Przez długi czas uważałam nasze małżeństwo za bardzo szczęśliwe. Nie mieliśmy dzieci, ale tylko dlatego, że oboje tego nie chcieliśmy.
Kornel pracował coraz więcej
Nasze przytulne mieszkanko znajdowało się w doskonałej dzielnicy, a pieniędzy nam nie brakowało. Ja, jako graficzka, pracowałam zdalnie, Kornel był programistą w korporacji, więc sporo czasu spędzał w firmie. A kiedy dostał awans, zaczął pracować jeszcze więcej. I wtedy zaczęły się schody.
Kornel stał się gościem w naszym domu. Widywałam go zwykle tylko rano i wieczorem – najpierw zalatanego i niemającego na nic czasu, potem potwornie zmęczonego i marzącego wyłącznie o śnie. Nie mogłam z nim niczego przedyskutować, porozmawiać na żaden ważny temat, bo nie było kiedy.
Im dłużej to trwało, tym bardziej robiłam się zirytowana. Nie rozumiałam, dlaczego musi tkwić w pracy, która zajmuje mu całe życie. Ja przecież też zarabiałam, a miałam czas na inne rzeczy. Problem w tym, że nawet o jego wiecznej nieobecności nie było kiedy porozmawiać.
Zapomniał nawet o naszej rocznicy
To była nasza dziesiąta rocznica ślubu. Kornel miał się szybciej urwać z pracy, tak, żebyśmy o siedemnastej mogli usiąść do odświętnego obiadu. Specjalnie na tę okazję przygotowałam jego ulubione danie i ciasto czekoladowe. Liczyłam zresztą, że po jedzeniu napijemy się wina i spędzimy razem trochę czasu. To miał być upojny wieczór.
Za dziesięć piąta usiadłam przy stole i ze zniecierpliwieniem oczekiwałam jego powrotu. Minęła godzina, minęły dwie, a męża nie było. O dwudziestej postanowiłam sobie, że nie będę odgrzewać kolacji, a godzinę później otworzyłam wino.
Kornel zjawił się dopiero przed dwudziestą drugą. Stanął w przedpokoju, a kiedy mnie dostrzegł, zesztywniał z teczką w dłoni.
–Rocznica! – wypalił.
– No.
Pociągnęłam kolejny łyk wina.
– To dzisiaj? – rzucił z zakłopotaniem. – Kochanie, na śmierć zapomniałem… Mieliśmy w firmie tyle rzeczy do załatwienia…
– Nie no, pewnie... – Dopiłam alkohol, pozbierałam się i ruszyłam do wyjścia. – Więc odpocznij, bo jak zawsze jesteś zmęczony. A ja spędzę miło czas. Sama.
I wyszłam. Coś tam za mną wołam, ale nie słuchałam. Złapałam taksówkę i pojechałam do najbliższego baru.
To stało się tak szybko…
Podczas tego wyjścia w ogóle nie myślałam, co robię. Byłam po butelce wina, a w barze zamówiłam sobie kolejne. Po czasie przysiadł się do mnie jakiś chłopaczek. Miał dwadzieścia parę lat, burzę jasnobrązowych włosów i uwodzicielski uśmiech.
Schlebiało mi, że ktoś taki się mną zainteresował. Czułam się ważna. Atrakcyjna. Nie to, co w domu, gdzie Kornel ciągle nie miał dla mnie czasu. Zapominał, że w ogóle byliśmy razem.
Po dwóch kolejnych kieliszkach dałam się wyciągnąć do motelu. Nie mam zielonego pojęcia, jak wylądowałam z tym chłopakiem w łóżku. To stało się tak szybko…
Zapomnijmy o tym
Rano biłam się z myślami. Poczekałam, aż chłopak się obudzi, i od razu rzuciłam:
– To, co się wydarzyło… ja… nie byłam sobą…
Uśmiechnął się i skinął głową.
– Jasne.
– Mam męża –tłumaczyłam dalej. – I bardzo go kocham.
– Nie mam nic do twojego męża – stwierdził spokojnie. –To była tylko zabawa.
– No, to świetnie – ucieszyłam się. – W takim razie… po prostu zapomnijmy o tym.
Znów pokiwał głową.
– Zapomnijmy.
Uspokojona, doprowadziłam się do porządku i opuściłam motel. Sprawdziłam telefon, a gdy dostrzegłam dziesięć nieodebranych połączeń od Kornela, postanowiłam mu napisać esemesa.
Wszystko ze mną w porządku. Musiałam ochłonąć. Będę w domu, jak wrócisz.
Choć udało mi się dogadać z moim przypadkowym kochankiem, wciąż czułam jakiś dziwny niepokój. Miałam poważny problem ze skupieniem się na pracy. Stale przypominałam sobie moment, w którym się obudziłam, a obok mnie zamiast Kornela leżał zupełnie obcy mężczyzna. To było… takie dziwne i niewłaściwe.
Kiedy szykowałam obiad, przyszedł esemes. Myślałam, że to mój mąż, więc sięgnęłam po telefon. Zdziwił mnie nadawca wiadomości, czyli Patryk. Potem uświadomiłam sobie, że tak miał na imię ten chłopak z baru. Nie wierzyłam, że naprawdę wymieniliśmy się numerami.
Ja o wszystkim zapomnę, ale to będzie kosztować. Przynieś jutro o siedemnastej 2 tysiące pod nasz bar, a mężuś o niczym się nie dowie.
