„W młodości zawróciła mi w głowie, lecz ta miłość nie była nam dana. Po latach nasze serca odnalazły do siebie drogę”

Mężczyzna, który odnalazł miłość fot. Adobe Stock, goodluz
„Ładna, inteligentna i miła. Lubiłem ją, a może nawet coś więcej… Och, co tu się oszukiwać. Na pewno czułem do niej coś więcej niż tylko sympatię. Tylko że ona miała chłopaka, a dla mnie odbijanie komuś dziewczyny nie wchodziło w grę. Długo żałowałem, że odpuściłem tę szansę”.
/ 31.05.2022 18:15
Mężczyzna, który odnalazł miłość fot. Adobe Stock, goodluz

Zaczęło się niewinnie. Zobaczyłem, że jakaś dziewczyna zaprasza mnie do znajomych na portalu społecznościowym. Nazwisko nic mi nie mówiło, więc przejrzałem jej profil. Nic szczególnego, normalna młoda osoba.

Przyjąłem. Jestem pisarzem, więc często się zdarza, że chcą ze mną nawiązać znajomość najróżniejsi ludzie. Kończy się najczęściej na akceptacji zaproszenia i tyle.

Jednak ta dziewczyna do mnie napisała?

„Przepraszam, że Pana zaczepiam, ale jestem córką Tatiany B. Prosiła, żebym panu przekazała informację o spotkaniu absolwentów waszej uczelni” – przeczytałem.

Tatiana B.? Nazwisko nic mi nie mówiło, ale imię już tak. Z pewną Tatianą byliśmy przez całe studia w jednej grupie. „Czy mama nosi panieńskie nazwisko M.?” – napisałem.

„Tak, przepraszam, że od razu nie uściśliłam” – odpisała dziewczyna.

Ucieszyłem się. Prawdę mówiąc, próbowałem nawiązać kiedyś kontakt z Tatianą, znalazłem nawet adres mailowy do niej, ale nie odpowiedziała. Uznałem, że skrzynka musi być nieczynna, bo tak miła osoba na pewno nie lekceważyłaby innych.

Dowiedziałem się, że moja koleżanka nie ma konta na portalu, dlatego prosiła córkę o pośrednictwo. Podałem jej więc numer telefonu. Tatiana, ku mojemu zaskoczeniu, zadzwoniła już po kilku minutach.

– Cześć – powiedziała. – Ile lat się nie widzieliśmy? Dwadzieścia?

– Dokładnie dwadzieścia trzy – uściśliłem. – Ostatni raz spotkaliśmy się na imprezie po magisterce.

– Fakt – odparła Tatiana. – Dwa lata temu organizowaliśmy zjazd naszego roku, ale mało kto był…

– Wiem – westchnąłem. – Ale miałem akurat serię spotkań autorskich.

– A, no tak! – zawołała. – Przecież jesteś teraz znanym pisarzem.

– Zaraz tam znanym – mruknąłem.

Przesadzała. Daleko mi do prawdziwych tuzów literatury, których można zobaczyć w telewizji.

– Ale jakoś sobie radzę – dodałem, a ona zaśmiała się uprzejmie.

– Słuchaj, teraz będzie spotkanie całego naszego rocznika, nie tylko psychologii. Dasz radę?

Podała mi datę, zastanowiłem się

Właśnie jakoś w tym czasie miała wyjść kolejna moja książka.

– Muszę zajrzeć w kalendarz i zadzwonić do działu promocji w wydawnictwie – powiedziałem. – Bo może się okazać, że mam jakieś spotkania związane z nową powieścią. Dałbym ci znać jutro albo pojutrze.

– Jasne.

Porozmawialiśmy jeszcze przez chwilę, ale wzywały ją obowiązki. Tatiana była w czasach studenckich bardzo interesującą dziewczyną. Ładna, inteligentna i – jak już zaznaczyłem – miła.

Lubiłem ją, a może nawet coś więcej… Och, co tu się oszukiwać. Na pewno czułem do niej coś więcej niż tylko sympatię. Tylko że ona miała chłopaka, a dla mnie odbijanie komuś dziewczyny nie wchodziło w grę.

