„Teściowa zdradziła mi swój przepis na sernik na Święta, ale chciała czegoś w zamian. To było obrzydliwe”

zamyślona kobieta fot. Adobe Stock, nikkimeel
„– To chyba jakiś żart – szepnęłam. – Nie żartuję – odpowiedziała, znów uśmiechając się słodko. – Droga Agnieszko, jesteś mi to winna. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. W jednej chwili pragnienie przepisu na sernik wydawało się śmiesznie małe, a ja sama – wplątana w coś, czego nawet nie chciałam rozumieć”.
/ 12.12.2024 17:30
zamyślona kobieta fot. Adobe Stock, nikkimeel

Nigdy nie lubiłam rywalizacji, a życie u boku Tomka i tak bywało wystarczająco pełne wyzwań. Byliśmy małżeństwem od czterech lat, ale wciąż czułam, że jego matka, Helena, jest dla niego czymś więcej niż tylko rodzicem. Była wyrocznią, strażniczką domowych tradycji, mistrzynią perfekcji.

Wszyscy w rodzinie mówili o jej kulinarnym geniuszu – nikt nie piekł tak jak ona. Zwłaszcza sernika. Sernik Heleny to był niemal mit. Jedwabisty, idealnie kremowy, z delikatnym aromatem wanilii i cienką warstwą polewy czekoladowej. Tomek opowiadał, że jego mama piekła go nawet na ich komunię, a goście przez lata wspominali ten smak. 

Marzyłam, żeby kiedyś upiec go sama. Wyobrażałam sobie, że w ten sposób zdobędę choć odrobinę jej aprobaty. Była wobec mnie uprzejma, ale z dystansem. Zawsze czułam, że jakby czekała na moment, kiedy coś schrzanię. A jednak, kiedy podczas ostatniego niedzielnego obiadu błagałam ją o przepis, zauważyłam dziwną zmianę w jej oczach – coś na kształt ekscytacji. „To kwestia zaufania” – powiedziała wtedy. I choć jeszcze nie wiedziałam, co miała na myśli, ta rozmowa miała zmienić wszystko. 

Teściowa była bez skazy

Rodzinna kolacja u teściów zawsze była jak dobrze wyreżyserowany spektakl. Helena, w swojej idealnie wyprasowanej bluzce, królowała przy stole, rozdzielając porcje swojego słynnego rosołu z takim majestatem, jakby to był największy skarb świata. Tomek, mój mąż, siedział obok, z ciepłym uśmiechem śledząc każdy jej ruch. Uwielbiał swoją matkę – do tego stopnia, że czułam się czasem jak trzecie koło u wozu w ich relacji. 

Tego dnia na środku stołu pysznił się sernik. Nie byle jaki, ale ten legendarny – kremowy, idealnie równy, z delikatną polewą z gorzkiej czekolady. Goście mówili o nim z nabożną czcią, jakby był jakimś artefaktem, który trzyma rodzinę w całości. 

– Sernik jest genialny – powiedziałam, odkładając widelec. – Heleno, czy kiedykolwiek zdradziłaś komuś przepis? 

Jej spojrzenie stało się jakby bardziej czujne, a w kącikach ust zatańczył złośliwy uśmieszek. 

– Nigdy – odpowiedziała. – To rodzinna tajemnica

– Ale przecież jesteśmy rodziną – powiedziałam, śmiejąc się, choć poczułam, że na plecach pojawiła mi się kropla potu. – Proszę, zdradzi mi go pani? Tomek zawsze mówi, że nikt nie piecze tak jak pani, więc pomyślałam, że może mogłabym spróbować... 

Helena przechyliła głowę, jakby dokładnie ważyła moje słowa. 

– Przepis to kwestia zaufania, Agnieszko – odparła spokojnie. 

Tomek roześmiał się.

– Mama strzeże tego przepisu jak oka w głowie. Nie męcz jej. 

Tego się nie spodziewałam

Po kolacji, gdy zbierałam talerze do zmywarki, poczułam na ramieniu delikatny dotyk. Helena. 

– Chciałabyś ten przepis? – zapytała szeptem. 

– Oczywiście – przyznałam natychmiast. 

Jej twarz rozjaśniła się w dziwnym, niemal drapieżnym uśmiechu. 

– To może być do załatwienia, ale musisz mi coś obiecać

Uniosłam brew, zaskoczona. 

– Co takiego? 

