„Tożsamość mojego ojca to wielka tajemnica. Gdy sama odkryłam prawdę, postanowiłam zażądać okrągłej sumki za milczenie”

Smutna młoda kobietaa fot. Getty Images, martin-dm
„Mój ojciec był dla mnie nieznajomym. Wcześniej nawet nie zdawałam sobie sprawy z jego istnienia. Była ze mną tylko mama i to mi zupełnie wystarczało. Czy miało to znaczenie, że niektóre dzieci do przedszkola przyprowadzał jakiś pan?”.
/ 17.05.2024 07:15
Smutna młoda kobietaa fot. Getty Images, martin-dm

Moje pierwsze pytania zaczęły się, kiedy poszłam do szkoły podstawowej. Tam właśnie dowiedziałam się, że ten niecierpliwy mężczyzna to ojciec i że każde dziecko ma takiego ojca. Dlaczego więc ja go nie miałam? Szybko zwróciłam się z tym pytaniem do mojej mamy. Odpowiedziała, że mój ojciec odszedł do Bozi, gdy byłam jeszcze bardzo mała. Na kilka lat taka odpowiedź była dla mnie wystarczająca, ale potem znów pojawiły się wątpliwości.

Nie potrafiłam zrozumieć, czemu w naszym domu nie ma żadnych śladów po moim ojcu. Nawet jednego zdjęcia. I dlaczego nigdy nie odwiedzamy jego grobu. Przecież w Dzień Zaduszny ludzie odwiedzają cmentarze. My nie. Znów poszłam do mamy. Kręciła, unikała odpowiedzi. W końcu przyznała, że ojciec wciąż może żyć, ale nikt nie wie, gdzie się znajduje. Gdy dowiedział się, że mama jest w ciąży, zniknął bez śladu jak złoty sen. Nie drążyłam tematu dalej, widząc, jak trudna dla niej jest ta rozmowa. Nie chciałam poznawać ojca. Pomyślałam, że skoro zranił mamę, nie zasługuje na to, aby o nim w ogóle myśleć.

Zapomnij o nim i ty

Kwestia ta powróciła przed moją osiemnastką. Zmuszona do załatwienia dowodu osobistego, w dokumentach natknęłam się na mój akt urodzenia. Gdy spojrzałam na papier, zaniemówiłam. W miejscu oznaczonym jako ojciec widniało: nieznany. Jak to nieznany? Przecież nie jestem dzieckiem przyniesionym przez bociana! Tak, zdecydował się zniknąć i wymazać wszelkie ślady swojego istnienia. Ale to on jest moim biologicznym ojcem! Nie mogłam zrozumieć, dlaczego moja matka nie zadbała, aby jego nazwisko było uwzględnione w dokumentach.

Przecież mógł się odnaleźć w dowolnym momencie. Wtedy musiałby nam udzielać wsparcia, płacić na utrzymanie. Dlaczego tak łatwo z tego zrezygnowała? Szczególnie, że często narzekała, że nie starczało jej do końca miesiąca... To ciągłe zastanawianie się nad tym sprawiało mi ból. Dlatego zdecydowałam się na kolejną rozmowę z nią. Niestety kiedy tylko zaczęłam temat ojca, wpadła w furię. Krzyczała, abym już nie nękała jej tym tematem, że nie ma najmniejszej chęci mówić o tym człowieku.

– Proszę, powiedz mi jak ma na imię.

Nie pamiętam.

– Przykro mi, ale trudno mi w to uwierzyć. To nie jest coś, co się łatwo zapomina.

– A jednak ja zapomniałam.

– Mamo... Powinnam to wiedzieć...

– Nie. Nie pamiętam i koniec. Zakończmy ten temat. Ty też zapomnij o tym draniu. Wierz mi, to będzie najlepsze rozwiązanie – skończyła i skupiła się na przygotowywaniu obiadu.

Moje prośby, uporczywe dociekania, błagania nie dały rezultatu. Milczała jak grób.

No to ci się udało

Byłam bardzo zła na swoją matkę. Nie potrafiłam zrozumieć, czemu mój ojciec jest taką tajemnicą. Zdecydowałam więc w sekrecie przekopać jej rzeczy. Rozumiem, że to nie jest w porządku, ale była mi potrzebna odpowiedź na moje pytania, bez względu na konsekwencje.

