„W domu ja zarabiałem pieniądze, a żona nimi zarządzała. Przypadkiem dowiedziałem się, że mamy same długi…”

mężczyzna który wpadł w kłopoty finansowe fot. Adobe Stock
Janusz – odezwała się w końcu teściowa. – Nie wiem, co narozrabiała moja córka. W każdym razie ja jestem zdrowa i nie pożyczałam od niej żadnych pieniędzy. Wręcz przeciwnie, to ja dałam jej pięć tysięcy, bo miałeś kłopoty.
/ 23.03.2021 14:11
mężczyzna który wpadł w kłopoty finansowe fot. Adobe Stock

Pismo, które przyszło z banku, wprawiło mnie w osłupienie. Przypadkiem trafiło w moje ręce, zazwyczaj to żona odbierała pocztę, ja wracałem do domu zbyt późno. Praca w rozwijającej się firmie budowlanej, którą prowadziłem do spółki z przyjacielem, pochłaniała cały mój czas. Jagoda zajmowała się domem, pilnowała opłacania rachunków i właściwie wszystkiego. Ja zajmowałem się zarabianiem pieniędzy.

Dziś wróciłem do domu wcześniej, bo dopadło mnie paskudne zatrucie. Listonosza spotkałem pod blokiem, a teraz siedziałem przy stole w naszej pięknej, nowocześnie urządzonej kuchni i gapiłem się na informację, którą przysłał nam bank. Przeczytałem już od początku do końca co najmniej trzy razy i nie mogłem uwierzyć. Według pisma, raty naszego kredytu nie były spłacane od kilku miesięcy, zalegaliśmy już ponad dziesięć tysięcy złotych.
– To niemożliwe – mruczałem sam do siebie. – To musi być jakaś pomyłka.
Niestety, zdawałem sobie sprawę, że takie pomyłki w bankach rzadko się zdarzają. Pierwsze co zrobiłem, to zalogowałem się na naszym wspólnym koncie, z którego dokonywaliśmy, a właściwie od pewnego czasu żona dokonywała, przelewów wszystkich płatności. Włosy na karku stanęły mi dęba. Na koncie mieliśmy debet w wysokości ośmiu tysięcy złotych, czyli wykorzystany cały możliwy.

Wybrałem numer telefonu do żony.
– Jagoda, gdzie się podziały wszystkie pieniądze z naszego konta? – zapytałem wprost.
– Oszalałeś? – usłyszałem w odpowiedzi. – Jestem teraz w pracy, nie mogę rozmawiać.
– Ale mamy cały debet wykorzystany, a kredyt nie spłacany od…
– Przepraszam cię, Janusz – przerwała mi wpół słowa. – Nie mogę rozmawiać, pogadamy w domu. I po prostu się rozłączyła.

Coraz bardziej zszokowany gapiłem się na słuchawkę. Przez chwilę miałem zamiar ponownie wybrać ten sam numer i zażądać wyjaśnień. Przecież to nie był drobiazg, tylko bardzo ważna sprawa. Byliśmy zadłużeni po uszy! Jagoda musiała coś zrobić z pieniędzmi, skoro zniknęły z konta. Zdenerwowany czekałem na jej powrót z pracy, nawet zatrucie przestało mi dokuczać. Chyba z nerwów wszystko mi przeszło.
Jagoda, czy ty jesteś chora? – przywitałem ją w drzwiach. Przez całe popołudnie zastanawiałem, co się stało z pieniędzmi i wymyśliłem, że może Jagoda jest chora, wydała na lekarzy, a mnie nie chciała martwić i dlatego nie mówiła.
– Dlaczego? – spojrzała na mnie zdziwiona.
– Myślałem, że kasa poszła na leczenie. Jagusia, na koncie mamy debet, a kredytu nie spłacamy od dawna. Na te słowa moja żona pobladła, potem zarumieniła się i najwyraźniej zmieszała.
– Skąd o tym wiesz?
– Przyszło pismo z banku, więc zajrzałem na konto. Próbowałem ci to powiedzieć przez telefon, ale nie słuchałaś. Co się dzieje?
– Nie unoś się, zaraz ci wszystko wyjaśnię – starała się mnie uspokoić, ale widziałem, że sama jest zdenerwowana.
– Nie jestem chora, a pieniądze… – zająknęła się, jakby nie wiedziała, co powiedzieć. – Pieniądze niedawno pożyczyłam mamie – dokończyła.
– Tak dużo? Na co twojej mamie tyle pieniędzy? I dlaczego nic mi nie powiedziałaś?
– Mama jest chora. Były jej potrzebne.
– Co jej jest? I dlaczego nic mi nie powiedziałaś? – powtórzyłem pytanie.
– Nie chciała, żeby ci mówić, wstydziła się. Wiesz, to takie babskie choroby.

