Nowa praca była dla mnie jak wymarzony początek. Opuściłam małe miasteczko, żeby spróbować swoich sił w dużej korporacji w stolicy. Czułam, że jestem gotowa na wyzwania – ambitna, pełna energii, chciałam się wykazać. Już od pierwszego dnia dałam z siebie wszystko.
Nie było łatwo
W firmie panowała napięta atmosfera. Na szczęście mój szef, Marek, wydawał się dostrzegać mój potencjał. Po jednym z pierwszych projektów chwalił mnie na zebraniu:
– Eliza przygotowała świetną prezentację. Warto się od niej uczyć.
Byłam dumna, choć zauważyłam, że nie wszyscy podzielają jego entuzjazm. Joanna, która pracowała w firmie od kilku lat, rzuciła mi spojrzenie, w którym dostrzegłam coś więcej niż zdziwienie.
Z czasem zaczęłam dostawać coraz więcej odpowiedzialnych zadań. Marek ufał moim pomysłom, co napędzało mnie do jeszcze cięższej pracy. Czułam, że moje wysiłki są doceniane, a przyszłość maluje się w jasnych barwach.
Jednak już wkrótce zrozumiałam, że sukces w miejscu pracy często ma swoją cenę. Zaczęły do mnie docierać sygnały, że mój szybki awans nie wszystkim się podoba.
– Nieźle ci idzie, jak na nową – powiedziała Joanna pewnego dnia, a jej ton był daleki od pochwały.
Całe biuro huczało
Plotki zaczęły się od zwykłego komentarza. Joanna, w grupie kilku koleżanek, rzuciła niby od niechcenia:
– Ciekawe, czemu Marek tak chętnie promuje Elizę.
Słowa były rzucone półżartem, ale w biurze żarty rzadko zostają tylko żartami. Informacja zaczęła krążyć, zmieniając kształt i znaczenie. Niektóre osoby szeptały, że Marek faworyzuje mnie z powodów niezwiązanych z pracą.
Z początku niczego nie zauważyłam. Byłam zbyt zajęta kolejnym projektem, by zwracać uwagę na dziwne spojrzenia. Jednak pewnego dnia poczułam, że coś jest nie tak. Gdy weszłam do kuchni, rozmowa dwóch koleżanek nagle się urwała. Zamilkły i udawały, że są zajęte parzeniem kawy. Innym razem ktoś na spotkaniu przerwał mi w połowie zdania, rzucając kąśliwą uwagę.
Nie rozumiałam, skąd bierze się ta wrogość. Dopiero Kasia, jedna z bardziej neutralnych koleżanek, pomogła mi zrozumieć.
– Ludzie gadają o tobie i Marku – powiedziała.
Przez chwilę nie wiedziałam, co odpowiedzieć.
– Że niby co? – zapytałam, choć w głębi duszy domyślałam się, do czego zmierza.
– Że… no wiesz, twój sukces nie wynika tylko z twojej pracy – dodała ostrożnie.
Wiedziałam, że to ona
Wiedziałam, że Joanna mnie nie lubi, ale nie sądziłam, że posunie się tak daleko. Podeszłam do niej po jednym z zebrań.
– Słyszałam, że w biurze krążą plotki o mnie i Marku. Wiesz coś o tym? – zapytałam wprost.
Wzruszyła ramionami.
– Plotki? Ludzie zawsze coś mówią. Sama wiesz, jak to jest.
Jej obojętność tylko mnie rozwścieczyła.
– Może dlatego, że ktoś je rozpuścił – powiedziałam, patrząc jej prosto w oczy.
Zaśmiała się cicho.
– Nie bądź śmieszna. Jeśli ktoś coś źle zrozumiał, to nie moja wina. Ja tylko powiedziałam, że Marek bardzo cię ceni.
Byłam wściekła, ale wiedziałam, że Joanna nigdy nie przyzna się wprost. Jej sposób mówienia sugerował, że doskonale wie, co robi, ale zachowuje się tak, by nikt nie mógł jej nic zarzucić.
Wróciłam do biurka, czując, jak narasta we mnie frustracja. Cała moja ciężka praca była teraz sprowadzana do absurdu. Nie wiedziałam, co powinnam zrobić.
Musiałam to rozwiązać
Postanowiłam porozmawiać z Markiem. Czułam, że jeśli ktoś może pomóc mi oczyścić atmosferę, to właśnie on. Był osobą, która najlepiej znała moją pracę i mogła potwierdzić, że mój awans wynikał wyłącznie z zaangażowania.
