Założenie konta na portalu randkowym było dla mnie ostatecznością. Nigdy nie sądziłem, że w wieku ponad trzydziestu lat będę szukał kogoś w internecie, ale życie potoczyło się inaczej, niż planowałem.
Rozwód z Magdą pozostawił we mnie więcej ran, niż chciałem przyznać, a próby ułożenia sobie życia na nowo spełzały na niczym. Przyszedł moment, kiedy poczułem, że nie mogę dłużej tkwić w tym marazmie. Zrobiłem to z myślą, że może znajdę kogoś, z kim chociaż miło spędzę czas.
To była ostateczność
Na portalu wybrałem wersję „dla nieśmiałych” – żadnych zdjęć profilowych, tylko opis i kilka zdań na powitanie. Liczyłem, że to pozwoli mi skupić się na rozmowie, a nie na wyglądzie, który dla wielu stał się kluczowy w pierwszych wrażeniach.
Z Magdą, moją nową „znajomą”, od razu złapałem dobry kontakt. Jej sposób pisania, poczucie humoru, a nawet podejście do życia – to wszystko było mi dziwnie znajome. Przypominała mi o czymś, czego sam do końca nie rozumiałem. Po tygodniu wymiany wiadomości, postanowiliśmy się spotkać. Bez zdjęć, bez wcześniejszych wrażeń – po prostu spotkanie w ciemno.
Stresowałem się, idąc do restauracji, którą wybraliśmy. To miało być neutralne terytorium, miejsce, gdzie oboje będziemy czuli się swobodnie. Próbowałem sobie wmówić, że to tylko randka, że nie ma sensu się denerwować. Ale im bliżej byłem miejsca spotkania, tym bardziej czułem, że to może być coś więcej.
Wszedłem do eleganckiej restauracji, kilka minut przed czasem. Kelner poprowadził mnie do zarezerwowanego stolika, gdzie miałem czekać na swoją randkę. Siedziałem tam, próbując nie wyglądać na zbyt spiętego. Ciekawość mieszała się z niepokojem, gdy wyobrażałem sobie, jak może wyglądać moja rozmówczyni. Co jeśli nie będziemy do siebie pasować? Co jeśli to będzie totalna katastrofa?
Ukazała mi się... moja była żona
Kiedy drzwi restauracji otworzyły się ponownie, podniosłem wzrok. Wysoka, elegancka kobieta przekroczyła próg. Przez chwilę przyglądałem się jej, zanim uderzyła mnie pewna myśl. Była mi dziwnie znajoma. Im bliżej podchodziła, tym bardziej rosło we mnie przekonanie, że wiem, kim jest. A potem, jak uderzenie pioruna, zrozumiałem – to była Magda.
Magda, moja była żona. Twarz, której starałem się unikać przez te wszystkie lata, teraz pojawiła się przed mną w najbardziej nieoczekiwanym momencie. Znieruchomiałem, a świat wokół mnie przestał istnieć.
– Radek... – usłyszałem jej głos, który wydawał się dziwnie spokojny, choć widziałem, jak bardzo jest zaskoczona.
Usiadła naprzeciwko mnie, a nasze spojrzenia spotkały się na dłuższą chwilę, pełne niedowierzania i emocji.
– Magda... – wyszeptałem, nadal nie mogąc uwierzyć w to, co się dzieje. – Co ty tu robisz?
– To samo, co ty, jak widać... – odpowiedziała, z trudem ukrywając drżenie głosu. – Kto by pomyślał, że po tych wszystkich latach los znowu z nas zakpi...
W restauracji panował przyjemny półmrok, a dźwięki delikatnej muzyki fortepianowej wypełniały przestrzeń. Magda usiadła naprzeciwko mnie, a w powietrzu zawisła niezręczna cisza.
Los ponownie z nas zakpił
W jej oczach zobaczyłem cień, który przypomniał mi o wszystkim, co działo się między nami. Przez moment oboje milczeliśmy, próbując zrozumieć absurd tej sytuacji.
– Los ma naprawdę dziwne poczucie humoru – powiedziała w końcu Magda, uśmiechając się lekko, choć jej oczy pozostały poważne.
