Od dziecka nie należałam do najładniejszych. Już od pierwszej klasy podstawówki zmagałam się ze sporą otyłością, którą potęgowała mama, zawsze wciskająca mi dodatkowe słodycze czy dokładki obiadków.
Z racji, że za sprawą nadwagi mocno się pociłam i czerwieniłam, cała klasa wyśmiewała się ze mnie w niewybrednych słowach. Przetrwałam tak do liceum, licząc na to, że zmiana szkoły ułatwi mi start. Przeliczyłam się.
W nowej szkole co prawda nikt otwarcie nie wyśmiewał mojego wyglądu, ale za to stałam się niewidzialna. Nie dołączyłam do żadnej z formujących się grupek, bo całą atencję zarówno damskiej, jak i męskiej części klasy, zgarniały ładne, głośne i pewne siebie dziewczyny. Była wśród nich Aneta.
– Hej – zagadała któregoś dnia. – Nazywasz się Adela, prawda?
– Tak. – odpowiedziałam zaskoczona tym, że w ogóle ktoś mnie rozpoznał.
– Widzisz? Mamy w imionach tyle samo liter. Musimy się zaprzyjaźnić. Chodź, zapoznam cię z dziewczynami. Idziemy później do kina.
– Naprawdę? Jasne, możemy iść! – odparłam radosna.
W ten sposób dołączyłam do paczki pięknych i lubianych. Na początku nie zauważałam, jak bardzo toksyczna jest nasza relacja. Starałam się jedynie dobrze wypaść i zwracałam uwagę na „tu i teraz”. Ignorowałam więc sygnały, które wskazywały na to, że powoli staję się wiernym zwierzaczkiem Anety.
Byłam jej wieszakiem na ubrania
Wychodząc z dziewczynami, coraz częściej stawałam się służącą Anety. Nosiłam jej torebkę, stałam na czatach w słynnych, szkolnych toaletach bez zamków, wypatrywałam dla niej atrakcyjnych kolesi.
Pewnego razu, gdy wybrałyśmy się do klubu, Aneta zapoznała się ze starszym chłopakiem, który był ewidentnie zainteresowany igraszkami. Kiedy zaprosił ją do swojego mieszkania, nakazała mi siedzieć w salonie i pilnować jej, w razie, gdyby ten postanowił ją wykorzystać albo dosypać jej czegoś do drinka.
Czułam się, jak piąte koło u wozu, gdy nasłuchiwałam jęków zza ściany. Jednocześnie, wiedziałam, że robię coś dobrego, pilnując przyjaciółki.
Aneta, znacznie zamożniejsza ode mnie, lubowała się też w wielogodzinnych wędrówkach po galeriach handlowych. Zawsze nosiłam podczas nich jej torby z zakupami i robiłam za wieszak na ciuchy przed przymierzalniami. Nigdy podczas tych wypadów nie zainteresowała się tym, czy i ja chciałabym coś kupić lub przymierzyć.
– Jak myślisz, jak wyglądałabym w tej kiecce? – rzuciłam kiedyś.
– Nie sądzę, żeby ci pasowała. Poziome paski pogrubiają.
Te przytyki traktowałam wtedy wyłącznie, jak koleżeńską radę. Kiedy jednak pierwszy raz poznałam chłopaka, który był mną zainteresowany, zauważyłam, że coś tu nie gra. Adrian, podobny sylwetką do mnie, stał się przeszkodą w oczach Anety. Nie chciała pozwolić, by ten zainteresował się właśnie mną, więc sama go uwiodła.
– Adrian… serio interesujesz się właśnie Adelą? Czy nie podobam ci się bardziej? – podsłuchałam pewnego razu ich dialog.
Aneta, rzecz jasna, po dwóch dniach znudziła się Adrianem, kiedy ten pierwszy raz próbował ją pocałować. Wcale nie była nim zainteresowana: wręcz fizycznie ją odrzucał. Starała się jednak odebrać mi każdego, żebym mogła stać się jej własnością.
Postanowiłam namącić w jej życiu
Po skończeniu liceum oddaliłyśmy się nieco od siebie. Każda z nas zaczęła studia na innym uniwerku, przez co spotkania stały się coraz rzadsze. Po jakimś czasie Aneta zapoznała sympatycznego Franka. Opisywała mi go niejednokrotnie w wiadomościach, chwaląc się tym, na jaki ideał trafiła.
Ja, studiując pielęgniarstwo, zacisnęłam pas i zapisałam się na siłownię oraz do dietetyka. Wykonałam też kilka zabiegów, na które odkładałam od kilku lat wszelkie oszczędności. Nagle okazało się, że jako szczupła już dziewczyna, nie mam wcale wiecznie spoconych włosów, a mój uśmiech promienieje.
Kiedy Aneta zaprosiła mnie na imprezę, na której był też Franek, zauważyła pierwszy raz moją przemianę. Zaczęła być sztucznie miła, aby utrzymać swoją pozycję i nowe życie, po znalezieniu swojego wybranka. Sama impreza odbywała się zresztą w jego mieszkaniu.
– Adela! Wyglądasz świetnie. Kto robił Ci usta? Sama chciałabym takie mieć! – szczebiotała.
Z Frankiem zapoznałam się pierwszy raz na papierosie. Rozmawialiśmy na balkonie przez niemalże pół godziny.
– To twoje mieszkanie? Jest bardzo ładne.
– Tak, mam bogatych rodziców, ale nie lubię się tym chwalić. Za to lubię pomagać innym, żeby wynagrodzić światu to, że miałem łatwiejszy start w życiu.
