„Ukochany chciał żyć jak pączek w maśle, a narobił bigosu. Na romantyczny wyjazd zamiast narzeczonej, zabrał kochankę”

załamana kobieta fot. iStock, Wavebreakmedia Ltd
„Szczęka opadła mi jednak dopiero, gdy wstał, uśmiechnął się do mnie szeroko i przyklęknął na jedno kolano. Kiedy serce zaczęło mi bić naprawdę mocno, wyciągnął przed siebie malutkie, eleganckie pudełeczko i pokazał pierścionek. A potem zapytał, czy chcę zostać jego żoną”.
/ 20.08.2023 08:45
załamana kobieta fot. iStock, Wavebreakmedia Ltd

Krzyśka poznałam, gdy stałam w piekarni po pączki. On kupował ciepłe bułeczki i w ostatniej chwili złapał papierową torebkę, którą wypuściłam z rąk. Śmialiśmy się wtedy, że naprawdę szkoda by było, a ja musiałabym kupować następne pączki. Poleciłam mu je, a on stwierdził, że następnym razem na pewno znajdą się także na jego liście zakupów.

Z piekarni wyszliśmy razem, roześmiani

Opowiadałam mu o sobie, o mojej autorskiej marce kosmetyków bio, na której obecnie nieźle zarabiałam, a on wydawał się żywo zainteresowany. Sam był po AWFie – prowadził treningi siatkarskie dla licealistów. Teraz podobno ćwiczył sam, bo pracował nad swoją formą i wyskoczył tylko na moment, by zrobić sobie przerwę i przynieść coś dobrego do zjedzenia.

Oczywiście, wymieniliśmy się numerami. Ja co prawda poszłam do galerii handlowej, on wsiadł do nadjeżdżającego tramwaju, ale myślami wciąż byłam przy nim.

Tego dnia po południu wpadła do mnie Judyta. Poznałyśmy się na studiach, a jako że skupiona na pracy, nie miałam za wiele czasu na towarzyskie wyjścia, brakowało mi prawdziwych przyjaciół. Starałam się więc podtrzymać kontakt z Judytą, choć nie łączyło nas zbyt wiele, a i wspólnych tematów było coraz mniej.
Podczas rozmowy przy kawie oczywiście coś tam przebąknęłam o moim spotkaniu w piekarni.

– Czyli fajny ten Krzysiek, co?

Wzruszyłam ramionami, chociaż nie powstrzymałam szerokiego uśmiechu.

– Mówisz o nim bez przerwy, Wanda – wytknęła mi koleżanka. – A to tylko spotkanie w kolejce. Aż strach się bać, co z tego jeszcze będzie.

Ani się obejrzałam, a już przede mną klęczał

Judyta miała rację. Sprawy między mną a Krzyśkiem potoczyły się bardzo szybko. Po pierwszym zaplanowanym spotkaniu, na które to on mnie zaprosił, było następne i jeszcze kolejne. Na każdym z nich wydawało mi się, że coraz lepiej się rozumiemy. Między nami dostrzegałam coś magicznego, co kazało mi słuchać jego słów z pełnym zachwytu uznaniem i czekać z niecierpliwością, aż on uzna, że będzie z tego coś więcej.

Co prawda parę razy odkryłam, że nie do końca uważnie słuchał, jak opowiadałam o mojej pracy, bo mylił fakty i zadawał dość dziwne pytania. Nie każdy jednak musiał znać się na kosmetykach. I tak poświęcał mi tyle uwagi, ile nie podarował mi nikt inny. Przez całe moje życie.

Któregoś razu zabrał mnie do restauracji. To był bardzo ekskluzywny lokal, dlatego nieco mnie to zdziwiło. Szczęka opadła mi jednak dopiero, gdy wstał, uśmiechnął się do mnie szeroko i przyklęknął na jedno kolano. Kiedy serce zaczęło mi bić naprawdę mocno, wyciągnął przed siebie malutkie, eleganckie pudełeczko i pokazał pierścionek. A potem zapytał, czy chcę zostać jego żoną. Nie myślałam wtedy o tym, że znamy się zaledwie półtora miesiąca. Że jesteśmy sobie prawie obcy. Że prawie nic o sobie nie wiemy. Moja euforia była tak wielka, że nic do mnie nie docierało. Żadne racjonalne argumenty.

Natychmiast się zgodziłam. Bo… przecież nie istniała dla mnie wtedy inna odpowiedź niż „tak”. Potem myślałam już tylko o ślubie. Zastanawiałam się, jak to będzie pójść do ołtarza w białej sukni i zobaczyć tam Krzyśka – w garniturze, takiego eleganckiego i zabójczo przystojnego jak zwykle.

Miały być kwiaty, piękne, różowe magnolie, muzyka na żywo, kościół pełen ludzi. A potem wesele – takie, żeby wszyscy dobrze się bawili, a nasze rodziny mogły się ze sobą lepiej poznać. Oczami wyobraźni po prostu już widziałam tę pięknie przystrojoną salę, której pozazdroszczą mi wszystkie kuzynki.

Nie ustaliliśmy jeszcze konkretnej daty i byłam trochę zła na Krzyśka, że mu się z tym nie śpieszy. W końcu jednak przyszedł bardzo poruszony. Jak się okazało, dostał propozycję bycia opiekunem na obozie sportowym. Miał mieć z tego dodatkowe środki, które w całości chciał przeznaczyć na chwilę po naszym ślubie.

