„Uskuteczniałem podryw na mojej wybrance nawet na pogrzebie kumpla. Trzeba kuć żelazo póki gorące”

mężczyzna na pogrzebie fot. iStock, Urilux
„Szalałem za nią, była moim pierwszym, poważnym zauroczeniem, może nawet miłością, chociaż nie lubię wielkich słów”.
/ 22.08.2024 14:21
mężczyzna na pogrzebie fot. iStock, Urilux

Paula stała tyłem do mnie, zasłonięta ludźmi, którzy towarzyszyli Mateuszowi w ostatniej drodze. Dyskretnie przesunąłem się do przodu, zgarniając po drodze kilka strofujących spojrzeń. Że też musieliśmy się spotkać akurat na cmentarzu. Gdyby nie okoliczności, już dawno bym z nią rozmawiał.

Przyszedłem tu tylko dla niej

Przesunąłem się jeszcze bliżej. Chciałem ją lepiej zobaczyć, ocenić, czy bardzo się zmieniła. Pamiętałem jej źrebięcy wdzięk, długie nogi i uroczą, trochę dziecinną twarz, której charakteru dodawały wygięte w kapryśny łuk brwi. Szalałem za nią, była moim pierwszym, poważnym zauroczeniem, może nawet miłością, chociaż nie lubię wielkich słów.

To, co jest między dwojgiem ludzi, szybko się wypala, pozostawiając uczucia miłe, ale niepochłaniające bez reszty. I dobrze, dzięki temu można zająć się ważniejszymi sprawami. Kobiety są cudowne, ale czterdziestoletni facet nie powinien dla nich zmieniać życia. Wtedy, prawie dwadzieścia lat temu uważałem inaczej. Paula, Paulinka, Lola. Szukałem dla niej zdrobnienia, które byłoby tylko nasze, chciałem ją naznaczyć, żeby była tylko moja i by wszyscy o tym wiedzieli.

Byłem zakochanym szczeniakiem, dziś inaczej bym to rozegrał. Właściwie dlaczego nam nie wyszło? Nie pamiętałem. Zrobiłem jeszcze dwa kroki i stanąłem za jej plecami. Poruszyła się, jakby wyczuła, że ktoś na nią patrzy. W lekkim drgnieniu ramion rozpoznałem ten sam, chwytający za serce wdzięk. Zalała mnie fala ciepła. Wpatrywałem się w nią hipnotyzującym wzrokiem. Odwróć się, stoję tuż za tobą, dzieli nas kilka centymetrów, no już!

Zwróciła głowę w moją stronę, w jej oczach mignął błysk zdziwienia, ustępując miejsca autentycznej radości. O mało się nie wzruszyłem, takie to było szczere i spontaniczne. Nie zapomniała o mnie!

– Zachowuj się, jesteśmy na cmentarzu – ktoś dał mi kuksańca w nerki, i bez odwracania się rozpoznałem rękę Antka. – Stary podrywacz, nic się nie zmieniłeś – szepnął w tył mojej głowy.

Nieznana kobieta spojrzała na nas zgorszona, i szybko się uspokoiliśmy. To Antek zawiadomił mnie o pogrzebie Mateusza, kolegi z akademika, którego słabo pamiętałem, co źle o mnie świadczyło, bo podobno, jak mi wytknął Antek, chodziliśmy razem na piwo i dziewczyny. Oczywiście dopóki nie poznałem Loli.

– Paula też tam będzie – powiedział ten manipulator, kiedy zacząłem się wymigiwać od wzięcia udziału w smutnej uroczystości.

Nie kłamałem, naprawdę miałem mało czasu, a Mateusz nie był dla mnie nikim ważnym, już dawno utonął w mrokach niepamięci.

– Jaka Paula? – udałem głupiego, żeby zyskać na czasie.

– Twoja Lola, nie mów, że jej też nie pamiętasz. To co, można na ciebie liczyć?

