„Uroda przynosiła mi więcej szkody, niż pożytku. Przyciągałam bezmózgich pakerów, a marzyłam o bystrym okularniku”

uśmiechnięta kobieta fot. Adobe Stock, pikselstock
„Chciałam zmienić miejsce, ale mężczyzna przytrzymał mnie za dłoń i powiedział, że jeśli się ruszę, on i tak pójdzie za mną. Moja wyobraźnia malowała najstraszniejsze obrazy. Czując się względnie bezpieczna w autobusie pełnym ludzi, posłusznie pozostałam na swoim miejscu. A on cały czas mówił jak jakiś nawiedzony”.
/ 16.02.2024 19:15
uśmiechnięta kobieta fot. Adobe Stock, pikselstock

„Baśka miała fajny biust…”. Pamiętacie to? O nie, jak ja nienawidzę tej melodii! Zapewne częściowo dlatego, że dotyczy mnie. Może nie w pełni, ale ten jeden detal jest prawdziwy. Zawsze miałam ładny biust. I nogi. I talię. Generalnie od mniej więcej 15 roku życia była ze mnie atrakcyjna dziewczyna. I to stało się moją zgubą.

Miałam kłopoty z chłopakami

Ci, którzy przyciągali mój wzrok, czyli wysocy, szczupli, w okularach, po prostu się mnie bali albo czuli się onieśmieleni. A osiedlowi twardziele? Rywalizowali między sobą, kto i jak mnie zdobędzie. 

– Chcesz, żeby cię gdzieś podrzucić? – potrafił mnie niespodziewanie zapytać jakiś facet ze starego, czarnego bmw. A ja? Uciekałam!

Co powiesz na lody, piękna? – ta propozycja z kolei padała regularnie od naszego sąsiada, który przyglądał mi się, gdy wracałam ze szkoły.

– O! Moja stokrotka idzie! – oblizywał się starszy mężczyzna stojący przy sklepie.

Przysięgłam sobie, że po zdaniu matury opuszczę małe miasto i raz na zawsze zakończę ten obrzydliwy proceder zaczepek pod moim adresem. I udało mi się to!

Spotkałam wymarzonego mężczyznę

Na uczelni spotkałam idealnego mężczyznę: szczupłego, inteligentnego i, oczywiście, okularnika. To ja zrobiłam pierwszy krok. Szybko też zostaliśmy małżeństwem. Co więcej, dla niego zaczęłam się inaczej ubierać. Dawniej, zupełnie nieświadoma konsekwencji, chodziłam w obcisłych spodniach i koszulkach na ramiączkach. A mój duży biust, w połączeniu z chudymi ramionami, wywoływał u mężczyzn o niskim IQ najgorsze, zwierzęce instynkty!

Dziś chętniej wybieram mniej dopasowane dżinsy, luźne t-shirty i sportowe obuwie. I nagle nikt mnie nie zaczepia. Nikt nie jest nachalny, nie oblizuje się, nie zagaduje mnie w autobusie. Teraz jedynie mój szczupły intelektualista czasem potrafi mnie doprowadzić do furii. Tak, jak kilka tygodni temu...

Czasem mnie irytował

Szefowa zarzuciła mnie stosami papierów. Wszyscy czegoś ode mnie chcieli, telefony nie przestawały dzwonić, a ja miałam jeszcze na głowie przygotowanie prezentacji na spotkanie z ważnym klientem na kolejny dzień. Byłam dosłownie zawalona robotą. Aby nadrobić zaległości, zdecydowałam pozostać w biurze do późna. Nagle zadzwonił do mnie mąż.

– Kup naszą ulubioną wędlinę. To jest w sklepie na rogu, blisko twojej roboty.

– No nie, Tomek, przesadzasz! Jestem w biurze już dziesiątą godzinę, a ty chcesz, żebym jeszcze chodziła po mieście za szynką? Ledwo trzymam się na nogach, boli mnie głowa! Kup sobie sam!

– Ale przecież masz blisko, tylko przesiadka z jednego autobusu do drugiego, a ja...

Nie dałam mu dokończyć. Wkurzona cisnęłam telefonem tak mocno, że aż wypadła z niego bateria.

„Czemu muszę tak się męczyć z tym francuskim pieskiem? Być może lepiej by mi było z jakimś twardzielem! Zdobyłby prosiaka, rozpaliłby grilla i czekałby na mnie z kiełbaską oblaną tłuszczem... A nawet! Przyjechałby po mnie swoim błyszczącym bmw! Ale nie, musiałam mieć intelektualistę. Głupia ja!" , rozmyślałam w złości.

Facet zaczął mnie podrywać

Rzecz jasna, w pracy nie nadrobiłam już żadnych zaległości. Wychodząc, byłam zła na cały świat. W autobusie usiadłam tam, gdzie było wolne miejsce. Opierając głowę o szybę, zaczęłam myśleć o tym, jaka jestem strasznie nieszczęśliwa i przytłoczona, kiedy nagle…

– Ej, laska! – usłyszałam znienacka i zaskoczona upuściłam na ziemię telefon.