– Też lubię pomagać. Zamierzam zostać pielęgniarką. To niezbyt rentowna praca, ale satysfakcja wynagradza pieniądze.
Zobaczyłam błysk w jego oczach. Aneta, zmieniająca kierunki każdego roku, zdecydowanie nie była zainteresowana niesieniem pomocy. Raz pochwaliła mi się też w wiadomościach drogą torebką od Franka, zaraz po tym, gdy wkurzeni rodzice odcięli jej gigantyczne kieszonkowe.
– Chodzisz na jakiś wolontariat? Ja staram się pomagać w domu starców.
– Chętnie do ciebie dołączę. – odpowiedziałam, wiedząc, że Aneta prędzej się przekręci, niż pomoże przy podcieraniu staruszków.
Chwali się ślubem, a ja: swoim sukcesem
Kilka miesięcy później, gdy mocno zaprzyjaźniłam się już z Frankiem, Aneta zadzwoniła do mnie. Była cała w skowronkach.
– Gadałam z Frankiem o ślubie! Powiedział, że się jeszcze zastanowi, ale doskonale wiem, że jest za. Mówił, że chce mieć psa i dzieci, a ja jestem idealną kandydatką. Kiedy postanowiłam wybrać się z nim do galerii obejrzeć pierścionki, wcale nie protestował. Mówię ci, zaręczyny się zbliżają! – wyśpiewała.
Kiedy zobaczyłam Franka na wolontariacie, zrozumiałam, że ma z lekka inną wizję wydarzeń.
– Adela, czy kobietom naprawdę podobają się pierścionki z gigantycznym diamentem? – zapytał.
– No nie wiem. Przy niewielkiej dłoni wyglądają dość komicznie. Czemu pytasz?
– Aneta wymarzyła sobie pierścionek zaręczynowy za kilkadziesiąt tysięcy. Trochę mnie to przerosło. – wyznał szczerze.
– Planujecie ślub?
– Póki co jestem bardziej na tak, ale staram się omijać ten temat. Mam mętlik w głowie.
– Co go wywołało?
– Inna kobieta.
– Jest ładna? – rzuciłam.
– Jest, ale przede wszystkim bardzo mądra. Obawiam się, że Anecie tej mądrości trochę brakuje. To dobra dziewczyna, ale…
Miałam opowiedzieć mu o tym, jak traktowała mnie w liceum, ale wstrzymałam się. Nie chciałam używać jej własnej broni. Franek pomyślałby, że i ja idę po trupach do celu.
– Cieszę się. – odpowiedziałam. – Masz sporo czasu na przemyślenie sprawy.
Aneta wybierała suknię, a Franek mnie
Kilka tygodni później, Aneta, wciąż bez pierścionka, namówiła Franka na wizytę w salonie sukien ślubnych. Zgodził się, żeby uciąć temat, chociaż na jakiś czas. Mętlik w głowie nie pomagał mu najwidoczniej w podjęciu decyzji, więc chciał, żeby Aneta robiła swoje i dała mu spokój.
W ten sam dzień Franek zadzwonił do mnie i umówił się ze mną na spacer.
– Adela… Muszę ci coś powiedzieć. Czuję, że do tego ślubu nie dojdzie. Kobieta, o której mówiłem, jest błyskotliwa, ma dobre serce i poczucie humoru. Potrafię gadać z nią godzinami, podczas gdy Anetę interesują tylko plotki i droga biżuteria.
– Mogę ci jakoś pomóc? – rzuciłam, doskonale wiedząc, że mówi o mnie.
– Nie sądzę. Tą kobietą… jesteś ty, Adela. Cały czas mówiłem o tobie. – mówiąc to, próbował mnie pocałować.
– Nie chcę. – odpowiedziałam szybko, odsuwając swoją twarz. – Nie zrobię tego Anecie.
Chciałam w ten sposób pokazać mu, że nie jestem zainteresowana romansem, aby dodatkowo zwiększyć swoją wartość w jego oczach.
– Wybacz… To tylko potwierdza, jak bardzo lojalna jesteś.
– Jeśli naprawdę chcesz właśnie mnie, musisz najpierw zakończyć związek z Anetą. Do tego czasu absolutnie do niczego nie dojdzie, to wbrew mnie.
– Ale dojdzie potem. Z taką kobietą mógłbym kraść konie.
– To wybieraj już stajnię. – zaśmiałam się.
Po powrocie do domu postanowiłam siąść do napisania mojej historii. Przerwał mi jednak telefon. To Franek się do mnie dobijał.
– Zerwę z nią w przeciągu dwóch tygodni. Nie chcę robić tego przed jej urodzinami, rozumiesz…
– Jasne. Przez ten czas nie kontaktujmy się ze sobą… No, poza wolontariatem. Widzimy się więc w środę.
Rozłączyłam się. Napisałam wtedy do Anety. Okazało się, że znalazła idealną suknię ślubną. Nie mogę się doczekać chwili, w której zorientuje się, że nigdy jej nie założy.
Czytaj także:
„Jestem 3 lata po ślubie, a już chcę się rozwieść. Nie ma między nami bliskości, są tylko obowiązki i kredyt”
„Zaszłam w ciążę w wieku 15 lat i bardzo długo to ukrywałam. Bałam się reakcji rodziców”
„Ja i córka byłyśmy w ciąży w tym samym czasie. Miałam 41 lat i było dość późno na dziecko”