– To ja wychodzę! Pa! – moja córka cmoknęła mnie w policzek.
– Dobrze, tylko bądź w domu przed dziesiątą – powiedziałam, odwracając się za nią; zauważyłam, że bardzo ładnie wygląda…
W pastelowym swetrze, który kupiłam jej na wyprzedażach, i wąskich dżinsach wyglądała na dużo starszą niż siedemnaście lat. A może sprawiły to te perfumy, którymi się skropiła? „Ładnie pachną. Co to za marka?” – zastanawiałam się, wciągając nosem kwiatowy zapach. Unosił się w pokoju długo po tym, jak za Moniką zamknęły się drzwi. Dziwne, ale nie czułam go nigdy wcześniej.
Przyznaję, zaintrygował mnie. To dlatego, że od zawsze mam słabość do fiołkowych woni. Pewnie córka odziedziczyła ją po mnie. Postanowiłam sprawdzić flakonik, myśląc, że kupię sobie takie same na imieniny.
Czy moja córka jest złodziejką?!
W pokoju córki, na półce z kosmetykami jednak nic nie stało. Leżały tam niedrogie cienie do powiek, ryżowy puder idealny dla tłustej cery nastolatki, mascara w jaskrawożółtym opakowaniu. Odruchowo zaczęłam sprawdzać szuflady. I w jednej z nich…
No, tego się nie spodziewałam. Szuflada była pełna kosmetyków! I to jakich! Żadne tam marki w przystępnych cenach.
– O matko! – wyrwało mi się, kiedy na pierwszy rzut oka rozpoznałam kilka bardzo znanych firm, i to z wyższej półki!
Puder za dwieście złotych? U nastolatki? Paleta cieni, która kosztuje tyle, że w drogerii nawet ku niej nie zerkam, wiedząc, że mnie na nią nie stać? No i te fiołkowe perfumy… Rozpoznałam flakon z logo znanego projektanta. Natychmiast sprawdziłam w internecie – 50 mililitrów kosztowało ponad trzysta złotych! W życiu bym się nie spodziewała, że moja córka trzyma w szufladzie takie rzeczy. Skąd je wzięła? Przecież nie ma takich pieniędzy!
Do głowy przyszło mi tyko jedno wytłumaczenie i nogi się pode mną ugięły: Monika kradnie w sklepach!
Zanim córka wróciła do domu, przez kilka godzin przeżywałam istne katusze. Ja jej przecież tak nie wychowałam! Może w naszym domu się nie przelewało, ale przecież nigdy w życiu nie wyciągnęłabym ręki po cudze. I tego uczyłam swoją córkę. A teraz nagle aż tak się zmieniła?! Siedziałam jak na szpilkach i kiedy tylko usłyszałam zgrzyt klucza w drzwiach, wyszłam do przedpokoju. Na widok mojej miny uśmiech od razu zniknął z twarzy mojej rozbawionej jedynaczki.
Szedł w zaparte, że na to zarobił
– Co się stało, mamo? – zapytała.
– To ty mi powiedz, co się stało – poprosiłam, pokazując jej szufladę.
– Grzebałaś w moich rzeczach! – Monika z miejsca ruszyła do ataku.
– Dopóki nie jesteś pełnoletnia, moim obowiązkiem jest cię kontrolować – uświadomiłam jej zimnym tonem.
– To są prezenty od Adama – odparła na to.
Adam to chłopak Moniki. Jest od niej o rok starszy, jednak z mojego punktu widzenia niczego to nie tłumaczyło. On przecież nadal się uczy i nie zarabia. Skąd go stać na takie kosmetyki? Nie pochodzi z bogatej rodziny…
– W żadnym razie nie powinnaś ich przyjmować – uświadomiłam córkę. – Jego rodzice mogą mieć o to do ciebie pretensje. Przecież on na to wydał mnóstwo pieniędzy…
– Jak im powiesz o tych prezentach, to pewnie będą mieli pretensje – mruknęła Monika.
„Może powinnam?” – pomyślałam. Ale najpierw postanowiłam porozmawiać z chłopakiem córki.
Adam był zaskoczony, gdy go zaczepiłam. I szedł w zaparte, że zarobił te pieniądze.
– W warsztacie samochodowym u takiego jednego znajomego – powiedział.
Czułam, że kłamie. Uznałam jednak, że nic więcej z niego nie wyciągnę. Bo jak miałam zdobyć dowody na to, że kradnie? Śledzić go?
Ot, taki dowód miłości. Romantyk, nie ma co!
Zdobyłam je przypadkiem. Kilka tygodni później przewieszałam kurtkę Adama, którą zostawił w przedpokoju. Odwinęłam przy tym połę i…
Coś mnie zaintrygowało. Mój mąż przecież miał bardzo podobną parkę, a nie było w niej tylu kieszeni od środka! Przyjrzałam się im, wyglądały na dodatkowo przyszyte i… nagle zrozumiałam, po co są! Na fanty! Czyli na kradzione rzeczy! Zrobiło mi się zimno. A więc jednak miałam rację! Adam kradł.
Zdecydowałam się jak najszybciej porozmawiać z Moniką.
– Mamo, jak ja mam mu tego zabronić, skoro on robi to dla mnie… Powiedział, że to dowód jego miłości – rozpłakała się. – Poza tym i tak mnie nie posłucha. Jego koledzy także kradną. I to nie tylko kosmetyki.
Poraziło mnie to wyznanie. Próbowałam porozmawiać z Adamem, ale zareagował agresywnie. Stwierdził, że jeśli powiem o tym w szkole albo pójdę do jego rodziców, to się wszystkiego wyprze.
– A ma pani dowody? Kieszenie? Są wygodne! Nie lubię chodzić z torbą! – bezczelny smarkacz roześmiał mi się w nos.
Wiem, że ma rację. Nikt nie musi mi uwierzyć, a jego rodzice mogą mnie nawet oskarżyć o to, że szkaluję ich syna. Wiedzą pewnie, że za nim nie przepadam…
Nie wiem, co mam robić. Jak wpłynąć na córkę, aby z nim zerwała? Teraz kategorycznie odmawia – twierdzi, że kocha tego chłopaka. Nie chcę, aby się ode mnie odwróciła. Chyba wiem – poczekam, aż Adam wpadnie przy kolejnej kradzieży i problem sam się rozwiąże! Chłopak dostanie wtedy po tyłku od życia i może coś zrozumie.
Czytaj także:
„Mam bogatego męża, ale dla rozrywki kradnę w sklepach. Boję się, że kiedyś wpadnę, jednak to silniejsze ode mnie”
„Sąsiadka to żona celebryty. Ma kasy jak lodu, ale dla sportu kradnie w spożywczaku. Przyłapałam ją na gorącym uczynku”
„Z naszego sklepu co chwilę ginęły drogie ubrania. Dopiero przypadek pozwolił nam odkryć tajemniczą złodziejkę”