Przeszukałam każdy kąt, każde pudło i teczkę. Ale nie znalazłam niczego. Kiedy już miałam się poddać, znalazłam stary, pożółkły list napisany na maszynie: „Nie próbuj ujawniać, że jestem ojcem. Będę zaprzeczał wszystkiemu. Ogłoszę nawet z ambony, że jesteś niemoralną kobietą, która rzuca oszczerstwa na niewinnego duchownego. Mieszkańcy wioski wywiozą cię na taczkach. Jeżeli więc chcesz żyć w spokoju, pozbądź się problemu. A jeżeli nie – wyjeżdżaj. I zapomnij o mnie” – odczytałam.

Było to dla mnie szokujące. Wpatrywałam się w ten papier, starałam się uporządkować myśli. Czyżby moja matka miała romans z księdzem? I to ja jestem owocem tego romansu? Niechcianym, bo kapłan kazał jej „pozbyć się kłopotu” lub opuścić rodzinne strony? Byłam tak poruszona, że nawet nie zauważyłam, kiedy matka wróciła. Dostrzegłam to dopiero w momencie, gdy wyrwała mi list z dłoni.

– Jakim prawem grzebiesz w moich rzeczach?! – zawołała.

– Tylko chciałam… – zaplątałam się w słowach.

– Co chciałaś? Odkryć wreszcie prawdę? Cóż, no to udało ci się. Tak, teraz wiesz, twoim ojcem jest ksiądz! Proboszcz z mojego rodzinnego miasteczka. Cieszysz się? – spojrzała na mnie z zarzutem i zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, zaszyła się w swoim pokoju.

Pobiegłam za nią, ale zatrzasnęła drzwi i zasunęła zasuwkę. Dobijałam się, stukałam, bo w głowie kłębiło mi się wiele myśli, jednak nie otworzyła. Po godzinie wyszła. Miała policzki opuchnięte od łez, ale była już spokojniejsza. Ja też trochę się uspokoiłam.

Czy możemy teraz porozmawiać, ale tak na serio? – zapytałam, na co matka przytaknęła i zasiadła obok mnie.

– Czego chcesz się dowiedzieć?

– Dlaczego nie powiedziałaś mi prawdy?

Wstydziłam się. Bałam się też, co o mnie pomyślisz... Związek z księdzem... To nie brzmi dobrze, prawda?

– E tam, znam gorsze sytuacje. Co tam się stało? Zakochałaś się?

– Jak szalona. I jak mi się wydawało, on we mnie też. Wciąż mówił, że porzuci dla mnie swoje kapłańskie obowiązki, że będziemy razem... Mówił tak pięknie, że uwierzyłam w każde jego słowo. Ale magia zniknęła, kiedy zaszłam w ciążę. Postawił mi warunek i odszedł do innej – opuściła głowę.

– Ja bym takiemu nie dała za wygraną... – rozzłościłam się.

– Kochanie, to były zupełnie inne czasy. Ludzie by mi nie pozwolili na normalne życie. I, co najgorsze, tobie pewnie też by na tym zależało. Wolałam uciec do miasta. Początki były trudne, ale jakoś sobie radziłam. Znalazłam pracę, mieszkanie...

– Mogłaś zrezygnować z ciąży.

– Nie chciałam... I jestem z tego powodu naprawdę szczęśliwa. Przecież mam ciebie. Najwspanialszy dar, jaki mogłam otrzymać od życia – przytuliła mnie, a ja byłam tak poruszona, że nie mogłam powstrzymać łez.

Zdecydowałam, że tam pojadę, muszę go spotkać!

Po rozmowie z matką nie mogłam zasnąć. Kładłam się i wstawałam, myśląc o tacie. Byłam wściekła, że nie poniósł żadnych konsekwencji za swoje czyny. Cieszył się spokojnym i komfortowym życiem w swojej parafii, nie przejmując się z tym, co stało się z moją matką i ze mną. Postanowiłam, że w najbliższą niedzielę odwiedzę go, żeby zobaczyć na własne oczy tego człowieka. Nie planowałam na razie zdradzać swoich planów matce. Wiedziałam, że będzie próbowała mnie powstrzymać... Ale chciałam stawić czoło tej sytuacji sama.

Podjęłam decyzję i ją przystąpiłam do jej realizacji. W moim domu ogłosiłam, że planuję wyjazd nad zalew z moją przyjaciółką, ale w rzeczywistości udałam się na wieś. Po dotarciu na miejsce zauważyłam, że miejscowi idą na mszę. Wtapiałam się w towarzystwo. W świątyni usiadłam na przodzie, ukryta za filarem, i czekałam.