Helena spojrzała w stronę drzwi, jakby sprawdzając, czy nikt nas nie podsłuchuje. 

– Chodzi o Andrzeja – zaczęła. 

– Andrzeja? – powtórzyłam, czując, jak moje serce przyspiesza. 

– Wiesz, że... czasem się widujemy w wiadomym celu – powiedziała z niepokojącym spokojem. – Tomek nie może się dowiedzieć. Ani nikomu innemu. 

Poczułam, jakby ziemia usunęła mi się spod nóg. Helena, wzór rodziny, chciała, żebym pomogła jej ukrywać romans? 

– To chyba jakiś żart – szepnęłam, patrząc na nią szeroko otwartymi oczami. 

– Nie żartuję – odpowiedziała, znów uśmiechając się słodko. – Droga Agnieszko, jesteś mi to winna. 

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. W jednej chwili pragnienie przepisu na sernik wydawało się śmiesznie małe, a ja sama – wplątana w coś, czego nawet nie chciałam rozumieć. 

Zapewniłam jej alibi

Zgodziłam się. Sama nie wiem, co mną kierowało – czy to było poczucie obowiązku wobec Heleny, chęć zyskania jej aprobaty, czy zwykła ludzka ciekawość. Przepis na sernik stał się teraz symbolem czegoś większego, jakby zdobycie go mogło zmienić moje miejsce w rodzinie. 

Helena działała z zaskakującą precyzją. Już następnego dnia zadzwoniła, prosząc o spotkanie. Byłam na to kompletnie nieprzygotowana, ale jej głos w słuchawce był tak pewny siebie, że nie odważyłam się odmówić. Spotkałyśmy się w małej kawiarni na obrzeżach miasta, gdzie Helena szybko przeszła do rzeczy. 

– Andrzej spotka się ze mną dziś po południu – oznajmiła. – A ty musisz dać mi alibi. Powiedz Tomkowi, że byłyśmy razem na zabiegu w SPA. Wiesz, kobiece sprawy. 

– SPA? – zapytałam, czując, jak coś ściska mnie w żołądku. 

– Oczywiście. – Uśmiechnęła się łagodnie, jakby prosiła o najdrobniejszą przysługę. – A ja w zamian obiecuję, że przepis będzie twój. 

Tego samego popołudnia wróciłam do domu i niemal od razu musiałam kłamać Tomkowi w żywe oczy. „Byłam z twoją mamą w SPA, świetnie się bawiłyśmy” – powiedziałam z wymuszonym entuzjazmem, czując, jak każda cząstka mojego ciała krzyczy z poczucia winy. 

Źle się z tym czułam

Wieczorem Helena zadzwoniła. 

– Wszystko poszło zgodnie z planem – powiedziała z zadowoleniem. – Dziękuję, kochana. 

Rozłączyłam się, ale to uczucie wcale nie minęło. Cały wieczór chodziłam po mieszkaniu jak w transie, przeklinając swoją naiwność. Tomek zauważył, że coś jest nie tak. 

– Agnieszka, wszystko w porządku? – zapytał, marszcząc brwi. 

– Tak, oczywiście – odpowiedziałam zbyt szybko. 

Jesteś jakaś rozkojarzona – zauważył, przyglądając mi się uważnie. – Powiedziałaś, że byłaś dziś z mamą. Coś się stało? 

Zabrakło mi słów. Skinęłam tylko głową, unikając jego wzroku, ale czułam, że zaczyna coś podejrzewać. 

Mąż coś podejrzewał

Kilka dni później Tomek wrócił do domu z dziwnym wyrazem twarzy. Odkładając klucze na stół, zmarszczył brwi i spojrzał na mnie tak, jakby coś chciał powiedzieć, ale się wahał. 

– Spotkałem Andrzeja – rzucił nagle, siadając na kanapie. 

Zamarłam. Poczułam, jak coś ściska mnie za gardło. 

– Andrzeja? – zapytałam, starając się brzmieć swobodnie. 

– Tak. Stał przed domem mamy. Powiedział, że wpadł w odwiedziny. – Tomek zmrużył oczy. – Ale wydawał się zdenerwowany. Dziwne, prawda? 

– Może po prostu chciał porozmawiać – rzuciłam szybko, unikając jego spojrzenia. 

Tomek długo mi się przyglądał. Znałam ten wyraz twarzy – analizował, próbując złożyć elementy układanki. 