Moja teściowa? Wstydziła się? Nie mogłem uwierzyć. Była bardziej otwartą i wylewną osobą, niż my z Jagodą razem wzięci.
– Ale powinnaś była mi powiedzieć. Przecież nie możemy ot tak nie płacić rat kredytu.
– Oj nie nudź, nic się nie stało. Mama niedługo odda i wszystko spłacimy.
Milczałem. Wszystko to było jakieś dziwne. Nie żałowałem pieniędzy teściowej, tym bardziej na leczenie, ale niby jak odda niedługo? Z emerytury? Jagoda mówi, jakby nie wiedziała, jaką teściowa ma emeryturę. A przecież wie lepiej ode mnie.

Przez następne dni ciągle mnie to gryzło. Nie potrafiłem pozbyć się wątpliwości. Wziąłem pożyczkę z kasy firmy i spłaciłem cześć zaległych rat kredytu, ale to, niestety, nie było rozwiązanie.
– Jagoda, zadzwoń proszę do mamy i zapytaj, kiedy odda chociaż część pożyczki, bo musimy przelać do banku. Nie będą czekać w nieskończoność – tłumaczyłem żonie, chociaż zdawałem sobie sprawę, że teściowa nie ma skąd wziąć pieniędzy.
– Zadzwonię, zadzwonię – zapewniała.
– Skąd mama będzie miała kasę? – odważyłem się zadać to pytanie.
– Janusz, daj mi spokój, nie wiem skąd. Może pożyczy od cioci Jadzi?

Pokręciłem głową. Pewnie, ciocia Jadzia druga bogata, wyciągnie z kieszeni i da teściowej. Coś ta moja żona najwyraźniej kręci. Im więcej dni mijało, im bardziej się nad tym zastanawiałem, tym miałem więcej wątpliwości. Zacząłem nawet myśleć, że może Jagoda ma młodego kochanka, który ją sporo kosztuje.
– Janusz, wygadujesz głupoty – stwierdził mój wspólnik Witold, kiedy mu się zwierzyłem – Jagoda i młody utrzymanek? Dawno nie słyszałem większej bzdury.
– Więc co zrobiła z tymi wszystkimi pieniędzmi? Witek, wczoraj zadzwoniłem do spółdzielni mieszkaniowej. Coś mnie tknęło. No i okazało się, że czynszu za mieszkanie też nie płacimy od bardzo dawna. Mamy pełno długów!
Witold zagwizdał cicho. Przez długą chwilę gapił się zamyślony w okno.
– Coś złego dzieje się na pewno – stwierdził w końcu. – Nie wierzę, że Jagoda ma utrzymanka, ale kto wie? Ja na twoim miejscu zadzwoniłbym do teściowej.

Kilka dni zastanawiałem się nad pomysłem Witka i jakoś nie mogłem się zdecydować na telefon. Chyba bałem się tego, co mógłbym usłyszeć. Niespodziewanie teściowa zadzwoniła pierwsza.
– Witaj, zięciu – w jej głosie nie słychać było żadnych oznak choroby. – Zabieram ci czas, ale nie mogę dodzwonić się do Jagody. Taka jest zajęta, że nawet nie może odebrać telefonu od matki?
– Nie mam pojęcia mamo, ale obiecuję, że przekażę jej, by do ciebie oddzwoniła.
– To świetnie, bo wiesz… – ciągnęła teściowa. – Bardzo mi są potrzebne te pieniądze. Jagoda obiecała, że w ciągu miesiąca mi oddacie. Nie gniewaj się, że tak się dopominam. Rozumiem, że macie kłopoty, ale te oszczędności były przeznaczone na remont kuchni.
– Mamo, jakie oszczędności? – przerwałem jej w końcu. – O czym ty mówisz?
– O pieniądzach, które pożyczyłam Jagodzie – wyjaśniła teściowa zdziwionym głosem.
– Jakich pieniądzach? – wykrztusiłem – Przecież to Jagoda pożyczyła tobie!
– Mnie pożyczyła? Po co?
– Na leczenie.
– Na jakie leczenie? Janusz, co ty pleciesz?
– No, dla ciebie. Powiedziała, że jesteś chora i potrzebowałaś pieniędzy na leczenie.

