„Teściowa za życia wybiera buty do trumny i organizuje własną stypę. Czasem wolałabym, żeby umarła. Miałabym spokój”

załamana kobieta fot. iStock, Liubomyr Vorona
„Dobry Boże! Spaliła mi kawał kuchni, narobiła paniki, a teraz nawet nie chciała zapłacić za szkody!”.
Listy od Czytelniczek / 22.08.2024 14:25
załamana kobieta fot. iStock, Liubomyr Vorona

Odetchnęłam z ulgą. Kamienica stała na swoim miejscu i nawet nie było widać płomieni z okna mojego mieszkania! Wpadłam na klatkę schodową i załomotałam w drzwi.

– O, jest pani – moja lokatorka wyglądała na zdziwioną. – Właściwie to niepotrzebnie pani przyjeżdżała, już żeśmy ugasili ogień.

Zamknęłam oczy z ulgi, ale też trochę ze zniecierpliwienia. Wybiegłam z pracy w połowie rozmowy z klientem, przejechałam przez pół miasta, łamiąc większość przepisów, bo pani Jola zadzwoniła z paniką w głosie, że „dom się pali!”. A okazało się, że tak naprawdę spłonęła jedynie firanka, która zajęła się od gazu pod garnkiem.

– No i blat się jakby przywęglił – dorzuciła z zafrasowaną miną lokatorka.

Rzeczywiście, kuchenny blat był poczerniały, a ściana okopcona. Czekało mnie malowanie i w dalszej przyszłości wymiana blatu. Napomknęłam, że pieniądze na naprawdę szkód potrącę z kaucji, pani Jola zaczęła tłumaczyć, że ten pożar to tak naprawdę wcale nie była jej wina. Trochę się posprzeczałyśmy i w końcu wyszłam z poczuciem, że jest na mnie obrażona. Dobry Boże! Spaliła mi kawał kuchni, narobiła paniki, a teraz nawet nie chciała zapłacić za szkody!

Do domu wróciłam bardzo zmęczona i w kiepskim nastroju. Niestety, Bartek chyba też miał złe wieści.

– Mama dzwoniła – zaczął i już wiedziałam, że dobrze zgadłam. – Przewróciła się i nie mogła wstać… Dobrze, że sąsiadka usłyszała pisk psa. To ona wezwała ślusarza, mama leżała z zaklinowaną nogą…– mężowi głos się załamał; podeszłam i go objęłam.

Moja teściowa ma siedemdziesiąt jeden lat, jest starsza od mojej mamy o czternaście lat i mocno schorowana. Nieraz myślałam, że i mnie to czeka – to wieczne martwienie się, czy wszystko u niej w porządku, czy daje sobie radę z codziennymi czynnościami. Bartek dzwonił do swojej matki kilka razy dziennie, opłacał opiekunkę, która przychodziła codziennie rano na cztery godziny, ale oboje wiedzieliśmy, że starsza pani powinna być już pod całodobową opieką.

Moja mama tęskni za miastem i rozrywkami

Okazało się, że tym razem to było tylko potknięcie o dywan, ale kiedy Bartek tam pojechał i zawiózł mamę na badania, lekarz stanowczo zalecił, żeby pacjentka nie zostawała sama. Niebezpieczne dla niej były zwłaszcza noce, jak stwierdził. Zawsze bałam się tego momentu.

Mieszkamy w trzypokojowym mieszkaniu, niby moglibyśmy wziąć teściową do siebie, ale staraliśmy się o dziecko i dodatkowa sypialnia miała być przeznaczona na pokój dziecięcy. Poza tym – bądźmy szczerzy – czułam panikę na myśl, że będę mieszkać z teściową pod jednym dachem.

Byliśmy małżeństwem od trzech lat, wciąż nie mogliśmy się sobą nacieszyć, również fizycznie. Jak miałoby wyglądać nasze życie intymne przy matce Bartka za cienką ścianą? Ze swoich lęków zwierzyłam się własnej mamie. Ona jest zupełnie inna niż teściowa. Wciąż aktywna fizycznie, uwielbia chodzić z kijkami, otwarta na ludzi, interesująca się światem i nade wszystko marząca o tym, żeby kiedyś móc spędzić kilka tygodni z rzędu w mieście.