– To na pewno – odpowiedziałem, starając się zapanować nad emocjami. – Nie spodziewałem się... ciebie.
– Ja też nie sądziłam, że kiedyś jeszcze się spotkamy. Ale skoro już tu jesteśmy... – przerwała na chwilę, jakby szukając właściwych słów. – Może powinniśmy spróbować to jakoś wykorzystać?
– Może... – powiedziałem niepewnie. Ta myśl była przerażająca, ale i dziwnie kusząca.
Rozmowa, choć początkowo pełna napięcia, zaczęła powoli toczyć się naprzód. Oboje trzymaliśmy się bezpiecznych tematów, ale pod powierzchnią czaiły się niewypowiedziane pytania i niewygodne wspomnienia. Z każdym zdaniem coraz trudniej było ignorować przeszłość, która znowu stanęła między nami.
Nie sądziłem, że to będzie trudna randka
Kolacja upływała w rytmie wymuszonych uśmiechów i ostrożnych słów, aż w końcu Magda, odstawiając kieliszek z winem, przerwała ciszę:
– Radek, nie możemy udawać, że to tylko zwykła rozmowa.
Jej głos drżał, choć starała się tego nie okazywać. Przez chwilę patrzyłem na nią, próbując ocenić, czy naprawdę chce poruszyć ten temat.
– Masz rację – odpowiedziałem w końcu. – Chyba nigdy nie mieliśmy okazji naprawdę porozmawiać o tym, co się stało.
Magda skinęła głową, bawiąc się serwetką, jakby to miało jej pomóc zebrać myśli.
– Wiesz... Czasem myślę, że może nie mieliśmy innego wyjścia. Że oboje byliśmy zbyt uparci, by przyznać, że coś nie działało.
– Być może – przyznałem, czując, jak wzbiera we mnie fala goryczy. – Ale nie zmienia to faktu, że... że to bolało. Nadal boli.
– Mnie też... – odpowiedziała cicho, a w jej oczach pojawiły się łzy. – Może dlatego tak długo unikałam tego tematu. Ale teraz... nie możemy już uciekać.
Cisza, która zapadła, była jak ciemna chmura, ciężka i przytłaczająca. Zrozumiałem, że to spotkanie będzie dla nas obojga trudniejszym wyzwaniem, niż mogliśmy sobie wyobrazić.
Obydwoje popełniliśmy błąd
Cisza między nami gęstniała, jakby każde z nas czekało, aż drugie odważy się powiedzieć coś, czego nie można już cofnąć. W końcu Magda spojrzała na mnie z determinacją, którą dobrze znałem.
– Radek, dlaczego nie próbowałeś mnie zatrzymać? – Jej pytanie było jak cios w brzuch. – Zawsze zastanawiałam się, czy to naprawdę było dla ciebie takie łatwe.
– Łatwe? – Wybuchłem gorzkim śmiechem. – Myślisz, że to było łatwe? Byłem pewien, że ty już mnie nie chcesz. Cały czas miałem wrażenie, że oddalamy się od siebie, a ty tylko czekałaś na pretekst, by odejść.
Magda wzięła głęboki oddech, jakby chciała się uspokoić.
– Byłam rozdarta. Kariera była dla mnie ważna, ale to nie znaczy, że przestałam cię kochać. Tyle że wtedy... nie potrafiliśmy tego sobie powiedzieć.
– Więc oboje popełniliśmy błąd – stwierdziłem, czując, jak narasta we mnie mieszanka smutku i gniewu. – Zamiast walczyć, odpuściliśmy.
Magda przygryzła wargę, próbując powstrzymać łzy.
– Ale co teraz? Czy to już tylko przeszłość, czy jeszcze jest coś, co możemy ocalić?
Jej spojrzenie przeszyło mnie na wskroś.
Kiedyś potrafiliśmy o siebie walczyć
Zacisnąłem pięści pod stołem, czując, jak wzbiera we mnie frustracja. Wiedziałem, że tego wieczoru nie uda nam się uniknąć najtrudniejszych tematów.
– Przestaliśmy się rozumieć, to wszystko. Ty miałaś swoją karierę, ja swoją dumę. I nikt z nas nie potrafił zrezygnować.