Miałam nadzieję, że to mój ojciec będzie odprawiał nabożeństwo. Zastanawiałam się tylko, czy go rozpoznam. Lecz pomyślałam, że jeśli będę mieć jakiekolwiek wątpliwości, wystarczy, że zapytam kogoś, czy to jest ksiądz proboszcz.

Światła na ołtarzu nagle zabłysły, dzwony zabrzmiały, a drzwi zakrystii się otworzyły. I wtedy zjawił się on! Szlachetny, w pięknie ozdobionej, liturgicznej szacie... Stanął przed zgromadzonymi, rozpostarł ramiona, a ja się schowałam za tym filarem. Ten sam kształt nosa, broda, rama oczu... To zdecydowanie był mój ojciec. Absolutnie pewne na sto milionów procent.

Podczas mszy moje ciało wykonywało tylko niezbędne ruchy – wstawało, klękało wraz z resztą wiernych, ale moje myśli były zdecydowanie gdzieś indziej. Zastanawiałam się nad swoimi kolejnymi krokami. Czy po zakończeniu nabożeństwa powinnam po prostu wrócić do domu, czy może odważyć się i podejść do niego? A jeśli zdecyduję się na drugą opcję, co powiedzieć? Cześć, tato, to ja, twoja córka? Obawiałam się, że mimo wszystko nie znajdę w sobie dość odwagi, że nie jestem jeszcze gotowa na konfrontację. W końcu zdecydowałam, że wybiorę pierwszą opcję, przemyślę jeszcze raz wszystko i zastanowię się, czy wrócić tam, czy też nie.

– Bóg widzi wszystko i surowo was ukarze! – niespodziewany, głośny głos wyrwał mnie z rozmyślań, aż podskoczyłam ze zdziwienia.

Nadszedł moment, abyś za to odpokutował

Zszokowana spojrzałam dookoła. Wszystkie oczy były zwrócone w kierunku ambony. Na niej stał mój ojciec, który właśnie zaczynał swoje kazanie. To, co następnie usłyszałam, sprawiło, że poczułam się jak w gorączce. Ten arogancki człowiek obrażał wszystkich. Krzyczał, że grzeszą, prowadzą swobodny tryb życia, mają dzieci poza małżeństwem, łamią przykazania... Ale on nie pozwoli na to. I bezlitośnie będzie to zwalczał.

Przyglądałam się temu, obserwowałam i nawet zaciskałam dłonie ze złości. Zadawałam sobie pytanie, jak on ma czelność mówić w taki sposób. Przecież sam naruszył wszystkie normy! Miał romans, perswadował mojej mamie, żeby porzucić ciążę, szantażował ją! Czy teraz ma odwagę, żeby pouczać innych? Z jadowitym uśmiechem na ustach? Ależ nie, nie pozwolę na to! Poczekaj, zaraz ci to udowodnię – mruknęłam do siebie. Strach, który odczuwałam jeszcze chwilę temu, zniknął jak za machnięciem magicznej różdżki.

Wiedziałam, że jestem gotowa na konfrontację. I że muszę zmyć z twarzy „taty” ten jadowity uśmiech. Poczekałam na niego przed plebanią. Gdy mnie zauważył, zamarł w miejscu. Zapewne od razu zrozumiał, kim jestem, bo tylko niewidomy nie dostrzegłby podobieństwa. Szybko jednak się uspokoił. Zawrócił i już chciał zniknąć z powrotem w kościele.

– Tato, nie odchodź! – zawołałam za nim.

Odwrócił się.

– Cicho! Nie w tym miejscu! Ktoś jeszcze usłyszy – syczał, chwycił mnie za ramiona i pociągnął za budynek.

– Czy tato się czegoś boi? – zapytałam, udając zdumienie.

– Ja? Nie boję się niczego! – odparł, spoglądając na boki.

– To dlaczego tato jest taki spięty?

– Jaki tato? Jestem księdzem, sługą Pana. Za takie pomówienia możesz trafić do więzienia, podżegaczko! Zaraz zadzwonię na policję! Przejdzie ci ochota na głupie dowcipy! – zaczął grzmieć.

Aż się roześmiałam.

– A no dzwoń, choćby natychmiast. Z przyjemnością opiszę, z jakiego powodu tutaj zawitałam! Będą się dobrze bawić, tato.

