„W nocy nie dawały mi spać dziwne odgłosy. Byłam pewna, że po moim domu buszują złodzieje, a znalazłam małego chłopca”

chlopiec, który nie chce mieszkać z rodzicami fot. iStock by Getty Images, ruizluquepaz
„>>Skąd się, u licha, wziął w mojej piwnicy, i co mam z nim teraz zrobić? Jest prawie pierwsza w nocy, rodzice pewnie go szukają i odchodzą od zmysłów<<” – przebiegło mi przez głowę, gdy szliśmy na górę, a potem do kuchni”.
/ 13.08.2023 19:45
chlopiec, który nie chce mieszkać z rodzicami fot. iStock by Getty Images, ruizluquepaz

– Dzieci na wakacjach, mąż w delegacji! Nareszcie wolność! – pomyślałam, przeciągając się leniwie i sadowiąc na tarasie z filiżanką kawy. Teraz nikt mi nie będzie przeszkadzał w jej wypiciu i w przeczytaniu tych wszystkich kolorowych pisemek, które nagromadziły mi się przez ostatnie tygodnie. Cisza i spokój…

Niestety to, co tak mnie radowało w ciągu dnia, napawało niepokojem wieczorem, gdy już zapadł zmrok… Przyznaję, że zawsze miałam lekką obsesję zagrożenia, kiedy byłam sama w środku nocy, nawet w zaryglowanym mieszkaniu. A tym bardziej w domu, do którego przeprowadziliśmy się zaledwie dwa lata temu. Każdy szelest czy stukot powodował u mnie nerwowy paraliż. Najchętniej wtedy weszłabym do szafy, gdyby nie to, że… byłam przecież dorosłą osobą, matką, żoną i kobietą na stanowisku. A takie zachowanie byłoby po prostu śmieszne!

Mleko nie pomogło, sen nie nadchodził 

Wieczorem zadzwoniłam o umówionej godzinie do dzieci. Mam dwóch synów w wieku 10 i 12 lat, którzy wypoczywali na obozie rowerowym. Dowiedziałam się, że jest super i fajowo, cokolwiek miałoby to znaczyć. Ważne, że nie mieli dla mnie za dużo czasu, a to oznacza, że naprawdę są zadowoleni i dobrze się bawią. Pogadałam też chwilę z mężem i… Pozostała mi już tylko albo cisza albo włączenie telewizora.

Wybrałam to drugie i obejrzałam hurtem dwa stare filmy, w tym doskonały melodramat z moją ulubioną Meg Ryan, nad którym mogłam sobie wreszcie swobodnie popłakać, nie słysząc rozbawionych uwag moich chłopaków. Ale w końcu nieubłaganie nadeszła chwila, gdy musiałam wyłączyć telewizor i pójść spać. Wypiłam na wszelki wypadek szklankę ciepłego mleka, jednak… sen i tak nie nadchodził! Coraz bardziej zmęczona i rozdrażniona przewracałam się z boku na bok, nasłuchując uporczywie nocnych odgłosów. I w końcu usłyszałam!

Jakiś stukot, a potem szuranie. I lekki zgrzyt i znowu szuranie… Zamarłam, zdjęta strachem, a potem… zadzwoniłam do męża. Odebrał zaspany.

– Słucham? – zapytał.

– Michał! W naszym domu ktoś jest! – wydusiłam z siebie, ledwo oddychając.

– Gosia? To ty? – był zaspany.

– Ja! W naszym domu ktoś jest! Ktoś się porusza! – wyrzuciłam na przydechu, coraz bardziej rozhisteryzowana.

– Ale drzwi zamknęłaś? – Michał lekko oprzytomniał.

– Zamknęłam! I włączyłam alarm na parterze! – odparłam.

– To czego się boisz? –  zdziwił się przytomnie mąż.

No tak… Ale co z tego, że miał rację, skoro ja naprawdę słyszałam te dziwne odgłosy?

To pewnie dom tak pracuje! Ma ponad sto lat! Strzelają ściany, dach… – tłumaczył.

– Masz rację! – zgodziłam się z nim, trochę uspokojona.

