„Teściowie mnie nienawidzą. Mamusia uważa, że jestem niegodna jej syna. Namawiają mojego męża do rozwodu”

Smutna dojrzała kobieta fot. iStock by GettyImages, mihailomilovanovic
„Mówią, że teściów się nie wybiera. Bo gdybym mogła wybrać, to moje życie wyglądałoby zupełnie inaczej. A tak? Muszę udawać, że przepadam za moją mamusią i tatusiem. A tak naprawdę pałam do nich ogromną niechęcią”.
/ 20.01.2024 08:30
Smutna dojrzała kobieta fot. iStock by GettyImages, mihailomilovanovic

Wszystko zaczęło się na początku naszego związku. Ja i Kamil byliśmy szczęśliwą parą i bardzo się kochaliśmy. Było jednak coś, co stało nam na drodze do pełni szczęścia. Rodzice mojego ukochanego.

Pan Andrzej i pani Bożena (do dziś nie jesteśmy na "ty") od samego początku mieli do mnie jakieś "ale". Traktowali mnie oschle i zupełnie tak, jakby irytowała ich już sama moja obecność.

Pewnego dnia podzieliłam się nawet moimi obawami z Kamilem. Obydwoje mieliśmy wtedy może po dwadzieścia lat.

– Twoi rodzice chyba mnie nie lubią, nie sądzisz? – zaczęłam rozmowę.

Kamil spojrzał na mnie zdezorientowany i wyraźnie zaskoczony tym pytaniem: – Niee... – skrzywił się. – Na pewno nie. Czemu tak sądzisz?

Patrzą na mnie z jakąś taką niechęcią, jak gdybym im przeszkadzała – powiedziałam.

– No co ty – skrzywił się Kamil i uśmiechnął się do mnie: – Wydaje ci się, kotek.

Usłyszałam fragment rozmowy

Odpuściłam wtedy, stwierdzając, że może faktycznie coś mi się przywidziało, że to jakieś moje uprzedzenia albo nadmierne analizowanie. Że właśnie to zaburza mi rzeczywisty obraz. Wkrótce jednak okazało się coś zupełnie innego.

Pewnego dnia przyszłam do domu Kamila i jego rodziców dużo wcześniej, niż zapowiadałam. Akurat wcześniej skończyłam zajęcia na studiach i stwierdziłam, że zrobię mojemu ukochanemu miłą niespodziankę. Ale gdy podeszłam do furtki wejściowej, usłyszałam fragment rozmowy, która do dziś odbija się echem w mojej głowie. To był głos pani Bożeny, która rozmawiała z Kamilem w ogrodzie.

– Z tą siksą? Myślałam, synku, że masz lepszy gust.

– Mamo, co ty mówisz... Marta to moja dziewczyna, więc uważaj, jak się o niej wyrażasz.

– Mówię tylko... – powiedziała nieco ciszej, więc przysunęłam się bliżej do furtki, by usłyszeć ten dialog wyraźniej: – Mówię, że ona nie jest dla ciebie. Widziałeś jej ciuchy? A tak w ogóle spotkałam niedawno w sklepie jej matkę. No wiesz, kojarzyłam z widzenia i rozpoznałam. Wyglądała na taką wredną su...

– Mamo! – krzyknął Kamil, przerywając ten festiwal nienawiści. – Przestań, no co ty! Nie poznaję cię. Uwzięłaś się na Martę i tyle. A ona zaraz tu będzie. I nie zamierzam za to przepraszać.

Na tym wymiana zdań się zakończyła. Usłyszałam, jak zamykają się drzwi na taras, a potem zbliżające się kroki. Mama Kamila akurat gdzieś wychodziła, więc ukryłam się na zewnątrz w krzakach.

Oni naprawdę mnie nienawidzili

Z walącym głośno sercem czekałam, aż będę mogła bezpiecznie wyjść. W międzyczasie w głowie kotłowało mi się milion myśli na minutę. Jak ona mogła coś takiego mówić! A więc moje podejrzenia były jak najbardziej słuszne... Oni naprawdę mnie nienawidzili.

Wtedy nie przyznałam się Kamilowi do tego, co usłyszałam. Ale smutek i żal nosiłam przez cały czas w sercu. Milczałam, pomimo cierpienia. I utrzymywałam ten stan przez wiele lat. Aż do momentu oświadczyn.

Unikałam spotkań z moimi teściami

Bo po kilku latach od tej sytuacji Kamil poprosił mnie o rękę. Cieszyłam się, bo wiedziałam, ze to ten jedyny, dlatego bez wahania przyjęłam pierścionek. Natomiast już od wielu miesięcy unikałam jakichkolwiek spotkań z moimi przyszłymi teściami.

Zresztą potem dowiedziałam się nawet od mojego ukochanego, że wspominali o zakazie wizyt. Rzekomo chodziło o to, by Kamil nie rozpraszał się przed egzaminami na medycynie. Ale przecież ja znałam prawdę, mimo że narzeczony próbował mnie przed nią ochronić.

