Święta zawsze były dla mnie najważniejsze. Wigilia to czas, kiedy wszyscy powinniśmy być razem – rodzina, miłość, spokój. Od lat dbałam, żeby wszystko było idealne. Choinka musiała błyszczeć, stół uginać się pod potrawami, a prezenty czekać na swoją wielką chwilę. Tego roku też robiłam wszystko, żeby było idealnie. Ale stało się coś zupełnie nieoczekiwanego.
Zdziwiło mnie to pudełeczku
W przeddzień Wigilii sprzątałam naszą sypialnię, odkładając rzeczy męża na półki, kiedy przypadkiem natrafiłam na coś, czego się nie spodziewałam. W głębi szafy, za stertą koszul, leżało elegancko zapakowane pudełko z wstążką.
Pomyślałam, że to prezent dla mnie. Marek nigdy nie był najlepszy w wybieraniu upominków, ale widząc to staranne opakowanie, poczułam podekscytowanie. Nie mogłam się powstrzymać. Otworzyłam pudełko i wtedy wszystko we mnie zamarło. W środku znajdował się delikatny złoty naszyjnik, a na samym wierzchu kartka. Dużymi literami widniało na niej: „Dla Magdy – z miłością, Marek.”
Poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy. Magda. Przez chwilę stałam w miejscu, wpatrując się w pudełko, jakby mogło mi to dać odpowiedź na wszystkie pytania. Co teraz? Konfrontować się z nim od razu czy udawać, że nic się nie stało?
Nie miałam w sobie odwagi, żeby od razu z nim porozmawiać. Wigilia była już na wyciągnięcie ręki, rodzice mieli przyjść za kilka godzin, a dzieci czekały na swoje prezenty. Wiedziałam, że jeśli wybuchnę, zniszczę to, co powinno być najpiękniejszym wieczorem w roku. Ale jak miałam udawać, że nic się nie stało?
Zrobię to dla dzieci
Marek wrócił do domu po południu, z torbą pełną ostatnich zakupów. Uśmiechnął się do mnie jakby nigdy nic, jakby nasz świat nie miał zaraz runąć.
– Jak idą przygotowania? – zapytał, zdejmując kurtkę.
– Dobrze – odpowiedziałam, starając się nie patrzeć mu w oczy. – Wszystko prawie gotowe.
Kiedy dzieci zasnęły, a ja skończyłam szykować stół na Wigilię, usiadłam na chwilę w salonie. Czułam, jak łzy napływają mi do oczu, ale szybko je otarłam. Jeszcze nie teraz. Muszę wytrzymać. Wiedziałam, że wieczór przy stole z rodziną będzie koszmarem. Każde spojrzenie Marka, każdy jego uśmiech, każde słowo będzie przypominało mi o tej zdradzie, o tym, co odkryłam w szafie. Nie mogłam jednak tego zignorować. Planowałam czekać na moment, w którym będziemy sami. I wtedy zapytać wprost.
Wigilia nadeszła szybciej, niż się spodziewałam. W domu pachniało piernikiem i pomarańczami. Choinka błyszczała w kącie salonu, a dzieci biegały podekscytowane między kuchnią a stołem, dopytując, kiedy wreszcie zaczną rozdawać prezenty. Marek też wydawał się być w świetnym humorze, rozmawiając z rodzicami o pracy i planach na sylwestra. Obserwowałam go z napięciem, starając się wyłapać choćby najmniejszy znak, że coś jest nie tak, ale nic nie znalazłam. Wyglądał jak zawsze – zrelaksowany, uprzejmy, uśmiechnięty.
Przy wigilijnym stole atmosfera była napięta, przynajmniej dla mnie. Teściowie opowiadali jakieś anegdoty, dzieci narzekały na długość kolacji, ale ja słyszałam wszystko jak przez mgłę. Kiedy dzieci w końcu wstały od stołu, zajęte rozpakowywaniem prezentów, poczułam, że to jest ten moment.
– Marek – powiedziałam cicho, pochylając się w jego stronę, żeby rodzice nie słyszeli. – Musimy porozmawiać.
– Teraz? – spojrzał na mnie zaskoczony. – O co chodzi? – zapytał, kiedy zamknęłam za nami drzwi.
Wzięłam głęboki oddech, choć czułam, jak serce wali mi w piersi.
– Kim jest Magda? – zapytałam wprost, patrząc mu w oczy. – I dlaczego kupiłeś jej prezent „z miłością”?
Tłumaczył się jak głupek
Jego twarz zamarła, jakby ktoś uderzył go w brzuch.
– Karolina... to nie tak, jak myślisz... – zaczął, ale ja już wiedziałam, że to prawda.
– To wszystko, co masz do powiedzenia?
Stał przede mną, jakby zamarł. Widziałam, jak próbuje coś wymyślić, ale jego milczenie mówiło mi więcej niż jakiekolwiek słowa.
– Kim jest Magda? – zapytałam ponownie, tym razem bardziej stanowczo.
