„W mojej rodzinie mężczyźni umierają tego samego dnia. Dostaję znaki, że zaraz będę następny”

Zafrasowany mężczyzna fot. Adobe Stock, New Africa
„Dziadek i ojciec odeszli tego samego dnia, choć w odstępie kilku lat. Kilka dni przed feralną datą dostałem znaki z zaświatów. Czy będę następny?”
/ 15.08.2023 19:15
Zafrasowany mężczyzna fot. Adobe Stock, New Africa

Nikt w rodzinie nie lubił wspominać o niesłychanym zbiegu okoliczności, jakim była śmierć najpierw mojego dziadka, potem ojca, tylko na pamiątkowej tablicy przyczepionej solidnymi mutrami do ściany grobowca widniała w dwóch miejscach identyczna data, 12 sierpnia. Obaj odeszli w odstępie kilkunastu lat, ale tego samego dnia, jakby się umówili.

– Stanisław zabrał syna do siebie – mawiała ciotka Anna, dopóki mama nie zrobiła jej awantury i nie zabroniła opowiadać głupot.

– To przypadek, nic innego – powtarzała tak długo, aż krewniacy zrozumieli, że nie powinni w zbieżności dat doszukiwać się sensacji.

Mama bała się o mnie

Na lata zapadło nabrzmiałe znaczeniem milczenie, które raz do roku przerywała mama, wydzwaniając do mnie codziennie już na kilka dni przed feralnym terminem. Zadawała ciągle to samo pytanie, które nigdy nie ulegało najmniejszej modyfikacji.

– Jak się czujesz, syneczku, wszystko u ciebie w porządku?

– Oczywiście, nigdzie się nie wybieram, a szczególnie w zaświaty – odpowiadałem zirytowany.

Jej lęk przenikał przez słuchawkę, wprowadzając mnie w dziwny stan. Zwykle nie myślałem o 12 sierpnia, nie bałem się tej daty, śmierć wydawała mi się bardzo odległym doświadczeniem, które na razie mnie nie dotyczy, jednak pytanie mamy wytrącało mnie z równowagi. Jakby ktoś zamieszał kijem wodę w ustanym stawie, wywołując zamęt i popłoch wśród mieszkających tam żyjątek.

12 sierpnia może być feralny dla mężczyzn w rodzinie

A jeśli ciotka Anna miała rację? Trudno opędzić się od takich myśli, nawet jeśli nie są wypowiedziane na głos. Siedzą w głowie, uwierają i każą się zastanawiać, czy nie będę następny. Dziadek odszedł w słusznym wieku, lecz ojciec zmarł zbyt wcześnie, pozostawiając po sobie morze łez. Byliśmy tak zszokowani jego nagłym odejściem, że z początku nikt nie pomyślał, iż 12 sierpnia może być feralny dla męskich potomków, a szczególnie dla mnie, następnego w kolejce do wieczności.

– Nie martw się mamo, nic mi się nie stanie – zapewniałem ją, zgodnie z jej wolą starając się nie mówić wyraźnie, w czym rzecz.

– Wiem, wiem, tak tylko dzwonię, żeby usłyszeć twój głos – mama podejmowała grę w oszukiwanie samej siebie. Wiedziałem, że wciąż się martwi, czeka z drżeniem serca na cholerną dwunastkę w kalendarzu, która oby nigdy nie nadeszła.

Niepokój matki zasiał ziarno zwątpienia

Któregoś razu postanowiłem radykalnie rozwiać jej obawy, miałem już serdecznie dość zapewniania jej, że chwilowo nie umrę. W tym celu wyłożyłem kawę na ławę, zrywając nałożoną przez nią pieczęć milczenia.

– Naprawdę myślisz, że dziadek i ojciec wyciągnęliby po mnie rękę z tamtego świata i zabrali do siebie Obaj mnie kochali, żaden nie życzyłby mi przedwczesnej śmierci.

Mama wciągnęła powietrze i nic nie powiedziała. Chyba ją zamurowało.