– Tak? – odpowiedziałam zaskoczona.

– Cześć. Przepraszam. Zauważyłem cię już na przystanku. Jesteś bardzo atrakcyjną kobietą. Może pogrzeszymy? – powiedział do mnie jakiś wysoki mężczyzna w ciasnym podkoszulku i oblizał się dość lubieżnie.

Zaniemówiłam. Już od kilku lat nikt nie zaczepiał mnie w taki wulgarny sposób. Zapomniałam, jak to jest. Do tego poczułam zbyt blisko siebie jego ciało, które pachniało tanim dezodorantem. W dodatku mężczyzna usiadł tuż obok mnie.

– Czy mógłby pan się odrobinę przesunąć? – wyszeptałam, przypominając bardziej niewinną dziewczynę niż silną lwicę, za którą już od dłuższego czasu się uważałam.

– Tak mi się podobasz, że zaraz nie wytrzymam! Wiesz, jaka jesteś piękna? 

– Jak wiele kobiet w tym autobusie – odpowiedziałam, starając się podnieść i zmienić miejsce, albo po prostu opuścić pojazd.

Wystraszyłam się

Chłopak złapał mnie za nadgarstek i oznajmił, że pójdzie za mną, jeśli się przesiądę. Moja wyobraźnia zaczęła malować straszne obrazy. Czułam się jednak dość bezpiecznie, bo w autobusie było pełno innych pasażerów. Dlatego też posłusznie pozostałam na swoim miejscu. A chłopak zyskał okazję na swoje „fascynujące" przemówienie.

– Więc Martusiu…

Czułam, jak mi serce podchodzi mi do gardła. Skąd znał moje imię? Niech to szlag! To przez ten durny telefon! Za każdym razem, gdy go włączam, na ekranie pojawia się komunikat: „Miłego dnia, Marta!”.
A on nie przestawał, jakby się zaciął! Denerwowało mnie, że nagle mówi do mnie po imieniu. I zaczęłam się go bać.

– Kiedy spotyka się taką kobietę, ciężko się opanować. Ta figura, włosy, sposób chodzenia... Dasz mi swój numer telefonu?

– W życiu! – odpowiedziałam stanowczo.

– To może chociaż email? Na pewno napiszę.

– Nie, zdecydowanie nie mam ochoty na tego typu relacje – próbowałam go zbyć, ale moje słowa zdawały się go tylko zagrzewać do dalszych umizgów.

Był nieugięty

– Ale ja mam mnóstwo czasu! Więc podam ci mój numer. Kiedy będziesz wieczorem leżeć w łóżku, na pewno napiszesz do mnie wiadomość. Nie zniechęcaj się tak szybko – mówił z niezwykłą pewnością siebie. – Jestem wysoko postawionym oficerem. Pracuję blisko prezydenta. Znam najbardziej wpływowe osoby w naszym kraju, wszystkie agencje – chwalił się jak małe dziecko.

– Niesamowite. A jednak to ci, którzy się przechwalają, zwykle mają najmniej do zaoferowania – wyrwało mi się ze złości, bo bałam się, że zacznie mi opowiadać o swoich pieniądzach na koncie, domach i fajnych samochodach, które ma w garażu, albo zacznie chwalić się swoimi muskułami. Co za prymityw!

Gość spojrzał na mnie zdziwiony. W końcu podniósł się i skierował w stronę wyjścia z autobusu.

– To dasz mi ten numer czy nie? – zapytał jeszcze raz.

– Nie! – odpowiedziałam głośno.

– Ale ja wysiadam na tym przystanku! 

Patrząc w okno, udawałam, że go nie dostrzegam. Ale on się nie poddawał:

– Znajdę cię. Znam przystanek, na którym wsiadasz. A ja jestem pracownikiem służb! Do zobaczenia niebawem!

Odetchnęłam z ulgą

Kiedy autobus ruszył z przystanku i zostawił natręta z tyłu, odetchnęłam z ulgą. Bez zastanowienia zerknęłam na swój telefon. A tam czekała na mnie wiadomość wiadomość: „Przepraszam, nie chciałem cię zdenerwować. Czekam z obiadem. Twój niemądry mąż”.

Co za wspaniały człowiek! Naprawdę powinnam go bardziej doceniać i być dla niego wyrozumiała. Oby już żaden facet nie postanowił mi uświadomić, jak cudownego męża mam w domu… Wyrosłam z etapu końskich zalotów!

Czytaj także: „Przyjaciółka nie szanowała męża, więc postanowiłam o niego zadbać. Usiadłam mu na kolanku i pokazałam, czym jest czułość”
„Zamieszkałam nie w domu, a w muzeum po byłej żonie Łukasza. On nadal ją kochał, a jego córka zrobiła mi z życia koszmar”
„Za związek z żonatym mężczyzną dopadła mnie karma. Szybko wymienił mnie na młodszą i zabawiał się z nią na biurku”

 

Redakcja poleca

REKLAMA