W końcu odetchnął głęboko, unikając mojego spojrzenia.
– Karolina, to był... to był błąd. Nic nieznaczący błąd. Mały romans z naszą sąsiadką... Ja po prostu straciłem na chwilę głowę...
– Błąd? – Poczułam, jak ogarnia mnie wściekłość. – Marek, „błąd” to zapomnieć kupić mleko w sklepie! Nie piszesz na kartce „z miłością” do sąsiadki przez pomyłkę!
– To nie było tak – powiedział, próbując zachować spokój. – To... To była chwila słabości, nic więcej.
Parsknęłam gorzko, choć czułam, że łzy napływają mi do oczu. W tym momencie drzwi do kuchni otworzyły się gwałtownie. Moja teściowa stała na progu, wyraźnie zaniepokojona naszym podniesionym tonem.
– Co tu się dzieje? – zapytała, spoglądając na mnie, a potem na Marka.
– Nic – powiedział szybko Marek, ale ja już nie mogłam się powstrzymać.
– Powiedz jej, Marek – rzuciłam z goryczą. – Powiedz jej, jak zniszczyłeś nasze małżeństwo.
Teściowa patrzyła na nas w szoku, a ja poczułam, że z każdą chwilą tracę kontrolę nad sobą. Patrzyłam na Marka, który nagle wyglądał, jakby zmalał w moich oczach, i czułam, że to jest koniec czegoś, co kiedyś było piękne.
Niech zniknie z tym pudełkiem
Atmosfera w domu była gęsta jak mgła. Rodzice siedzieli w salonie, starając się zająć dzieci rozdawaniem prezentów, ale wszyscy wiedzieli, że coś jest nie tak. Teściowa kilka razy rzucała mi zaniepokojone spojrzenia, ale ja nie byłam w stanie się uspokoić. Marek wrócił do stołu, ale wyglądał na zagubionego, jakby zastanawiał się, co robić dalej.
W końcu mama Marka podeszła do mnie, kiedy próbowałam zebrać brudne talerze ze stołu.
– Marek... Marek mnie zdradził – wyszeptałam, a słowa zabrzmiały dziwnie obco. – Znalazłam prezent dla Magdy, naszej sąsiadki – powiedziałam, czując, jak narasta we mnie gniew.
Dzieci spojrzały na mnie zza drzwi, wystraszone moim tonem. Poczułam się, jakby coś we mnie pękło. Nie mogłam dłużej tego znosić.
– Jutro zabiorę dzieci do moich rodziców – powiedziałam cicho, ale stanowczo. – Ty zostań tutaj i idź do Magdy, daleko nie masz.
Marek próbował coś powiedzieć, ale ja już nie chciałam go słuchać. Pakowałam ubrania do walizki, starając się nie myśleć o tym, jak wyglądało moje życie jeszcze dwa dni temu.
Marek wszedł do sypialni, zatrzymując się w drzwiach.
– Karolina, możemy porozmawiać? – zapytał cicho.
Nie odpowiedziałam od razu. Wzięłam głęboki oddech i odwróciłam się do niego.
– Co jeszcze możesz mi powiedzieć? – zapytałam chłodno.
Przetarł twarz rękoma, jakby szukał słów, które mogłyby cokolwiek naprawić.
– Wiem, że zawiodłem cię... nas – powiedział w końcu. – Nie wiem, dlaczego to zrobiłem. To był moment słabości, głupota. Ale Karolina, kocham cię. Kocham naszą rodzinę.
Zaśmiałam się gorzko, choć wcale nie było mi do śmiechu.
– Co mogę zrobić, żebyś mi wybaczyła? – zapytał, a w jego głosie słychać było desperację.
Spojrzałam na niego, czując, że coś we mnie się łamie. Nie mogłam działać tylko pod wpływem gniewu, choć moje serce było roztrzaskane. Potrzebowałam czasu, by zrozumieć, czy wciąż jestem w stanie walczyć o naszą rodzinę, czy lepiej zacząć od nowa.
Kiedy wszyscy poszli spać, stanęłam przy oknie. Światła w domu Magdy wciąż się paliły, a w mojej głowie kłębiły się myśli. Czy była tego warta? Czy Marek naprawdę zrozumiał, co zrobił? Przez chwilę czułam ból tak intensywny, że musiałam zamknąć oczy. Ale kiedy je otworzyłam, poczułam coś jeszcze – cichą nadzieję. Może nie na odbudowę tego, co było, ale na to, że znajdę siłę, by podjąć właściwą decyzję.
Karolina, 37 lat
Czytaj także:
„Były mąż liczył na płomienny romans w sanatorium, a ja zgotowałam mu piekło. Zapomniał, co zrobił mi 20 lat temu”
„Mąż uwierzył, że na awans zapracowałam w sypialni szefa. Zdębiałam, gdy odkryłam, kto otworzył tę puszkę Pandory”
„Liczyłam na gorące Święta z kochankiem, a on pokrzyżował moje plany. Rodzina jest dla niego ważniejsza”