Zapłaciłam, a on chciał więcej
Nie wierzyłam w to, co przeczytałam. Przecież to był tylko jeden jedyny raz. Moment mojej słabości, który zresztą on skrzętnie wykorzystał. A teraz chciał mnie szantażować? Zniszczyć wszystko, co tak długo budowałam z Kornelem?
Kochałam swojego męża, a on nie mógł się o niczym dowiedzieć. Dlatego zgodziłam się zapłacić za to, żeby Patryk milczał i zniknął z mojego życia.
W domu nie potrafiłam sobie znaleźć miejsca, a podczas kolacji byłam tak nieobecna, że aż Kornel pytał mnie, czy wszystko na pewno w porządku. Miał ogromne poczucie winy w związku z poprzednim wieczorem i twierdził, że jakoś mi to wynagrodzi. Mówił coś o wspólnym weekendzie nad morzem.
Czułam się okropnie. W pewnym momencie byłam nawet bliska wyjawienia mu całej prawdy, ale… za bardzo się bałam. Tego, że mnie zostawi. Że przestanie na mnie patrzeć z takim uczuciem, jak do tej pory.
Spotkałam się z Patrykiem następnego dnia i dałam mu pieniądze. Nie reagowałam na jego zaczepki, ale kazałam się trzymać z daleka.
Miałam nadzieję, że to już koniec moich problemów. Przy kolacji dostałam od niego kolejnego esemesa:
Chyba za mało się cenię, Blanka. Przynieś mi jutro jeszcze 5 tysięcy, a mąż na 100% się o nas nie dowie. To samo miejsce. Dziewiętnasta.
– Kto to? – spytał Kornel znad talerza.
Zmusiłam się do uśmiechu.
– A, klient – odparłam. – Chce jakichś dodatkowych poprawek przy projekcie.
Ona nie da ci więcej pieniędzy
Długo myślałam, czy rzeczywiście powinnam ulec Patrykowi. Z jednej strony wiedziałam, że to niedorzeczne, z drugiej potwornie bałam się reakcji Kornela. Czułam, że ten podły chłopak nie cofnie się przed niczym. Dla niego była to przecież świetna zabawa.
Choć cała trzęsłam się z oburzenia, poszłam do banku i wypłaciłam z zaoszczędzonej kwoty pięć tysięcy. W pracy zrobiłam sobie wolne, bo wiedziałam, że tego dnia nie zrealizuję żadnego projektu tak, jak powinnam.
Plątałam się po domu, potem przeglądałam strony w Internecie, a później zajęłam się obiadem.
Ku mojemu zdumieniu, Kornel wrócił do domu wyjątkowo szybko – dochodziła dopiero siedemnasta. Powiedziałam mu, że siostra poprosiła mnie o krótkie spotkanie i muszę wyjść przed dziewiętnastą. Popatrzył na mnie wtedy jakoś dziwnie, ale pokiwał głową.
Oczywiście, na miejsce spotkania dotarłam punktualnie. Patryk już tam czekał.
– No, a już się martwiłem – rzucił drwiąco. – Widać, że zależy ci na tym twoim śmiesznym małżeństwie.
– Dobra, kończmy to – burknęłam, zaczynając grzebać w torebce. – Mam, co chciałeś.
– Świetnie – ucieszył się. – W takim razie…
– Ona nie da ci więcej żadnych pieniędzy.
Zamarłam. W naszą stronę zmierzał Kornel.
– Jak… – wyjąkałam. – Skąd ty wiedziałeś, że…
– Wysłał ci drugiego esemesa, jak byłaś pod prysznicem – przerwał mi. – Razem z twoim nagim zdjęciem, zrobionym jak śpisz. Żebyś wiedziała, że ma dowód.
Patryka zatkało. Popatrzył najpierw na niego, potem na mnie, a następnie się zmył.
– Kornel – zaczęłam. – Ja ci wszystko wyjaśnię…
– Wiesz co? – Mój mąż spojrzał na mnie z rezygnacją. – Daj sobie spokój, Blanka.
I odszedł.
Nie wiem, czy Kornel kiedykolwiek mi wybaczy
Ja i Kornel obecnie ze sobą nie mieszkamy. On wyprowadził się zaraz następnego dnia po zdemaskowaniu Patryka. Długo też nie chciał ze mną rozmawiać. Uważał, że nie mamy o czym. Dopiero po blisko miesiącu zgodził się na spotkanie. O dziwo, nie wniósł o rozwód.
Pozwolił mi mówić, więc opowiedziałam mu o tym, jaka czułam się samotna i jak bardzo zabolało mnie to, że zapomniał o rocznicy. Przyznałam, że spotkanie z Patrykiem było zupełnie przypadkowe, a poza tym bardzo go żałowałam. To wszystko wymknęło mi się spod kontroli i zrobiłam coś, o co nigdy bym się nie podejrzewała.
Kornel zgodził się na terapię małżeńską. Nie wiem, czy kiedykolwiek mi wybaczy. Widzę jednak, że już rzadziej odwraca ode mnie wzrok, a na jego twarzy od czasu do czasu pojawia się blady uśmiech. Może więc jeszcze nie wszystko stracone.
Czytaj także:
„Kocham męża i nigdy bym go nie zdradziła, ale on nie musi o tym wiedzieć. Odrobina zazdrości tylko dobrze mu zrobi”
„Byłam o krok od uwikłania się w romans bez przyszłości. Powstrzymał mnie wypadek, w którym prawie zginęłam”
„Żeby mnie zdobyć, była gotowa zrobić wszystko. Uciekała się nawet do szantażu i inwigilacji mojego maila…”