„W facetach najbardziej cenię zawartość portfela. Gdy źródełko wyschło, zmieniłam model. Takiego finału nie przewidziałam”

kobieta szuka bogatego mężczyzny fot. Adobe Stock, New Africa
„Od dziecka miałam jasno sprecyzowane plany na przyszłość – chciałam być bogata. Zrealizowałam cel, wychodząc za zamożnego biznesmena. I wszystko byłoby dobrze, gdyby jemu nie zachciało się życiowych zmian...”
/ 28.05.2023 17:15
kobieta szuka bogatego mężczyzny fot. Adobe Stock, New Africa

Kiedy usłyszałam od męża, że chce sprzedać firmę i dom, żebyśmy byli szczęśliwi, uznałam to za żart. Cmoknęłam go w policzek i wesoło zapewniłam.

– Z tobą, choćby na koniec świata! Jeśli tylko będą tam mieli lód, szampana i truskawki!

– Ja nie żartuję. Maciek ma już siedem lat, a ja jeszcze nie byłem z nim na rybach.

– Na czym?

– Na rybach. Nie łowiłem z nim ryb.

– A po co?

– Jak to, po co? Żeby pogadać, pobyć jak ojciec z synem. Dobijam do pięćdziesiątki. Mam umrzeć na zawał? Spłacę kredyty, przeniesiemy się do mieszkania w bloku. Będzie łatwiej.

– Jak uważasz, misiu – udając beztroskę, nalałam sobie kolejną filiżankę kawy. 

Od dziecka miałam jeden cel: być „bogaczką”!

Wiedziałam, że gdy Piotr wbije sobie coś do głowy, to nie odpuści. Pobraliśmy się wbrew naszym rodzinom, właśnie dlatego, że on wbił sobie mnie do głowy, a ja postanowiłam osiągnąć swój cel. Jasny i niezmącony. Od zawsze.

Przypomniało mi się, jak osiem lat temu spędzaliśmy pierwsze wspólne święta, tuż przed oświadczynami. Stałam z matką na tyłach już prawie mojego ogrodu, i w mocnych słowach (tak mocnych, że w jej oczach pojawiły się łzy) zabroniłam jej przytaczać durną anegdotkę, jak to w siódme urodziny, pyzata, z kucykami, zapytana przez ciekawską ciotkę, kim chciałabym być, wypaliłam: „Bogaczką!”.

Piętnaście lat później nie byłam pyzata, usta robiły wrażenie na każdym, a biust zawsze skupiał uwagę na dłużej niż zerknięcie. Do tego długie czarne włosy spinane w lśniący koński ogon sprawiały, że czułam się królową życia. No i przede wszystkim nogi. Są tak długie, że zjednują życzliwość każdego, na kim mi zależy.

A wtedy najbardziej zależało mi na Piotrze, siwiejącym, niezbyt przystojnym, nieskomplikowanym jak młotek, ale za to bardzo bogatym bufonie. Osiągnęłam cel i przez siedem lat żyłam tak, jak postanowiłam: bogato. Aż tu nagle Piotr dostrzegł upływ czasu i wbił sobie do głowy, że pieniądze szczęścia nie dają.

Po kilku dniach, paląc na tarasie papierosa za papierosem, doszłam do wniosku, że wybawieniem z kłopotów może być tylko Tomasz. Trochę młodszy od Piotra, właściciel kancelarii prawniczej, uzależniony od bogactwa. Ideał. Tyle że żonaty.

– Żaden kłopot – pstryknęłam niedopałkiem na trawnik. 

Otworzyłam klapkę telefonu, wyszukałam numer i odgarniając włosy na bok, poczekałam na połączenie.

Już go miałam w garści!

Kawiarnia hotelowa jest dobrym miejscem na oficjalną rozmowę znajomych. Uśmiechnięci, przywitaliśmy się podając sobie dłonie. Usiadłam przy niskim, szklanym stoliku. On z boku. Po kilku grzecznościach, kiedy spytał, w czym może mi pomóc, wypaliłam:

– Chciałabym opublikować pamiętnik.

Uniósł brwi:

– Swój?

– Szok? No cóż! – zaśmiałam się. 