Magda spuściła wzrok, a na jej twarzy pojawił się cień smutku.
– Ale przecież kiedyś potrafiliśmy walczyć o siebie nawzajem. Co się stało, że nagle zabrakło nam sił? – wymieniała niemal szpecząc.
– Może po prostu przestaliśmy się kochać – rzuciłem, bardziej brutalnie, niż zamierzałem. – Może nigdy tak naprawdę się nie kochaliśmy.
Magda drgnęła, jakby uderzył ją zimny wiatr. Widziałem, jak walczy ze łzami.
– Nie mów tak – wyszeptała. – Nie mów, że to wszystko nie miało znaczenia.
Przez chwilę nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Może rzeczywiście nasze małżeństwo było skazane na porażkę. Ale czy to oznacza, że nigdy nic dla siebie nie znaczyliśmy?
– Magda, może kiedyś się kochaliśmy, ale potem życie nas przerosło. – Westchnąłem ciężko, czując, jak opada ze mnie resztka złości. – Może teraz musimy nauczyć się, jak żyć z tym, co zostało.
Przytaknęła powoli, choć wiedziałem, że ta myśl ją rani. Była to jednak jedyna odpowiedź, jaką mogłem jej teraz dać. Cisza, która zapadła po moich słowach, była jak dzwonienie w uszach po wybuchu.
Może nie da się naprawić przeszłości
Magda wpatrywała się w swoje dłonie, jakby szukała tam odpowiedzi, których ja nie miałem. Czułem, że zbliżamy się do czegoś ostatecznego, do momentu, który zadecyduje o wszystkim.
– Radek, co by było, gdybyśmy wtedy... – zaczęła, ale zaraz urwała, jakby bała się dokończyć.
– Gdybyśmy walczyli o siebie? A może, gdybyśmy nigdy się nie poznali? – dokończyłem za nią.
Magda uniosła na mnie wzrok, a w jej oczach zobaczyłem mieszaninę bólu i nadziei.
– Gdybyśmy nie poddali się tak łatwo – zakończyła smutno. – Może moglibyśmy być teraz szczęśliwi.
– Może – zgodziłem się, choć w sercu wiedziałem, że to tylko puste słowa. – Ale nie byliśmy wtedy gotowi na tę walkę. Oboje zawiedliśmy.
Magda skinęła głową, jakby to było coś, co wiedziała od dawna, ale nigdy nie chciała przyznać. Sięgnęła po kieliszek, ale zamiast się napić, tylko go obracała, bawiąc się przezroczystym szkłem.
– Myślisz, że możemy jeszcze cokolwiek naprawić? – zapytała w końcu, a w jej głosie słychać było cień nadziei, której już dawno powinno zabraknąć.
Poczułem ścisk w gardle. Oboje wiedzieliśmy, że pewnych rzeczy nie da się naprawić, że są rany, które się nie zabliźnią.
– Może nie da się naprawić przeszłości – odpowiedziałem powoli, starannie dobierając słowa – ale możemy spróbować zbudować coś nowego. Choćby na ruinach.
Magda uśmiechnęła się słabo, ale w jej oczach pojawił się cień ulgi.
– Więc może spróbujemy... – powiedziała, a jej głos brzmiał teraz pewniej. – Zacząć od nowa, jako... przyjaciele?
To nie było to, czego oboje kiedyś chcieliśmy, ale teraz wydawało się to najlepszym możliwym rozwiązaniem.
– Spróbujmy być przyjaciółmi. Może to nasza szansa na to, by w końcu ruszyć dalej. – odpowiedziałem.
Wiedziałem, że droga przed nami nie będzie łatwa, ale oboje byliśmy gotowi spróbować.
Radosław, 36 lat
Czytaj także:
„Mam wstydliwą fobię, dlatego zrezygnowałam z wizyt u swojej siostry. Nie zamierzam pić herbaty w brudnym zwierzyńcu”
„Szwagier między rosołem, a schabowym wypluł, że nienawidzi swojej rodziny. Siostra zamiast obiadu, przełykała słone łzy”
„Mam 50 lat, a chętni faceci stoją do mnie w kolejkach. Zamiast kłaść się do grobu, leżę u boku jurnego kochanka”