„Teściowie cały czas nas nękali. Gdy zerwaliśmy z nimi kontakt, zagrozili, że nas wydziedziczą”

zamyślona para fot. Getty Images, Westend61
„Olek był niewdzięcznym synem, który zamiast troszczyć się o swoich starszych rodziców, ciągle latał po całym świecie. A ja byłam tylko leniem”.
/ 03.04.2024 21:15
zamyślona para fot. Getty Images, Westend61

Wielokrotnie słyszeliśmy opowieści o uciążliwych teściach, którzy uprzykrzają życie swoim dzieciom. Na początku mojego związku z Olkiem żartobliwie powiedziałam, że mam do czynienia z prawdziwą parą teściów z piekła rodem. Niedługo potem okazało się, że moja początkowa ocena była jak najbardziej trafna. Jednak nie było mi już do śmiechu.

Poznaliśmy się przypadkiem

Olek pracuje jako pilot i nie da się ukryć, że jego uniform zrobił na mnie wrażenie, kiedy zobaczyłam go pierwszy raz na lotnisku. Czekałam na mój lot w jednej z kawiarni, podczas gdy on przygotowywał się do swojego lotu za ocean. Z natury jestem osobą energiczną, dlatego bez długiego zastanawiania się, po prostu podeszłam, przedstawiłam się i spytałam, czy mogę się do niego dosiąść. Zaskoczenie Olka było tak wielkie, że jedynie pokiwał głową. Pomiędzy nami zaiskrzyło i nasza krótka, trzydziestominutowa rozmowa na lotnisku przerodziła się w prawdziwą miłość.

Można by rzec, że stanowiliśmy idealną parę, ze względu na to, że rzadko zdarzało nam się być w domu. Olek odbywał podróże do różnych części świata, a ja z racji swojej pracy również. Zawsze jednak układaliśmy nasze plany tak, abyśmy mogli spędzać razem wolny czas.

Nie polubili mnie

Zamieszkaliśmy wspólnie w Warszawie i wszystko zdawało się układać idealnie, aż do momentu, kiedy poznałam jego rodziców. Olek od początku ostrzegał mnie, że są dość nietypowi i nieco zarozumiali, a na dodatek mają skłonność do ingerowania w życie innych. To właśnie z tego powodu utrzymywał z nimi ograniczone relacje. Jak twierdził, dla dobra swojego zdrowia psychicznego.

Niestety, mój ukochany nie przesadzał ani odrobinę. Rodzice Olka od samego początku zachowywali się, jakby połknęli kij od szczotki. Przyglądali mi się i zadawali setki pytań. Kiedy wyjawiłam, że na co dzień zajmuję się podróżowaniem, prowadzeniem bloga oraz planowaniem wyjazdów dla innych, nie przestawali komentować. Było oczywiste, że raczej za mną nie przepadali, ale podejrzewam, że podobnie potraktowaliby każdą inną potencjalną synową.

Na szczęście, rzadko musiałam z nimi przebywać, więc na ogół nie stanowili dla mnie problemu. Sytuacja jednak uległa diametralnej zmianie, kiedy poinformowaliśmy ich o naszym ślubie. Od tamtego czasu nie dawali mi chwili wytchnienia.

Chcieli wszystko kontrolować

Zawsze wyobrażałam sobie, że przygotowania do ślubu będą jednym z najpiękniejszych okresów w moim życiu. I na pewno by tak było, gdyby nie moi teściowe, którzy chcieli mieć kontrolę nad wszystkim. Każdy mój pomysł natrafiał na ich niezadowolenie, niezależnie od tego, czy dotyczył wyboru sali czy serwetek na stoły. Teściowa dzwoniła do mnie non-stop, po sto razy dziennie, pytając o najdrobniejsze detale przyjęcia. Za każdym razem musiałam gryźć się w język, aby nie powiedzieć jej, co naprawdę o tym wszystkim sądzę.

