„Ukochany pisał do mnie gorące maile, a na żywo traktował mnie jak ducha. Gdy odkryłam powód, poczułam się jak idiotka”

Załamana kobieta fot. Adobe Stock, ANAHIT
„Miał sylwetkę wskazującą na regularne uprawianie sportu, ale poruszał się z gracją, której brakowało jego bratu. Właśnie podchodził do matki, która z czułością odgarnęła mu ciemny kosmyk z czoła. To też mi się od razu spodobało: półdługie, niesforne włosy i lekki zarost. Ideał!”.
/ 23.01.2023 14:30
Załamana kobieta fot. Adobe Stock, ANAHIT

Paweł czekał aż cztery lata, żeby dojść do wniosku, iż nasze małżeństwo nie ma dalej sensu. Ja wiedziałam to właściwie od początku. Tak naprawdę nigdy do siebie nie pasowaliśmy; ja byłam raczej nieśmiała, skryta i introwertyczna, a on uchodził za gwiazdę towarzystwa. Oczywiście wszyscy wmawiali nam, że „przeciwieństwa się przyciągają”, ale to naprawdę nie mogło się udać. Już na ceremonii ślubnej czułam, że mam ochotę uciec. Za dużo ludzi, za dużo zainteresowania moją osobą, za dużo bodźców, dźwięków i wrażeń…

– No i jestem trzydziestoletnią rozwódką – powiedziałam smętnie do Jagody, mojej przyjaciółki. – Ale za to przynajmniej nie muszę już chodzić na głośne imprezy i rozmawiać z każdym o rzeczach, które kompletnie mnie nie interesują. Mogę wieczorami poczytać książkę albo pomalować na szkle. W domu.

– Żebyś tylko nie porosła pleśnią i kurzem w tym domu – skrzywiła się Jagoda. – Musisz wychodzić do ludzi, bo zupełnie zdziczejesz!

Zignorowałam tę uwagę i dopiero po pół roku zorientowałam się, że poza trzema osobami z mojej małej firmy i Jagodą praktycznie nie spotykam ludzi. Przyjaciółka miała rację: pomału zaczynałam zapominać, jak funkcjonować w społeczeństwie.

– Patrz, przyniosłam ci ulotkę o nowej siłowni na naszym osiedlu! – któregoś dnia wręczyła mi kolorowy folder. – Prowadzi ją babka, która kiedyś była mistrzynią Polski w podnoszeniu ciężarów, i jej dwóch synów. Starszy jest kulturystą. Bierz ciuchy, jedziemy go sobie obejrzeć!

Ponarzekawszy dla zasady, spakowałam legginsy i podkoszulek i pojechałyśmy do nowego przybytku sportu w okolicy. Za ladą recepcji stała wysoka i umięśniona kobieta pod pięćdziesiątkę, niewątpliwie owa była mistrzyni kraju. Takich barków jak jej nie powstydziłby się niejeden bramkarz w nocnym klubie.

– Pierwszy trening gratis – odezwała się zaskakująco delikatnym i sympatycznym głosem.

– Potem możecie panie zdecydować, czy kupicie karnet. Jeśli zdecydujecie się dzisiaj, dostaniecie dietę gratis. Wystarczy wypełnić formularz, a nasz dietetyk rozpisze indywidualne menu na dwa tygodnie.

Pozostanie obojętny na jej wdzięki?

Przebrałyśmy się i weszłyśmy na salę. Wszędzie stały nowoczesne maszyny, na których trenowali mężczyźni i kobiety w różnym wieku i o różnych sylwetkach. Była jedna starsza pani i dwóch facetów z imponującymi brzuszkami.

– Fajnie – orzekła Jagoda. – Normalne miejsce, już mi się tu podoba.

Pobiegałyśmy na bieżni i właśnie ćwiczyłyśmy ramiona, gdy dobiegł mnie sceniczny szept przyjaciółki:

– To on! Rany, ale koleś!

Popatrzyłam za jej wzrokiem i zobaczyłam młodego, mocno opalonego mężczyznę w czarnej, obcisłej koszulce bez rękawów. Właśnie zakładał jakiemuś klientowi ciężary na sztangę.

