Wychodzę z założenia, że na wszystko w życiu jest czas i miejsce. Młodość powinna upływać na beztrosce. Dorosłość to czas na pracę i rodzinę, a starość – na odpoczynek. Myślałam, że gdy przejdę na emeryturę, będę mogła w końcu złapać oddech, ale nie. Wbrew własnej woli zostałam pełnoetatową niańką. Córka i zięć wykorzystują mnie na każdym kroku, ale dosyć tego. Wystarczy już ganiania za bachorami. To ponad moje siły.
Bała się macierzyństwa
– I co ja teraz zrobię, mamo? Jest za wcześnie. Nie jestem gotowa na dziecko.
– Asiu, to naturalne, że się boisz, ale zaufaj mi. Jesteś gotowa.
– Łatwo ci mówić.
– Tak, łatwo. Bo sama przecież to przerabiałam. Gdy byłam w twoim wieku, twoja siostra miała już dwa latka. Niebawem miał urodzić się twój brat, a dwa lata później ty przyszłaś na świat. Uwierz mi, córciu, gdy pojawi się dziecko, będziesz wiedziała, co robić. Myślisz, że ja nie miałam obaw, gdy pierwszy raz zaszłam w ciążę?
– Ale teraz są inne czasy, mamo. Nie zrobiłam jeszcze kariery. Jest tyle miejsc, które chcieliśmy zobaczyć. A teraz wszystko się zmieni.
– Tak, zmieni się. To naturalne, ale nie zachowuj się, jakby ciąża była końcem świata. Na wszystko jest czas. Teraz musicie stać się odpowiedzialni. Ale wasze życie nie kończy się w tym miejscu. Jeszcze zdążycie pozwiedzać. A poza tym nie jesteś sama. Masz mnie, a ja zawsze ci pomogę.
– Naprawdę?
– Oczywiście, skarbie. Od tego masz przecież matkę.
Nie miałam wytchnienia
Uważam, że obowiązkiem rodzica jest wspierać swoją pociechę na każdym etapie. Sama najlepiej wiem, ile wysiłku wymaga wychowanie dziecka. Byłam skłonna służyć Asi i Bartkowi radą i pomocą, ale nie sądziłam, że córka weźmie moją deklarację tak dosłownie.
Osiem miesięcy po tej rozmowie Asia urodziła piękną dziewczynkę. Byłam dumna, jak dobrze sobie z nią radzi.
– A widzisz? Mówiłam ci, że instynkt macierzyński podpowie ci, co robić.
– Dziękuję, mamo, ale nie wiem, czy poradziłabym sobie bez twojej pomocy. Jestem ci ogromnie wdzięczna.
– Poradziłabyś sobie nawet beze mnie – machnęłam ręką.
– Więc może gdy przejdziesz na emeryturę, Julka zamieszka ze swoją babcią – zaśmiała się.
– Gdy przejdę na emeryturę, będę korzystać z życia, moja droga. Poza tym to jeszcze sześć lat.
Rok później Asia znowu zaszła w ciążę. Tym razem urodziła ślicznego chłopczyka. Jako matka dwójki szkrabów, miała ręce pełne roboty. Nie mogłam pozwolić, by młodzi zmagali się ze wszystkim sami. Po pracy „babciowałam” na pełny etat, żeby choć trochę użyć młodym.
Nie było mi łatwo
Pracowałam wtedy jako nauczycielka chemii w liceum. Na co dzień musiałam opiekować się krnąbrnymi nastolatkami, a po pracy – dwójką małych szkrabów. Nie odmawiałam jednak dzieciom pomocy i chyba trochę za bardzo ich rozbestwiłam.
Już wcześniej postanowiłam, że gdy skończę sześćdziesiąt lat, przejdę na emeryturę. Byłam już zmęczona. Praca nauczyciela wypruwa z człowieka wszystkie siły. Potrzebowałam odpoczynku. I byłam pewna, że w końcu zaznam trochę spokoju.
Julka miała wtedy sześć lat, a Antoś – cztery. Dzieci świetnie sobie radziły, a wnuki były już na tyle duże, że nie musiałam poświęcać im każdej wolnej chwili. Asia widziała to jednak inaczej.
– Cześć, mamo – usłyszałam w słuchawce głos córki.
– Witaj, Asieńko. Co u was słychać?
– Dobrze, że pytasz. Znajomi z pracy Bartka zaproponowali nam weekend nad jeziorem. Robią imprezę i zastanawiałam się, czy mogłabyś zająć się dziećmi.
– Oczywiście, skarbie.
– Na pewno?
– Na sto procent. Dawno nigdzie nie wyjeżdżaliście tylko we dwoje. Jedźcie, bawcie się dobrze i o nic się nie martwcie.
– Dzięki, mamo. Jesteś kochana.
