„Ukochany oświadczył mi się po miesiącu znajomości. Sądziłam, że to romantyczne, a ten drań chciał mnie posiąść jak rzecz”

załamana narzeczona fot. Adobe Stock, SHOTPRIME STUDIO
„Ostatnio przy nim musiałam się kontrolować, uważać na każde słowo; rozpaczliwie staram się go zadowolić… Po co mi taki związek? Czy to ma sens? Nie było mi łatwo podjąć tę decyzję, lecz zrozumiałam, że przed nami nie ma przyszłości”.
/ 25.04.2023 09:15
załamana narzeczona fot. Adobe Stock, SHOTPRIME STUDIO

Artura poznałam na parapetówce u Karoliny. Miałam nadzieję, że miło spędzę wieczór. Pół roku wcześniej rozpadło się moje narzeczeństwo i czułam się samotna.

Drzwi otworzyła mi Karolina. W pokoju kłębiło się kilkanaście osób. Artur od razu wpadł mi w oko: przystojny, wysoki, szykowny. Ja też mu się chyba spodobałam, bo natychmiast nawiązał rozmowę. Mówił, że pracuje w biurze projektowym, jest architektem, nieźle zarabia, oszczędził na auto, na raty kupił mieszkanie...

– Do szczęścia brakuje mi tylko kobiety – uśmiechnął się do mnie znacząco.

Po imprezie odwiózł mnie do domu i zaproponował spotkanie następnego dnia. Poszliśmy na obiad do modnej pizzerii. Zwierzyłam mu się, że jestem sekretarką w dużej firmie i lubię swoją pracę. Jego jednak najbardziej interesowało, czy kogoś mam. Ucieszył się, gdy powiedziałam, że jestem singielką.

Potem były kolejne randki, kino, spacery, rozmowy... Po miesiącu wylądowaliśmy w łóżku. A dzień później wręczył mi pierścionek zaręczynowy.

– Nie mogę tego przyjąć, tak krótko się znamy – powiedziałam niepewnie.

– Skarbie, chcę tylko, żebyś wiedziała, ile dla mnie znaczysz – oświadczył Artur z ogniem w oczach. – Nie jesteś dla mnie przygodą, ja miłość traktuję poważnie.

Przytuliłam się do niego

Chyba byłam już w Arturze po uszy zakochana. Też nie miał szczęścia w miłości. Narzeczona zdradziła go z najbliższym przyjacielem, kolejna wybranka myślała tylko o jego pieniądzach, a następną złapał, jak ściskała się na ulicy z jakimś obcym facetem. Bał się, że mógłby stracić i mnie...

– Jest taki zazdrosny! – zwierzyłam się Karolinie. – Nie chce, żebym spotykała się z kolegami. Nie znosi, jak wkładam krótkie spódniczki czy na imprezach tańczę z innymi facetami.

– Prawie go nie znam, ale trochę zazdrości w związku nie zaszkodzi – odparła przyjaciółka. – Zależy mu na tobie.

Skoro mnie uwielbia, o co te awantury? Rzeczywiście, Artur nie szczędził mi dowodów uczucia: kupował kwiaty, drogie perfumy. Najbardziej lubiłam, gdy byliśmy sami: rozmawialiśmy, śmialiśmy się, planowaliśmy przyszłość. Wśród ludzi Artur się zmieniał w milczka, bacznie obserwował każdy mój ruch.

Długo odpychałam od siebie prawdę, że ta jego zazdrość jest chorobliwa, mimo coraz częstszych awantur. Ubrałam się prowokacyjnie, gapiłam się na faceta
w tramwaju, podrywałam kolegę z pracy…To wszystko było wymysłem Artura!
Zaczął też czytać moje SMS-y, przeglądał telefon, aby zorientować się, do kogo dzwoniłam, wypytywał koleżanki, czy nie spotykam się z kimś poza jego plecami.
O wszystkim zadecydował wieczór,  gdy miałam iść na firmową imprezę.

Artur z zaciśniętymi ustami słuchał, że wszyscy pracownicy są zaproszeni, że to miły gest ze strony szefa, że moja nieobecność byłaby źle przyjęta. Nie bawiłam się dobrze. Narzeczony bez przerwy do mnie dzwonił, wysyłał SMS-y. Sprawdzał mnie! Byłam wściekła

Wyszłam z restauracji około 22, z koleżanką i dwoma żonatymi kolegami. Od razu zobaczyłam samochód Artura. Narzeczony podbiegł do mnie, zaczął szarpać za ramię.

– Ty dziwko! – wrzasnął. – Wiedziałem, że mnie zdradzasz!

Rzucił się na kolegę, który usiłował mnie bronić. Zrobiło się zamieszanie. Gdy z restauracji wybiegli goście, uciekł. A ja wróciłam do domu, zrobiłam herbatę, usiadłam przy stole w kuchni. Wyciągnęłam nasze wspólne zdjęcia i łzy mi same płynęły.

Przecież ja w ogóle go nie znam

Przypominałam sobie chwile spędzone z Arturem, jego czułość, ciepło, które mi dawał... Ale czy to faktycznie była miłość? Wszystko działo się tak szybko! Owszem, pochlebiało mi, że zrobiłam na Arturze piorunujące wrażenie. Ale może jednak prawdziwe, głębokie uczucie pojawia się dopiero wtedy, gdy ludzie dobrze się poznają, spędzą ze sobą wiele czasu, przekonają się, że podobnie czują i myślą? A ja przecież Artura praktycznie nie znałam!

Ostatnio przy nim musiałam się kontrolować, uważać na każde słowo; rozpaczliwie staram się go zadowolić… Po co mi taki związek? Czy to ma sens? Nie było mi łatwo podjąć tę decyzję, lecz zrozumiałam, że przed nami nie ma przyszłości.

– Nic z tego nie będzie, rozstańmy się – oznajmiłam mu nazajutrz przez telefon.

– Agatko, przepraszam cię, ja cię tak bardzo kocham… – zajęczał.

Odłożyłam słuchawkę. Było mi ciężko, ale czułam, że robię dobrze. Lepiej zerwać zły związek, niż w nim tkwić latami. Dla mnie to koniec, tymczasem Artur… Mój eksnarzeczony nie dał za wygraną. I się zaczęło! Wystawał pod moim domem, dzwonił, nachodził mnie w pracy i u znajomych. Usiłowałam mu wytłumaczyć, że nic tym nie zyska. Nie przyjmował moich słów do wiadomości.

– Coś z nim jest nie tak – podsumowała Karolina. – Wiesz, zdobyłam telefon do tej jego byłej. Może się z nią umówimy?

Drżały mi ręce, gdy wystukiwałam numer Ali. Od razu zgodziła się pogadać.
W kawiarni zobaczyłyśmy miłą młodą blondynkę. Opowiedziałam jej pokrótce, jak to było ze mną i z Arturem.

– Masz szczęście, że tak szybko odkryłaś, z kim masz do czynienia – powiedziała, upijając łyk kawy. – On jest chory, żyje w świecie urojeń. Na ulicy uderzył mnie w twarz, jak zobaczył, że idę z kolegą!

– No tak. On nie umie kochać. Chce tylko kontrolować swoją ofiarę – podsumowała Karolina i zwróciła się do mnie: – Kochana, teraz możesz mieć problem, jak się od niego uwolnić.

Niestety, potwierdziły się jej obawy. Artur nadal nie przyjmował do wiadomości, że między nami koniec. Zaczęłam się go bać... Zmieniłam numer komórki, zastanawiałam się nawet, czy się nie przeprowadzić. Tylko dokąd?

– Wiem, jak się go pozbyć! – wykrzyknęła Karolina, gdy pojawiła się w moim mieszkaniu pewnego październikowego wieczoru. – Wymyśliliśmy z moim bratem. On ma kumpla kulturystę. Chłop jak dąb, pracuje jako ochroniarz.

– Chcesz, żeby Artura pobił? – przestraszyłam się.

– Nie, coś ty! – roześmiała się Karolina. – Zaczniesz się z tym Darkiem pokazywać. Spotkamy się wszyscy i naradzimy.

Darek okazał się bardzo fajny, cała ta sprawa nieźle go bawiła. Obiecał, że następnego dnia przyjedzie do mnie bladym świtem, bo Artur często czyhał pod moim blokiem, aż wyjdę do pracy. Rzeczywiście, i tym razem siedział w aucie. Kiedy tylko otworzyłam drzwi na klatkę, od razu się do mnie rzucił.

– Pozwól, że ci przedstawię mojego nowego chłopaka – uśmiechnęłam się.
Artur, blady, słowem się nie odezwał. Nie wydawał się zaskoczony, że tak szybko znalazłam jego „następcę”.

Darek spojrzał mu prosto w oczy

– Agata nie życzy sobie twojego towarzystwa – wycedził. – Masz ją zostawić w spokoju. Żebym cię więcej nie widział!

Wtedy Artur… odwrócił się na pięcie i odszedł.

– Jakoś łatwo było go spławić – zdziwił się Darek. – On chyba czuje się pewnie tylko wobec słabszych...

Mój były więcej się nie pojawił. Może nadal szuka prawdziwej miłości? Miło jest, gdy twój facet okazuje ci względy i odpędza rywali. Byle bez przesady.

Czytaj także:
„Kumpela ze wsi liczyła, że złapie miastowego. Zakochała się po uszy w Tadku, ale nie wie jednego. Jej wybranek to rolnik”
„Miałam dość kpin z mojej samotności, więc na rodzinną imprezę wynajęłam faceta. Popełniłam duży błąd – zakochałam się”
„Zakochałam się w szkolnym pedagogu. Chciałam go zdobyć, a on zaczął się spotykać z moją mamą. Przecież ona jest stara”

Redakcja poleca

REKLAMA