Teściowa milczała bardzo długo, ale nie odkładała słuchawki.
– Janusz – odezwała się w końcu. – Nie wiem, co narozrabiała moja córka. W każdym razie ja jestem zdrowa i nie pożyczałam od niej żadnych pieniędzy, na żadne leczenie. Wręcz przeciwnie, to ja dałam jej pięć tysięcy, wszystkie moje oszczędności, bo miałeś jakieś przejściowe kłopoty w firmie.
– Przepraszam mamo, muszę to wyjaśnić z Jagodą – powiedziałem. – Wszystko ci oddamy, nie martw się.

Nie miałem sił dłużej rozmawiać i, mimo że teściowa coś jeszcze mówiła, po prostu się rozłączyłem. Czekała mnie bardzo poważna rozmowa z żoną.
Wróciłem z pracy wcześniej i zastanawiałem się, jak zmusić Jagodę do wyznania prawdy. Bałem się, że wymyśli kolejne kłamstwo. Skoro wtedy tak szybko jej poszło i uznała, że choroba matki jest dobrym pomysłem, to nie wiadomo co jeszcze przyjdzie jej do głowy. Układałem sobie w myśli różne scenariusze rozmowy, ale kiedy stanęła w progu i ze zdziwioną miną zapytała:
– Już jesteś w domu?
Powiedziałem wprost:
– Rozmawiałem z twoją mamą.
– Zadzwoniłeś do niej? – w oczach mojej żony zamigotał niepokój. – Jak mogłeś? Przecież cię prosiłam!
– Nie, to ona do mnie zadzwoniła – wyjaśniłem, a kiedy Jagoda patrzyła zaskoczona, dodałem: – Trzeba było odbierać od niej telefony. Zadzwoniła do mnie, bo nie mogła się dodzwonić do córki – ciągnąłem. – A wiesz, po co zadzwoniła? – a kiedy Jaga milczała, ciągnąłem uparcie: – Chciała ci przypomnieć, że obiecałaś jej oddać w ciągu miesiąca pożyczone pięć tysięcy. Co ty na to? No, co ty na to?! – krzyknąłem ze złością, kiedy nadal milczała – Jagoda! – potrząsnąłem ją za ramiona, a ona wyrwała się i odskoczyła ode mnie, jakby się bała, że ją uderzę. Nie zrobiłbym tego, nigdy nie podniósłbym na nią ręki, ale miałem dość kłamstw. Chciałem, żeby mi w końcu powiedziała prawdę.

Jagoda usiadła w fotelu, łzy powoli zaczęły spływać jej po policzkach. Siedziała tak w milczeniu, coraz bardziej zapłakana, z rozmazanym makijażem. Wyglądała żałośnie. Przyniosłem jej chusteczki i usiadłem naprzeciwko.
– Nie płacz już – powiedziałem. – Wytrzyj twarz i powiedz mi w końcu prawdę. Proszę cię, powiedz prawdę.
– Nie będziesz chciał mnie więcej znać – wyszeptała.
– Coś ty zrobiła, Jagusia? Kocham cię i zawsze ci pomogę – obiecałem – tylko już przestań kłamać.
– Ja też cię kocham. Obiecaj, że nieważne, co usłyszysz, to mnie nie rzucisz. Obiecaj! – załkała.
– Niczego nie będę obiecywał, dopóki nie dowiem się prawdy – zdenerwowałem się ponownie.
Przegrałam te pieniądze – usłyszałem w końcu. Mówiła tak cicho, że w pierwszej chwili miałem wrażenie, że się przesłyszałem, że mi się wydawało.
– Co zrobiłaś?!
– Przegrałam je! – tym razem krzyknęła. – W kasynie, w ruletkę. Raz tam poszłam ze znajomymi z pracy, trochę wygrałam. A potem jeszcze raz i jeszcze raz. Spodobało mi się. Ty ciągle pracowałeś, nigdy cię nie było. Wciąż tylko praca i firma, ja się nie liczyłam, nie miałeś dla mnie czasu. A potem przegrałam i chciałam się odegrać, więc pożyczyłam pieniądze od mamy.
– Rany boskie, Jagoda… – jęknąłem. Nie mogłem uwierzyć w to, co słyszę. Ja pracowałem jak głupi, a moja żona zarobione przeze mnie pieniądze tak po prostu przegrywała w kasynie. – Nie ma co, ale sobie znalazłaś rozrywkę!
– Bardzo przepraszam, przepraszam cię Janusz. Nie chciałam, sama nie wiem, jak to się stało. Już nigdy więcej tam nie pójdę, obiecuję.
– Nie płacz – odezwałem się w końcu po bardzo długim milczeniu. – Nie płacz już, to nic nie pomoże. Musimy się nad tym wszystkim wspólnie zastanowić.

Pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem następnego dnia, było zablokowanie Jagodzie dostępu do wszystkich naszych kont. W tej chwili były co prawda puste, ale bałem się, że jeśli cokolwiek na nie wpłynie, Jagoda szybko z tego skorzysta. Chyba trochę ją to dotknęło. Stwierdziła, że nie mam do niej zaufania, a przecież obiecała mi, że nie będzie więcej grała.
– Nie mam – przytaknąłem. – Poza tym uważam, że jesteś uzależniona. Sama sobie z tym nie poradzisz, powinnaś iść na terapię. – No wiesz?! – oburzyła się. – Jaka tam uzależniona?
– Przegrałaś mnóstwo pieniędzy. Gdybyś nie była uzależniona, nie doszłoby do tego.
– Nie będę chodziła na żadną terapię – rzuciła gniewnie.
– W takim razie będziemy musieli się rozstać – stwierdziłem spokojnie. Było mi bardzo ciężko to mówić. Kochałem żonę, ale nie widziałem innego wyjścia.
– Janusz, ale ja cię kocham!
– Ja ciebie też. Dlatego zastanów się nad terapią. Jeżeli mamy dalej być małżeństwem, musimy zacząć żyć normalnie. Obiecuję, że będę mniej pracował i poświęcał ci więcej czasu, ale najpierw musimy spłacić długi.
– Zastanowię się.

Przez tydzień Jagoda chodziła milcząca i smutna. Próbowałem ją pocieszać, że damy sobie radę, ale nie omieszkałem też przypomnieć, że musi podjąć decyzję o terapii. Na weekend wyjechała do teściowej.
– Jadę do mamy – powiedziała. – Muszę z nią porozmawiać, w końcu wszystko jej powiedzieć.
– Jesteś pewna, że to dobry pomysł? – nie byłem pewien, czy teściowa zrozumie. Zawsze miałem wrażenie, że jest mało uczuciowa w stosunku do córki.
– Nie wiem, czy dobry, ale muszę to zrobić.

Wróciła w niedzielę wyraźnie zapłakana, z podpuchniętymi oczami. Nie chciała mi powiedzieć, jak przebiegła rozmowa z matką. Stwierdziła tylko, że idzie na terapię i musi jak najszybciej oddać mamie pieniądze.
Długo trwało, zanim udało mi się pospłacać wszystkie długi, bałem się nawet, że będziemy musieli sprzedać mieszkanie. Gdyby Witold nie pożyczył mi sporej kwoty, pewnie tak by się stało. Udało się jednak uniknąć najgorszego.

Mimo że Jagoda długo chodziła na terapię i czasami jeszcze teraz spotyka się ze swoją psychoterapeutką, nadal to ja kontroluję nasze wydatki i stany kont. Bardzo ją kocham i nie potrafiłbym bez niej żyć. Nie wiem jednak, czy kiedykolwiek pozbędę się obawy, że moja żona znów wyląduje w kasynie, a ja po raz kolejny będę zmuszony do spłacania bezsensownych długów.

Więcej prawdziwych historii:
„Mój partner miał romans z moją synową. Uciekł z nią, choć była od niego ponad 30 lat młodsza!”
„Mimo starań nie mogłam zajść w ciążę. Mąż zaproponował mi, żebym zaadoptowała dziecko jego kochanki”
„Wychowaliśmy się jak siostra i brat. Rodzice nie chcieli słyszeć o naszej miłości, ale i tak się pobraliśmy”

Redakcja poleca

REKLAMA