„To zięć bierze urlop wychowawczy, a nie córka. Co z niej za matka? Mąż ma zarabiać na rodzinę, dziecko to jej obowiązek!”

Zięć idzie na urlop wychowawczy zamiast mojej córki fot. Adobe Stock, JackF
„Aż mi się słabo zrobiło. Ojciec na wychowawczym? Dzieckiem, fakt, potrafi się zająć, ale przecież to nie jedyne, co trzeba zrobić! Kto dom ogarnie, obiad ugotuje, pranie nastawi? Co to za nowomodne zwyczaje? Mąż powinien siedzieć w pracy, nie wysyłać na zarobek żonę, a samemu chować się za garnkami. Leń i nygus z tego mojego zięcia!”.
/ 13.07.2022 11:15
Zięć idzie na urlop wychowawczy zamiast mojej córki fot. Adobe Stock, JackF

Natychmiast, gdy weszłam do biura, zauważyłam, że dziewczyny są mocno podekscytowane. Mimo że była punkt 8, żadna jeszcze nie siedziała na swoim miejscu. Wszystkie stały przy ekspresie do kawy i prowadziły ożywioną dyskusję.

– A to co? Grupowe zwolnienia, że takie podniecenie na zakładzie? – zażartowałam.

– Ty, Grażka, jak już próbujesz być zabawna, to od razu człowieka zęby bolą – skwitowała Nela. – Newsa mamy i planujemy, jak go wykorzystać.

Od słowa do słowa, okazało się, że pan M., sławny, a przede wszystkim przystojny i seksowny aktor telewizyjny, podobno zamierza budować się nad pobliskim zalewem. I w sobotę, ni mniej ni więcej, pojawi się, żeby obejrzeć parcelę, co oznacza, że będzie można obejrzeć jego.

A może i autograf wziąć!

– Jasne – mruknęłam. – Albo olśnić go swą urodą i namówić na mały skok w bok. Oj, dziewczyny, czy wy nigdy nie dorośniecie?

„Już szron na głowie, już nie to zdrowie, a w sercu ciągle maj” – zanuciłam, lecz koleżanki tylko spojrzały z litością.

Szron to mam ja, jak orzekły, one się farbują. Dbają o siebie, nie to, co pewne osoby, które zostawszy babciami dostają wtórnego pieluszkowego zapalenia mózgu.

– To jak, Grażynka, jedziesz z nami nad wodę jutro? – Tereska postanowiła dać mi szansę. – Będzie fajnie.

A co to niby za przyjemność plażować jesienią? Mam się dać komarom zeżreć, bo jedna pani powiedziała drugiej pani, jak słyszała, że inna pani w warzywniaku mówiła, że nas gwiazdor nawiedzi? No i, prawdę mówiąc, obiecałam córce i zięciowi, że się zajmę Kacperkiem, bo chcieli się wyrwać do kina, a potem na jakąś kolację... Bardzo byłam ciekawa, co postanowili w sprawie urlopu wychowawczego. Kiedyś mówili, że po skończeniu roczku Kacper pójdzie do żłobka, a Sara wróci do pracy. Teraz jednak, gdy ta chwila nadchodzi, widzę, że się wahają. No, ja myślę!

Przecież jak go w obce ręce powierzyć?

Moim zdaniem, Sara powinna zostać w domu przynajmniej do czasu, aż maluszek osiągnie wiek przedszkolny. Nawet pytałam dziewczyn z pracy kiedyś, co o tym sądzą, ale oczywiście zrobiły z tego komedię.

– Sądzimy, droga Grażyno – orzekła któraś – że powinnaś iść na wcześniejszą emeryturę i sama się nim zająć. Dobra odpowiedź?

– Przecież ja naprawdę pytam o radę! – zdenerwowałam się.

– Ale to nie twoja sprawa, kochana, tym bardziej że sama nic nie pomożesz. Dajże młodym żyć i decydować, bo w końcu uciekną na wyspy Hula Gula! – usłyszałam.