– A ty wiesz coś o tym? – zapytał w końcu. 

– O czym? – Udawałam, że nie rozumiem, ale serce waliło mi jak młotem. 

– Nie wiem – powiedział powoli. – Od tamtego SPA z mamą zachowujesz się jakoś dziwnie

Milczałam, próbując wymyślić coś, co mogłoby go uspokoić. Ale on był coraz bardziej podejrzliwy. 

– Agnieszka – naciskał – co się dzieje? 

Presja była zbyt duża

Czułam, że zaraz się rozsypię, aż w końcu słowa same wypłynęły z moich ust. 

– Tomek, ja… ja coś wiem. 

Jego twarz stężała. 

– Co wiesz? 

– To… chodzi o twoją mamę. Ona… spotyka się z Andrzejem

W pokoju zapadła cisza tak gęsta, że niemal słyszałam, jak pulsuje krew w moich uszach. Tomek wpatrywał się we mnie, jakby czekał, aż powiem, że to tylko żart. 

– Co ty mówisz? – zapytał w końcu, ledwo słyszalnym głosem. 

– Przepraszam – wyszeptałam. – Ona mnie o to poprosiła. Żebym ci nie mówiła ani nikomu innemu.

Jego twarz zmieniła się w maskę gniewu i rozczarowania. 

– Wiedziałaś o tym i nic mi nie powiedziałaś? – wybuchł, wstając gwałtownie z kanapy. – Brałaś w tym udział?! 

Nie mogłam nic powiedzieć. Czułam, jak świat mi się sypie. 

Przeklęłam ten przepis

Tomek wyprowadził się tydzień później. Powiedział, że potrzebuje czasu, żeby przemyśleć wszystko, co się wydarzyło, ale w jego głosie było coś ostatecznego, co wywołało we mnie dreszcz. Zostałam sama w naszym mieszkaniu, z każdym kątem przypominającym mi o nim i o błędach, które popełniłam. 

Przepis na sernik leżał na blacie w kuchni, zapisany schludnym pismem Heleny. Patrzyłam na niego z mieszanką gniewu i obrzydzenia. Był jak trofeum zdobyte zbyt wysokim kosztem, jak relikt przeszłości, której już nie chciałam. Ale coś mnie tknęło. Może to była nadzieja, że upieczenie tego cholernego ciasta da mi choć chwilę spokoju? 

Włączyłam piekarnik, zebrałam składniki, zaczęłam mieszać masę serową zgodnie z instrukcjami. Ale z każdym ruchem łyżki wspomnienia wracały. Helena z uśmiechem, gdy wręczała mi przepis. Tomek, patrzący na mnie z tym rozczarowaniem, które łamało mi serce. Andrzej, pojawiający się w tej historii jak cień, który wszystko zniszczył. 

Kiedy sernik był gotowy, nie mogłam się zmusić, by go spróbować. Stał na stole, doskonały, jakby kpiąc z całego mojego wysiłku. Łzy napłynęły mi do oczu. 

Helena dzwoniła kilkukrotnie, ale nie odbierałam. Po tym, co się stało, Tomek również odciął się od niej. Wiedziałam, że jest teraz sama – opuścił ją nie tylko mąż i syn, ale i Andrzej, który podobno szybko znalazł sobie inną „przyjaciółkę”. Zastanawiałam się, czy Helena w ogóle odczuwa coś w rodzaju żalu, czy dalej trwa w swoim przekonaniu, że wszystko, co zrobiła, było dla niej słuszne. 

Tomek się nie odzywał. Byłam rozdarta – z jednej strony pragnęłam go z powrotem, z drugiej wiedziałam, że nie umiem cofnąć tego, co zrobiłam. Wzięłam sernik i zaniosłam go sąsiadom. Nie mogłam go jeść. Dla mnie stał się symbolem zniszczenia – przepisu na katastrofę, nie na ciasto. 

Agnieszka, 35 lat

Czytaj także: „Znalazłam rachunek za francuskie perfumy w kieszeni męża. Na próżno szukałam ich pod naszą choinką w Wigilię”
„Żona myśli, że rzucam się na każdą panienkę jak na wigilijne pierogi. Cóż, czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal”
„Awantura o świąteczną choinkę prawie skończyła się rozwodem. Chciałem pachnącą jodłę, a ona plastikową szczotkę do wc”

 

 

Redakcja poleca

REKLAMA