Od zawsze kochałam górskie wędrówki. Mają w sobie coś magicznego, coś, co pozwala mi na chwilę oderwać się od codzienności i na nowo odnaleźć siebie. Jestem żoną Andrzeja i matką dwojga wspaniałych dzieci. Nasze życie toczy się spokojnie, choć czasem z nutą szaleństwa, które wprowadzają nasze pociechy.
Ufałam mu
Nasze małżeństwo to prawdziwe partnerstwo, w którym oboje czerpiemy radość z czasu spędzonego razem. Andrzej zawsze wspierał mnie w mojej miłości do gór, choć sam nie przepada za taką formą aktywności.
Każdej zimy wyjeżdżam z dziećmi na ferie w góry, by cieszyć się chwilami spędzonymi na nartach. Andrzej w tym czasie zostaje w domu. Nigdy nie miałam powodów, by mu nie ufać. Jednak tym razem wyjazd przyniósł coś więcej niż tylko radość.
Kiedy odebrałam telefon od naszej sąsiadki, pani Heleny, byłam w pełni zrelaksowana po dniu spędzonym na stoku. Nie spodziewałam się żadnych złych wiadomości, więc ton jej głosu od razu mnie zaniepokoił.
– Pani Olgo, nie chcę się wtrącać, ale widziałam coś niepokojącego – powiedziała cicho, jakby bała się, że ktoś ją podsłucha.
Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się, co mogło ją tak poruszyć.
– Co się stało, pani Heleno?
– Widziałam obcą kobietę wchodzącą do waszego domu. Nie raz, ale kilkakrotnie w ciągu tego tygodnia. Myślałam, że powinna pani o tym wiedzieć.
Byłam zaniepokojona
W pierwszej chwili chciałam wybuchnąć śmiechem. Pomysł, że Andrzej mógłby mnie zdradzić, wydawał się absurdalny.
– To na pewno jakieś nieporozumienie – odpowiedziałam zdecydowanie, choć w środku coś drgnęło.
Rozłączyłam się. W głowie jednak zaczęły kłębić się myśli. Przecież Andrzej zawsze był lojalny i uczciwy. Jednak czułam cień niepokoju. Próbowałam zignorować te myśli, przekonując siebie, że pani Helena musiała się pomylić.
Ale wewnętrzny głos nie dawał mi spokoju, zmuszając do analizy drobnych szczegółów z przeszłości, które nagle zaczęły wydawać się podejrzane. Z jednej strony chciałam zachować spokój i racjonalność, z drugiej zaś ziarno wątpliwości zaczynało kiełkować.
Udawał spokojnego
Po powrocie próbowałam być naturalna. Andrzej uśmiechał się do dzieci, słuchał ich opowieści o przygodach na stoku. Kiedy w końcu nadeszła chwila ciszy, postanowiłam zapytać:
– Jak minął ci tydzień, kochanie? Nic się nie działo?
– Wszystko w porządku. Tęskniłem za wami – odpowiedział.
Uśmiechnęłam się, ale wewnętrznie czułam napięcie. Przypomniałam sobie słowa pani Heleny. Czyżby coś przede mną ukrywał? Każda minuta spędzona w jego obecności rodziła kolejne pytania, na które nie potrafiłam znaleźć odpowiedzi.
Próbowałam odnaleźć w nim jakieś drobne sygnały, które mogłyby potwierdzić lub zaprzeczyć moim obawom. Żadne z jego zachowań nie było jednoznaczne, a jednak gdzieś podświadomie czułam, że coś jest nie tak.
Wieczorem, gdy dzieci zasnęły, a Andrzej zaszył się w gabinecie. Zastanawiałam się, czy powinnam poruszyć z nim ten temat. Czy nie byłoby lepiej szczerze zapytać, co się dzieje, zamiast pozwalać, by domysły mnie zżerały? Ale co, jeśli się myliłam i niesłusznie obarczyłabym go podejrzeniami?
Męczyło mnie to
Kolejne dni mijały, a ja coraz mocniej utwierdzałam się w przekonaniu, że coś jest nie tak. Rzeczy, które wcześniej ignorowałam lub których po prostu nie zauważałam, teraz stawały się jak puzzle, które próbowałam złożyć w spójną całość.
Pewnego dnia, kiedy Andrzej był w pracy, postanowiłam przeszukać jego rzeczy. W jednej z szuflad znalazłam coś, co zaskoczyło mnie i jednocześnie przeraziło. Był to bilet do kina, data na nim wskazywała na dzień, kiedy byłam jeszcze w górach. Sam bilet nie byłby niczym dziwnym, ale w parze z opowieściami pani Heleny o tajemniczej kobiecie zaczynał nabierać innego znaczenia.
Gdy tylko Andrzej przyszedł, nie mogłam się już powstrzymać.
– Znalazłam bilet do kina. Byłeś tam w dzień, kiedy mnie nie było. Kto z tobą poszedł? – dopytywałam, przytrzymując kawałek papieru między palcami.
Przez chwilę w jego oczach zauważyłam cień niepokoju, który szybko zamaskował oburzeniem.
– Poszedłem sam, chciałem odpocząć, zrelaksować się. Naprawdę myślisz, że coś przed tobą ukrywam?
To było podejrzane
Nie wiedziałam, co myśleć. Czy mówił prawdę? Patrzyłam mu w oczy, szukając odpowiedzi. W moim sercu zagościła niepewność, której nigdy wcześniej nie doświadczyłam. Cokolwiek by się działo, musiałam dowiedzieć się, co naprawdę skrywał przede mną Andrzej.
Zawsze wydawało mi się, że jesteśmy parą, której nic nie może rozdzielić. Zaczęliśmy naszą wspólną drogę pełni nadziei, przekonani, że miłość i zaufanie są naszym fundamentem. Pierwsze lata małżeństwa były pełne ciepła. Jednak z czasem nasze życie stało się bardziej przewidywalne, a rutyna zaczęła powoli zacierać blask dawnych dni.
Podjęłam decyzję, że muszę dowiedzieć się więcej od sąsiadki. Chociaż wolałam unikać plotek, teraz wydawało mi się, że pani Helena jest jedyną osobą, która mogła rzucić światło na tę sytuację.
Następnego dnia, gdy Andrzej był w pracy, odwiedziłam sąsiadkę. Drzwi otworzyła mi z wyrazem troski na twarzy.
– Nie chciałam pani niepokoić, ale widziałam ją kilka razy. Wyglądało to podejrzanie – zaczęła pani Helena, zapraszając mnie do środka.
Wysłuchałam opowieści o nieznajomej kobiecie. O tym, jak przychodziła gdy byłam na feriach i jak wychodziła późnym wieczorem.
Potrzebowałam rady
Musiałam zdecydować, czy zaryzykować i zaufać jeszcze raz Andrzejowi, czy też zacząć myśleć o przyszłości dla mnie i dzieci, bez niego. To, co kiedyś wydawało się pewnikiem, teraz stało się pytaniem bez jasnej odpowiedzi.
Zdecydowałam się na rozmowę z przyjaciółką. Potrzebowałam wsparcia i innego spojrzenia na tę sytuację. Spotkałam się z Martą.
– To trudne, ale musisz zrobić to, co czujesz – powiedziała.
– Nie wiem, jak poradzić sobie z tym wszystkim. Czuję się zdradzona – odpowiedziałam, próbując ukryć łzy.
Po raz pierwszy od czasu, kiedy usłyszałam podejrzane historie o Andrzeju, czułam się zrozumiana. Zaczęłam powoli dostrzegać, że niezależnie od decyzji, muszę zadbać o siebie i dzieci.
Wracając do domu, poczułam się trochę silniejsza, choć nadal rozbita. Wiedziałam, że przede mną długa droga do podjęcia ostatecznej decyzji, ale dzięki rozmowie z przyjaciółką poczułam, że nie jestem w tym wszystkim sama.
Jedno jest pewne – niezależnie od tego, co przyniesie przyszłość, muszę zaufać sobie i swoim instynktom. W końcu, to moje życie i tylko ja mogę zdecydować, co będzie dla mnie i moich dzieci najlepsze.
Olga, 38 lat
Czytaj także:
„Mąż był w wiecznej delegacji, a syna pomagał mi wychowywać szwagier. Nikt nie wierzył, że nie mamy romansu”
„Brat odstraszał wszystkich moich chłopaków. Bałam się, że zostanę starą panną przez jego chore gierki”
„Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu i ja to potwierdzam na 100%. Mam ochotę podrzeć wszystkie fotografie”