Przy niej stał się taki, jaki nigdy nie był dla mamy: czuły, troskliwy, zabawny, wyluzowany. Lubiłam przebywać u nich, zazdrościłam ich synom fajnej atmosfery i mamy, która nie stroi fochów, nie wszczyna awantur i nie płacze po kątach.
Dorastając, byłam już pewna, że chcę być kobietą opanowaną, pewną siebie, zabawną – taką, której się nie zostawia. To ja owijałam sobie chłopaków wokół palca i porzucałam, gdy się nimi znudziłam. A nudziłam się szybko i na nic zdawały się ich prośby. Kiedy oni lizali rany, ja już bawiłam się z następnym. Lubiłam tych dobrze sytuowanych, ale nie gardziłam też wrażliwymi biedakami, łasymi na pochlebstwa.
Wcześnie zaczęłam pracować. Chciałam jak najszybciej zarobić na własne mieszkanie i wyprowadzić się od zgorzkniałej rodzicielki. I właśnie w pracy poznałam Sławka. Wysoki, niezbyt pewny siebie brunet od razu wpadł mi w oko. Mieliśmy podobne poczucie humoru i spojrzenie na świat, jednak…oboje byliśmy zajęci.
Jeszcze do mnie zapukasz, kochanie
Ja borykałam się z osaczającym mnie facetem, którego nijak nie mogłam się pozbyć; Sławek tkwił w związku z wymagającą księżniczką. Dla niej zmienił miasto i pracę, dla niej kupił mieszkanie, ale jej wciąż było mało.
Słuchając o niej, nabierałam przekonania, że nie pasuje do tego ambitnego chłopaka, który marzy o gromadce dzieci i oddanej kobiecie. Właśnie o mnie. Uwiodłam go. Wystarczyło kilka wieczorów w pracy, zaproszenie na kolację – i ani się spostrzegł, jak leżał obok mnie w łóżku.
– Jak ci było? – zapytał, ubierając się pośpiesznie.
– Wspaniale – zamruczałam.
– Wiesz, bo ja… Nigdy nie zdradziłem Ali… – wyznał.
– Sławek, to nic nie znaczy, po prostu się lubimy – zapewniłam go cokolwiek fałszywie.
Tak więc zarzuciłam wędkę i nie pozostawało mi nic innego, jak czekać, aż ryba połknie haczyk.
Sławek szybko pojawił się u mnie znowu. Moje pełne pocieszenia słowa, że to, co dzieje się między nami, niczego w jego życiu nie burzy, tylko go zachęciły do dalszych spotkań.
Mijały miesiące
Miałam nadzieję, że księżniczka sama się domyśli, że w jej związku dzieje się coś złego, ale najwyraźniej Sławek był lepszym kłamcą, niż sądziłam, bo panna milczała. Za to on rozkwitł. Myślałam, że moja w tym zasługa, tymczasem pewnego wrześniowego ranka mój prawie chłopak przyszedł do pracy… z obrączką na palcu. Dziewczyny od razu otoczyły go wianuszkiem.
– Nie chciałem się chwalić – tłumaczył się nieco zawstydzony. – Wiecie, Ala i ja postawiliśmy na skromną uroczystość, tylko świadkowie i najbliższa rodzina. Taka już jest moja księżniczka.
Zatkało mnie. „Ożenił się z laską, która podobno była dla niego ciężarem?! Z tą rozkapryszona pannicą, z którą nic już go nie łączyło? A co ze mną?!” – miałam ochotę wybuchnąć, jednak tylko zagryzłam wargi. Pogratulowałam Sławkowi dopiero wtedy, gdy wpadliśmy na siebie w firmowej kuchni. Podziękował i cmoknął mnie w policzek.
– Cieszę się, że tak to przyjęłaś – stwierdził.
– Przecież mówiłam, że nasze spotkania nic nie znaczą! – roześmiałam się fałszywie. – Wpadniesz do mnie dzisiaj?
– Kiedy indziej – wymówił się.
Ale wystarczyło tylko cierpliwie poczekać kilka tygodni, aby znowu zawitał w moje progi. Wrócił właśnie z wakacji we dwoje.
– Nawet nie było romantycznie – poskarżył się.
Natychmiast zaciągnęłam do sypialni. Tej nocy kochaliśmy się kilka razy, bardzo namiętnie.
– Nie przejmuj się, zabezpieczam się – kusiłam.
Skłamałam. Jeszcze przed ślubem Sławka odstawiłam tabletki. Doszłam do wniosku, że byłby dobrym ojcem, a samo pojawienie się maluszka przyśpieszyłoby wiele spraw między nami. Nie przewidziałam jedynie tego, że Sławek mnie tak wystawi. Od czego jednak są rozwody?!
– Jestem w ciąży – wyznałam mu miesiąc później.
– Jak to? – osłupiał.
– Stało się, przepraszam… Tylko co teraz zrobimy, skarbie?
– My? O czym ty mówisz?!
– Rozumiem, poradzę sobie – odsunęłam się, udając zranioną.
Nie martw się, ja się zawsze zabezpieczam
Sławek najpierw zwolnił się wcześniej z pracy, a wieczorem przyszedł do mnie z plikiem banknotów. Zupełnie nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy.
– Nie usunę tego dziecka, nie zaryzykuję bezpłodności. Nie jestem taka, zrozum, zbyt kocham to maleństwo. Nie chcesz, nie musisz mi pomagać, jakoś sobie poradzę – westchnęłam.
– Nie jestem draniem! – zaperzył się Sławek. – Będę ci pomagać najlepiej, jak umiem, ale nic więcej zrobić nie mogę.
Kiedy wyszedł, dotarło do mnie, że on nigdy nie zostawi tej baby… Tymczasem mnie zależało na nim jeszcze bardziej! „Nie wystawisz mnie tak łatwo do wiatru” – pomyślałam, zakładając fikcyjną skrzynkę mailową, i napisałam list do jego żony.
Wybuchł skandal. Sławek wyzwał mnie od najgorszych, lecz ja wszystkiego się wyparłam. Wysłanie maila zrzuciłam na znajomych, udając oburzenie ich zachowaniem, bo przecież życzyłam Sławkowi jak najlepiej. Wkrótce księżniczka wyrzuciła go z własnego mieszkania. Był zrozpaczony i samotny, więc służyłam mu pomocą. Dzwoniłam, pytałam, jak się czuje, wspierałam, zaoferowałam mu nawet, żeby u mnie zamieszkał „po koleżeńsku”. Odmówił, stwierdzając, że byłoby to nieuczciwe wobec mnie i Alicji. Nagle stał się taki zasadniczy! Wynajął kawalerkę
i potulnie czekał, aż żona przyjmie go z powrotem.
Sądziłam, że wystarczy kilka dni, abym wygrała tę batalię i miała Sławka dla siebie. W końcu grałam wyrozumiałą, a tamta babka szalała z wściekłości. Przeliczyłam się.
– Ala przyjęła mnie z powrotem! – wyznał mi któregoś dnia, nawet nie próbując ukryć radości. – Będziemy mieli dziecko! Oczywiście ciebie też nie zostawię samej sobie – dodał szybko.
Miałam ochotę wrzeszczeć i płakać jednocześnie, lecz taktownie się rozłączyłam. Liczyłam jeszcze na to, że dam mu syna. Urodziłam dziewczynkę i ją szczerze znienawidziłam. Starałam się opiekować nią najlepiej, jak umiałam, lecz trudno było mi pokochać to chuderlawe szkaradzieństwo. Ku mojemu zaskoczeniu córeczka rosła zdrowa i silna, nie sprawiając mi większych problemów. Nie miewała kolek, nie przeziębiała się, nie grymasiła przy jedzeniu. Jakby chciała mi wynagrodzić swoje narodziny.
– Świetnie sobie radzisz jako matka! – cieszył się Sławek, gdy wpadał do nas co dwa tygodnie. – Powinnaś kogoś mieć. Wiem, że jesteś bardzo silna i niezależna, ale przecież faceci szaleją za tobą.
