„Ukochany wolał się zabawiać panienki, niż bawić dzieciaka. Ciąża na dobre zagasiła moje domowe ognisko”

„Hormony dawały mi w kość, a złamane serce nie polepszało sytuacji. Chciałam mieć wspaniałą rodzinę, a zostałam sama na lodzie”.
25.05.2024 11:15

Gdy zobaczyłam na teście ciążowym dwie kreski, zaniemówiłam. Nie mogłam uwierzyć, że zostanę mamą. Z radości miałam ochotę skakać pod sufit. Odliczałam sekundy, by podzielić się tą wspaniałą wiadomością z ukochanym. To był wyjątkowy moment, dlatego postanowiłam się do niego przygotować. Zrobiłam kolację, lemoniadę dla siebie, dla ukochanego winko i czekałam. 

Krzysiek przekroczył próg naszego mieszkania, przytulił mnie jak zwykle i rzucił okiem na suto zastawiony stół. 

– Zapomniałem o czymś? – zażartował. – Co to za okazja?

Misiu, będziesz tatusiem! 

Jego reakcja była zupełnie inna, niż się spodziewałam. Chciałam, aby skakał z radości, nosił mnie na rękach, całował brzuch. Jednak zrobił coś odwrotnego. 

– Żartujesz sobie, no nie? Nie rób sobie ze mnie jaj Ewka – oburzył się. 

–Nie robię. Proszę... – wręczyłam mu test ciążowy. – Nie cieszysz się?

– A czego ty oczekiwałaś? Mam być ojcem? Nie pisałem się na to!

– Nie przejmuj się, poradzimy sobie, damy radę... razem – starałam się go pocieszyć. 

Jego mina jednak nie wskazywała na to, żeby choć trochę poczuł ulgę. 

– Ewka, masz racje. Damy radę. Urodzisz to dziecko, a potem je oddamy. Przecież wiele par nie może mieć dzieci. Uf... Trochę mi ulżyło.

O czym ty gadasz? – byłam w szoku.

– Jak o czym? Masz zamiar się babrać w pieluchach? Bo ja nie. Pozbędziemy się tego dziecka i po kłopocie – mówił tak, jakby był dumny z tego pomysłu. 

To jakieś kpiny

Nie wierzyłam, że takie słowa padają z ust osoby, z która dzielę życie. Jego dziecko rozwija się pod moim sercem, a on chce się go pozbyć jak nadprogramowego szczeniaka? Nie pozwolę na to

Płakałam, błagałam, groziłam, ale to wszystko na nic. Krzysiek był nieprzejednany. Nie miał zamiaru ustąpić. Postanowił, że nie da się wplątać w ojcostwo, bo bachor mu do szczęścia nie jest potrzebny. 

– Jak ty sobie to wyobrażasz? Mam teraz nagle rzucić wszystko i zajmować się tym twoim dzieckiem? W jakim ty świecie żyjesz. Ja nie mam czasu na takie pierdoły. Chcę czegoś więcej od życia niż osranych pieluch!

Powiedziałeś już wystarczająco dużo. Zabieraj swoje rzeczy i wyjdź. Nie chcę cię znać. Poradzę sobie sama. Jeszcze tego pożałujesz – krzyczałam w złości. 

Widzisz, a mogło być tak pięknie

Tak naprawdę, to nie wiedziałam, czy sobie poradzę. Bałam się, że nie dam rady, ale ciągle żyłam nadzieją, że Krzysiek się opamięta. Gdy po paru dniach zapukał do moich drzwi, sądziłam, że może jakoś to się ułoży. Niestety, przeliczyłam się

Krzysiek nie przyszedł błagać mnie o przebaczenie. Przylazł, żeby odebrać resztę swoich tobołów. Rzucił mi tylko na do widzenia:

Widzisz, a mogło być tak pięknie. Mogliśmy żyć szczęśliwi i zakochani. Wszystko zniszczyłaś. 

Osłupiałam. Zaczęłam się zastanawiać, gdzie ja miałam oczy, że nie widziałam tego, z jakim potworem żyje pod jednym dachem. Nie liczyłam już na jego pomoc, ani łaskę. Musiałam wziąć się w garść dla mnie i mojego dziecka. Mieliśmy tylko siebie nawzajem. 

Krzysiek odkąd trzasnął drzwiami, tak nie odezwał się ani razu. Nawet głupiego SMS-a nie napisał. Początkowo było mi ciężko. Hormony dawały mi w kość, a złamane serce nie polepszało sytuacji. Chciałam mieć wspaniałą rodzinę, a zostałam sama na lodzie. 

Brakuje mi go

4 lata budowaliśmy domowe ognisko, żeby tak szybko wszystko zaprzepaścić. Dziecko powinno nas zbliżyć, a nie wszystko rozwalić. Nie mogłam się z tym pogodzić. Czułam się zdradzona, zbesztana i zgnojona przez najbliższą osobę. To straszne uczucie

Choć starałam się skupić na sobie i dziecku, to nie mogłam przestać o nim myśleć. Zastanawiałam się, czy żałuje, czy o mnie myśli, co robi, gdzie jest i z kim jest? Czy znalazł już sobie pocieszenie? Czy wciąż mnie kocha? Na te i wiele więcej pytań nie poznałam odpowiedzi. Krzysiek przepadł jak kamień w wodę. 

Wiem, że muszę pogodzić się z faktem, że Krzysiek był nieodpowiedzialnym gnojkiem, któremu w głowie imprezy, alkohol i zabawa. Może wyświadczył mi przysługę, że zniknął z naszego życia? Póki co nie potrafię się do tego przekonać. Brakuje mi go. Jednak wierzę, że czas wyleczy rany. Jeszcze będę szczęśliwa. Zakochana, wolna i spełniona jako mama. 

Ewa, 27 lat

Czytaj także:
„Mąż tyrał na 2 zmiany, a pieniędzy nie przybywało. Do domu kupował mielonkę, a kochance podsuwał francuskie sery”
„Życie siostry było usłane różami, ja na wszystko musiałam zapracować. Dziś ona bieduje na zasiłku, a ja mam kupę forsy”
„Siostra tak wyszkoliła rodzinkę, że chodzili jak w szwajcarskim zegarku. Dążenie do perfekcji niemal rozbiło jej dom”

 

Redakcja poleca

REKLAMA