– Ty gówniaro, jak śmiesz tak do mnie mówić?! Żądam szacunku!

– Szacunku? Ty dwulicowy łajdaku! To przez ludzi takich jak ty prawdziwi katolicy przestają chodzić do kościoła! Skrzywdziłeś moją matkę, mnie, i nadszedł czas, żebyś za to odpokutował. Bo jeśli nie, to będziesz tego żałować – przerwałam mu.

– Nie boję się. Twoja matka to pojęła i wyjechała. Powinnaś pójść jej śladem. Nie masz tutaj czego szukać. Wierni będą ze mną, niezłomnie!

– Czy nawet po otrzymaniu wyników badań genetycznych? A co z mediami, serwisami społecznościowymi? Oni uwielbiają tego typu historie... Parę słów i stajesz się celebrytą! Nie tylko tutaj, ale możliwe że na całym globie. Nie jestem tylko pewna, czy twoi przełożeni będą z tego powodu szczęśliwi. Mówię oczywiście o tych na Ziemi. Z tego co mi wiadomo, nie przepadają za tego typu sensacjami – powiedziałam z przekąsem.

Zrobił się czerwony jak burak.

– Czego chcesz? – zdołał wykrztusić

– Wiesz… Chciałabym studiować. Na renomowanej, prywatnej uczelni. Jestem inteligentna, zdolna, mam doskonałe oceny… Tylko nie stać mnie na to, by kontynuować naukę. Nie mogę poprosić o to mamy. I tak już na niej ciąży wiele.

– Zawsze masz możliwość pójścia do pracy.

– Tak, mam, ale nie jest to konieczne. Przecież mam cudownego ojca, który, jak mi się wydaje, z radością pokryje koszty mojej nauki. Tym bardziej, że przez ponad osiemnaście lat nie przyczynił się do mojego utrzymania, nie dołożył ani grosza.

– To jest szantaż! Kompletny szantaż! – duchowny wręcz wrzał ze złości.

– Serio? To ciekawe... Nie zdawałam sobie sprawy, że umiem kogoś szantażować. Cóż, jak to mówią, jabłko pada niedaleko od jabłoni. To jak będzie? Czy mogę polegać na tobie, tato? – przybrałam niewinny wyraz twarzy, obserwując jego zaróżowione oblicze.

– Potrzebuję chwili na zastanowienie... – mruknął.

– Tylko nie zbyt długo. Nie mam zamiaru czekać kolejne osiemnaście lat – oznajmiłam i zostawiłam mu na kartce mój numer telefonu.

Kiedy odchodziłam, czułam na sobie jego pełen nienawiści wzrok.

Z radością przyjęłam tę propozycję

Nie wyjawiłam matce, że odwiedziłam tatę. Oznajmiłam jej to dopiero po otrzymaniu odpowiedzi. Gdy opisałam jej całą sytuację, była rozwścieczona, ale ostatecznie przyznała, że postąpiłam właściwie. Szczególnie, że ojciec zadeklarował pokrycie kosztów mojej edukacji. Kiedy w maju zakończę szkołę średnią, będę mogła podjąć studia bez obaw o opłaty, bo „jedna z fundacji przyzna mi bardzo hojne stypendium”. Nawet sporządziliśmy odpowiednią umowę u prawnika. Ojciec postanowił bowiem zabezpieczyć się na przyszłość.

Podpisałam oficjalny dokument, według którego w zamian za wsparcie, nie ujawnię tożsamości mojego ojca ani nie będę wysuwać innych roszczeń finansowych. Z radością się na to zgodziłam. Kiedy ukończę studia, będę w stanie sama się utrzymać.

Jeżeli chodzi o kwestię ojcostwa... Dla mnie również ważne jest zachowanie tej tajemnicy... Ojciec będący księdzem to przecież nie jest powód do chluby. Zwłaszcza taki drań jak on.

Mirosława, 19 lat

Czytaj także:
„W pakiecie z facetem maminsynkiem dostałam teściową zołzę. Urządza nasze życie jakby meblowała swój dom”
„Żona pomiatała mną jak sługusem, a ja tańczyłem, jak zagrała. Gdy kazała mi rzucić robotę uznałem, że dość tej farsy”
„Mąż stawał na głowie, by ugościć nową dziewczynę syna. Tak się postarał, że prawie zrobił jej dziecko”

Redakcja poleca

REKLAMA