– Dzięki tej kasie, Wanda, sfinansuję niespodziankę dla ciebie – przekonywał mnie, gdy kręciłam nosem na wieść o jego dwutygodniowym wyjeździe. – To tylko uświetni nasz miesiąc miodowy. Już nie mogę się doczekać!

Po takim zapewnieniu ja również nie mogłam. I zgodziłam się, żeby pojechał. Nawet kosztem samotnych wieczorów, które spędzałam z książką lub przed telewizorem. Na szczęście w pracy miałam tyle do roboty, że i tak bardzo szybko zasypiałam. Ponadto, rozsadzała mnie pozytywna energia, która nakazywała mi skupiać się wyłącznie na naszej wspólnej przyszłości. Wmawiałam sobie, że kiedy przetrwam tę krótką rozłąkę, już zawsze będziemy razem. Nierozłączni.

To zdjęcie odebrało mi siły

Drugi tydzień wyjazdu Krzyśka miał się ku końcowi, więc byłam coraz bardziej podekscytowana i szczęśliwa, że już lada moment go zobaczę. Obiecał mi zresztą, że po powrocie do domu wspólnie ze mną ustali ostateczną datę ślubu. W związku z tym nic nie było w stanie mi popsuć humoru – nawet kłótnia z dostawcą w pracy. Po domu też chodziłam taka lekka i radosna. I wtedy zadzwoniła Judyta.

– O, hej – rzuciłam wesoło. – Dawno cię nie widziałam. Co u ciebie?

– A, jakoś leci – odparła wymijająco. – Powiedz mi, ten twój Krzysiek to mówił, że gdzie na ten obóz wyjechał?

– No tu, niedaleko, pod miasto – tłumaczyłam. Zastanawiałam się, po co jej ta wiedza. Z Krzyśkiem znali się krótko, ledwie zdążyłam ich sobie przedstawić. – Wiesz, jest tam jakiś ośrodek, jeziora, boisko do gry…

– To ciekawe – mruknęła. – Właśnie wysłałam ci zdjęcie. Jestem z siostrą w Kołobrzegu i chyba właśnie go widziałam.

– Niemożliwe – stwierdziłam. – Jak miałby być w Kołobrzegu?

– Spójrz na to zdjęcie, Wanda.

Zirytowana, odsunęłam komórkę od ucha i odebrałam fotografię, które mi wysłała. Wtedy zdębiałam. W kadrze uchwycony został roześmiany Krzysiek na plaży razem z równie roześmianą ciemnowłosą dziewczyną.

Przez umysł przelatywało milion myśli

Jakaś część mnie próbowała go tłumaczyć, przekonywać, że może to jego siostra albo po prostu zwykła znajoma. Nie ulegało jednak wątpliwości, że rzeczywiście spędzają czas nad morzem, bez gromadki licealistów, a nie w sąsiedztwie jezior i lasów.

– Bardzo mi przykro – odezwała się jeszcze Judyta, gdy stało się jasne, że ja nie zamierzam nic powiedzieć. – Po prostu… sądziłam, że powinnaś wiedzieć.

Kiedy Krzysiek wrócił, był już spakowany. Nie rozumiał, o co mi chodzi, więc szybko odkryłam przed nim karty. Judyta na moją prośbę zrobiła mu więcej zdjęć, również takich, na których było widać, jak obściskuje się z tamtą dziewczyną. Co gorsza, jak je zobaczył, nawet się nie przejął. Zaczął się głupio tłumaczyć, że to nic dla niego nie znaczyło, że niedługo zwiąże się na całe życie, więc chciał się trochę wyszaleć, póki jeszcze ma okazję.

Dopiero potem pojął, że nie żartuję i z nim zrywam. Wtedy też zdecydował się pokazać swoją prawdziwą twarz. Przyznał, że tamta dziewczyna to jego przyjaciółka, z którą są świetnie dopasowani pod każdym względem. Skoro nadarzyła się okazja, uznał, że zwiąże się z bogatą kobietą, która będzie go utrzymywać, a on i tak zamierzał regularnie uciekać w ramiona idealnej kochanki. Ich dwoje interesowała tylko dobra zabawa, a nie prawdziwy związek. Wprost wyśmiał moją naiwność i wiarę w miłość.

Nie widziałam się z nim już od jakiegoś pół roku i liczę, że nigdy więcej go nie zobaczę. Choć zdołałam przetrawić zawód, który mi sprawił, wciąż miewam gorsze chwile. Na szczęście wtedy wspiera mnie Judyta. Od tamtego czasu sporo się między nami zmieniło.

Ja nieco bardziej się otworzyłam na nią i jej problemy, a ona okazała się naprawdę ciekawa i zaangażowana w wiele rzeczy, o jakie jej dotąd nie podejrzewałam. Cieszyłam się, że chociaż nasza znajomość przetrwała. Teraz chyba mogłyśmy się wreszcie nazywać prawdziwymi przyjaciółkami.

Czytaj także:
„Chciałam się zemścić, bo mąż zdradził mnie z młodą lalą. Wyjazd z przyjaciółką był świetną okazją, by zrealizować plan”
„Romansuję z żonatymi facetami. Sama kiedyś zostałam zdradzona, więc to moja zemsta za to, ile przecierpiałam”
„Pierwszy chłopak mnie zdradził, drugi okradł. Trzeci póki co jest ideałem, zobaczymy, jaki numer mi wykręci”

Redakcja poleca

REKLAMA