Rozłączyłam się i ponownie umościłam w łóżku. Przyłożyłam głowę do poduszki i już, już miałam odpłynąć w sen, gdy… Przez otwarte okno dobiegło mnie jakieś zawodzenie! Jakby miauczał kot albo… płakało dziecko… Tego już było za wiele! Miałam czekać, aż napastnik dorwie mnie w łóżku? Wolałam wyjść mu naprzeciw!

Uzbrojona w największy nóż, który wzięłam z kuchni, zaczęłam krążyć po domu! Czułam, jak pod koszulą ze strachu spływają mi po plecach strużki potu… Obeszłam pokoje i kuchnię, zajrzałam do łazienki. Nikogo…

Zaczęłam nasłuchiwać… Szuranie się powtórzyło i dobiegało chyba z… piwnicy! Tylko jak to możliwe, żeby ktoś tam dostał się i buszował? Przecież włączyłam alarm! Czyżby… Nie! Duchów nie ma! Z drugiej jednak strony… Teraz byłam już pewna, że odgłosy dochodzą z piwnicy! Chociaż minęły prawie dwa lata, odkąd się tutaj wprowadziliśmy, to nie miałam czasu, aby w niej posprzątać. Była więc zastawiona różnymi półkami i gratami.

Jak na zawołanie przypomniałam sobie wszystkie opowieści o grobach wykopanych w piwnicach przez morderców szaleńców! Czy ich ofiary mogą straszyć? Włóczą się teraz po domach, nie mogąc zaznać spokoju. I szeleszczą, stukają, świszczą…

Musiałam sprawdzić, skąd te odgłosy

Na skutek tej wizji nogi odmówiły mi posłuszeństwa! Po chwili się pozbierałam i ostrożnie otworzyłam drzwi do piwnicy. Zapaliłam światło i w tym momencie rozległ się przeraźliwy pisk! Wrzasnęłam dziko i odruchowo zamachnęłam się w powietrzu nożem. Wtedy z podłogi poderwał się jakiś kształt i pognał w stronę małego okienka! To nie duch! On ucieka!

Powoli odzyskiwałam panowanie nad sobą. Bo skoro to coś mnie nie zaatakowało, tylko dało drapaka, to najwyraźniej było słabsze i tchórzliwsze ode mnie! Tymczasem włączył się alarm, bo zamontowana na ścianie czujka zareagowała w końcu na ruch w pomieszczeniu. Jego ostry dźwięk osadził w miejscu intruza i teraz mogłam mu się przyjrzeć dokładniej. To było…

Dziecko! Drobny chłopczyk, może sześcioletni. Stał pod ścianą i patrzył na mnie przerażonymi oczami, gdy wystukiwałam kod na konsolecie, wyłączając alarm. Na jego spodenkach wykwitła plama… Najwyraźniej posiusiał się ze strachu!

Schowałam nóż i starałam się mówić kojącym głosem:

– Nie bój się, nic ci nie zrobię! Mam na imię Gosia i to jest mój dom. Bardzo mnie przestraszyłeś, myślałam, że to złodzieje!

Dziecko nadal się nie odzywało, ale zaczynało się rozluźniać.

– Pójdziesz ze mną na górę do kuchni? Mam gorącą czekoladę i ciasteczka!

W końcu chłopiec oderwał się od ściany i w milczeniu pomaszerował na schody.

„Skąd się, u licha, wziął w mojej piwnicy, i co mam z nim teraz zrobić? Jest prawie pierwsza w nocy, rodzice pewnie go szukają i odchodzą od zmysłów! – przebiegło mi przez głowę, gdy szliśmy na górę, a potem do kuchni. – Nic dziwnego, że malec nie włączył w piwnicy alarmu! Był za niski na to, aby zareagowała na niego czujka ruchu. Podobno dlatego złodzieje czasami specjalnie szkolą dzieci, aby wchodziły i okradały domy! – pomyślałam nagle i znowu zdjął mnie strach. – A jeśli ten chłopiec jest właśnie tak przeszkolony i za rogiem czekają jego starsi opiekunowie?”.

Malec usadowił się na krześle i spojrzał na mnie. W jego oczach zobaczyłam głód!

