Moja córka, która ma 25 lat, pewnego pięknego dnia oznajmiła mi, że straciła głowę dla faceta. Zaczęła mi opowiadać o mężczyźnie jak z bajki. Ciacho, wysportowany, bardzo inteligentny, nie narzekający na brak kasy. Troskliwy taki. No i wyrozumiały. No po prostu chodzący ideał, nie ma co! Tylko trochę starszy.
– To wspaniała wiadomość! – wykrzyknęłam. – Od kiedy jesteście parą?
– Od 2 miesięcy. Julian marzy o tym, żeby was w końcu poznać – mówiła rozentuzjazmowana, a w jej spojrzeniu widać było gołym okiem ten błogi blask, jaki mają tylko osoby zakochane po uszy.
Poznaliśmy partnera córki
Zjawił się u nas. Z bukietem dla mnie i butelką dobrego koniaku dla Wojtka. Trzeba przyznać – przystojniak i w świetnej formie. Na pierwszy rzut oka – zadbany 50-latek. Serce omal mi nie wyskoczyło, gdy go ujrzałam. Kiedy pochylał się nad moją dłonią, jego wzrok wyraźnie poszukiwał mojego. Gdy tylko musnął ustami moją skórę, przeszedł mnie dreszcz. Przez cały kolację czułam na sobie jego spojrzenie. Z trudem więc udawałam, że nic się nie dzieje. Uśmiechałam się, rzucałam też dowcipami, ale kiedy Julian wyszedł jako po dziesiątej, czułam się totalnie zmęczona. Olga za to tryskała energią.
– Wspaniały, no nie, tato?
– Całkiem fajny – odparł ojciec bez entuzjazmu. – Ale dla ciebie za stary.
– Oj, tatku – Olga wtuliła się w jego ramiona. – Przynajmniej nie zabraknie wam tematów do rozmów. Mamo? – zerknęła też w moją stronę. – Spodobał ci się, co?
– Pogadamy o tym jutro – odparłam. – Padam z nóg. Poza tym musimy jeszcze doprowadzić mieszkanie do porządku.
Mąż był spostrzegawczy
Po skończonym sprzątaniu kuchni po wspólnej, udałam się do naszej sypialni. Mąż był już tam i czekał na mnie.
– Zauważyłem, jak na ciebie patrzył – odezwał się z niepokojem i jednocześnie pytaniem w głosie. – A ty odwracałaś wzrok. Dorotko – chwycił moją twarz w swoje dłonie. – Czy powinno mnie to niepokoić?
Fakt, mój mąż może nie przypominał hollywoodzkich aktorów. I nie zarabiał fortuny, jak bogacze z Emiratów. Ale jego serce i miłość, którą mnie darzył były najczystszej próby. Nie ma więc co ukrywać, ten mężczyzna mnie zwyczajnie ocalił.
– Nie – pocałowałam go czule w usta. – Ciebie jednego kocham i do końca życia już będziesz musiał mnie znosić. Nie ma żadnych powodów do zmartwień.
Sama nie mam jednak pewności, czy udało mi się przelać swoje racje na męża. Co miałam mu powiedzieć? Odpłynął do krainy snów jakoś przed drugą. Podniosłam się z łóżka i chwyciłam jego telefon leżący na stoliku nocnym. Pomaszerowałam do kuchni. Podczas wczorajszej kolacji mój mąż oraz Julian jakoś wymienili się kontaktami. Odnalazłam więc numer Juliana w spisie, przepisałam go szybko do swojego smartfona i wystukałam krótką wiadomość. Odpowiedź nadeszła już po paru minutach.
Zatopiłam się we wspomnieniach
Sięgnęłam do szafy, z której wyjęłam spore kartonowe pudełko służące teraz za schowek na kapelusze i inne przedmioty z minionych lat. Po minucie grzebania w jego wnętrzu, na samym spodzie znalazłam pewną kopertę ze zdjęciami. W środku były tylko dwie fotografie - oryginał oraz odbitka. Chwyciłam w dłoń pierwsze ze zdjęć, już nieco wyblakłe. Była na nim młodziutka kobieta, siedząca na kolorowej pstrokatej sofie, a na jej kolanach siedziała mała, może czteroletnia dziewczynka o pięknej buzi. Obie pozowały z nieudawanym uśmiechem na twarzy. Mała z całkowitą ufnością, a jej mama z widoczną niepewności w oczach. Przypomniało mi się wówczas, jak próbowałam dodać jej wtedy otuchy.