– Nazywa się Konrad – syczała dalej podekscytowana Jagoda. – Pierwsze miejsce w zawodach w Monachium, wielokrotny mistrz Polski! Muszę, po prostu muszę go poznać!

Przyjrzałam się kulturyście i uznałam, że fascynacja Jagody jest jak najbardziej uzasadniona. Facet wyglądał jak wyrzeźbiony dłutem Michała Anioła, do tego był brunetem o niebieskich oczach. Jak dla mnie to było zbyt dużo, no i nie lubię tak umięśnionych facetów, ale rozumiałam koleżankę doskonale.

Jagoda sama zwracała uwagę mężczyzn. Superfigura, niebanalna uroda, do tego rozbrajający uśmiech – wiedziałam, że Konrad się nią zainteresuje, zanim jeszcze do niego podeszła pod jakimś pretekstem. Chwilę później leżała na ławeczce do wyciskania ciężarów, a on nachylał się nad nią, delikatnie podając jej miniaturową sztangę.

Ja zostałam chwilowo sama w otoczeniu maszyn do rzeźbienia ramion oraz pośladków.
Właśnie wyrzucałam przed siebie nogi z obciążeniem, kiedy otworzyły się drzwi obok recepcji i wyszedł zza nich młody mężczyzna, uderzająco podobny do Konrada. Ten jednak nie był kulturystą, co od razu mi się spodobało.

Miał sylwetkę wskazującą na regularne uprawianie sportu, ale poruszał się z gracją, której brakowało jego bratu. Właśnie podchodził do matki, która z czułością odgarnęła mu ciemny kosmyk z czoła. To też mi się od razu spodobało: półdługie, niesforne włosy i lekki zarost. Wziął jakieś dokumenty z lady i z powrotem zniknął na zapleczu, a ja wiedziałam, że nie zaznam spokoju, dopóki do niego nie zagadam.

– Zdecydowałam się na karnet – powiedziałam po treningu. – Skąd mam wziąć ten formularz do diety?

– Jest na naszej stronie – właścicielka klubu podała mi ulotkę. – Proszę podać numer karnetu i wysłać go na ten adres.

Pierwszym członem adresu mailowego było imię Piotr.

– Pan Piotr to wasz dietetyk? – spytałam.

– Tak. A do tego maratończyk – kobieta uśmiechnęła się z dumą. – Syn ukończył maraton poznański z czternastym czasem! Może go więc pani też zapytać o techniki biegania, na pewno chętnie pomoże.

Serce zatrzepotało mi w piersi

A więc dostałam właśnie kontakt do Piotra, czyli przystojnego brata Konrada! No to muszę wziąć tę dietę, choć właściwie to wcale nie była mi potrzebna… Napisałam do niego jeszcze tego samego wieczoru. Wysłałam formularz żywieniowy i wymyśliłam kilka pytań na temat biegania. Odpowiedzi jednak nie dostałam.

– Jagoda! Idziemy dziś na siłownię! – zadzwoniłam do koleżanki następnego dnia.

Była bardziej niż chętna, więc kolejne dwie godziny spędziłam, pozorując ćwiczenia na steperze i obserwując drzwi od zaplecza. W końcu ukazał się w nich Piotr i zwietrzyłam swoją szansę. Zeskoczyłam z maszyny i podeszłam swobodnym krokiem do recepcji. Był akurat przy niej sam i odwrócony tyłem sprawdzał coś w segregatorze.

– Dzień dobry – zagaiłam.

Nie odwrócił się. Powtórzyłam głośniej, ale znowu nie zareagował, zaczytany w fakturach.
Zrobiło mi się głupio. Dlaczego tak ostentacyjnie mnie ignorował? Zrobiłam coś nie tak? Może nie powinnam była tu przygalopować, gdy tylko wynurzył się z zaplecza?

– Przepraszam, już jestem! – z łazienki wypadła właścicielka klubu. Piotr, wciąż tyłem do mnie, zrobił dwa kroki do przodu i zniknął za drzwiami, nawet na mnie nie patrząc… – W czym mogę pomóc?