Pomagałam im
Nie mam nic przeciwko temu, by od czasu do czasu wziąć do siebie wnuki. Ale miejsce dzieci jest przy rodzicach. Tymczasem Asia i Bartek zaczęli żerować na moim dobrym sercu. Po tym wyjeździe podrzucanie malców na weekend stało się normą. Nie przepuszczali żadnej okazji, by wyrwać się z domu. Mazury, Zakopane, Łeba. A obowiązek opieki nad dorastającymi dziećmi spadł na mnie. Emerytura miała być dla mnie czasem odpoczynku, a nie drugiego macierzyństwa.
Na początku nie było zbyt trudno. Julka i Antek byli zgodnym rodzeństwem, ale to nigdy nie trwa wiecznie. Z czasem zaczęli się kłócić o wszystko. O zabawki, o to, co obejrzeć w telewizji, co zjeść na kolację i dokąd iść na spacer. A ja zaczynałam powoli tracić siły. Nie potrafiłam jednak odmówić dzieciom. Stare powiedzenie mówi, że kto ma miękkie serce…
Kilka tygodni temu zdarzyło się coś, co zmroziło mi krew w żyłach. Julka i Antoś postanowili urządzić bitwę na poduszki. Ta z pozoru niewinna zabawa omal nie zakończyła się tragedią. Antoś popchnął siostrę na przeszklone drzwi i tylko cud sprawił, że szyba nie pękła i nie pocięła mojej wnuczki. Gdy powiedziałam o tym córce, cały swój gniew skupiła na mnie.
Zbuntowałam się
– Jak możesz być taka nieodpowiedzialna, mamo? Biorąc pod opiekę małe dzieci, powinnaś lepiej ich pilnować. Poza tym nie zaszkodziłoby, gdybyś lepiej przystosowała mieszkanie do ich pobytu. Szyba w drzwiach do pokoju to proszenie się o poważne kłopoty.
Poczułam się, jakbym dostała w twarz. To ja pomagam im z dobrego serca, a ona śmie mieć do mnie pretensje? Tego było za wiele. Postanowiłam, że koniec z tym. Dzieci potrzebują rodziców nie tylko w tygodniu, ale także w weekendy. To był ostatni raz, kiedy bez żadnego ważnego powodu zgodziłam się zaopiekować wnukami.
– Dzień dobry, mamo – przywitała mnie Asia przez telefon.
– Cześć, córeczko. Co u was słychać?
– Co robisz w weekend? – zignorowała moje pytanie. – Zresztą jakie plany może mieć emerytka – sama sobie odpowiedziała.
– Potrzebujesz czegoś ode mnie?
– Chcemy wyskoczyć do Pragi, więc w piątek podrzucę ci dzieci, dobrze?
– Nie, niestety nie mogę zająć się nimi w ten weekend.
– Dlaczego? Masz coś ważniejszego do roboty?
– Owszem. Na półce zalega mi kilka książek, które od dawna chcę przeczytać. Poza tym zapisałam się do kółka dyskusyjnego, które działa w naszej bibliotece. W sobotę mamy spotkanie.
Zdziwiła się
– Mamo, chyba nie chcesz mi powiedzieć, że książki są dla ciebie ważniejsze od wnucząt?
– A ty chyba nie chcesz mi powiedzieć, że wyjazd jest dla was ważniejszy od dzieci? Skarbie, od dobrych kilku lat prawie w każdy weekend przywozicie mi dzieci. Czy wy zastanowiliście się, jak to się odbija na ich rozwoju?
– Mamo, wiesz przecież, że lubimy zwiedzać…
– Zwiedzajcie – przerwałam jej. – Nikt wam nie broni. Ale róbcie to z dziećmi.
– Naprawdę nie możesz…
– Nie, nie mogę. Mnie też należy się coś od życia. Poza tym ostatni niedoszły wypadek uzmysłowił mi, że nie jestem już taka uważna, jak kiedyś. Pewnego dnia rzeczywiście coś może się stać, a ja nie chcę być za to odpowiedzialna.
– Dziękuję, że mówisz mi to dopiero teraz, gdy mamy już zarezerwowany hotel.
Chciałam jej odpowiedzieć, że wcześniej nie pytała, ale nie zdążyłam, bo odłożyła słuchawkę. Ta rozmowa znacząco ochłodziła stosunki między nami, ale trudno. Córka musi zrozumieć, że nie jestem darmową nianią.
Maria, 63 lata
Czytaj także:
„Syn myśli, że młodszy kochanek jest ze mną tylko dla pieniędzy. Gdyby znał prawdę, ze wstydu zapadłby się pod ziemię”
„Ledwo ziemia przykryła trumnę niedoszłej teściowej, a narzeczona rzuciła się na spadek. Nie znałem jej od tej strony”
„Mąż dotykał mnie tymi samymi dłońmi, co tabun innych kobiet. Nie przeszkadzało mi to, dopóki miałam jego kartę”