Moja mama starała się mnie uspokoić, przypominając, że wkrótce stanę się częścią rodziny, więc powinnam znieść to wszystko i spróbować nawiązać z nią jakiś kontakt. Z drugiej strony Olek namawiał mnie, abym zdecydowanie pokazała swoje stanowisko. Sugerował, żeby po prostu ignorować telefony, dzięki czemu w końcu zrozumieją, że nie mogą mi przeszkadzać, kiedy tylko mają na to ochotę. Ja jednak byłam zbyt uprzejma i nie zamierzałam zaczynać naszej relacji od konfliktów. Starałam się przekonywać samą siebie, że z biegiem czasu wszystko się poprawi i po weselu będą musieli mnie w pełni zaakceptować.

Powiedziałam, co myślę

Niestety, rodzice Olka nie ułatwiali mi sprawy. Doszło do sytuacji, w której dzwonili w naszym imieniu do wybranej przez nas sali i modyfikowali nasze plany. Zamiast zupy z kurkami, miał być podany żurek, a pstrąg miał być zastąpiony ich ulubionym łososiem. Mój limit cierpliwości skończył się, kiedy teściowa anulowała moje zamówienie na welon. Prawdopodobnie nie dowiedziałabym się o tym aż do dnia ślubu, gdyby nie telefon od właścicielki salonu sukien ślubnych następnego dnia, który miał na celu potwierdzenie tej informacji.

— Co ty sobie myślisz? Straciłaś rozum? Dlaczego zmieniasz moje zamówienie na welon? — wykrzykiwałam do telefonu w gniewie.

— Czy mogłabyś się trochę uspokoić? Brzmisz jak jakaś wariatka. — odparła spokojnie teściowa. — Skoro sama nie potrafisz się przyzwoicie ubrać w tak uroczystym dniu, to ktoś inny musi to zrobić za ciebie.

— Masz chyba coś z głową! Przestań wtrącać się do naszego ślubu! Nie potrzebuję twojej pomocy i nie chcę, żebyś miała cokolwiek do powiedzenia! — oznajmiłam stanowczo i odłożyłam słuchawkę.

Po naszej dyskusji, moja teściowa zdecydowanie zmiękła, jednak do końca nie mogłam przestać martwić się tym, że znów coś nam poplącze. Na szczęście, ostatnie tygodnie organizacji przebiegły bez większych problemów, mimo że nie obyło się bez kilku złośliwych komentarzy w moim kierunku przy każdej możliwej okazji. W trakcie samej ceremonii teściowie zachowywali się dość stonowanie i opuścili wesele dość wcześnie. Nie wpłynęło to jednak na moje samopoczucie — wręcz przeciwnie, pozwoliło mi się zrelaksować i doskonale bawić ze swoim mężem aż do świtu.

Teściowie nie odpuszczali

Zaraz po ślubie wybraliśmy się na dwutygodniową podróż, podczas której ignorowaliśmy wszelkie próby kontaktu ze strony mojej teściowej. Było wspaniale i wróciłam do domu w bajecznym nastroju. Moja radość szybko się jednak skończyła, ponieważ rodzice Olka nie mieli zamiaru odpuścić. Wydaje mi się, że uważali nękanie mnie za doskonałe źródło zabawy.

Moja codzienność składała się z regularnych telefonów i niespodziewanych odwiedzin. Każde spotkanie z nimi to była konieczność wysłuchania, jakie błędy popełniam. Olek był niewdzięcznym synem, który zamiast troszczyć się o swoich starszych rodziców, ciągle latał po całym świecie. A ja byłam tylko leniem bez stałego zatrudnienia, który nie potrafi zadbać o siebie i swój dom.

Niekończące się szyderstwa sprawiały, że moja cierpliwość topniała jak śnieg. Czasami czułam się jak zwierzę na celowniku, mimo to nie potrafiłam stanowczo się sprzeciwić podobnie jak zrobiłam to w trakcie przygotowań do ślubu. Jednak wszystko zaczęło się zmieniać, kiedy odkryłam, co dzieje się za naszymi plecami.

Wymyślali dziwne historie

Mniej więcej dwa miesiące po naszym weselu otrzymałam telefon od mojej bliskiej przyjaciółki, która przekazała mi mrożącą krew w żyłach wiadomość.