Zapewniałam je, że są otoczone życzliwymi im osobami. Że zbiorą siły, prześpią się w spokoju, a kolejnego dnia zabierzemy je do ich bliskich. Karolina – bo tak miała na imię ta dziewczyna – zaufała wtedy moim słowom. Być może dlatego, że ja mocno wierzyłam w to, co mówię.
Byłam zakochana w hipisie
Miałam wtedy jedynie dziewiętnaście lat. Trzy lata wcześniej zdecydowałam się na odważny krok. Opuściłam dom pełen przemocy i trafiłam na ludzi, których niegdyś nazwano by pewnie hipisami. To właśnie tam, u nich, spotkałam swoją wielką miłość. Byłam wtedy z siebie taka dumna, bo wszyscy go wręcz uwielbiali. A ja byłam przy nim, byłam jego kobietą. Zakochana po uszy i totalnie bezkrytyczna. Byłam wówczas szczęśliwa jak nigdy dotąd i nigdy też później. Choć teraz chyba przychodzi mi do głowy, że to szczęście było trochę jak taki robak, toczący mnie od środka.
Sfotografowałam Karolinę i Paulinkę, jej małą córkę – w owym okresie pasjonowałam się bowiem robieniem zdjęć i uwieczniałam na swojej kliszy dosłownie każdą osobę i rzecz – następnie poszłam do Jana, aby zapytać go, gdzie dziewczyny będą spały. Przywiózł je tego dnia autem, podczas powrotu z miasteczka. Karolina autostopem próbowała dotrzeć do swoich bliskich mieszkających we Wrocławiu. Jan był w pomieszczeniu wraz z trzema jakimiś mężczyznami i o czymś dyskretnie dyskutowali. Na mój widok nagle przerwali rozmowę.
Coś mi się teraz przypomina, że jak do niego zagadywałam, to kucnęłam obok niego. Wnętrze tamtego pokoju zaaranżowane było w stylu orientalnym, dookoła niemal wszędzie leżały poduchy i materace. Nie było żadnych krzeseł ani też innych siedzisk. Na podłodze walały się natomiast kolorowe koce i pledy, którymi przykryte były posłania.
Lubił inne kobiety
– Janie – zaczęłam...
– Wiem, że jesteś niesamowita i jestem też przekonany, że zrobiłabyś dla mnie wszystko – wyszeptał całując mnie przy tym w czoło. Spełniłabyś każde moje pragnienie z największą przyjemnością, dlatego, bo mnie kochasz. A ja szukam szczerości. Liczy się tylko to i tylko to ma jakiś smak. A ja chcę, żebyś to dostrzegła – dodał z nieudawanym uśmiechem na ustach.
Teraz wiem, że gdybym może miała więcej lat na karku i życiowego doświadczenia, mogłabym przewidzieć, że facet stopniowo będzie przełamywał kolejne tabu. Tamtej feralnej nocy poszedł jednak o krok za daleko. Przespał się z matką tej małej dziewczynki na moich oczach. Zdradził mnie z nią.
Głęboko zamyśliłam się wtedy nad losem maleńkiej Paulinki. Dotarło do mnie, że to miejsce, w którym znajduje się teraz wcale nie zapewni jej bezpieczeństwa. Jej mama stała się bowiem własnością Jana. Zdecydowałam więc zabrać czym prędzej dziewczynkę i pod osłoną nocy odjechałam z nią samochodem należącym do Jana. Gdy dotarłam już do pobliskiego dużego miasta, pozostawiłam Paulinkę w najbliższym komisariacie policji, dołączając też kartkę z jej danymi osobowymi, informacją, gdzie miała pojechać oraz opisem sytuacji, w jakiej znalazła się jej rodzicielka.