– Oddychaj, bo jeszcze się udusisz – zaśmiałem się, żeby rozładować to napięcie.

– Nie wolno w ten sposób mówić, synku – szepnęła po dłuższej chwili.

– Dlaczego?

Żebyś nie wykrakał nieszczęścia.

Ostatniego słowa bardziej się domyśliłem, niż je usłyszałem, mama wypowiedziała je prawie bezdźwięcznie. Zrobiło mi się jej żal, musiało jej być ciężko z wiarą w związek między wydarzeniami z przeszłości, 12 sierpnia wisiał nad nią jak miecz Damoklesa, zagrażając jedynemu synowi, mnie.

– Już nic nie mówię, mamuś – powiedziałem miękko – a ty się nie martw, nic mi się nie stanie.

– Oczywiście, synku – przyznała mi rację, ale o ile ją znałem, nic a nic nie uwierzyła w moje zapewnienie.

Jej niepokój zasiał we mnie ziarno zwątpienia. W nocy śniło mi się coś, co wydawało się ważne, ale rozmyło się na jawie. Czułem się jak człowiek, który zapomniał o czymś bardzo istotnym, wprost niezbędnym do dalszej egzystencji. Miałem wrażenie, że dostałem jakieś przesłanie, ale ani jego treść, ani osoba, która z nim przyszła, nie zostały zapamiętane.

Znaki z zaświatów 

– Ktoś z zaświatów próbował wyjawić ci tajemnicę, niedostępną dla ludzi po tej stronie, dlatego mu to uniemożliwiono – orzekła Klaudia, gdy opowiedziałem, co mi się przytrafiło.

– Upodobniłaś się do mojej matki, w zwykłym śnie potrafisz dostrzec znak z tamtego świata – powiedziałem ze zniechęceniem. – Jeśli zamierzasz jak ona, co roku nękać mnie przepowiedniami nagłej śmierci, to przepraszam, ale ja wysiadam. Bawcie się w to same.

– Nie mam żadnego interesu w tym, by 12 sierpnia zostać wdową, szczególnie że wciąż jeszcze nie wymieniłeś kranu w łazience – uśmiechnęła się pojednawczo.

– Zatrudnisz sobie hydraulika.

– Wolałabym nie, przyzwyczaiłam się do twojego niepowtarzalnego stylu domowych napraw, wolę sprzątać po tobie, niż po obcym facecie.

– To po co mnie straszysz? Uważasz, że ktoś próbował przekazać mi ważną wiadomość z zaświatów?

– I to w dodatku nieprzeznaczoną dla twoich uszu, dlatego sen był zamazany. Nazwijmy to interwencją na wyższym szczeblu, resetem informacji. To, co jest wiadome po tamtej stronie, nie powinno przedostawać się na tę, nawet jeśli komuś specjalnie na tym zależy.

– Jesteś gorsza od ciotki Anny, wszędzie wypatrujesz nadprzyrodzonych mocy – powiedziałem z przekonaniem – Przecież sny bywają nieczytelne, nie wszystkie pamiętamy, nie ma co doszukiwać się niezwykłości.

– Powiedz mi więc, dlaczego akurat ten pozostawił przekonanie, że jest coś, co powinieneś wiedzieć. Tylko tyle do ciebie dotarło, nie wszystkie tajemnice są dla śmiertelników.

Nagle zaczęło mi się wydawać, że Klaudia ma rację. Wszystko było ze sobą powiązane, sen i nadchodzący 12 sierpnia.

– Myślisz, że dziadek lub ojciec chcieli mnie ostrzec?

Klaudia pokręciła powoli głową, jakby nie była do końca pewna.

– Wątpię, chyba nie o to chodziło.

– Skąd możesz wiedzieć? Opierasz się na domysłach.

– Wydaje mi się, że ostrzeżenia mogą docierać do adresata, pamiętasz jak ciotka Anna opowiadała, że nieboszczyk mąż przyśnił jej się w lekarskim kitlu i ze stetoskopem na szyi? Od razu poszła do lekarza, zrobiła badania i całe szczęście, bo wykryto u niej cukrzycę.