– Eee, chciałam kupić wodę… – zmyśliłam na poczekaniu, po czym postanowiłam skomentować zachowanie Piotra. – Myślałam też, że porozmawiam z panem Piotrem o mojej diecie, ale…

– Nie porozmawia pani z nim – ucięła kobieta, podając mi butelkę. – Ale przekażę, żeby dzisiaj wysłał pani maila.

Poczułam się jeszcze gorzej. O co chodziło tej smoczycy? Zabraniała synowi rozmawiać z klientkami? Ale Konrad to jakoś mógł otwarcie flirtować z Jagodą, co właśnie w tym momencie robił? Po wyjściu wypytałam przyjaciółkę o postępy w romansie. Okazało się, że Konrad jest nią mocno zainteresowany.

– A mnie się podoba jego brat – oświadczyłam. – Tylko że on mnie totalnie ignoruje…  A jego matka nie życzy sobie, żebym z nim rozmawiała. Zapytasz Konrada, o co tu chodzi?

Nim jednak dała mi odpowiedź, odpisał mi Piotr.

„Witam, przepraszam za zwłokę, ale opracowanie diety czasem tyle trwa. Przy Pani wadze i wzroście, polecam dietę 1500 kcal. Wszystkie przepisy są zbilansowane dietetycznie. Mam nadzieję, że posiłki będą Pani smakowały”.

Podziękowałam, ale nie omieszkałam wspomnieć o zajściu w recepcji. Zaproponowałam też, żebyśmy przeszli na ty.

„Naprawdę stałaś za moimi plecami?! – odpisał błyskawicznie. – Przepraszam! W ogóle nie powinienem tam wchodzić, kiedy są klienci! Proszę, nie gniewaj się na mnie”.

To naprawdę świetny facet!

Dalej nie rozumiałam, dlaczego tak się zachował, ale przyjęłam przeprosiny. Wspomniałam o maratonie poznańskim i innych biegach i tak jakoś się złożyło, że do północy wymieniliśmy około dwudziestu maili. Każdy kolejny był bardziej zażyły od poprzedniego – zaczęliśmy żartować i się przekomarzać, wysłałam mu swoje zdjęcie, żeby wiedział, z kim rozmawia.

Wyczułam, że ta korespondencja sprawia mu tyle samo przyjemności co mnie. Fantastycznie było z kimś się tak dogadywać od pierwszego słowa!

„Będę jutro na siłowni – napisałam, idąc już spać. – Jeśli wystawisz na chwilę nos ze swoich dokumentów, możemy zamienić ze dwa zdania. Dobrej nocy”.

Nie czekałam już na odpowiedź, tylko wyłączyłam komputer. Następnego dnia prosto po pracy pojechałam na siłownię.

– Dzień dobry – zagadnęłam wesoło do właścicielki. – Jest może dzisiaj Piotr? Chciałam zamienić z nim parę słów przed treningiem. Umawialiśmy się wczoraj.

– Jak to: zamienić parę słów? – kobieta wyglądała na naprawdę oszołomioną. – To niemożliwe…

Upuściłam z rozmachem plecak, bo nie zamierzałam tak łatwo dać się spławić tej nadopiekuńczej mamuśce.

– Nie ma go? – chciałam wiedzieć.

– Nie… – zaczęła, ale w tym momencie otworzyły się drzwi i moje spojrzenie spotkało się z niebieskimi oczami Piotra.

– Hej! – uśmiechnęłam się. – Dostałeś mojego ostatniego maila?

Nagle poczułam, że coś jest bardzo nie tak. Piotr patrzył na mnie ze strachem, który zaczął przechodzić w rezygnację. Jego matka z kolei miała zażenowaną, a potem smutną minę.
Nie chciałam kolejnej niedomkniętej historii. Jeszcze w czasach przedmałżeńskich to mi się parę razy przytrafiło.

Facet wyglądał na zainteresowanego, świetnie się dogadywaliśmy, a potem on nagle znikał, blokował mnie na telefonie i nie było szans, żeby dowiedzieć się, co zrobiłam nie tak. Dlatego teraz nie zamierzałam odpuścić. Jeśli nie chce mnie znać, proszę bardzo, ale zasługuję na to, żeby usłyszeć, dlaczego!

