„W małej chatce w górach znalazłam nie tylko spokój. Uroczy gospodarz okazał się kimś więcej niż tylko leśnym drwalem”

kobieta fot. iStock by Getty Images, vorDa
„Każdego dnia stawał się dla mnie coraz bardziej zagadkowy. Jego ciche gesty, krótkie odpowiedzi, to, jak znikał w lesie, jakby był jego częścią, intrygowały mnie coraz bardziej. Czułam, że coś w nim jest, coś, co skrywa przed światem”.
/ 07.10.2024 17:30
kobieta fot. iStock by Getty Images, vorDa

Nie wyobrażałam sobie, że życie może tak bardzo zmienić się w ciągu kilku miesięcy. Rozstałam się z Michałem, moim byłym mężem, i z trudem próbowałam stanąć na nogi. Nasze małżeństwo było jak jazda kolejką górską – ciągłe wzloty i upadki, zdrady, kłamstwa, awantury. To było wyczerpujące, a jednocześnie uzależniające. Każda kłótnia przypominała burzę, po której nadchodziło złudne słońce – obietnice, że to już ostatni raz, że teraz wszystko będzie inaczej. Ale nigdy nie było.

Potrzebowałam wytchnienia

Kiedy Michał zniknął z mojego życia, poczułam się jak ktoś, kto w końcu zszedł z tej diabelskiej kolejki, ale teraz stał przed wielkim oceanem niepewności. Chciałam się schować, ukryć przed światem. Dlatego kiedy przypadkiem trafiłam na ogłoszenie o wynajmie małej, drewnianej chatki w górach, nie wahałam się ani chwili. Może właśnie tego potrzebowałam? Ucieczki.

Henryk, właściciel tej chatki, wydawał się równie surowy i odległy jak góry, które nas otaczały. Drwal w średnim wieku, o którym mówiono, że większość swojego życia spędził w lesie. I choć początkowo mnie to przerażało, z każdym dniem coraz bardziej czułam, że to właśnie ta odizolowana przestrzeń może być moim ratunkiem.

Pierwsze dni w górach przypominały prawdziwe zmagania. Chatka, którą wynajęłam, była przytulna, ale surowa. Drewniane ściany skrzypiały pod wpływem chłodnych podmuchów wiatru, a w nocy panowała taka cisza, że słyszałam własny oddech. Po latach życia w mieście hałas ulic stał się moim naturalnym tłem, a tu… była tylko natura. Spokój. I Henryk.

Nie mówił wiele, właściwie w ogóle się nie odzywał. Pojawiał się każdego ranka, robił drobne naprawy wokół chatki, a potem znikał w lesie, zostawiając mnie samą z moimi myślami. Był wysoki, z brodą, o surowym wyrazie twarzy, ale miał coś w oczach, co przyciągało moją uwagę. Mimo tego, że nie znałam go prawie wcale, czułam pewnego rodzaju fascynację.

Chciałam go poznać

Pewnego dnia spotkałam go, gdy zbierał drewno na opał. Starałam się nie narzucać, ale ciekawość wzięła górę.

– Nie czujesz się czasem samotny w tym miejscu?

Przerwał pracę i spojrzał na mnie, jakby próbował ocenić, czy to poważne pytanie, czy tylko próba rozmowy.

– Samotność to nie kara, to wybór – odparł, prostując się. – Tu przynajmniej mogę myśleć w spokoju.

To było dziwne. Michał zawsze unikał ciszy. Zawsze musiał być otoczony ludźmi, hałasem, jakby sam ze sobą nie potrafił wytrzymać. Henryk był jego zupełnym przeciwieństwem. I może właśnie dlatego poczułam potrzebę, żeby dowiedzieć się o nim więcej.

– A jednak ludzie potrzebują innych, prawda? – zapytałam, bardziej z własnych przemyśleń niż ciekawości.

Spojrzał na mnie i po raz pierwszy zobaczyłam coś przypominającego uśmiech.

– Nie wszyscy. Ty pewnie dlatego tu jesteś – odpowiedział, po czym wrócił do swojej pracy.

Jego słowa odbiły się we mnie echem. Miał rację. Byłam tu, bo uciekałam. Uciekałam przed miastem, przed ludźmi, przed Michałem. Ale co najważniejsze – uciekałam przed sobą. Henryk wiedział to od samego początku, mimo że ledwo go znałam.