Powiedziałem, że będę, a potem zacząłem myśleć o Loli. Kiedyś była dla mnie ważna, ale było, minęło. Każde z nas poszło swoją drogą, nie widzieliśmy się tyle lat. A jednak postanowiłem zjawić się na cmentarzu, tylko po to, by ją przypadkowo spotkać. Kierowała mną ciekawość, jak ona teraz wygląda. Zestarzała się, utyła, ma męża, pięcioro dzieci, teściową i psa? Nie mogłem sobie wyobrazić eterycznej Loli w roli matrony, mimo to masochistycznie wciąż dokładałem jej zmarszczek i kilogramów, może dlatego, że w pewnym momencie życia zacząłem podejrzewać, iż każda kobieta, którą wybieram (albo która wybiera mnie, bo to wciąż jest dla mnie niejasne) ma w sobie coś z Loli.

Nie da się ukryć, gustowałem w wysokich szczupłych blondynkach, z tym, że żadna nie miała niepowtarzalnego uroku Pauli. Wydawało się, że tylko ja go widziałem, w każdym razie Antek był na niego odporny. Raz pogadaliśmy szczerze w akademiku, była czwarta nad ranem, impreza całkiem zdechła, ale my dwaj jeszcze dawaliśmy oznaki życia. Antkowi zebrało się na szczerość, gdybyśmy nie byli tak nawaleni, pewnie dostałby za nią w mordę.

– Nie wiem, co zobaczyłeś w Pauli, ma mały biust i jest jakaś taka kanciasta – wydziwiał. – Ma za długie ręce…

– … i długie nogi – dokończyłem z rozmarzeniem, patrząc nieprzytomnym wzrokiem na dawno niemalowaną ścianę pokoju, na której oczami wyobraźni zobaczyłem Lolę.

Ruszała się jak młody źrebak, trochę nieporadnie, ale płynnie i z taką gracją, że zatykało dech w piersiach.

– Zgłupiałeś na jej punkcie, zgłoś się, jak ci przejdzie – podsumował Antek, zazdrosny, że traci najlepszego kumpla i wytrwałego imprezowicza.

Nie miał racji. Czas pokazał, że nasza przyjaźń przetrwała, a Lola zniknęła, pozostawiając po sobie matrycę, według której podświadomie poszukiwałem kobiety na całe życie. W sumie było ich trzy, dwie nieślubne, jedna zaobrączkowana, obecnie szczęśliwie ze mną rozwiedziona. Jestem specjalistą od pozostawania w przyjacielskich stosunkach z byłymi partnerkami, ciekawe dlaczego nie udało mi się to z Lolą. Jej na tym nie zależało, czy mnie?

Uroczystość się zakończyła, mechanicznie złożyłem kondolencje i wycofałem się na główną aleję. Długo nie czekałem, Paula przyszła prawie jednocześnie z Antkiem.

– Tak się cieszę, nie spodziewałam się ciebie tu zobaczyć – cmoknęła mnie serdecznie w policzek.

Przytrzymałem ją dłużej za ramię, chciałem przedłużyć chwilę bliskości, czułem ciepło jej ciała, i coś nieuchwytnego, co nagle odebrało mi rozum. Wydawała się zbita z tropu poufałością, ciekawe dlaczego.

Czyżby nie pamiętała naszych nocy na wydmach?

Lola rozmawiała z ożywieniem z Antkiem, patrzyłem na nią, wracały wspomnienia, których, jak mi się wydawało, całkiem się pozbyłem. Lato nad Bałtykiem, mieliśmy spać na polu namiotowym, ale po pierwszej nocy pełnej pijackich wrzasków, wynieśliśmy się na wydmy. Było ciepło, leżeliśmy pod gwiazdami pijani sobą i niedawno odkrytą miłością, wszechświat nam sprzyjał, gwiazdy spadały na głowę.

– Obiecałeś, że zawsze będziemy razem, to było słodkie, wiesz? – usłyszałem głos Loli.

Wróciłem z hukiem na ziemię.

– Szczeniacka miłość – uśmiechnąłem się z przymusem.

– Ale jaka piękna, cudownie jest przeżyć coś takiego, nie każdemu jest dane. Mam piękne wspomnienia, dzięki tobie.