– Piotr? – zapytałam moim najbardziej asertywnym tonem. – Możemy porozmawiać? Może wyjdziemy na chwilę na zewnątrz?

Chłopak spojrzał na matkę pytająco, a ona zrobiła kilka gestów rękoma. Nagle zaczęło do mnie docierać, dlaczego dzień wcześniej nie zareagował na moje „dzień dobry”. Poruszył rękoma i właścicielka klubu odezwała się stłumionym głosem.

– Mówi, że przeczytał twojego maila i ci odpisał, ale chyba nie sprawdziłaś poczty.

Pokręciłam głową, że faktycznie, nie sprawdziłam. I do tego byłam tak podekscytowana perspektywą spotkania z Piotrem, że w amoku przed siłownią zostawiłam telefon na łóżku. No więc nadal nie wiedziałam, co mi odpisał, ale zaczynałam się domyślać. Przez moment rozmawiali w języku migowym, a potem ona zwróciła się do mnie.

– Napisał ci, że nie „zamienicie dwóch zdań”, tak jak zaproponowałaś. Wyjaśnił, że jest głuchoniemy, ale chciałby z tobą dalej korespondować. Mówi, że zrozumie, jeśli jednak nie zechcesz. Przykro mu, że przeżyłaś szok, powinien od razu ci o tym napisać…

Nie wiedząc, jak zareagować

Tak, rzeczywiście przeżyłam szok, że facet, o którym nie mogłam przestać myśleć, jest głuchoniemy, ale to nie zmieniało faktu, że nadal mi się podobał! Żebym chociaż miała telefon i mogła napisać do niego wiadomość… Nagle wpadłam na pomysł.

– Masz na zapleczu komputer? – zapytałam przez jego matkę.

Oboje kiwnęli głowami i wtedy podjęłam decyzję.

– Przepraszam – wepchnęłam się za ladę. – Muszę coś napisać. Mogę?

Poszliśmy na zaplecze i błyskawicznie zaczęłam uderzać palcami w klawiaturę włączonego komputera, pisząc u samej góry jakiegoś dokumentu, który akurat był otwarty.

„Guzik mnie obchodzi, że nie słyszysz. Nigdy z nikim tak dobrze mi się nie rozmawiało i nigdy żaden facet nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak Ty!”.

Popatrzyłam na jego twarz, gdy to czytał. Rozjaśnił ją uśmiech, który dosłownie zmienił moje nogi w miękki wosk. Przechylił mi się przez ramię i odpisał:

„Zauważyłem cię już pierwszego dnia. Ale nie chciałem, żebyś wiedziała, że jestem głuchoniemy… Myślałem zresztą, że podoba Ci się Konrad, jak wszystkim dziewczynom”.

„Konrad podoba się mojej przyjaciółce. Mnie podobasz się tylko Ty!”.

Zobaczyłam, jak gwałtownie przełyka ślinę, czytając to wyznanie. Przez moment jego dłonie zawisły nad klawiaturą, ale nagle się rozmyślił i wyprostował. A potem położył je na mojej talii i przyciągnął do siebie. Naprawdę nie trzeba wielu słów, by wyrazić to, co wtedy poczułam. To proste: zakochałam się po uszy! On chyba też, jeśli można to osądzać po sile i namiętności jego pocałunku.

Dwa tygodnie później mogłam się już o tym całkowicie upewnić, bo wyznał mi miłość w kilku znakach migowych. Nie traciłam czasu przez te dwa tygodnie i szybko zamigałam „Ja ciebie też!”.

Czytaj także:
„Mąż zostawił mnie dla innej kobiety, ale nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Zakochałam się w... księdzu”
„Na wakacjach zakochałam się w cudownym facecie. Myślałam, że czeka nas świetlana przyszłość, ale los zdecydował inaczej”
„Latami nienawidziłam ojca, bo odszedł do kochanki. Gdy odnowiliśmy kontakt, zakochałam się w jej synu...”

Redakcja poleca

REKLAMA