Był bardzo tajemniczy

Każdego dnia stawał się dla mnie coraz bardziej zagadkowy. Jego ciche gesty, krótkie odpowiedzi, to, jak znikał w lesie, jakby był jego częścią, intrygowały mnie coraz bardziej. Czułam, że coś w nim jest, coś, co skrywa przed światem, a może i przed samym sobą. Zaczęłam czekać na te przypadkowe spotkania, na nasze krótkie rozmowy, które miały w sobie więcej sensu niż większość długich konwersacji, jakie kiedykolwiek prowadziłam.

Mimo wszystko jednak nie mogłam przestać myśleć o Michale. Jego nieobecność, choć w pewnym sensie była wyzwoleniem, ciążyła mi. Wspomnienia o nim nie opuszczały mnie, jakby wciąż miały nade mną władzę. Zastanawiałam się, dlaczego nigdy nie opowiadał o swojej rodzinie, dlaczego zawsze był taki zamknięty na ten temat. Nigdy nie poznałam jego rodziców ani nikogo z bliskich, a teraz, będąc tu, w tych górach, czułam, że coś mi umknęło.

Każdy dzień przynosił nowe odkrycia – nie tyle o miejscu, co o samym Henryku. Powoli zaczynał otwierać się przede mną, chociaż to były tylko małe, ledwie dostrzegalne zmiany. Zamiast krótkich, zdawkowych odpowiedzi czasami opowiadał mi o swoich codziennych obowiązkach, o pracy w lesie, o tym, jak życie tu w górach nauczyło go cierpliwości. Ale o sobie – nigdy nic konkretnego.

Nie mówił o sobie

Pewnego dnia, kiedy podawałam mu gorącą herbatę, zapytałam bezpośrednio:

– Dlaczego nigdy nie opowiadasz o sobie? Masz rodzinę?

Zawahał się na chwilę, jego dłoń zatrzymała się w połowie drogi do kubka. Spojrzał na mnie, ale nie odpowiedział od razu. Zamiast tego usiadł na schodach przed chatką, patrząc gdzieś daleko w las.
Henryk podniósł na mnie wzrok, jakby oceniając, czy może mi zaufać, czy ta rozmowa cokolwiek zmieni.

– Miałem rodzinę – zaczął, nie patrząc już na mnie, tylko gdzieś przed siebie. – Żonę, syna. Ale to było dawno. Teraz jestem tutaj. Z lasem przynajmniej wszystko jest proste. Żyjesz, pracujesz, śpisz. Nic więcej. Po prostu… niektóre historie lepiej zostawić w spokoju. Nie zmieniają już niczego, tylko przypominają o tym, co było.

Słuchałam go w milczeniu, próbując zrozumieć, jak ktoś, kto miał rodzinę, mógł skończyć sam, w górach, oddzielony od świata. I co takiego musiało się wydarzyć, że w jego oczach pojawił się ten ból, nawet jeśli starał się go ukryć.

– To dlatego Michał nigdy nie mówił o swojej rodzinie – wyrwało mi się, zanim zdążyłam to przemyśleć.

Wszystko się wyjaśniło

Henryk zamarł. Odwrócił się powoli, patrząc na mnie, a w jego oczach widziałam coś, co było mieszanką zaskoczenia i strachu. Na chwilę cisza między nami stała się tak gęsta, że ledwo mogłam oddychać.

– Michał? – zapytał cicho, jakby nie wierzył własnym uszom.

Zrozumiałam, co powiedziałam, ale zanim zdążyłam się wycofać, Henryk już wstał, odwracając się plecami do mnie.

– Michał to twój były mąż? – jego głos brzmiał teraz chłodniej, bardziej kontrolowanie.

– Tak, ale…

– Nie wiedziałem, że to ty – przerwał mi, nie patrząc w moją stronę. – Wiedziałem, że jesteś po rozwodzie, ale nie skojarzyłem, że Michał, o którym wspominałaś, to mój syn.

Świat wokół mnie nagle zaczął wirować. Nie mogłam w to uwierzyć. Henryk – surowy drwal z gór, człowiek, który wydawał się być zupełnie oderwany od mojego życia, był ojcem Michała. Michała, który nigdy nie mówił o swojej rodzinie, który zawsze unikał tego tematu, jakby jego przeszłość nie istniała. Teraz wszystko zaczynało się układać w całość, ale to było za dużo, zbyt skomplikowane.

– Wiedziałeś, kim jestem? – zapytałam, czując, jak narasta we mnie złość.

– Domyśliłem się, kiedy zaczęłaś mówić o rozwodzie. Ale nie chciałem o tym rozmawiać. To była sprawa między tobą a nim – odparł spokojnie, choć w jego głosie czułam napięcie.

Byłam zdezorientowana

– Ale nie powiedziałeś mi! – Głos mi się załamał. – Cały ten czas ukrywałeś to przede mną? Dlaczego?