Jasne, uciekną! Sara zwłaszcza, skoro bez tego swojego butiku żyć nie może! Niby jest na macierzyńskim, a codziennie leci sprawdzać, jak się interesy kręcą, czy wspólniczka się nie leni, a personel grzecznie traktuje klientów… Z łoża śmierci by się zerwała, żeby pańskim okiem tuczyć! Co do wcześniejszej emerytury, to niestety, aż tak wczesnych nie ma. Byłam, pytałam, nie da się i kropka, a szkoda, bo to faktycznie byłoby niezłe wyjście. Serce pęka na myśl, że Kacperek wyląduje w żłobku, i niech mi nikt nie mówi, że czasy się zmieniają i teraz warunki w takich placówkach są lepsze! Może i mają stosowny sprzęt, ale w życiu nie uwierzę, że ktoś tam się przejmuje dziecięcym płaczem. Nie wiem, co zrobię, jak się okaże, że Sara jednak wraca do pracy...

Że też nawet żadna renta mi się nie należy!

Pojechałam do młodych wcześniej, bo pomyślałam, że może zięcia samego zastanę i z nim sobie o przyszłości Kacperka pogadam. Patryk pracuje w wydawnictwie jako informatyk, weekendy ma wolne, i jak znam życie, pewnie synka pilnuje, a córka już uciekła na miasto… Tym razem jednak się pomyliłam, bo byli oboje i szykowali się do wyjścia.

– Wiedziałam, że się przed czasem zjawisz, mamo – wyjaśniła Sara. – To co, kawki się napijemy, zjemy po ciasteczku i my zmykamy, ok?

Czekałam, aż sami zaczną temat ale gadka szmatka, trele-morele, a o żadnych decyzjach ani słowa. No to zapytałam, czy coś postanowili. Pójdzie moja dziecina ukochana do żłobka, czy jednak ktoś się poświęci i z nią w domu zostanie?

– Poświęci się, mamo, nie panikuj – żachnęła się córka. – Przecież ci mówiłam, że problem się rozwiąże!

– Zostajesz na wychowawczym? – aż klasnęłam w ręce. – To cudownie, Saruniu!

– Nie ja, mamuś, tylko Patryk – sprostowała. – Uznaliśmy, że tak będzie najlepiej.

No nie, ja chyba źle słyszę – aż mi się słabo zrobiło.

Zięć na wychowawczym? Chłop? Dzieckiem, fakt, potrafi się zająć, ale przecież to nie jedyne, co trzeba zrobić! Kto dom ogarnie, obiad ugotuje, pranie nastawi?

Patryk może brać fuchy do domu

– Mam nadzieję, że to żart – roześmiałam się wreszcie, bo jakże, przecież to nie może być ich pomysł na poważnie.

Jak zwykle ubaw mają kosztem starszej pani.

– Niby dlaczego? – odezwał się zięć. – Co tu jest takiego skomplikowanego, z czym sobie nie poradzę?

Co za głupie pytania! Czy mężczyzna potrafi robić kilka rzeczy jednocześnie, na czym opiera się cała praca w domu? Czy zachowa zimną krew i rozsądek, gdy dziecko wstanie któregoś dnia z temperaturą? A przede wszystkim, co to za nowomodne zwyczaje? Mąż powinien siedzieć w pracy i zarabiać na rodzinę, nie wysyłać na zarobek żonę, a samemu chować się za garnkami! Coś mi się wydaje, że ten Saruni Patryk nie tylko jest mało ambitny, ale jeszcze po prostu leń i nygus!

Coś tam jeszcze córka powiedziała, że Patryk ma taką pracę, że zawsze na fuchach dorobi, i polecieli do kina. A ja zostałam, patrzyłam na Kacperka i coraz bardziej żal mi się go robiło. Biedaczysko, własna matka go dla byle jakiej roboty porzuca, taką drobinę zostawia ojcu na wychowanie… Boże mój!

W poniedziałek opowiedziałam w pracy o tym pomyśle, a dziewczyny stwierdziły, że trudno powiedzieć, same nie znają podobnych przypadków, ale właściwie przeciwwskazań nie widzą. W sumie interesujące i mają nadzieję, że im będę newsy przynosić.

– Masz autograf pana M. – Tereska wręczyła mi zmięty papierek.

W nosie mam ich autografy! To niby mój wnuczek ma być teraz królikiem doświadczalnym?!

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA