Strasznie byłam ciekawa, kogo Bartek poznał na wakacjach, ale on nie puszczał pary z ust. Nie dopytywałam się jednak, bo doskonale wiem, jak trudno jest wyciągnąć zwierzenia z nastolatka. To już nie te czasy, kiedy mój syn przybiegał do mnie i, pakując mi się na kolana, opowiadał o wszystkim, co mu leży na sercu. Pamiętam, jak w szkole podstawowej zakochał się w koleżance z klasy... Wtedy byłam jego powiernicą, a on chłonął moje rady jak gąbka. A teraz? Musiałam wierzyć, że wszystko jest w porządku, że jest w tym swoim zakochaniu szczęśliwy.
Dzięki Bogu wyglądał na szczęśliwego… I ciągle nie było go w domu, ciągle gdzieś biegał. Wracał późno, ale pozwalałam mu na to, bo przecież były wakacje. Byłam pewna, że to wszystko unormuje się podczas roku szkolnego. „W końcu dziewczyna Bartka także będzie chodziła do szkoły, będzie musiała odrabiać lekcje. Rodzice na pewno jej nie pozwolą poświęcać tyle czasu chłopakowi” – myślałam. Miałam jednak nadzieję, że do tego czasu wreszcie ją poznam, że mój syn zacznie przyprowadzać ją do domu.
Jemu odbiło?
Na razie jednak się na to nie zanosiło… Było mi z tego powodu przykro, bo po raz pierwszy Bartek robił coś za moimi plecami. Wiedziałam doskonale, że kiedyś wyrośnie ze zwierzania się mamusi, że zacznie mieć własne życie, ale wydawało mi się, że jeszcze jest na to za wcześnie! „Czyżby stracił do mnie zaufanie?” – zastanawiałam się. Bo niby dlaczego nie chciał przedstawić mi dziewczyny, która zawładnęła jego sercem? Co do tego, że zawładnęła, nie miałam najmniejszych wątpliwości. Mój syn zaczął bardzo o siebie dbać, nawet przesadnie.
Sam sobie prasował koszulki, codziennie inną, świeżą. Już nie rozrzucał skarpetek po pokoju, chociaż przecież ona wcale nie przychodziła do niego w odwiedziny. Kiedy wychodził na spotkanie, był taki wypachniony! Wylewał na siebie chyba pół dezodorantu i z jednej strony byłam z niego dumna, a z drugiej… trochę zazdrosna o tę dziewczynę, która miała teraz o wiele większy wpływ na mojego chłopca niż ja…
No i dlaczego ja jej jeszcze nie poznałam?! Minęły już przecież trzy tygodnie, odkąd Bartek wrócił z obozu, i byłam pewna, że spotyka się z nią codziennie! Najwyraźniej zaniedbywał nie tylko mnie, ale i kolegów, bo jego najbliższy przyjaciel wpadał do nas czasami i odchodził z kwitkiem.
Widziałam na jego twarzy takie samo rozczarowanie, jakie malowało się na mojej, kiedy Bartek odmawiał pojechania ze mną na działkę czy do babci. Kiedyś przecież lubił nawet chodzić ze mną do sklepu, bo zawsze ugrał wtedy coś da siebie. A teraz jakby przestało go to w ogóle obchodzić…
Pewnego dnia, kiedy Tomek, przyjaciel syna, znowu przyszedł do Bartka i go nie zastał, rzuciłam niby mimowolnie:
– Pewnie znowu jest ze swoją dziewczyną – naprawdę liczyłam na to, że najlepszy przyjaciel jednak coś wie i… Nie pomyliłam się!
– Dziewczyną?! – prychną lekko. – Chyba kobietą! Ona jest strasznie stara!
– Stara? Czyli...? – zmroziło mnie.
– No… może nie stara, może źle to powiedziałem… – zaczął się plątać Tomek, którego wzięłam na spytki.
Widziałam jednak, że w sumie aż pała chęcią wyrzucenia z siebie tej całej złości, która się w nim nazbierała. Liczyłam więc na to, że w końcu się czegoś dowiem, no i dowiedziałam się!
– Ma dwadzieścia trzy lata?! – byłam zszokowana! Ta dziewczyna jest sześć lat starsza od mojego syna! Co musi mieć w głowie, że wzięła się za takie dziecko?!
– Poznali się na obozie, na którym Beata była instruktorką – relacjonował mi Tomek. – I podobno od razu się w sobie zakochali! Ja nie wiem, jak to nazwać, ale Bartkowi kompletnie odbiło na punkcie tej dziewczyny – pożalił się.
„Jemu odbiło? To ona była nienormalna!” – kiedy o tym wszystkim myślałam, to robiło mi się słabo… Babka, która skończyła już studia licencjackie i pracowała, wzięła się za licealistę!
To prawda, że Bartek wygląda na pierwszy rzut oka na starszego, niż ma zapisane w metryce, ale na Boga! Ona przecież nie mogła mieć żadnych wątpliwości, ile faktycznie ma lat, skoro była jego wychowawczynią na obozie! Nie wiedziałam, co mam zrobić po tych wszystkich rewelacjach, o których opowiedział mi Tomek…
Nie mogłam tego znieść
Czekałam na Bartka, aż wróci do domu, ale kiedy usłyszałam jego kroki na klatce schodowej, schowałam się do swojego pokoju. Uznałam, że jestem zbyt rozemocjonowana, aby z nim porozmawiać, a tutaj trzeba jakimś sprytnym sposobem wybić mu tę kobietę z głowy!