– Bo wiedziałem, że to niczego nie zmieni. Michał nie jest częścią mojego życia od lat. A teraz – jego głos zadrżał lekko – teraz nie wiem, jak to odwrócić.

Przez chwilę staliśmy w ciszy. Z jednej strony chciałam odwrócić się i po prostu odejść, uciec stąd jak najdalej. Z drugiej – czułam, że Henryk mówi prawdę. Że on też był ofiarą tej skomplikowanej relacji. Ale mimo to nie mogłam zignorować poczucia zdrady.

– Potrzebuję czasu – powiedziałam cicho, patrząc w stronę lasu. – Muszę to przemyśleć.

Zostawiłam go tam, na schodach, i poszłam w stronę lasu. Moje myśli były jak wirujący chaos. Michał nigdy nie mówił o Henryku, nigdy nawet nie wspomniał o tym, że jego ojciec żyje. A teraz okazało się, że przez cały ten czas mieszkałam w jego domu. Czy wszystko w moim życiu musiało być tak poplątane?
W lesie czułam, jak moje myśli zaczynają powoli się uspokajać, ale poczucie niepokoju nie odpuszczało. Wciąż miałam przed sobą za dużo niewyjaśnionych pytań.

Przeszłam przez las, wdychając zimne, świeże powietrze, próbując uspokoić serce, które waliło jak oszalałe. Szum drzew, skrzypienie starych gałęzi – to wszystko powinno mnie wyciszać, ale myśli były zbyt chaotyczne. Teraz wszystko układało się w całość – jego tajemniczość, nagłe zniknięcia, kłamstwa…

Chciałam to poukładać

Nie wiem, ile czasu spędziłam, błądząc po lesie, ale kiedy wróciłam do chatki, Henryka już nie było. Została tylko cisza, tak gęsta, że aż dzwoniło mi w uszach. W środku czułam się rozdarta – z jednej strony chciałam go zrozumieć, wiedząc, że nie miał wpływu na to, co się stało między mną a Michałem. Z drugiej strony czułam się zdradzona, oszukana. Jak mogłam teraz zaufać komuś, kto ukrywał tak ważną część swojej przeszłości?

Kolejne dni były pełne napięcia. Henryk unikał mnie, ja unikałam jego. Przestaliśmy rozmawiać, a kiedy przypadkiem mijaliśmy się w lesie lub przy chatce, ledwo na siebie spoglądaliśmy. Czułam, jak nasza relacja, która zaczynała się rozwijać, nagle zamarła. Ale najgorsze było to, że nie mogłam przestać o nim myśleć. O tym, co powiedział, o tym, co przeżył. Co ich rozdzieliło – jego i Michała?

Kiedy pewnego wieczoru, nie mogąc spać, wyszłam na ganek, zobaczyłam Henryka siedzącego pod wielkim, starym dębem, patrzącego w ogień. Jego sylwetka wydawała się jeszcze bardziej surowa i odległa niż zwykle. Przez chwilę zastanawiałam się, czy powinnam podejść, ale zanim zdążyłam się wycofać, odezwał się, nie odwracając wzroku od płomieni.

– Wiem, że masz do mnie żal – zaczął cicho. – I rozumiem to. Może nie powinienem nic mówić, ale kiedy zdałem sobie sprawę, kim jesteś, było już za późno, by się wycofać.

Przeszłość ciążyła nad nami

Przyciągnęłam koc bliżej siebie i powoli podeszłam do ogniska. Jego słowa brzmiały szczerze, ale wciąż nie mogłam się w pełni przekonać, czy mogę mu zaufać.

– Dlaczego nigdy nie mówił o tobie? – zapytałam, siadając obok, choć między nami było kilka metrów. – Michał unikał wszystkiego, co związane z przeszłością. A teraz, gdy wiem, że to ty… to wszystko wydaje się jeszcze bardziej skomplikowane.

Henryk milczał przez chwilę, po czym wziął głęboki oddech.

– Michał… – zaczął, jakby ważąc każde słowo. – Był zawsze uparty. Miał swoje zdanie. Zawsze chciał być samodzielny, niezależny. A kiedy jego matka odeszła, zniknął z mojego życia. Myślał, że jestem winny temu, co się stało. Próbowałem do niego dotrzeć, ale nie chciał mnie widzieć.

Nagle Michał stał się dla mnie kimś zupełnie innym – już nie tylko mężczyzną, który mnie zranił, ale człowiekiem, który także nosił w sobie ciężar przeszłości. Może dlatego tak łatwo było mu mnie ranić – bo sam nosił w sobie głębokie rany.

