„Teściowie nadal spędzają wakacje i święta ze swoją byłą synową. Czy już zawsze będę musiała siedzieć z nią przy stole?”

Moi teściowie dalej przyjaźnią się z byłą synową fot. Adobe Stock, Andrey Popov
Może przyszli teściowie wcale mnie nie lubią, a jedynie akceptują, że ich syn się ze mną żeni? Mają już przecież swoją ukochaną Jolę, w dodatku będę musiała ją znosić przez resztę życia na wszystkich rodzinnych imprezach... Czułam się z tym źle.
/ 31.08.2021 16:33
Moi teściowie dalej przyjaźnią się z byłą synową fot. Adobe Stock, Andrey Popov

Sonia zadzwoniła, gdy wychodziłam z pracy z koleżankami. Miałyśmy razem skoczyć do drogerii i nie bardzo miałam czas na pogaduszki, ale w końcu kuzynce przyszłego męża należą się specjalne względy…

– Cześć, Nata, masz chwilę? – usłyszałam.

– Dla ciebie zawsze – zapewniłam, machając dziewczynom, żeby szły beze mnie.

– Jak tam przygotowania do wesela?

– Jak krew z nosa – zaśmiałam się. – Łatwiej chyba zorganizować konferencję na szczycie niż taką imprezę. Coraz częściej myślę, że ostatecznie skończy się na skromnym poczęstunku dla przyjaciół.

– To ja mam propozycję. Robimy jubileusz twoich przyszłych teściów. Wiesz, że są małżeństwem już czterdzieści lat?

O, matko, kawał czasu. Czy my z Matim przetrwamy aż tyle?

– To ma być niespodzianka – nadawała Sonia. – Włączasz się? Pomożesz, a przy okazji zobaczysz, jak to się robi. Jak to się mówi: lepiej uczyć się na cudzych błędach.

Ale czy to w ogóle wypada, skoro formalnie nie należę jeszcze do rodziny? Może teściowie uznają, że wpycham się na chama?

– Zapytam Mateusza, co o tym sądzi – powiedziałam ostrożnie.

– Już dzwoniłam do niego, jest za. Nawet nie wiedziałam, że jeszcze tydzień będzie na tym szkoleniu, myślałby kto, że ich uczą obsługi statków kosmicznych… Zgódź się i tak pewnie ci smutno samej!

Żeby zaraz smutno, to nie, w końcu mamy internet. Ale skoro mój narzeczony uznał, że wypada, spoko. Zastanawiałam się, co to w ogóle znaczy, że organizujemy imprezę – niespodziankę. Taką jak w amerykańskich filmach, gdy bohater wchodzi do swojego domu, a tu nagle – tadam! – rozbłyska światło i rzucają się na niego goście, śpiewając „Happy birthday”? To nie jest, kurde, dobry pomysł. Teść choruje na serce!

– Nie, no co ty! – wyprowadziły mnie z błędu Sonia i jej siostra, kiedy już się spotkałyśmy. – Ciocia z wujkiem wiedzą, że jest impreza, znają datę i mają być gotowi na określoną godzinę. Wtedy zajeżdża po nich kareta z dyni…

– Czyli twój Mati swoim kombiakiem – wtrąciła Marta. – Ze wszystkiego się nie wymiga, nie ma mowy!

– I zabiera ich do restauracji – dokończyła Sonia. – Po jubileuszu pięć lat temu obiecaliśmy sobie wszyscy, że koniec balowania w domu. Było ekstra, fenomenalna wyżerka, ale w czasie imprezy ciotka przysypiała przy stole z przepracowania!

Kiedy poznałam Matiego, zadurzyłam się po uszy

Dziewczyny są bardzo fajne. To kuzynki, ale prawie jak siostry Matiego, bo wychowywali się razem. Mają tylko ojca, a ten był średnio wydolny jako rodzic, raczej skupił się na zarabianiu kasy, co pozwoliło im skończyć dobre studia bez oglądania każdej złotówki po trzy razy.

