masaż, fryzjera, siłownię, zadbanie o siebie, pooglądanie serialu, posiedzenie na FB czy poleżenie z gazetą i maseczką na twarzy. Czasami umówię się na paznokcie, to wpadnie dodatkowe kilka lub kilkanaście stówek w miesiącu.
Obiady gotuję głównie w weekendy, bo i tak jedzą w szkole. Jak chcę gdzieś wyskoczyć wieczorem ze znajomymi, to nie ma problemu. Moja mama mieszka na tej samej ulicy i często posiedzi z dziećmi. Zresztą, one już nie potrzebują tak opieki. Są duże, dają sobie radę.
Gdy Jacek przyjeżdża z trasy, świetnie się bawimy
Gdy Jacek wraca do domu, robimy sobie święto. Wtedy zwykle gotuję mu coś dobrego, jeździmy na wycieczki całą rodzinką. Na weekendy Piotrek i Aga czasami wyjeżdżają do swojego ojca. Kamilę podrzucam moim rodzicom, a my mamy wolną chatę.
On też sobie chwali taki układ. Jestem szczęśliwa, uśmiechnięta, wypoczęta. Mam czas i siłę na zabawę, fajne spędzanie czasu. A co byłoby, gdybym zaiwaniała w jakimś sklepie? Ta urzędniczka naprawdę jest niepoważna. Będzie życie innym ludziom układać. A czy to ona ze swoich pieniędzy płaci zasiłki na dzieci, że tak biadoli? W ogóle nie rozumiem, o co jej chodzi.
Teraz już wróciłam do domu i nieco przeszły mi nerwy na nią. Ona po prostu nie zna życia i myśli, że każdy ma szansę na zatrudnienie w urzędzie i ploteczki z koleżankami z biura.
Czemu dzisiaj wszyscy się uparli, żeby mi dokuczyć?
Zaraz zadzwonię do Moniki i umówimy się na wieczór. Pójdziemy do kina albo do naszej ulubionej knajpki.
– Cześć, Monia. Co robisz dzisiaj? Może jakiś wypad? – mówię do słuchawki.
– Hmmm. Od jutra zaczynam staż w piekarni. Sorry Malwina, ale muszę się wyspać. Pomyślimy o czymś w sobotę, ok? – odpowiada – Teraz muszę kończyć, bo Karolek mnie woła, żeby mu pomóc w lekcjach.
No nie. Czy ten świat zwariował? Co ci ludzie dzisiaj mają z tą pracą?
Czytaj także:
„Okłamywałam Janka, że chcę mieć dziecko, a pokątnie brałam tabletki. Nie będę babrać się w pieluchach, bo on tak chce”
„Okradł mnie jakiś młody chłystek. Nabrał skrupułów, kiedy się zorientował, że jestem niewidoma”
„Dla marynarza przeprowadziłam się na drugi koniec Polski. Miał dziewczynę w każdym porcie i żonę w domu”