Po zaręczynach sytuacja nie uległa poprawie. Gdy zbliżał się dzień ślubu, teściowie nadal traktowali mnie ozięble i z lekceważeniem. Organizacja ślubu stała się dla mnie prawdziwym wyzwaniem, ponieważ ostatkami sił mentalnych usiłowałam przypodobać się rodzicom Kamila. Próbowałam uwzględnić ich oczekiwania i gust.

Moi teściowie nie przyszli na wesele!

Podczas jednej z przymiarek sukni ślubnej, pani Bożena spojrzała na mnie z dezaprobatą i stwierdziła: "Mogłabyś chociaż schudnąć przed ślubem, nie wyglądasz zbyt dobrze w tej sukni." Zamarłam. Byłam skonsternowana, nie tylko z powodu jej słów, ale także z powodu bezczelnego tonu. I to tuż przed moim ślubem! Ale to nie wszystko. Bo koniec końców okazało się, że moi "wspaniali" teściowie... ostatecznie nie przyszli na wesele!

Lata mijały, a ja nie utrzymywałam z nimi kontaktu. Kamil od czasu do czasu do nich po coś jeździł, ale ja nie miałam nawet takiej potrzeby.

Sytuacja miała ulec zmianie, gdy okazało się, że mój teść zapadł na dość poważną chorobę. A do tego pani Bożena pożyczyła nam pewną kwotę pieniędzy, o którą zabiegał jej syn. Kamil starał się mnie jakoś ubłagać, żebym jednak zaczęła ich odwiedzać.

– Spróbuj być neutralna, skarbie... po tylu latach mogłabyś już odpuścić.

– Ja mam odpuszczać?! – oburzyłam się. – Nie zrobiłam nic złego! To oni od zawsze mnie nienawidzili i jeszcze dawali to po sobie poznać!

– Ale oni ciągle mnie namawiają, żebym cię przyprowadził. Tydzień temu były urodziny mamy, a ty nie pojawiłaś się nawet na herbatę.

To był jawny szantaż emocjonalny!

Nie mogłam zrozumieć tego, jak mój mąż mógł wywoływać we mnie takie poczucie winy. To był przecież z jego strony jawny szantaż emocjonalny!

Sytuacja stała się jeszcze bardziej skomplikowana, gdy dowiedziałam się o wspominanej chorobie mojego teścia. Pomimo niechęci i trudnych relacji, ludzkie odruchy sprawiły, że zaczęłam odczuwać wobec niego współczucie. Wiedziałam, że muszę podjąć decyzję, czy zgodzić się na to, aby w pewien sposób zaangażować się w życie mojego męża i jego rodziców, czy też pozostać przy swoim stanowisku.

W końcu, pod wpływem presji ze strony Kamila, zdecydowałam się odwiedzić dom teściów. Spotkanie to było niewygodne, krępujące i pełne napięcia. Mój teść był osłabiony chorobą, ale nie zmieniło to jego postawy wobec mnie. Pani Bożena także była chłodna i z dystansem przyjmowała moją obecność.

Jednak mój trud nie został doceniony. Nawet po powrocie do zdrowia teść nadal utrzymywał dystans, a pani Bożena nadal znajdowała powody do krytyki. Starałam się nie reagować na ich słowa i postawy, ale to było trudne. Czułam, że moje starania są niewystarczające i że ta relacja to jednostronne starania.

Oczywiście przez cały ten czas mój mąż nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo ta sytuacja wpływała na moje zdrowie psychiczne. Ukrywałam przed nim wiele trudnych emocji, byle tylko go nie martwić. Ale wewnętrznie czułam się coraz bardziej znużona i sfrustrowana.

Wykpiłam się chorobą

Pomimo trudnych okoliczności, zrobiłam, co mogłam, aby utrzymać neutralność i szacunek. Ale do czasu. Bo już kolejnym razem wykpiłam się chorobą. Potem następny raz, i następny.

Doszło nawet do tego, że celowo wywołałam u siebie wymioty! Byle tylko zostać u siebie i nie musieć patrzeć na skrzywione miny teściów. To była moja metoda przetrwania. I wiele wskazuje na to, że będę kontynuować właśnie taką strategię. Skoro żadne inne argumenty do Kamila nie docierają...

Czytaj także:
„Rozpieszczam synową, bo syn nie potrafi o nią zadbać. Marzę o tym, żeby zostawiła tego chłystka i wpadła w moje ramiona”
„Siostra była ostatnia do pomocy przy chorej mamie, ale jak przyszło do spadku, to pierwsza wyciąga łapska”
„Aga zerwała zaręczyny tuż przed ślubem. Zazdrosny narzeczony nie mógł się z tym pogodzić i doprowadził do tragedii”

Redakcja poleca

REKLAMA