– Nie mogę przyjechać – powiedziałem z żalem po kilku godzinach. – Mam cykl spotkań w księgarniach i bibliotekach. W tę sobotę, kiedy jest zjazd, będę w Gdańsku. Potem Warszawa, Poznań, Gniezno…

– Zaraz – przerwała mi. – Poznań? Kiedy jesteś w Poznaniu?

– W piątek, tydzień po zjeździe. A co?

– Ja teraz mieszkam w Poznaniu! – oznajmiła Tatiana.

– Nie wiedziałem, myślałem, że wróciłaś do Tarnowa, a tam właściwie nigdy nie bywam.

– Mój mąż jest z Poznania – padła odpowiedź – i musiałam się przeprowadzić… Słuchaj, to może się umówimy na kawę?

– Świetnie. Przyjdź na spotkanie ze mną, a potem gdzieś pójdziemy.

Teraz była jeszcze piękniejsza

Półtora miesiąca później siedzieliśmy w miłej kawiarence przy poznańskim rynku. Byłem zdziwiony, jak dobrze i swobodnie się czuję w towarzystwie koleżanki ze studiów. Minęło prawie ćwierć wieku, ale miałem wrażenie, że dla niej czas się zatrzymał.

To znaczy, była dojrzałą już, wciąż atrakcyjną kobietą, lecz zachowała urokliwą dziewczęcość, pogodę ducha. I gadatliwość. Rozmawialiśmy o wszystkim i wszystkich. O jej trudnościach w zaadaptowaniu się w specyficznej społeczności, jaką są mieszkańcy Poznania i w ogóle Wielkopolski, o mojej tak zwanej karierze literackiej.

W pewnym momencie pomyślałem, że wreszcie jej powiem, jak nasza studencka znajomość wyglądała z mojej perspektywy. W końcu osiągnęliśmy już wiek, w którym człowiek nie ma problemu ze szczerością.

– Tatianko, wiesz, że przez całe studia się w tobie podkochiwałem?

Spojrzała na mnie wyraźnie zaskoczona wyznaniem, i się roześmiała.

– Poważnie? W życiu bym nie powiedziała. Miałeś przecież dziewczynę, jeździłeś do niej aż do Warszawy.

– Miałem – zgodziłem się. – I nawet się z nią ożeniłem.

– No widzisz. Czyli nie bardzo się akurat we mnie kochałeś.

Teraz ja musiałem się roześmiać.

– Jedno nie przeszkadza drugiemu. To nie był miłosny stan zapalny, tylko stała fascynacja. Gdyby nie kręcił się koło ciebie ten Wojtek, może bym spróbował cię zdobyć.

– I szkoda, że nie spróbowałeś – westchnęła. – Wojtek zawracał mi głowę przez prawie pięć lat, a potem uciekł do seminarium. Powołania, rozumiesz, się nabawił!

Zdziwiłem się. Koleżka nigdy nie wyglądał na natchnionego religijnie.

– I co? – przerwała chwilę milczenia Tatiana. – Zadowolony jesteś ze swojego małżeństwa?

– Teraz już tak – odparłem i mrugnąłem porozumiewawczo. – Bo dwa lata temu wzięliśmy rozwód.

Uniosła brwi, ale nie skomentowała, a ja ciągnąłem dalej lekkim tonem:

– Wiesz, ludzie powinni się łączyć w stałe pary dopiero koło czterdziestki, kiedy wiedzą dokładnie, czego chcą od życia. Tylko że natura tak nas skonstruowała, że musimy to robić wcześniej, żeby przedłużyć gatunek.

– Święte słowa – zaśmiała się. – Koło czterdziestki, a nawet później. Niektórzy zresztą i wtedy nie dojrzewają.

Usłyszałem w jej głosie jakby żal

– A tobie jak jest w małżeństwie? – zapytałem wprost.

– Jestem w trakcie trudnego rozwodu – padła odpowiedź. – Mój mąż zalicza się właśnie do tych, którzy nigdy nie dojrzeli. Dzieci odchowane, postanowiłam wreszcie dać sobie spokój z fikcją małżeńską.

Zapanowało milczenie, tym razem długie. Patrzyłem na jej posmutniałą twarz i zastanawiałem się, czy udałoby nam się być razem, gdybym rozegrał przeszłość inaczej. Może też byśmy się rozwiedli?