Mówiła tak szczerze i wprost, że poczułem złość. To były sprawy, o których ledwo ośmielałem się myśleć, nigdy nie chciałem ubierać ich w słowa. Lola pozostała dla mnie nieuchwytnym zwiewnym cieniem o zapachu mydełka Fa, nieokreśloną tęsknotą, której nie mogłem zaspokoić w ramionach żadnej kobiety. Poruszyła się zmysłowo, poczułem zapach kwiatowych perfum.

– Nie używasz już mydełka Fa? – spytałem odruchowo.

Gdybym wcześniej pomyślał, na pewno nie puściłbym pary z gęby. Roześmiała się cicho.

– A jednak pamiętasz – mówiła szeptem, słowa przeznaczone były tylko dla mnie.
– Nigdy cię nie zapomniałem – odparłem równie cicho.

Antek przyglądał się nam podejrzliwie, ale szczęśliwie dla siebie, postanowił milczeć. Lola nieoczekiwanie zmieszała się, odsunęła lekko i przerwała to, co między nami się odrodziło. Powinna to zrobić wcześniej, dla mnie było o pięć minut za późno. Przeszłość wróciła z mocą, która nie pozostawiała mi wyboru. Musiałem odzyskać Lolę.

– Mówią, że pierwsza miłość jest najsilniejsza i nie przemija bez śladu – powiedziałem głośno.

– Wszystko kiedyś mija, nawet najdłuższa żmija – odezwał się ten zdrajca, Antek.

– Skoro tak, to proponuję spotkanie po latach. Kawa, obiad, piwo, czy wszystko razem? – starałem się zachować koleżeński ton, żeby nie spłoszyć kobiety mojego życia.

– Chętnie – ucieszyła się Paula. – Usiądziemy, pogadamy, jak kiedyś. Będzie super.

Hm. Nie pamiętałem, byśmy kiedykolwiek wysiadywali we trójkę w kawiarniach, ale skoro Lola tak uważała, nie zamierzałem się sprzeczać. Doszliśmy właśnie do bramy cmentarza, gdy jej telefon zawibrował.

Olaf przyjechał po mnie, chodźcie, poznacie mojego męża – powiedziała wesoło i pociągnęła nas na ulicę.

Jakbym w mordę dostał, ciśnienie mi skoczyło, ale poszedłem za nią jak pies. Ktoś uścisnął mi rękę, coś powiedział. Wzrok odzyskałem dopiero po kilku sekundach. Żeby chociaż był konusem, ale nie, przewyższał mnie o pół głowy. Taksowałem Olafa wzrokiem, w którym on wyczytał więcej, niż chciałem. Lola zagadywała, Antek jej sekundował, a między nami dwoma wyrastała góra lodowa.

Musiałem szybko coś z tym zrobić, jeśli chciałem odzyskać Lolę. Wolę metodę klina niż tarana, a już zupełnie nie nadaję się na złodzieja kobiet. To nie fair. Żadnych randek w ukryciu, życia w trójkącie, łez i rozterek. Załatwię to inaczej, Lola sama do mnie wróci, przypomni sobie, tak jak ja, naszą miłość, tylko musimy się widywać, bo co z oczu, to i z serca.

– Lubisz piłkę nożną? Mogę załatwić bilety do loży VIP–ów, nie uwierzysz, kogo można tam spotkać – wymanewrowałem Olafa tak, że zostaliśmy z tyłu.

– Serio? – ożywił się.

Teraz kiedy nie musiał śledzić wymiany fluidów między mną i Lolą, odzyskał dobry humor. Umówiłem się z nim na mecz. Potem postaram się wpaść do nich do domu, będę posuwał się naprzód powoli, nienachalnie. Nie wiem, jak to się skończy, ale mam dobre przeczucia, bo nic nie jest silniejsze od pierwszej miłości. Zwalczy każdą przeszkodę. 

Wiktor, 40 lat

Czytaj także:
„Szalałem za nią, była moim pierwszym, poważnym zauroczeniem, może nawet miłością, chociaż nie lubię wielkich słów”.
„Wmawiał mi, że jestem jedyna, a po kątach pisał do swojej eks. Wolę być samotną matką niż żyć ze zdradliwym nierobem”
„Zmarnowałam życie, czekając na miłość, która nigdy nie przyszła. Za późno zorientowałam się, że samotność to moja wina”

Redakcja poleca

REKLAMA