Jeśli jednak sądziłam, że po jakimś czasie się uspokoję, to się myliłam… Następnego dnia nadal byłam zła i roztrzęsiona, może nawet bardziej niż poprzedniego? Przez pół nocy nie spałam, tylko zastanawiałam się, co mam zrobić. I narastała we mnie prawdziwa wściekłość na tę dziewuchę.
Niewyobrażalna wręcz! Szczególnie kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że… ten ich związek to chyba nie może być platoniczny! „Ona z pewnością zaciągnęła już mojego syna do łóżka. Może nawet jeszcze na tym obozie! A jeśli tak, to czy powinnam skarżyć organizatorów?” – takie myśli kłębiły mi się w głowie…
Aż w końcu nie wytrzymałam i przy śniadaniu wyrzuciłam z siebie wszystko, co mi leżało na sercu! Powiedziałam synowi, że wiem o Beacie i co o niej myślę. A Bartek tylko podniósł na mnie te swoje orzechowe piękne oczy i powiedział:
– Wiedziałem, że jej nie zaakceptujesz. - W jego spojrzeniu była rezygnacja. Zamiast się jednak zatrzymać, widząc jego ból i porozmawiać na spokojnie, tylko się nakręciłam. Sama nie pamiętam już dokładnie, co wtedy wrzeszczałam, ale na pewno nie były to miłe rzeczy. Szczególnie pod adresem tej Beaty. A Bartek tylko słuchał, nawet się ze mną nie kłócił. Zupełnie jak nie on. Kiedy wzięłam głębszy oddech, żeby przejść do następnej części swojego wykładu, jaka zła musi być ta jego dziewczyna, o tyle starsza od niego i że ja jej nigdy nie zaakceptuję, mój syn wstał od stołu i powiedział:
– Mamo, ja ją kocham!
A potem zabrał talerz z kanapką i wyszedł do swojego pokoju!
Zostałam sama z poczuciem porażki
Bo to jest dla mnie porażka – ten związek mojego syna. Do Bartka bowiem nie trafiają żadne moje argumenty! Twierdzi, że to jego życie i może z nim zrobić, co zechce, a jeśli chodzi o miłość, to po pierwsze nie wybiera się osoby, w której się człowiek zakochuje, a po drugie on jest już dorosły. – Uprawiać seks to ja mogę od piętnastego roku życia, legalnie, zgodnie z prawem! – przypomina mi chyba tylko po to, aby mi zrobić na złość.
– Naprawdę sądzisz, że zakochałem się w Beacie na złość tobie? – kiedy usłyszał ten argument, po prostu mnie wyśmiał. I jeszcze dodał, że muszę zacząć przyzwyczajać się do tego, że nie jestem dla niego pępkiem świata.
– Jak będę chciał, to za kilka miesięcy przeprowadzę się do Beaty! – zapowiedział stanowczym tonem.
– Co? – byłam w szoku. – Nie zrobisz tego!
– A niby dlaczego nie? Będę miał skończone osiemnaście lat!
– A za co się utrzymasz?
– Wystąpię o alimenty od ciebie! – stwierdził Bartek butnie. – A poza tym Beata pracuje i zarabia!
No tak… Pracuje i ma pieniądze, i mojego syna!
Spotkałam się z tą kobietą…
Nie, nie poznał nas Bartek. Po prostu śledziłam go pewnego dnia i tak trafiłam po nitce do kłębka. Wiem, co pewnie teraz o mnie myślicie. Ale nie wstydzę się, że zniżyłam się do czegoś takiego. A co miałam zrobić, skoro Bartek nie chciał mi o niej nic powiedzieć? Nie chciał mi jej nawet przedstawić! I pewnie gdybym poznała Beatę w innych okolicznościach, to może nawet bym ją polubiła. Drobna, niższa o wiele od Bartka, wydawała się jego rówieśnicą. Ale ja widziałam w niej uzurpatorkę, podrywaczkę, uwodzicielkę!
– A gdybym to ja była młodsza od niego, też by pani widziała problem? – zadała mi tylko jedno pytanie.
No cóż… Miała rację. Mój mąż był starszy ode mnie o cztery lata i wszystkim wydawało się to normalne. Mój ojciec jest starszy od mamy o osiem… „Ale oni byli dorośli, gdy wdali się w romanse, a Bartek to jeszcze dzieciak!” – wmawiam sobie, że mam rację, broniąc syna, chociaż wiem, że stoję na przegranej pozycji. Z tą miłością bowiem nie wygram. I naprawdę nie wiem, co mam w takiej sytuacji zrobić…
Iwona, 45 lat
Czytaj także:
„Całe moje życie kłamałam jak najęta. Dopiero gdy oszust prawie złamał mi serce, poznałam smak własnej trucizny”
„Romantyczna majówka miała naprawić moje małżeństwo, a ona je zniszczyła. Mąż wylądował w łóżku z inną”
„Mój nastoletni syn zarabiał w tydzień więcej kasy niż ja przez miesiąc. Czułem, że coś tu śmierdzi”