Mój teść bardzo źle traktował teściową. Nie mogłam patrzeć na jej nieszczęśliwą twarz. Kiedy spotkała miłość i odżyła, postanowiłam pomóc jej w romansie.
Naprawdę lubiłam swoją teściową
Koleżanki zawsze, ale to zawsze narzekały na swoje teściowe. Maryśka twierdziła, że jej to prawdziwy diabeł wcielony. Kaśka powtarzała, że nie może się dogadać ze swoją w żadnej sprawie. Julka z kolei żaliła się, że jest przez matkę swojego męża traktowana jak obca osoba i ta podobno kazała do siebie mówić per „pani”, chociaż byli już dziesięć lat po ślubie.
Ja i Ania w ogóle nie miałyśmy tych problemów. Niemal od chwili, gdy tylko stało się jasne, że z Łukaszem zostaniemy małżeństwem, kazała mówić do siebie „mamo”. Dużo rozmawiałyśmy, spotykałyśmy się w wolnych chwilach, a przy tym traktowałyśmy siebie nawzajem jak prawdziwe przyjaciółki. Nie widziałam nic złego czy niestosownego w wyjściu z teściową na zakupy (czy to spożywcze, czy to odzieżowe), spotkaniu na kawce czy przy podwieczorku. Mogłyśmy liczyć na siebie nawzajem i zawsze się wspierałyśmy. Natomiast kompletnie nie rozumiałam, jak to się stało, że Ania kiedykolwiek zainteresowała się kimś takim, jak mój teść.
Kiedyś zapytałam teściowej, dlaczego w ogóle jeszcze nie zostawiła swojego męża. Machnęła wtedy ręką i powiedziała, że człowiek nie powinien rozłączać czegoś, co złączył Bóg… czy jakoś tak. Pomyślałam sobie, że jakkolwiek pięknie i wzniośle by to nie brzmiało, to trochę biczowanie samej siebie. Nic jednak nie powiedziałam – to było jej życie i jej decyzja, a ja nie mogłam przecież namawiać własnej teściowej do rozwodu.
Teść był strasznym człowiekiem
Musiałam jednak przyznać, że mój teść, co by nie mówić, był okropny. W ogóle jej nie szanował, prawie się zresztą nie odzywał, a jeśli już, to albo krzyczał, albo burczał coś pod nosem, jak obrażony dzieciak. Przez większość czasu jednak po prostu nie było go w domu. Jak się prędko domyślałam, miał kochankę. Widziałam go z nią zresztą kilkakrotnie w mieście, raz czekała na niego nawet pod pracą.
Okazało się w dodatku, że Ania o wszystkim wie. Nie zamierzała jednak nic z tym robić. Stwierdziła zresztą, że nie ma siły się z nim o to spierać ani szukać własnego szczęścia.
– Monisiu, jest mi dobrze – zapewniała żarliwie. – Mam dom i kochające dzieci. Mam Ciebie. Co mi jeszcze potrzeba? Miłość już raz przeżyłam i nie potrzebuję do tego wracać.
W końcu nie wytrzymałam i postanowiłam porozmawiać o relacjach teściów z moim mężem.
– Co będzie z twoimi rodzicami? – spytałam któregoś razu przy kolacji. – Będą tak dalej tkwić w tym małżeństwie bez przyszłości? W tym śmiesznym, fikcyjnym związku?
Łukasz popatrzył na mnie bez zrozumienia.
– O co ci chodzi, Monia? – spytał wreszcie. – Przecież oni się świetnie dogadują!
Otworzyłam szerzej oczy.
– Twoi rodzice? – upewniłam się, a kiedy pokiwał głową, dodałam: – Ty w ogóle wiesz, o czym mówisz?
Uśmiechnął się z wyraźnym politowaniem.
– To moi rodzice – stwierdził, jakby to była jakaś prawda objawiona. – Znam ich lepiej niż ktokolwiek inny.
Westchnęłam ciężko.
– Czyli nie wiesz – mruknęłam.
Machnęłam ręką i nie kontynuowałam tej rozmowy. Uznałam, że to i tak nie ma sensu, bo do niczego go nie przekonam. Zwłaszcza jako ta „tylko” żona, która przecież prawie nie zna jego rodziców.
Widziałam ją z tym facetem
Od pewnego czasu Ania zrobiła się dziwnie nieobecna. Chodziła zamyślona, odpowiadała półsłówkami, a niekiedy zawieszała się w trakcie rozmowy i w ogóle nie wiedziała, o czym w danej chwili jest mowa. Miałam dziwne wrażenie, że kogoś ma. Zwłaszcza że co rusz zerkała na telefon i nie chciała zdradzić, co tam sprawdza.
I w sumie się nie pomyliłam. W kolejnym tygodniu zobaczyłam ją pod kinem z jakimś mężczyzną. Ania… przy nim była zupełnie inna. Śmiała się, dużo mówiła, tryskała też taką pozytywną energią. Przy mężu dla odmiany pozostawała zawsze przygaszona, cicha, niechętna do rozpoczynania jakiejkolwiek dyskusji. Cieszyłam się, widząc ją taką. Bo taka powinna być zawsze – niezależnie od tego, co miało się wydawać właściwe, a co niewłaściwie. I nie zamierzałam nikomu o tym mówić – bo i po co? Żeby sprawić jej przykrość i odebrać to, co czyniło ją szczęśliwą?