– To mówisz, że się we mnie podkochiwałeś… – zamruczała po jakimś czasie Tatiana.

– Tylko mi nie wmawiaj, że nic nie wiedziałaś – powiedziałem z uśmiechem. – Wszyscy dookoła musieli to widzieć. Pamiętasz Gośkę? Ona z kolei podkochiwała się we mnie. Powiedziała mi nawet kiedyś, że gdyby nie ty, wyglądałoby to zupełnie inaczej.

Tatiana wreszcie się roześmiała. Wolałem ją taką niż smutno poważną.

– Wiedziałam czy nie, teraz to bez znaczenia… Oczywiście że tak, jeśli koniecznie chcesz wiedzieć. Tak samo jak o tym, co czuła do ciebie Gośka. Naprawdę nigdy cię nie kusiło, żeby z nią spróbować?

– Nie nadawaliśmy na tych samych falach, niestety. Niestety, bo była całkiem ładna. Ale, jak mówi stare powiedzenie, nie należy zaczynać na parkowej ławeczce tego, czego nie można na niej skończyć.

– Dobre! Tego nie znałam.

Tatiana znów spoważniała, ale teraz nie było w tym przygnębienia.

– Mam pewien pomysł – powiedziała. – Tylko zrozum mnie dobrze. Wtedy, na studiach, gdybyś zrobił jakiś konkretny ruch w moją stronę… Cóż, nie miałabym nic przeciwko temu, jeśli mam być szczera. Wprawdzie Wojtek mnie osaczał, ale nie wyrwałam mu się z sideł, bo nie miałam motywacji. Dzisiaj wiem, że lepiej byłoby, gdybym była sama niż z takim pacanem.

Zamilkła na chwilę, napiła się wina, zanim podjęła:

– W tej chwili nie mam ochoty na żadne miłości, upojne spotkania i związki. Ale jak to wszystko się skończy… Nie, nie chcę ci nic deklarować, jednak świetnie się przy tobie czuję, zupełnie jak dawniej. W dodatku nie tylko odprężona, ale jakby młodsza. Jak powiedziałeś, w naszym wieku człowiek już wie, czego chce, więc…

– Oczywiście – pomogłem jej. – Kiedy już załatwisz sprawy rozwodowe i odsapniesz, chętnie się z tobą zobaczę. Domyślam się, że teraz nie masz na to czasu, a poza tym nawet niewinne spotkania mogą ci zaszkodzić.

– Właśnie – ucieszyła się. – Świetnie, że to rozumiesz, Zbyszku. W takim razie zadzwonię do ciebie, jak już będę po tym całym cyrku. Oczywiście to nic zobowiązującego.

– Oczywiście – potwierdziłem. – Ale może być miło. Z Wrocławia do Poznania nie jest daleko.
To było trochę niesamowite, ta szczera rozmowa.

Na wyświetlaczu zobaczyłem kontakt: „Tatiana”

Zastanawiałem się, czy Tatiana złożyła mi propozycję na poważnie, czy po prostu miły wieczór plus wino tak ją nastroiły. Po jakimś czasie przestałem myśleć o tym, czy zadzwoni, życie miało jednak swoje wymagania.

Dlatego zaskoczyło mnie, kiedy kilka miesięcy później wieczorem komórka zaśpiewała

– Cześć, Zbyszku! – powiedziała. – Jestem już wolna i całkiem z tego zadowolona. To jak, chcesz się ze mną zobaczyć, czy sobie kogoś przez ten czas znalazłeś?

– Jestem zwarty i gotowy! – zameldowałem ochoczo.

Tak się to zaczęło. I trwa do dziś, ku mojej wielkiej satysfakcji. 

Czytaj także:
„Ania wmówiła sobie, że jest w związku z Pawłem. Dla niego to była tylko przyjaźń, a ona już zapraszała kuzynki na ślub”
„5 lat gniłam na garnuszku u rodziny, robiąc za darmową gosposię. Z niedoli wyciągnął mnie... tajemniczy podarunek”
„Robert zapłacił kilkaset złotych za randkę, podczas której flirtowałam z kelnerem. Był we mnie zakochany do szaleństwa”

Redakcja poleca

REKLAMA