Uciekłam od przeszłości
Po jakimś czasie natknęłam się na dość obszerny artykuł na ten temat w prasie. Gdy funkcjonariusze zjawili się na miejscu, zastali tam imprezowiczów będących pod wpływem różnych podejrzanych substancji. Co więcej, w mieszkaniu odkryto także ślady sugerujące niezgodny z prawem obrót wódką, tytoniem i być może innymi towarami. Aby odciąć się zupełnie od przeszłości, zmieniłam personalia i styl życia, a wymazywanie z pamięci tamtych wydarzeń trwało wiele lat. Niewiele brakowało, a by mi się udało.
Stałam na rynku i wyczekiwałam go. Nie dosłyszałam jednak momentu, w którym się zjawił.
– Niewiele się w tobie zmieniło od tamtego czasu – rzucił Jan – Brakowało mi ciebie.
Próbował mnie szantażować
Z niepokojem obróciłam się w jego stronę. Dłonie zaś skryłam głęboko w kieszeniach kurtki. Otaczał nas mrok, jedynie gdzieś w oddali, przy dróżce, stały uliczne lampy. Nas oświetlała jedynie niewyraźna poświata części księżyca.
– Wcale nie kochasz mojej córki – rzekłam stanowczo. – Pewnie chcesz się zemścić. Odejdziesz, albo ja powiem jej o tobie.
– W takim razie ja zdradzę jej, co ty robiłaś lata temu. Powiem, jak jej mama zabawiała się nie tylko ze mną. Jak uważasz, jaka będzie reakcja twojej córuni? A małżonka?
– W ogóle nie dadzą temu wiary.
– Ależ dadzą, dadzą. Mnie każdy wierzy. Dorota, znalazłem cię i się nie poddam. Nie po to szukałem cię tyle lat. Chyba mnie znasz już dobrze.
– Zapłacę ci. Powiedz ile i znikaj z naszego życia.
Był złym człowiekiem
Doskonale zdawałam sobie sprawę, że jest ucieleśnieniem wszelkiego zła. Wyczuwałam, iż pragnie tylko odwetu za to, że wówczas uciekłam i że zabrałam ze sobą dziecko. Za to, że postawiłam kogoś nieznajomego mi prawie ponad nim. Był zuchwały i miałam świadomość, że żadna forma zemsty nie jest mu straszna. Lecz co mogłam uczynić? Moje całe życie wisiało wtedy na włosku. Ale gdzieś w zakamarkach umysłu skrywało się wspomnienie małej Paulinki, którą uratowałam oraz jej matki. Ta kobieta wtedy bezczelnie pozbawiła mnie wszystkiego, co tylko miałam i zostawiła własną córkę dla ekstazy, jaką zapewniał jej wówczas ten łajdak. Dziś powinnam być jej w sumie za to wdzięczna.
Facet gadał do rzeczy. Kto by mi w to wszystko uwierzył? Ale co mi szkodziło spróbować? Kiedy wracałam ze spotkania, byłam pewna, że moja córka już wie wszystko o tym, co jej kochana mama kiedyś robiła. Weszłam do mieszkania i zobaczyłam ją. Płakała. Wiedziałam, że to jest już koniec. Mój koniec.
– Mamo, Julian nie żyje!
Zamurowało mnie. Jak to w ogóle możliwe?
– Skarbie, powiedz mi co dokładnie się wydarzyło?
– Miał wypadek, potrącił go samochód. Za kierownicą podobno siedział jakiś pijak. Mówią, że nie było dla Juliana żadnego ratunku.
Przytuliłam ją, ale nie było mi żal tego faceta. A jednak dosięgnęła go kara.
Dorota, 58 lat
Czytaj także: „Żona przepuszcza kasę na głupoty. Boję się odezwać, więc patrzę na konto, które kurczy się jak wełniany sweterek w praniu”
„Wredna babcia całe życie ciosała mi kołki na głowie. Nie pisnęłam słówka. Czekałam, aż umrze, a ja dostanę spadek”
„Bogata siostra nie dała ani złotówki chorej matce, ale na pogrzebie płakała najgłośniej. To było żałosne”