– Samotna mężatka nie ma zbyt wielu obowiązków. Od dawna go piszę. Czas, coś z tym zrobić. Jest bardzo intymny… Muszę się jakoś prawnie zabezpieczyć. Nawet Piotr nie wie… A zresztą. Jego nie obchodzi, co ja robię… 

Tomasz skupiony na mnie, nawet nie tknął kawy. Mówiłam coraz więcej i coraz ciszej o wątpliwościach i marzeniach. Ani razu nie wspominałam o niczym, co byłoby prawdą. Na koniec spytałam:

– Ja tak wciąż o sobie, a co u ciebie? 

 – Samotność… – westchnął.

Zadzwonił dwa dni później. Ten sam hotel, ten sam, ale zamiast uścisku dłoni – pocałunek w policzek i serdeczne, przyjacielskie przytulenie. Pozwolił sobie na drobny gest, wiosenny kwiatek.

– Skąd pierwiosnek jesienią?!

– To tajemnica.

– Umiem dochować tajemnicy, ale jeśli nie chcesz zdradzać, to nie namawiam.

Pół godziny później drzwi do jednego z hotelowych apartamentów zamknęły się za nami cicho… Spotykaliśmy się często, zachowując jedynie minimum ostrożności, ale małe były szanse, żeby ktoś nas nakrył.

– Jesteś moim światłem – powtarzał.

Czekałam na kolejne kroki

Po kilku tygodniach uznałam, że najwyższy czas, żeby powiedział więcej. Wracając spod prysznica, poskarżyłam się:

– Łączą nas tylko SMS-y i pokój hotelowy. Nie wiem, czy dłużej tak potrafię.

Nie wahał się:

– Co dzień marzę, żeby z tobą żyć.

Ujęłam w dłonie jego twarz, pocałowałam mocno, odważnie:

– Ja też nie potrafię już żyć bez ciebie. Powiedziałam Piotrowi, że chcę rozwodu. 

Zaczął się jąkać:

 – Tak się cieszę… Jesteś miłością z moich snów… Marta nie może wiedzieć, że zostawiam ją dla innej… Mamy wspólny majątek… Piotr wie, że coś nas łączy?

Kiedy zaprzeczyłam, odetchnął z ulgą.

– To dobrze. Rozumiesz, prawda?

„Gdy duża ryba połknie haczyk” – mawia Piotr – „to póki nie ma jej na brzegu, trzeba uważać, żeby się nie zerwała”.

Przez kolejne tygodnie ani razu nie spytałam Tomasza „co z twoim rozwodem?”. Wiedziałam, że to może go spłoszyć. Miałam inny plan. Po dwóch miesiącach, leżąc przy jego boku, wyszeptałam:

– Będziemy mieli dziecko.

– Proszę? – otworzył szeroko oczy. – Jesteś pewna?

– Głuptasie, tak, jestem pewna. Ktoś tu był nieostrożnym kotkiem – pogroziłam żartobliwie palcem. A potem dodałam: 

– Pośpiesz się z tym rozwodem, nie da się tego ukrywać zbyt długo…

Lawina ruszyła zgodnie z planem

Piotr nie okazał mi wrogości, ale musiałam rozwieść się na jego warunkach. Miałam to w nosie. Bardziej zajmowało mnie, czy Tomasz wniesie sprawę o rozwód, jak obiecał. Byłam przygotowana. Gdyby się migał, jego żona natychmiast poznałaby prawdę z życzliwego anonimu. Kiedy odebrałam telefon od Tomasza, nie spodziewałam się, że usłyszę, jak duka:

– Mój rozwód jest nierealny... Zostałbym spłukany, bez środków do życia...

Rozłączyłam się i natychmiast zadzwoniłam do Marty. Nie było co bawić się w wariant „życzliwie donoszę”. Nie robiła wrażenia zaskoczonej.

– Rozumiem, że jesteś w trudnym położeniu, ale ja nie planuję zmian w swoim życiu. Nie jesteś pierwsza i pewnie nie ostatnia. Tomasz taki już jest.

To wszystko, co od niej nie usłyszałam. I co ja mam teraz zrobić? Muszę chyba jednak pogadać z Piotrem...

Czytaj także:
„Uważałam Beatę za przyjaciółkę, a ona knuła za moimi plecami. Gdyby nie przypadek, dałabym się wyrolować”
„Gdy odkryłam, że mąż mnie zdradza, też postanowiłam się zabawić. Do swojego łóżka zaprosiłam męża jego kochanki”
„Teściowie na każdym kroku udowadniają mi, że nie zasługuje na ich syna. Gdy uknuli intrygę, miarka się przebrała”

Redakcja poleca

REKLAMA