— Magda, czy ty wiesz, co robi twoja teściowa? — zapytała mnie bez zbędnych ceregieli, jak tylko podniosłam słuchawkę.

— Nie, ale już się boję — odparłam, odczuwając realny lęk przed tym, co zaraz usłyszę.

— Wczoraj wieczorem zadzwoniła do mnie i opowiadała różne głupoty na wasz temat — opowiadała Aneta.

— Serio? Ona do ciebie dzwoniła? Skąd ona niby ma twój numer? Ale to teraz nieważne, co ci powiedziała? — dopytywałam, całkowicie pogubiona w tej sytuacji.

— Między innymi o tym, że jesteś alkoholiczką, a Olek ma obsesję na punkcie filmów dla dorosłych — Aneta mówiła to z wyraźnym obrzydzeniem.

— Że co?! To na pewno jakiś żart! Co ta kretynka sobie myśli? Skąd ona bierze takie chore pomysły? — wrzeszczałam do słuchawki. Nie mogłam uwierzyć, że teściowa mogła upaść aż tak nisko.

— Ale to jeszcze nie koniec. Z tego, co mi się udało ustalić, twój teść zadzwonił do Marzeny i Bartka, a teściowa z kolei do Ilony. Każdemu z nich opowiadali różne  bajeczki wyssane z palca — mówiła dalej moja kumpela.

To było najlepsze rozwiązanie

Zdaję sobie sprawę, że stosunki z teściami mogą być skomplikowane, ale to przewyższało wszelkie wyobrażenia. Po zakończeniu rozmowy z Anetą, nie mogłam powstrzymać łez z poczucia bezradności. Parę godzin później udało mi się skontaktować z Olkiem. Kiedy powiedziałam mu, czego się dowiedziałam, był równie zszokowany jak ja. Jednak on nie zamierzał się załamywać. Już od jakiegoś czasu miał plan, co powinniśmy zrobić, żeby żyć spokojnie.

Gdy mój mąż wrócił do domu, udaliśmy się do jego rodziców. Nie zrobiliśmy tego, aby z nimi pogadać. Naszym celem było przekazanie im osobiście, że od teraz całkowicie się od nich odcinamy. Powiedzieliśmy wszystko, co nam leżało na sercu, a następnie poinformowaliśmy ich, że nie zamierzamy utrzymywać z nimi żadnego kontaktu.

Rzecz jasna nie udało nam się uniknąć wrzasków teściów. Ciągle powtarzali, jak niewdzięczni jesteśmy i jak nie szanujemy starszych. Twierdzili, że jeszcze przyjdziemy prosić ich o pomoc, ale oni nie zapomną, jak zostali przez nas potraktowani. Straszyli też, że jeśli nie zmienimy postępowania, to wydziedziczą nas i przekażą wszystko kościołowi, jednak my zupełnie się tym nie przejmowaliśmy. Niczego od nich nie chcieliśmy, więc nie mogli nas szantażować.

Od tych wydarzeń upłynął już rok, na świat przyszedł nasz synek, a ja jestem wdzięczna, że nie będzie miał okazji poznać swoich dziadków. Od momentu naszej ostatniej rozmowy z rodzicami Olka zaznaliśmy w końcu spokoju. Początkowo, bez względu na wszystko, starali się utrzymać z nami kontakt, jednak po naszej przeprowadzce, nareszcie przestali nas dręczyć. Nigdy nie myślałam, że będę musiała przejść przez takie piekło z powodu osób, które miały stać się moimi bliskimi. I kompletnie nie rozumiem, dlaczego to robili.

Czytaj także: „Uwielbiam moją wnuczkę, ale wstyd mi, że jej rodzice nie mają ślubu i żyją w grzechu. Nie umiem ich przekonać”
„Teściowa chciała mnie nauczyć, jak być dobrą żoną. Bezczelna dała mi nawet listę zasad w sypialni”
„Po 50 latach spotkałem w sanatorium swoją pierwszą miłość. Nie mogłem stracić jej drugi raz w życiu”

 

Redakcja poleca

REKLAMA