– Anna lubi opowiadać banialuki – mruknąłem nieprzekonany. – A więc twoim zdaniem sen nie był ostrzeżeniem przed feralną datą? To super, bo już trochę zaczynałem się bać.

– Na wszelki wypadek uważaj na siebie, najlepiej odstaw samochód.

– Co roku o tej porze mówisz to samo – wykrzywiłem się, bo nienawidziłem jeździć miejską komunikacją.

Seria niefortunnych zdarzeń

Musiałem wstać godzinę wcześniej, by zdążyć do pracy. Nie wyszło mi, więc w rozpaczy szukałem kluczyków do auta, ale Klaudia musiała przemyślnie je schować, chociaż się do tego nie przyznawała. Śpieszyłem się jak do pożaru, lecz nie wpadłem pod samochód ani nic z tych rzeczy, których mogłem oczekiwać, za to przycięły mnie drzwi, kiedy wskakiwałem w ostatniej chwili do autobusu.

– Przepraszam – bąknąłem, uginając się pod ciężkim spojrzeniem kierowcy.

Do pracy udało mi się dojechać w jednym kawałku, w ciągu dnia też nie wydarzyło się nic godnego uwagi, dopiero pod koniec koleżanka oblała mnie niechcący gorącą wodą z czajnika. Bolało jak diabli. Jeśli to była uwertura przed 12 sierpnia, to trzeba przyznać, dość udana. Nie jestem strachliwy, ale postanowiłem następnego dnia nie kusić licha i zostać w domu.

12 sierpnia

W dniu, który miał być dla mnie feralny, nie miałem ani chwili spokoju, żona i mama upewniały się co pół godziny, że jestem cały i zdrowy. W końcu szaleństwo ustało, bo Klaudia wróciła do domu i zapewniła teściową, że nie spuści ze mnie oka. Dlatego bardzo zdziwiłem się, że mama zadzwoniła jeszcze raz, późnym wieczorem. Głos miała bardzo radosny.

– Słyszałeś nowinę? Julita urodziła chłopca, Anna przed chwilą mnie zawiadomiła, nie posiada się ze szczęścia. Mały będzie miał na imię Stanisław, po dziadku.

Julita była córką cioci Anny, mieszkała w Kolonii i owszem, spodziewała się dziecka, ale jeszcze nie teraz!

– Stasio jest zdrowy? Urodził się półtora miesiąca przed czasem – spytałem zaniepokojony.

– Niczego mu nie brakuje, lekarz musiał się pomylić, obliczając termin porodu.
Odłożyłem słuchawkę i spojrzałem na Klaudię.

– Zamiast śmierci, mamy narodziny. To chłopiec, kolejny męski potomek rodu. Teraz będzie nas dwóch, on i ja.

– Nie wiadomo, może trzech – powiedziała znacząco Klaudia. – Do niedawna nie byłam pewna, ale dziś rano zrobiłam test i zobaczyłam dwie kreski. Czy to nie dziwne? Mamy 12 sierpnia.

Zamurowało mnie. Tak długo staraliśmy się  o dziecko i chociaż lekarze mówili, że nic nie stoi na przeszkodzie byśmy zostali rodzicami, Klaudia wciąż nie mogła zajść w ciążę. A teraz, nagle… Co za fantastyczna nowina! Tej nocy sen był bardzo wyraźny, widziałem ojca, jakby stał obok mnie. Był sam.

Obudziłem się i objąłem Klaudię. Mruknęła coś przez sen. 12 sierpnia, pomyślałem, co za piękna data.

Czytaj także:
„Mój synek zmarł, gdy miał niecały roczek. Teraz o mały włos nie straciłam drugiego dziecka”
„Byłem mężem Agnieszki, ale miałem kochankę. Moja żona też miała liczne romanse. To był układ idealny - do czasu ciąży”
„Wybaczyłam mężowi igraszki ze stażystką, bo każda zdrada ma swoją przyczynę. Ja też byłam winna, że poszedł do innej”

Redakcja poleca

REKLAMA