– Przepraszam, że ci nie powiedziałem od razu – kontynuował Henryk. – Ale nie chciałem, żebyś czuła, że cokolwiek ci narzucam. Nie chciałem, żeby to, co jest między nami, było obciążone jego cieniem.

Zrozumiałam, że mówił o czymś więcej niż tylko o relacji ojca i syna. To, co zaczynało się między nami rozwijać, było zbyt kruche, by obciążać to przeszłością.

– Nie wiem, co mam z tym zrobić – odpowiedziałam cicho. – Cały czas o tym myślę. I o Michale. O tym, jak bardzo mnie zranił. A teraz okazuje się, że jego ojciec jest jedyną osobą, której mogę tu zaufać.

Tajemnic było więcej

Henryk odłożył kawałek drewna do ogniska, a płomienie podskoczyły wyżej, rzucając cienie na jego twarz.

– Czasem życie nie daje nam prostych odpowiedzi – powiedział, patrząc na mnie. – Ale może to nie ma znaczenia. Może ważne jest tylko to, co zrobimy teraz.

Mijały kolejne dni, napięcie między mną a Henrykiem nieco zelżało. Rozmawialiśmy już bardziej swobodnie, ale wciąż wyczuwałam, że zarówno on, jak i ja, trzymamy pewien dystans. Henryk miał w sobie coś, czego Michałowi zawsze brakowało – pewność, spokój. Był solidny jak te góry, które nas otaczały.

Pewnego dnia, wracając z długiego spaceru, zobaczyłam, że Henryk siedzi przy stole w mojej kuchni, trzymając w rękach jakiś dokument. Na jego twarzy malowało się zmartwienie, a kiedy mnie zobaczył, szybko schował papier do kieszeni.

Przez chwilę patrzył na mnie, jakby walczył ze sobą, po czym westchnął i wyjął z kieszeni dokument. Podał mi go bez słowa. Spojrzałam na pożółkły papier, a moje serce natychmiast przyspieszyło. To był akt własności domu Michała. Na samym dole widniało nazwisko Henryka.

– To twój dom? – zapytałam, czując, jak ziemia osuwa się spod moich stóp.

– Michał odziedziczył ten dom po matce – wyjaśnił. – Zostawiła go w spadku, a on nigdy go nie sprzedał. Ale nigdy też tu nie wrócił.

– Ale dlaczego? – wykrztusiłam, czując, jak wszystko zaczyna się układać w coraz bardziej mroczny obraz.

Wciąż mam nadzieję

– Bo nienawidził tego miejsca – odpowiedział Henryk. – Nienawidził mnie za to, co się stało między mną a jego matką. Winił mnie za to, że od nas odeszła. I w pewnym sensie miał rację. Byłem twardym człowiekiem, nie dawałem jej tego, czego potrzebowała.

– Dlaczego go nie sprzedał? – zapytałam, choć odpowiedź wydawała się być oczywista. Michał zawsze trzymał się rzeczy, które go raniły. Nigdy nie potrafił zamknąć przeszłości za sobą.

– To była jego kara dla siebie – odparł Henryk, a w jego głosie brzmiała mieszanka goryczy i smutku. – Nie mógł tu wrócić, ale też nie mógł tego sprzedać. Jakby w ten sposób chciał się zemścić na mnie, na sobie.

– I co teraz? – zapytałam cicho.

– To zależy od ciebie – odpowiedział, patrząc na mnie z tą surową szczerością, która zawsze tak bardzo mnie przyciągała. – Nie mogę cofnąć przeszłości. Ale jeśli chcesz, mogę cię chronić przed tym, co było.

Kilka dni później spakowałam rzeczy i wróciłam do miasta. Czułam, że nie jestem jeszcze gotowa, by zostać. Ale wiedziałam też, że to nie koniec. Może pewnego dnia wrócę. Może znajdę w sobie odwagę, by zmierzyć się z przeszłością. Na razie jednak wiedziałam jedno – musiałam nauczyć się żyć bez niej, przynajmniej na jakiś czas.

I choć wciąż nie miałam wszystkich odpowiedzi, to po raz pierwszy od dawna poczułam, że mam nadzieję.

Julia, 32 lata

Czytaj także:
„Piotr sprowadził nasze życie do ciągłego zaciskania pasa. Planował każdą złotówkę, ja nie miałam prawa do przyjemności”
„Nie wierzyłam w randki w ciemno, dopóki nie poznałam mojego sąsiada. Miłość czekała po drugiej stronie korytarza”
„Dawna miłość wróciła na farmę, by powiedzieć mi o swojej tajemnicy. Nie sądziłem, że to spotkanie odmieni moje życie”

Redakcja poleca

REKLAMA