Podobno także Matiemu pokrywał koszty mieszkania w stolicy, ale nie dopytywałam, bo to w końcu nie moja sprawa. Dość, że rodzina, choć niewielka, jest zgrana i wzajemnie się wspiera. A dla dziewczyn moja przyszła teściowa to przyszywana mama. Kiedy poznaliśmy się z Matim, zadurzyłam się po uszy, ale przyznam, że przeszkadzał mi fakt, że był już żonaty, a nawet ma dziecko.

Gdzieś mi się zapaliło czerwone światełko studzące żar zmysłów: może coś jest jednak z tym facetem nie tak, skoro żona go opuściła? Damski bokser? Hazardzista albo inny nałogowiec?

Kobieta powinna być ostrożna – teściowa wyczuła moje rozterki już w czasie pierwszego spotkania. – W tym rozwodzie, Natalia, według mojej wiedzy, nie ma drugiego dna. Po prostu Mateusz i Jola nie pasują do siebie. Szkoda, że to wyszło dopiero, gdy urodziła się moja wnuczka!

Małą poznałam trochę później

– Sama rozumiesz – zażartował. – Nie mogę jej przedstawiać tabunów kobiet, które przechodzą przez moją sypialnię. Przykro mi, Nata, ale dopiero, gdy przyjmiesz moje zaręczyny, przejdziesz do rozgrywek z udziałem Krysi.

Nie miałam wyjścia! I warto było, bo dziewczynka jest naprawdę fajna: rozumna i spokojna. A podobna do Matiego, jakby ktoś skórę zdarł.

Restauracja, w której miał odbyć się jubileusz, była już zarezerwowana, z grubsza opracowałyśmy także menu. Czekałyśmy tylko na listę gości, którą mieli sporządzić teściowie – w końcu to ich święto. Sonia poprosiła, by przy nazwiskach dopisać ewentualne zalecenia dietetyczne, jeśli o nich wiadomo.

Wiesz, nie podamy wegetarianom schabowego, cukrzykom tortu, a bezglutenowym buły – wyjaśniła.

– Wszystko jest bardziej skomplikowane niż myślałam – zestresowałam się. – A to tylko jubileusz, jak takie sprawy ogarnąć na weselu?

– Kwestia wybrania dobrej firmy cateringowej – zapewniła. – Nie masz pojęcia, jacy oni potrafią być profesjonalni. Dajesz tylko schemat, gdzie kto siedzi, jakie ma potrzeby, i nawet nie zawracają głowy pytaniami.

Może powinnam sobie gdzieś notować te wszystkie odkrycia? Albo poprosić Sonię, żeby zajęła się naszym weselem, skoro tak sprawnie jej wszystko idzie?

– O nie, kochana – pozbawiła mnie złudzeń. – Za duża feta, poza tym, u was chcę być tylko gościem, bez żadnych obciążeń.

Wkręciłam się w te przygotowania, nie zaprzeczę, i na każde spotkanie z dziewczynami szłam z ochotą. Nigdy nie przypuszczałam, że logistyka rodzinnych imprez może być aż tak bardzo interesująca. Wreszcie Sonia zadzwoniła, że mają już listę i będziemy się zajmować tym, gdzie kto usiądzie. Musimy to zrobić raz, a dobrze, i przesłać do cateringu, żeby dopracowali ofertę, którą jeszcze trzeba zatwierdzić. A czas leci.

Kto to jest pani Lala? – zapytałam, przeglądając spis gości. – Ma alergię na czerwone jedzenie… Czy to w ogóle możliwe?

– To akurat jej najmniejsze dziwactwo – zaśmiała się siostra Soni. – Była uczennica cioci, artystka. Tak przynajmniej o sobie mówi, chociaż nigdy nie słyszałam o żadnej jej wystawie. Bardzo ekscentryczna osoba, ale zawsze jest z nią wesoło. Ciocia jest z Lalą bardzo związana, twierdzi, że dzięki niej wyszła z depresji.

