„Uważałam mojego idola za ideał faceta. Kiedy przyjechał na spotkanie autorskie, okazało się, że to zwykły gbur i prostak”

rozczarowana kobieta fot. Adobe Stock, auremar
„Przystojny – ze szpakowatym zarostem, zmrużonymi kpiąco oczami, z nieodłącznym papierosem i wszystkowiedzącym uśmieszkiem na mądrej, doświadczonej twarzy… Nie przeszkadzało mi nawet to, że palił jak smok i że miał opinię donżuana. Gdyby tylko skinął na mnie palcem – najpierw umarłabym ze szczęścia!”
/ 02.05.2023 20:30
rozczarowana kobieta fot. Adobe Stock, auremar

Miasteczku, w którym mieszkam, do metropolii daleko, ale jest dość duże, by różnym artystom opłacało się umieszczać nas w planach swoich tras. Wiem to, bo mój tata pracuje w firmie organizującej imprezy kulturalno-rozrywkowe. Stąd też i moja ogromna popularność wśród rówieśników: zawsze mogę skołować wejściówki na jakiś występ, interesujące przedstawienie czy koncert. Sama raczej nie korzystam, bo w wolnym czasie wolę czytać książki.

I właśnie z tej pasji wynikała moja słabość

Od wielu lat kochałam się platonicznie w pewnym pisarzu. Podziwiałam jego talent, pomysłowość i pasję. Podobał mi się jako człowiek, fascynował jako mężczyzna. Przeczytałam wszystko, co napisał. Wytropiłam w prasie i necie wszystko, co napisano o nim, od poważnych publikacji po plotki.

Tych ostatnich dużo nie znalazłam, bo mój idol był prawdziwym artystą, nie celebrytą. Nie tworzył pod publiczkę, nie miał parcia na szkło, więc tabloidy i portale plotkarskie niezbyt się nim interesowały. I dobrze. W programach typu talk show też rzadko się pokazywał, wybierając ambitniejsze produkcje.

A kiedy już występował publicznie, był wyluzowany i wypowiadał się bez zadęcia, zachwycając kąśliwym poczuciem humoru i niezłomnością, z jaką tępił głupotę, kołtuństwo i brak tolerancji. Wspaniały facet! Podziwianie go nobilitowało.

Nieważne, że był w wieku mojego ojca. Zresztą wcale nie wyglądał jak czyjś tata.

Przystojny i seksowny w taki inteligencki sposób – ze szpakowatym zarostem, zmrużonymi kpiąco oczami, z nieodłącznym papierosem i wszystkowiedzącym uśmieszkiem na mądrej, doświadczonej twarzy… Nie przeszkadzało mi nawet to, że palił jak smok i że miał opinię donżuana. Gdyby tylko skinął na mnie palcem – najpierw umarłabym ze szczęścia, by zaraz zmartwychwstać i pognać do niego jak na skrzydłach!

No i trafiła się okazja

W teatrze miał się odbyć jego wieczór autorski połączony ze sprzedażą nowej książki, czytaniem jej fragmentów, rozdawaniem autografów oraz rozmową z publicznością. Oczywiście zmierzałam się tam pojawić. Wtedy świadom mojej literackiej fascynacji ojciec zaproponował mi coś więcej niż rolę widza.

Chcesz popracować dla pana pisarza? Jego asystentka nagle się rozchorowała. Pytał, czy mam kogoś zaufanego i wystarczająco bystrego, żeby dał radę ją zastąpić w trakcie  pobytu pana pisarza w naszym pięknym mieście. No wiesz, biegałabyś po kawę, nosiła za nim szpargały, rzucała płatki róż pod stopy i piała peany na jego cześć – wyzłośliwiał się ojczulek. – Biedak jest w dołku, bo jego literacka gwiazda przygasa. Ostatnia książka pewnie nieźle się sprzeda, bo seks, nawet w przeintelektualizowanej otoczce, zawsze dobrze się sprzedaje. Jednak artystycznie to gniot, sądząc po recenzjach… Nie morduj mnie wzrokiem, córka. Nie ja je pisałem!

– Tylko powtarzasz – wytknęłam mu. – Może to nie jest najlepsza z jego powieści, ale do gniota jej daleko! – oburzyłam się.

Lojalność wobec mojego idola kazała mi go bronić do krwi ostatniej, choć musiałam przyznać, że dzieło mistrza o romansie starszego mężczyzny z dużo młodszą dziewczyną podobało mi się wyłącznie ze względów sentymentalnych. Lubiłam sobie wyobrażać, że to ja jestem główną bohaterką…

– Jesteś świetnym menedżerem, tato, ale na literaturze znasz się jak wilk na gwiazdach – stwierdziłam. – Zapewniam cię, że mistrz nawet w kiepskiej formie pozostaje mistrzem!

– Czyli zgadzasz się na moją propozycję?

– No jasne!

– Tylko, Wieśka… – ojciec spojrzał na mnie surowo. – Żartujemy tu sobie, docinamy, ale to poważna sprawa, regularna robota. Podpiszesz umowę, dostaniesz kasę, więc zachowuj się. Trzymaj fason i pion.

– Tato, o co ci chodzi? – nastroszyłam się. – Że mu wskoczę do łóżka czy co?

– Nie przerażaj mnie. To mi nawet przez myśl nie przeszło. Obawiam się raczej, że w jego obecności języka w gębie zapomnisz albo rzucisz mu się na szyję i zaczniesz piszczeć niczym jakaś zwariowana fanka.

– Spoko, tata. Nie zawiodę cię ani nie przyniosę ci wstydu – przyrzekłam.

Wcale nie było tak łatwo dotrzymać obietnicy

Kiedy już doszło do spotkania, które tyle razy wyobrażałam sobie w marzeniach. Pisarz wyglądał na zmęczonego i chyba lekko skacowanego, ale to był ON!

Tata w trakcie prezentacji musiał mnie wypchnąć do przodu, bo nogi odmówiły posłuszeństwa.

– To moja córka, studiuje polonistykę i jest twoją wielbicielką. Ufam jej i zapewniam, że poradzi sobie z zadaniem. Jak już odzyska oddech, oczywiście. Wiesiu, zamknij buzię i przywitaj się z panem Andrzejem…

Tato, daruj sobie! – syknęłam cała w pąsach, ale przynajmniej się odetkałam; złośliwości ojca podziałały na mnie jak ostroga.

Zrobiłam krok do przodu.

– Dzień dobry, mistrzu – wyciągnęłam rękę.

Ujął ją i pocałował. Trochę mnie zaskoczył, bo zamiast się schylić, mało grzecznie wywindował moją dłoń do góry. Ale co tam! Jemu wybaczyłabym znacznie więcej niż drobne uchybienie zasadom dobrego wychowania.

– Cześć. Mów mi po imieniu, skoro mamy razem pracować. Poza tym gdy młoda, piękna dziewczyna nazywa mnie mistrzem, czuję się jak wiekowy pierdziel stojący nad grobem – uśmiechnął się krzywo.

Marzyłam, by zobaczyć ten seksowy uśmieszek na żywo i, cholerka, rozczarowałam się.  Nie wiem, może dlatego, że wcześniej uraczył mnie tekstem z własnej książki. Cytował sam siebie! Ech, jakieś mi się to wydało… niesmaczne.

– Dobrze, Andrzeju – zmusiłam się do uśmiechu od ucha od ucha.

Bo to jednak nadal był ON. Mój idol. Każdy ma prawo do gorszego dnia.

– Czyli poznaliście się – skwitował ojciec. – Świetnie. Zostawiam was wobec tego. Impreza zaczyna się za cztery godziny. Andrzeju, nie krępuj się, mów, czego ci potrzeba, a Wieśka się o to postara. Dla ciebie, jak ją znam, spod ziemi wydobędzie!

Andrzej potraktował to zbyt dosłownie, bo przez następne cztery godziny ganiałam jak kot z pęcherzem, spełniając jego życzenia czy raczej zachcianki.

Rany, zachowywał się jak kapryśna primadonna!

Musiałam dla niego poszukać i zdobyć: cztery litry wody mineralnej francuskiej firmy, żadnej innej; trzy palety papierosów, również francuskich; kanapki z łososiem, koniecznie pacyficznym; a na noc szampana, rosyjskiego dla odmiany, kawior oraz… tajską masażystkę. Tu wymiękłam.

– Masażystkę? Tajską? Chodzi ci naprawdę o masaż czy o coś więcej?

Zależy, jak się sytuacja rozwinie. Zaskocz mnie zresztą. Możesz na przykład sama mnie pomasować. Ulżyć mym barkom. Po spotkaniach z bandą mieszczan, którzy mają się za elitę swoich małych mieścin, zwykle jestem wykończony i spięty. Od tego udawania, jak się cieszę… Więc? – uniósł brew.

W swoim mniemaniu seksownie, w moim – lubieżnie. Satyr!

Cholera. Czyli taki był naprawdę i tak o mnie myślał. Ja też przecież należałam do takiej małomiasteczkowej bandy! Uraził mnie do głębi, czego już się nie dało wybaczyć. Może i wielkim pisarzem był, może umiał się sprężyć i publicznie udawać ekstrafaceta, ale prywatnie okazał się chamem i snobem. Odkochałam się w jednej chwili i teraz z czystym sumieniem mogłam potwierdzić, że jego ostatnia powieść to szmira!

– Nie chcę szukać dla ciebie prostytutki ani tym bardziej sama świadczyć ci podobnych usług. My mieszczki mamy swoje zasady.

– Ho, ho! Ktoś tu strzela fochy. A ponoć  miałem się nie krępować! Ponoć spod ziemi miałaś wydobyć wszystko, czego zapragnę. Obiecanki cacanki – zadrwił.

Obiecałam ojcu, że nie zawiodę

Zacisnęłam więc zęby i zdobyłam ulotkę salonu erotycznego, by umówić do hotelu masażystkę.
Sam wieczór autorski przebiegł w miłej, uduchowionej atmosferze. Andrzej był profesjonalnym kłamcą. Z tego żył, ze zmyślania. Niech mu tam! Ale mistrzem bym go już nie nazwała. Mój ojciec zasługiwał o wiele bardziej na to zaszczytne miano.

Dlatego kiedy pojawił się w naszym pięknym miasteczku ukochany zespół taty z lat młodości, dinozaury rocka, postanowiłam sprawić mu przyjemność i wybraliśmy się razem na koncert. Świetnie się bawiliśmy!

Czytaj także:
„Urządziłam polowanie na męża i przystojny kochanek złapał mój haczyk. Przekonał się, że zakazany owoc smakuje najlepiej”
„Porzuciłam karierę i studia dla wiejskiego przystojniaka. Dla tych muskułów mogę codziennie doić krowy i przerzucać gnój”
„Harowałam jak wół, by spłacić długi po mężu. Teraz mam dobrą pracę, ale co z tego, skoro muszę się z niej spowiadać?”

Redakcja poleca

REKLAMA