– Przestań! Na to przyjdzie jeszcze pora. Na razie mam Zuzię – zapewniałam go, tuląc córeczkę. – A jak radzi sobie Ala? – pytałam niby od niechcenia.
– Różnie. Mały daje jej niezły wycisk, ciągle choruje… – nim się spostrzegł, znowu zaczął mi się zwierzać z najintymniejszych problemów w swoim związku.
W ten sposób dowiedziałam się, że księżniczka wciąż nie wybaczyła Sławkowi zdrady i nie chce z nim sypiać. Tłumaczyła się złym stanem zdrowia po porodzie, jednak mój miły czuł, że jest inaczej. Cierpliwie czekał, aż go zaakceptuje, choć w głębi duszy był samotny i zagubiony. A ja tylko na to czekałam. Po roku, gdy ona wciąż walczyła z emocjami, my zdążyliśmy zbliżyć się do siebie. Dziecko łączy, a ja chciałam, by połączyło nas jeszcze bardziej, więc znów zaciągnęłam Sławka do łóżka.
– Nie martw się, mam kogoś, a to jest tylko taki przyjacielski seks – kłamałam jak z nut.
Nie wiem, czemu ten chłopak mi wierzył. Może jednak miałam na niego taki wpływ? I nie minął rok, jak znów zaszłam w ciążę.
– Nikt się nie dowie – obiecywałam mu, gdy wpadł w panikę.
Teraz błagał mnie, bym usunęła ciążę, a kiedy odmówiłam…
– Jesteś moją najlepszą przyjaciółką! – zapewniał żarliwie.
– Skoro tak, to dlaczego uważasz, że powinieneś być z Alicją, a nie ze mną? – postanowiłam odkryć karty.
– Bo ją kocham – spojrzał na mnie zdumiony. – Ej, Baśka, czy ty to wszystko zaplanowałaś? Nie masz faceta, prawda? Czyli Zuzia też nie jest wpadką? – zapytał, lecz nie odpowiedziałam.
Nie śmiałam się odezwać. Nie miałam już sił zaprzeczać ani grać zagubionej czy silnej.
Twój tatuś to drań, zostawił nas dla innej
„Żadna kobieta tego nie wytrzyma. Jedno dziecko, owszem, ale dwoje z tą samą kobietą? Tylko czekać, aż księżniczka wyrzuci go z domu. A wtedy wróci do mnie. Nikogo innego nie ma” – pocieszałam się po wyjściu Sławka.
Tym razem jednak los zaskoczył mnie podwójnie. Sławek pokajał się przed żoną, w imię miłości do niej odszedł z naszej firmy, przeprowadził się z rodziną do innego miasta, i zerwał z nami wszelkie kontakty. Powiedział mi, że kocha córkę, ale ja jestem przebiegłą żmiją, on zaś zbyt słabym łupem.
Nie odezwał się, nawet kiedy napisałam, że jadę rodzić jego syna. I kiedy pożaliłam się, że urodziłam chore dziecko z wadami genetycznymi. Tydzień później zadzwonił jego prawnik i zapytał, ile chcę alimentów. I to wszystko. Sławka nawet nie interesowało, jak syn ma na imię.
„Poradzisz sobie, jak zawsze. Może znajdziesz jakiegoś jelenia, który cię utrzyma” – odpisał
w mailu, gdy mu się pożaliłam na swoją samotność.
Tak oto zagrałam się na śmierć. Jestem, jak moja matka, zdana tylko na siebie. Zuzia wciąż pyta o tatę, a ja nie wiem, co jej odpowiedzieć, więc kłamię, że był podły i rzucił nas dla innej kobiety. Chociaż tyle mogę zrobić.
Barbara, 33 lata
Czytaj także:
„Zazdrosny kumpel rozpowiadał plotki o mojej rodzinie. Chciał zniszczyć nasz ślub i moje szczęście”
„Dla rodziców byłam jak darmowa opieka pielęgniarska na pełny etat. Okazało się, że wszystko sprytnie sobie zaplanowali”
„Uważałam mojego męża za chodzący ideał. Do czasu, aż obejrzałam szokujące nagranie z jego największym sekretem”