– A Wiesio z Sopotu?

– To przyjaciel wujka – wyjaśniła tym razem Sonia. – Nie wiemy, czy przyjedzie, ale mamy zrobić wszystko, by go ściągnąć. Trzeba jeszcze podzwonić, zrób tam notatkę.

Wtedy zauważyłam, że na końcu listy jest Jola z Krysią

No nie, ja chyba śnię! Krysia, okej, ale była Matiego? Co ona robi w tym zestawieniu?!

Czy to jest to, co myślę? Mam nadzieję, że nie…

Sonia rzuciła okiem na kartkę, którą jej podsunęłam i uśmiechnęła się.

– Pierwsza żona Matiego – potwierdziła. – Co cię tak dziwi? Przecież to impreza cioci i wujka, a oni z Jolą rozwodu nie brali.

Zaraz, zaraz. A cóż to za dziwne zwyczaje?

Jest matką ich jedynej wnuczki – wyjaśniła Sonia, jakby w całej sytuacji nie było nic nienormalnego. – Często zapraszają je obie do domku nad jeziorem, nie wiedziałaś?

– Nie – burknęłam. – Przecież to… To jakiś bezsens! A ja?

Siostra Soni zerknęła mi przez ramię.

– Też jesteś zapisana – wzruszyła ramionami. – Weź, Natalia, nie strasz ludzi.

– Bardzo śmieszne. – Niechże sobie staruszki zapraszają, kogo chcą – stwierdziła. – To ich święto.

– Otóż to – podsumowała jej siostra. – My mamy to tylko technicznie ogarnąć, więc zepnij, Nata, poślady i przestań się wygłupiać. Daję ci stuprocentową gwarancję, że Jolka nie będzie robić zakusów na twego lubego. Tym bardziej że ptaszki ćwierkają, że też kogoś ma – dodała teatralnym szeptem.

Nie komentowałam więcej dziwnej decyzji przyszłych teściów, ale to wcale nie znaczy, że przeszłam nad nią do porządku dziennego.

Byłam rozżalona i zła – tak się przecież nie robi!

Wieczorem, gdy spotkaliśmy się z Matim na czacie, nie wytrzymałam i zapytałam, czy wiedział, że tak będzie. A jeśli tak, dlaczego mnie nie uprzedził?

– Naprawdę uważasz, że rozmyślałem nad listą gości zaproszonych na jubel moich starszych? – zdziwił się.

– Nie odwracaj kota ogonem – poprosiłam znękana. – Wiedziałeś, prawda?

– Nie dziwi mnie to – powiedział. – I tyle. Uważam, że mają prawo utrzymywać relacje z kim chcą. Jestem im to winien, oni także nigdy się nie wtrącają w moje wybory.

Powiedział jeszcze, że mnie kocha, Jola to przeszłość i mam sobie nie zawracać nią ślicznej główki. Dopiero w łóżku przypomniałam sobie, co Mateusz powiedział o niewtrącaniu się rodziców w jego wybory… Może przyszli teściowie wcale mnie nie lubią, a jedynie akceptują, że ich syn się ze mną żeni? Mają już przecież swoją ukochaną Jolę, w dodatku będę musiała ją znosić przez resztę życia na wszystkich rodzinnych imprezach... Może na mój ślub też ją zaproszą?

Czytaj także:
„Po ślubie moja Kalinka zmieniła się w jędze nie do wytrzymania. Szkoli mnie jak w wojsku. Ktoś mi podmienił żonę"
„Urodziłam i mąż stracił na mnie ochotę. Woli po nocach oglądać porno niż pójść ze mną do łóżka. Czuję się jak śmieć"
„Po 12 latach pracy, dzięki której wzbogacił się on, jego dzieci i jego była żona, ja nie mam nic”

Redakcja poleca

REKLAMA