Zamierzałam się posunąć jeszcze dalej. Wiedziałam, że Ania przeżywa teraz coś w rodzaju drugiej młodości, ale z jakiegoś powodu wolała się z tym kryć po kątach. Może dlatego, że na kobietę zdradzającą męża jakoś inaczej się patrzyło niż na mężczyznę zdradzającego żonę? Sama nie wiem. Albo po prostu bała się powiedzieć teściowi, bo mógłby zrobić aferę i wygadać wszystko Łukaszowi. Ostatecznie zaprosiłam ją do mnie któregoś popołudnia, gdy mąż był jeszcze w pracy.
– Wiem, że masz romans, Aniu – powiedziałam bez ogródek.
Może zrobiłam to zbyt szybko i bezpośrednio, bo gwałtownie zbladła. Zaczęła się trząść, a przy okazji podkuliła ramiona.
– Monika, ja…
– Ja się bardzo cieszę, że się wreszcie odważyłaś – przerwałam, zanim zaczęła się usprawiedliwiać. – W końcu masz kogoś, kto sprawia, że jesteś szczęśliwa.
Na moment zaniemówiła.
– Naprawdę tak uważasz? – wykrztusiła w końcu.
Pokiwałam głową.
– Pewnie chcielibyście mieć jakieś miejsce, w którym moglibyście się swobodnie spotykać – ciągnęłam. – Wiesz, mam to mieszkanie po babci. Miałam je w przyszłym roku wynająć, ale… tak sobie pomyślałam, że póki co możecie się tam spotykać.
Moja propozycja ją zaskoczyła
Teściowa patrzyła na mnie w zdumieniu. Gdy zrozumiała, że nie żartuję, uśmiechnęła się nieśmiało, z wyraźną ulgą. A ja rzeczywiście nie miałam zamiaru mówić o niczym Łukaszowi – i tak by nie zrozumiał. Poza tym mogłaby się w nim obudzić jakaś głupia męska solidarność i wszystko by zepsuł. Zresztą, zupełnie nie rozumiał sytuacji, w jakiej znalazła się jego matka. No i zawsze brał stronę ojca – jakby był jakimś guru czy czymś takim. Ale tak, mężczyznom zawsze wydawało się, że są nieomylni.
Nim Ania wyszła, mój mąż zdążył wrócić do domu. Lekko się zdziwił, widząc ją u nas.
– A mama jeszcze nie u siebie? – spytał. – Późno już. Może lepiej mamę odwiozę? Szkoda, żeby tak mama wracała po ciemku tramwajem.
Teściowa uśmiechnęła się do niego ciepło.
– Tak, tak, Łukaszku – powiedziała. – To bardzo miłe z twojej strony. Jeśli nie jesteś bardzo zmęczony, chętnie skorzystam.
Musiałam przyznać, że od czasu do czasu mój mąż miał jednak łeb na karku i potrafił się zachować.
Ania spotyka się z Szymonem, swoim tajemniczym adoratorem, już od pół roku. Na miejsce schadzek niezmiennie wybierają moje mieszkanie – to po babci. Oczywiście, chodzą też gdzieś razem, ale raczej rzadko, bo wiedzą, że to ryzykowne. W końcu ktoś ze znajomych teścia może ich kiedyś zobaczyć, a potem wszystko mu wypaplać. Tego właśnie najbardziej obawia się teściowa.
Właściwie to Ania coraz częściej mówi o rozwodzie. Sama zaczęła otwarcie twierdzić, że dusi się w swoim małżeństwie i chciałaby spróbować czegoś nowego. Podobno Szymon pokazał jej, jak wspaniały może być mężczyzna, a ona chciałaby po prostu wreszcie zaznać spokoju. Co ciekawe, nie martwi się już w ogóle tym, co powie na ten temat jej mąż. Gorzej, że boi się reakcji Łukasza. Ostatnio powiedziała mi, że syn z pewnością nigdy jej tego nie wybaczy. W końcu zawsze uważał ich za taką wspaniałą, świetnie dopasowaną parę… Osobiście uważam, że zniszczenie jego wyobrażenia o rodzicach i tak musi kiedyś nastąpić, a im szybciej pozna prawdę, tym lepiej.
Mimo to nie naciskam. Czekam, co zrobi Ania i z niczym się nie wychylam. Mam nadzieję, że kiedyś dojrzeje do jedynej słusznej decyzji. A póki co bez żadnych wyrzutów kryję moją teściową. I śmieję się z nich za każdym razem, gdy jej szukają. Teść dzwonił do nas przez ostatni miesiąc co najmniej z pięć razy, bo nie wiedział, gdzie to się podziała jego Ania. Najlepsze, że wiem, że jej nie znajdą. Tylko ja mam klucze do mieszkania babci, a Łukasz nawet nie podejrzewa, że mogłoby być teraz przez kogokolwiek używane. No, a już na pewno nie podejrzewa, przez kogo i do jakich celów.
Czytaj także:
„Chciałem sielskiego życia na wsi, a skończyłem po uszy w krowim łajnie. Piorę teraz brudy w sądzie”
„Kochałem dwie kobiety i na żadną nie mogłem się zdecydować. Na szczęście żona wpadła na genialny pomysł”
„Matka wróciła po latach szwendania się z kochankami i chce bawić się w babcię. Szybko pożałowałam, że dałam jej szansę”