Nie mogłam przestać się wiercić, choć to ja wymyśliłam, żebyśmy w tym roku zorganizowali imprezę sylwestrową u nas. Zamiast relaksować się przy gorącej herbacie, kręciłam się po salonie, układając przekąski na paterach. Sałatki stały już w równym szeregu. Niby wszystko było gotowe, ale ja nie potrafiłam się uspokoić.
Miałam tajemnicę
Michał wszedł do pokoju z błyszczącymi oczami i uśmiechem, który kiedyś działał na mnie jak magnes.
– Gotowe? – zagadał, oplatając mnie ramieniem. – To będzie najlepszy Sylwester, zobaczysz.
Jego pewność siebie i radość sprawiły, że poczułam się jak oszustka. Miałam swoją tajemnicę. Myślałam o Tomku, bracie Michała, i wciąż próbowałam wmówić sobie, że to tylko chwilowe zauroczenie, słabość.
Michał pocałował mnie w czoło.
– To będzie wyjątkowa noc, obiecuję.
Przytuliłam się do Michała, wbiłam wzrok w świąteczne lampki i starałam się odepchnąć myśli, które parzyły jak ogień. Czy ja jeszcze go kocham? A co, jeśli Tomek…?
Goście przychodzili punktualnie. W mieszkaniu zrobiło się duszno od śmiechów, zapachów jedzenia i perfum, które mieszały się w jeden, ciężki obłok. Gdybym tylko mogła się schować… Ale nie mogłam. Byłam przecież gospodynią.
Michał krążył między ludźmi. Nalewał szampana, żartował, co chwilę ktoś poklepywał go po plecach. Widać było, że cieszył się każdą minutą. Przynajmniej on. Ja za to nie mogłam pozbyć się dziwnego uczucia, które ściskało mnie w żołądku. Czułam, że to, co do tej pory było pod kontrolą, powoli zaczyna wymykać mi się z rąk.
Ukrywaliśmy to
W rogu salonu stał Tomek. Unikał mojego wzroku. Trzymał szklankę z whisky i rozmawiał z jakimś kolegą Michała, ale ja wiedziałam, że udaje. To była jego specjalność – perfekcyjne udawanie. W końcu oboje byliśmy w tym dobrzy.
Zebrałam się na odwagę i podeszłam bliżej, niby tylko po to, żeby poprawić naczynia na stole obok. Kiedy znalazłam się wystarczająco blisko, Tomek nachylił się nieznacznie i szepnął przez zęby:
– Musimy pogadać. Nie dzisiaj.
Zamarłam. Nikt nie patrzył, a jednak miałam wrażenie, że wszyscy go słyszeli. Spojrzałam na niego ostro, próbując udawać niewzruszoną.
– O czym? Przecież nic się nie dzieje – mruknęłam, choć w środku trzęsłam się jak osika.
Nie musiał nic mówić, żeby przekazać, że oboje tkwiliśmy w bagnie, z którego nie było wyjścia. Już miałam odejść, kiedy nagle pojawił się Michał, złapał mnie za rękę i obrócił w swoją stronę.
– Co tak stoisz sama? Chodź, zatańczmy. Niedługo północ… – przerwał, z tajemniczym uśmiechem.
Po chwili Michał trzymał mnie blisko siebie, obracając w rytm muzyki. Mówił coś o naszych gościach, o planach na nowy rok, ale jego słowa wpadały mi jednym uchem, a wypadały drugim. Kątem oka widziałam Tomka, który znów uciekł do kuchni. Poczułam, że serce zaczyna mi walić jeszcze szybciej.
Nie wiedziałam co planuje
Michał, nieświadomy niczego, śmiał się i prowadził mnie pewnie po podłodze, nie zważając na to, że moje stopy stawiały kroki jak z ołowiu.
– Jesteś dzisiaj jakaś nieobecna – zauważył nagle.
– Przecież wiesz, że nie przepadam za takimi imprezami – rzuciłam szybko, próbując zatuszować nerwy.
Michał pocałował mnie w skroń i przyciągnął jeszcze bliżej.
– Niedługo wszystko się zmieni. Zobaczysz.
O co mu chodziło? Nie miałam pojęcia. Ale w tamtej chwili słowa „wszystko się zmieni” brzmiały jak złowroga przepowiednia.
Zegar wskazywał prawie północ. Goście liczyli sekundy do nowego roku, a ja czułam, że brakuje mi powietrza. Michał zniknął gdzieś na chwilę, więc zostałam sama z myślami. Nagle go zobaczyłam – stał przy oknie z telefonem w ręku. Patrzył na ekran, a jego twarz była dziwnie blada. Zamarłam.
Podeszłam bliżej, ale zanim zdążyłam coś powiedzieć, schował telefon do kieszeni i spojrzał na mnie chłodno.
– Ktoś chyba robi sobie głupie żarty – powiedział cicho, z przerażającym spokojem. – Ale spokojnie, Aniu. Zaraz wszystko się wyjaśni. Poczekaj na toast.
W mojej głowie rozbrzmiały alarmy. Co zobaczył? Zdjęcia? Wiadomości? Zaczęłam drżeć, ale Michał uśmiechnął się sztucznie i wziął mnie za rękę, prowadząc do stołu.
– Wszystkiego najlepszego, kochanie – powiedział głośno, a jego oczy były puste.
W tle rozległo się odliczanie: „Pięć... cztery... trzy... dwa… jeden!”
Myślałam, że to dowcip
Rozległy się oklaski i wystrzały korków od szampana, ale Michał podniósł kieliszek i stuknął w niego palcem.