Chcesz naleśniki? – zapytałam. Postanowiłam go nakarmić i zastanowić się, co dalej…

Przyniosłam chłopcu spodenki po Stasiu, żeby się przebrał. Były na niego za duże, ale suche i czyste. Dziecko nadal milczało, a ja paplałam do niego sympatycznie, próbując je ośmielić. W końcu, po trzecim naleśniku z masą czekoladową, dziecko lekko się ożywiło i na moje pytanie o imię, odparło:

– Maciek!

– Gdzieś tutaj mieszkasz? – drążyłam, ale to znowu wzbudziło jego nieufność. – Słuchaj, skarbie! Nie musisz teraz wracać do domu, jeśli nie chcesz!

Mały skinął głową i ziewnął głęboko. Nie wdając się w ceregiele, pomogłam mu się przebrać w piżamkę Stasia i położyłam do łóżka. Zasnął błyskawicznie!

Zatelefonowałam znowu do Michała. Musiałam go obudzić, bo rozpaczliwie potrzebowałam jego rady!

– Natychmiast zadzwoń na policję, bo zostaniesz oskarżona o porwanie! – stwierdził, wysłuchawszy mojej relacji.

Miał rację. Zadzwoniłam.

Wolał zamieszkać u babci Jadwisi

– Dziecko teraz śpi? – upewnił się dyżurny, spisując moje dane. – Na razie nie mamy zgłoszenia o zaginięciu, więc niech chłopiec zostanie u pani na noc, jeśli to nie kłopot, a rano go pani przyprowadzi na komendę!

– Wolałabym, aby ktoś od państwa przyjechał do mnie po dziecko. Boję się, że on się nie da nigdzie zawieźć, jest bardzo przestraszony!

– Dobrze, nie ma problemu! O 9.00 podjedzie patrol!

Gdy rano mały Maciek wstał, zapytałam, czy zje śniadanie.

– No… tak! Ale potem muszę już iść do domu, bo mama się obudzi! – odparł.

Okazało się, że mieszka tylko kilka ulic dalej, a u mnie w piwnicy znalazł się nie pierwszy raz!

Okno jest zepsute, łatwo się otwiera… Ale teraz je pani naprawi! – stwierdził markotnie.

Okazało się, że ma osiem lat, tylko jest taki niewyrośnięty.

– Dlaczego do mnie przyszedłeś? – odważyłam się zapytać.

Nie lubię być w domu – wyznał się niechętnie. – W pani piwnicy dobrze się śpi, bo ciepło i sucho…

Domyśliłam się, że coś jest nie tak w jego rodzinie, ale nie chciałam dopytywać. 

W tym momencie podjechał nieoznakowany radiowóz. Przy herbacie Maciek przyznał się Monice, czyli pani policjantce, że prawie co wieczór ucieka z domu.

– Rano rodzice śpią. To wracam po książki i idę do szkoły.

– A jest ktoś, u kogo chciałbyś mieszkać? – spytała policjantka.

– Babcia Jadwisia, ale ona mieszka w innym mieście! – rzucił mały z błyskiem w oku. – Ona ma taki ładny domek i bardzo chciałbym tam z nią być!

– To się chyba da zrobić! – mruknęła policjantka.

Kilka dni później dowiedziałam się, że babcia zabrała go do siebie. Nie wiedziała, że w domu chłopca źle się dzieje, a wnuczek jest zaniedbany.

Pewnie sąd jej przyzna opiekę nad chłopcem – powiedziała policjantka. – Dobrze, że pozwoliła mu pani spędzić u siebie noc.

Uśmiechnęłam się, wspominając, jak Maciek mnie wystraszył.

Czytaj także:
„Złodziej ograbił moje mieszkanie do gołych ścian. Wpadłam w szał, gdy okazało się, że rabusiem był ktoś, kogo znam”
„Myślałem, że pilnowanie domu kumpla to igraszka, ale już pierwszej nocy ktoś się tam włamał. Tak przynajmniej sądziłem”
„Sąsiedzi noszą mnie na rękach, bo uratowałam życie sąsiadki. To nie ja jestem bohaterką, tylko oni są żałosnymi tchórzami”

Redakcja poleca

REKLAMA