„W pracy miałam jeden cel – uwieść mojego szefa. Stawałam na rzęsach, by mnie pokochał, a on nie widział we mnie kobiety”

Kobieta chce uwieść szefa fot. Adobe Stock, Antonioguillem
„Moją miłością był szef, właściciel sklepu spożywczego, w którym się zatrudniłam. To on przyjmował mnie do pracy. Gdy tylko go ujrzałam, zakochałam się na zabój. Starałam się zrobić na nim jak najlepsze wrażenie i udało się!”.
/ 26.08.2022 08:30
Kobieta chce uwieść szefa fot. Adobe Stock, Antonioguillem

Zawsze podobali mi się dojrzali mężczyźni. Już jako nastolatka odrzucałam zaloty rówieśników, a robiłam maślane oczy do nauczycieli. Oczywiście tamte zauroczenia nie miały szans na powodzenie, więc nigdy nie miałam chłopaka. Czemu wolałam starszych? Sama nie wiem, być może miało to związek z moim dzieciństwem spędzonym w domu dziecka? Wychowawczyniami były głównie kobiety, brakowało mi więc męskiego wzorca.

W wieku 19 lat ukończyłam szkołę handlową i zdobyłam zawód, mogłam wreszcie zacząć na siebie zarabiać. Biologicznych rodziców nie zamierzałam szukać, skoro wcześniej mnie nie chcieli, to teraz też na pewno nie byłam im do niczego potrzebna. Zaraz też zapisałam się do zaocznego liceum, żeby dalej się uczyć.

Pracę znalazłam od ręki – pracę i… miłość

Moją miłością był szef, właściciel sklepu spożywczego, w którym się zatrudniłam. To on przyjmował mnie do pracy. Gdy tylko go ujrzałam, zakochałam się na zabój. Starałam się zrobić na nim jak najlepsze wrażenie i udało się! Pomyślałam sobie też od razu, że jak będę pracować lepiej niż inni, to może zwróci na mnie uwagę.

Bardzo przykładałam się do roboty, dźwigałam ciężkie skrzynie z towarem, zostawałam po godzinach, nawet przestałam palić papierosy. Zresztą, już gdy mnie przyjmował, zastrzegł:

– U nas nie ma przerw na papierosa.

– To dla mnie żaden problem – odparłam wtedy. – Ja i tak nie palę.

I rzuciłam z dnia na dzień, a ledwo co rozpoczęta paczka fajek wylądowała w koszu na śmieci. Nie powiem, z początku trochę mi tego brakowało, ale ssałam miętusy i jakoś dało się wytrzymać. Czym był głód nikotynowy wobec głodu miłości? Niczym. Skoro miałam poderwać samego szefa… Podpytałam koleżanki, jaki jest, co lubi, a czego nie. Jedna z dziewczyn, Marysia chętnie opowiadała:

– Wiesz, Justka, szef jest wymagający, ale sprawiedliwy. Za dobrą pracę można dostać dużą premię.

– A prywatnie jaki jest? – drążyłam. – Ma żonę, dzieci?

– Niewiele wiem – wzruszyła ramionami. – Tylko tyle, że jest rozwiedziony. Babka mu podobno przyprawiała rogi, zresztą z jego kolegą. A dzieci… Nie, dzieci raczej nie mieli.

Rozmawialiśmy ze sobą tylko o pracy

Robiłam, co w mojej mocy, żeby zasłużyć na uznanie szefa i udało się – przedłużył mi umowę na rok, a nawet dostałam premię. Wydawał się też zadowolony, że jestem ambitna i wciąż się uczę. Pochwalił mnie za myślenie o swojej przyszłości.

Od tamtej pory jakby nabrał do mnie więcej zaufania. Czasem prosił mnie, żebym go zastępowała, kiedy musiał wyjechać. I tak powoli stawałam się jego prawą ręką. Niestety, nadal nie widział we mnie kobiety, nie usłyszałam od niego żadnego komplementu, który odnosiłby się do czegoś innego niż moja praca, a nasze rozmowy ograniczały się do spraw handlowych.

Wszystkie dziewczyny dawno zorientowały się, co się święci, a on jakby był ślepy i głuchy. Naprawdę nie zauważał moich starań? Fakt, dzieliło nas prawie dwadzieścia lat, mogłam wydawać mu się za młoda, ale czy to aż tak duża przeszkoda?

W końcu zdecydowałam się postawić wszystko na jedną kartę: albo go zdobędę, albo wyleje mnie z roboty. Pewnego dnia poczekałam, aż będziemy sami w kantorku na zapleczu i zaparzyłam mu kawę, z pianką na dwa palce, tak jak lubił. A kiedy chciał odebrać filiżankę z moich rąk, nie wypuściłam jej, tylko zbliżyłam twarz do jego twarzy i… pocałowałam go!

Oddał mi pocałunek, choć w pierwszej chwili był mocno zaskoczony. Gdy skończyliśmy, zapytał cicho:

– Kogo całowałaś, Justynko? Mnie, Tadka, czy swojego szefa? Bo jeśli tego drugiego, to nie musiałaś tego robić… Jesteś świetnym pracownikiem i naprawdę nie oczekuję, żebyś…

A mnie naszła złość

– Za kogo ty mnie uważasz?! – krzyknęłam oburzona. – Naprawdę nic nie widzisz? Nic nie rozumiesz? Przecież ja od samego początku staram się zdobyć twoje serce, a ty jak ten głaz. Wszystko robię dla ciebie… – zalałam się łzami.

Objął mnie, przytulił i podał pudełko z chusteczkami, które leżało na stole.

– Widziałem, Justynko, ale nie mogłem uwierzyć – przyznał.

A potem powiedział, że bał się związać z kimś tak młodym jak ja. Zwłaszcza że już raz został w życiu zraniony i boi się powtórki. A ja prędzej czy później na pewno bym go zostawiła. Opowiedziałam mu wtedy o moim dzieciństwie. O domu dziecka, rodzicach, których nie znałam, o tęsknocie za domem, za prawdziwą miłością…

Dziś jesteśmy razem. Tadek pomógł mi znaleźć inną pracę, bo jak stwierdził, miłość i praca to mieszanka wybuchowa i nie ma co ryzykować. Ale fakt, że pracuję gdzie indziej, też ma swoje wady. Bo Tadek jest zazdrosny. Chyba potrzeba czasu, by w pełni mi zaufał. Dobrze, że w tym nowym miejscu moim szefem jest kobieta!

Czytaj także:
„Stres w pracy doprowadził mnie na skraj załamania nerwowego. Przez moją głupią pomyłkę ucierpiał niewinny człowiek”
„Ukochany pomógł mi wyrwać się z biedy i pokazał, czym jest miłość. Żyłam jak w bajce, aż do tego straszliwego wypadku”
„Mój wnuk został policjantem, bo jego ojciec tylko ten zawód uważał za męski. Wyzywał syna od ofiar losu i mamałyg”

Redakcja poleca

REKLAMA