– Kochani! Chcę wznieść wyjątkowy toast… – zaczął Michał, a wszyscy natychmiast ucichli. – Chcę podziękować Ani, mojej ukochanej, która przez ostatnie lata pokazała mi, że nic nie jest tym, na co wygląda. Nawet miłość.
Nie wiedziałam, czy dobrze słyszę. Goście spojrzeli po sobie, zdezorientowani. Kieliszek z szampanem zadrżał mi w dłoni.
– Tak, Aniu – kontynuował Michał, a jego głos drżał od emocji. – Mówimy o tobie. I moim bracie, Tomku.
Cisza, która zapadła, była ogłuszająca. Czułam na sobie dziesiątki spojrzeń.
– Michał, co ty… – wydusiłam, ale głos uwiązł mi w gardle.
Kątem oka zobaczyłam Tomka, który pobladł jak ściana. Próbował coś powiedzieć, ale Michał uniósł rękę, uciszając go.
– Zdjęcia mówią same za siebie, prawda? – rzucił i wyjął telefon, pokazując gościom ekran.
Wszystko się wydało
– Wszystkiego najlepszego w nowym roku – dodał Michał gorzko i odstawił kieliszek.
Ziemia naprawdę usuwała mi się spod nóg. To koniec. Goście byli w szoku. Nikt nie śmiał się odezwać.
Tomek ruszył do przodu, próbując uspokoić sytuację.
– Michał, daj spokój. To nie tak… – zaczął, ale Michał odwrócił się do niego gwałtownie.
– Nie tak? To może mnie oświecisz, braciszku, jak to niby jest? Bo widzisz, zdjęcia i wiadomości, które dostałem, pokazują wszystko aż za dobrze.
Czułam na sobie ciężar wszystkich spojrzeń. Gorąco paliło mnie w gardle, chciałam krzyczeć, błagać o koniec, ale nie mogłam wydusić z siebie nic poza jednym zdaniem:
– Przepraszam…
Michał spojrzał na mnie tak, jakby widział mnie po raz pierwszy w życiu.
– Przepraszasz? A co to zmienia, Aniu? Wszystko już runęło. Wszystko.
Próbowałam zrobić krok w stronę drzwi, ale Michał mnie zatrzymał.
– Nie. Teraz się nie wymigasz. Nie uciekniesz. Wszyscy powinni wiedzieć, jak naprawdę wygląda ta twoja „miłość”.
Tomek podszedł do mnie i delikatnie złapał mnie za ramię.
– Chodź stąd – powiedział cicho.
To był koniec
Ale Michał znów wybuchnął:
– Nie dotykaj jej! Masz jeszcze czelność stać tu i udawać bohatera?
Tomkowi w końcu puściły nerwy.
– Myślisz, że wszystko jest takie proste? Myślisz, że chciałem, żeby to się stało?!
Ich krzyki odbijały się od ścian, a goście milczeli, przerażeni. Patrzyłam na nich i czułam, że nie należę już nigdzie. Nie byłam niczyja. Ani Tomka, ani Michała. Miałam ochotę zniknąć, wymazać wszystko. Ale to było niemożliwe.
Nie pamiętam, jak wyszłam z mieszkania. Wszystko było jak przez mgłę – krzyki Michała, milczenie gości, ręka Tomka, która na chwilę dotknęła mojego ramienia. Drzwi trzasnęły za mną z takim hukiem, że aż podskoczyłam.
Kiedy wyszłam na zewnątrz, zimne powietrze uderzyło mnie w twarz, jakbym dostała policzek. Tomek przyszedł chwilę później. Nie zauważył mnie od razu.
– To twoja wina – wycedziłam przez zęby, stojąc nad nim.
Podniósł głowę i spojrzał na mnie ciężkim wzrokiem.
– Moja? A kto przychodził do mnie, mówił, że nie chce być z Michałem? Że nie potrafi już na niego patrzeć? – jego głos brzmiał spokojnie, ale każde słowo ciążyło mi jak kamień.
– Trzeba było mnie odtrącić! Trzeba było powiedzieć, że to wszystko jest złe! – wrzasnęłam, choć czułam, że nie mam prawa.
Nie miałam już nic
Tomek wstał powoli. Jego twarz wyglądała teraz na zmęczoną i obcą.
– Odtrącić? – powtórzył gorzko. – Sama do mnie przyszłaś. Nie wiedziałaś, czego chcesz, a ja byłem zbyt słaby, żeby ci odmówić.
Milczeliśmy. Nie było sensu się kłócić, nie było sensu obwiniać. Oboje byliśmy winni.
– Co teraz? – wyszeptałam, bardziej do siebie niż do niego.
Tomek wzruszył ramionami.
– Michał nas znienawidził. Może kiedyś wybaczy… ale to nie ma znaczenia.
– Nie mam już nic – powiedziałam cicho.
Tomek spojrzał na mnie z czymś na kształt współczucia.
– Ja też nie.
Odwróciłam się i ruszyłam przed siebie. Tomek nie próbował mnie zatrzymać.
Świat wydawał się dziwnie cichy, mimo że w oddali słyszałam fajerwerki. Nowy rok się zaczął, a ja byłam sama. Wreszcie dotarło do mnie, że przegrałam wszystko – Michała, Tomka i samą siebie.
Czasem to, co zaczyna się jak przygoda, kończy się jak najgorszy koszmar.
Anna, 29 lat
Czytaj także:
„Zamieszkaliśmy z teściami, by oszczędzić na własne M2. Po tygodniu chciałam wnosić o rozwód”
„W tym roku barszcz i karpia zjem sama. Córka woli Wigilię z bogatym ojcem, niż z matką która kupuje prezenty na bazarze”
„Raz w życiu chciałam mieć Święta jak z reklamy. Wolę spłacać kredyt, niż tłumaczyć dzieciom, że Mikołaj nas omija”