Przez chwilę wahałam się, jak zacząć. W końcu powiedziałam wprost:
– Marek, w biurze krążą plotki. O mnie i o tobie.
Zmarszczył brwi i oparł się na fotelu.
– Plotki? Jakie plotki?
– Ludzie mówią, że mój sukces wynika… z czegoś innego niż praca – wyjaśniłam, czując, jak twarz mnie piecze.
– To bzdura. Wiem, jak ciężko pracujesz. Ale wiesz, jak to jest w takich środowiskach, ludzie zawsze szukają sensacji.
– Dlatego potrzebuję twojego wsparcia – powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy. – Musimy coś z tym zrobić.
– Rozumiem, przez co przechodzisz, ale muszę też myśleć o reputacji firmy. Jeśli zacznę coś wyjaśniać, to tylko wzmocni plotki.
Jego słowa były jak kubeł zimnej wody. Zamiast mnie wspierać, postanowił się odsunąć.
– Więc nic nie zrobisz? – zapytałam z goryczą.
– Nie chcę, żeby to zabrzmiało brutalnie, ale czasem najlepiej jest przeczekać – odparł, unikając mojego spojrzenia.
Wychodząc z jego biura, czułam się jeszcze bardziej osamotniona.
Zostawił mnie z tym
Plotki zaczęły nabierać rozpędu. Joanna, widząc, że Marek unika tematu, zaczęła coraz bardziej otwarcie sugerować, że moje osiągnięcia są wynikiem czegoś innego niż talent. Marek za to zaczął mnie ignorować. Przestał konsultować ze mną ważne projekty, a zadania, które mi zlecał, były coraz mniej istotne.
Pewnego wieczoru Kasia przyszła do mojego biurka.
– Jak się trzymasz? – zapytała, siadając obok mnie.
– Szczerze? Beznadziejnie – odpowiedziałam. – Moja praca nic już nie znaczy. Liczą się tylko te bzdury, które ludzie sobie wymyślili.
– Wiem, że to niesprawiedliwe – powiedziała cicho.
Wiedziałam, że Kasia nie jest moim wrogiem, ale jej bierność bolała równie mocno jak plotki Joanny. Postanowiłam, że nie mogę dłużej milczeć. Jeśli Marek nie chciał wziąć odpowiedzialności za sytuację, zrobię to sama.
Napisałam e-mail do całego zespołu. W wiadomości prostowałam plotki i wyjaśniałam, że wszystkie moje osiągnięcia są wynikiem ciężkiej pracy. Był to dla mnie trudny krok, ale czułam, że muszę zawalczyć o swoją reputację.
Wyjaśniłam to
Odpowiedzi były różne. Niektórzy, jak Kasia, wyrazili wsparcie, ale inni, jak Joanna, uznali to za oznakę desperacji.
Następnego dnia Marek wezwał mnie do swojego biura.
– Przeczytałem twoją wiadomość – zaczął. – Rozumiem twoje emocje, ale takie rzeczy powinno się załatwiać dyskretnie.
– Dyskretnie? – powtórzyłam, czując, jak narasta we mnie złość. – A co zrobiłeś ty? Nic. Pozwoliłeś, żeby moja reputacja została zniszczona.
Marek zamilkł, a potem powiedział cicho:
– To nie jest prosta sytuacja.
– Dla ciebie nigdy nie będzie prosta, bo wolisz stać z boku – odparłam, wstając. – Ale ja już nie zamierzam.
Kilka dni później złożyłam wypowiedzenie. Wiedziałam, że w tej firmie nie mam już przyszłości. Pracowałam tam ciężko, wierzyłam, że znajdę swoje miejsce, ale atmosfera zniszczyła wszystko.
Kasia podeszła do mnie, gdy wychodziłam.
– Przepraszam. Powinnam była cię wspierać – powiedziała.
– Wiem – odpowiedziałam, próbując się uśmiechnąć.
Wychodząc z biura po raz ostatni, poczułam, że choć straciłam wiele, nie straciłam siebie. Wiedziałam, że znajdę miejsce, w którym będę mogła pracować bez wątpliwości, kto zasługuje na sukces.
Eliza, 30 lat
Czytaj także:
„Uważałam naszych przyjaciół za wzorowe małżeństwo. Wszystko się posypało, gdy przyjaciółka złożyła mi pewną propozycję”
„Teściowa traktuje swój ogród jak sanktuarium. Mam trzymać dzieci na smyczy, by nie zadeptały jej ździebełek na trawniku”
„Wróciłem z harówki za granicą i zastałem w swoim domu obcego faceta. Zamiast go wyrzucić, serdecznie mu podziękowałem”