– Chodziłabym do kina, do teatru, do biblioteki! – wyliczała, kiedy przyjeżdżałam do jej sennego miasteczka, w którym nic się nie działo. – Wy tam macie tyle rzeczy do roboty! Może bym się w jakiejś fundacji zatrudniła jako wolontariuszka, poznałabym nowych ludzi, miałabym co robić…

Oczywiście zapraszałam mamę do nas, ale czuła się skrępowana, mieszkając z nami. Wstydziła się Bartka.

– Tosia, ja nie mieszkałam z mężczyzną od dwudziestu lat – mówiła, kiedy prosiłam, by nie przejmowała się i swobodnie chodziła po domu w szlafroku. – Bardzo lubię Bartka, ale nie potrafię tak się mu pokazywać nieubrana i w wałkach na głowie.

Nie bardzo potrafiła też pokazywać mu się bez makijażu. Wiedziałam, że zmywa tusz do rzęs dopiero tuż przed spaniem i maluje się rano jeszcze przed pierwszą wizytą w toalecie. I to nie zmieniało się z kolejnymi wizytami.

Moja babcia była zresztą taka sama. Kiedy odziedziczyłam po jej śmierci mieszkanie, to, które omal nie spłonęło, w łazience znalazłam więcej kosmetyków, niż sama miałam, w tym paletę do cieni, zestaw szminek i niewiarygodną wręcz liczbę lakierów do paznokci we wszystkich kolorach.

Teściowa to zupełnie inna kobieta

– Ona od dawna nie używa kosmetyków poza mydłem. W kółko mówi o śmierci… – westchnął mąż, kiedy zapytałam go, co u niej. – Wybiera rzeczy do trumny, nie dba o siebie. I chce oddać Bingo, mówi, że nie ma siły się nim zajmować.

– Co?! – zareagowałam gwałtownie. – Ten pies to jej jedyny pretekst, żeby w ogóle wychodzić z domu! Bez niego położy się i już nie wstanie. Bartek, ona musi się ruszać, powinna rozmawiać z ludźmi, mieć jakieś hobby.

Mąż tylko wzniósł oczy do sufitu i wzruszył ramionami. Zaczęliśmy się przymierzać do przeprowadzenia teściowej do nas. Bartek próbował sprzedać jej mieszkanie, ja z niechęcią meblowałam trzeci pokój.

Ten moment wybrała pani Jola, żeby poinformować mnie, że wyprowadza się z mieszkania po babci. Oznajmiła, że zostawia mi całą kaucję i wynosi się z końcem miesiąca, czyli za trzy dni.
Podłamało mnie to, bo kaucja miała iść na malowanie i wymianę blatu, a ja nagle zostałam bez najemców, za to z miesięcznymi opłatami. Szybko zamieściłam w internecie ogłoszenie, ale póki co, bezowocnie.

– Jadę sprzątać mieszkanie babci – odpowiedziałam mamie, kiedy któregoś dnia zapytała, co będę robić. – Lokatorka się wyprowadziła, muszę pomalować ścianę, zamówić stolarza…

– O, to ja przyjadę ci pomóc! – zaoferowała się natychmiast. – Przywiozę maszynę do szycia, będziesz miała nowe firanki!

Uśmiechnęłam się. Mama była znakomitą krawcową. Uwielbiała szyć, a od kiedy kupiliśmy jej z Bartkiem półprofesjonalną maszynę, kupowała materiały i uszczęśliwiała rodzinę i znajomych, a to obrusem, a to pościelą, a to pokrowcem na czajnik. Powiedziałam, że jej pomoc będzie mile widziana. Cieszyłam się, że przyjedzie, a ona chyba jeszcze bardziej.

Aż dziw, jak szybko się dogadały i zaprzyjaźniły

Z malowaniem, nową firanką i wymianą blatu uwinęłyśmy się w trzy dni. Najemców wciąż nie miałam, więc zaproponowałam mamie, żeby została w mieszkaniu po babci do czasu, aż kogoś znajdę.
Była zachwycona! Kamienica stoi w centrum miasta, więc mama miała swoje kina i muzea w zasięgu niewielkiego spaceru.

– Nie chcę wracać do siebie – zwierzyła mi się. – Tutaj tyle się dzieje. Tak sobie pomyślałam, córcia, może bym sobie tu znalazła jakąś pracę? Szyłabym albo zajmowała się dziećmi? U siebie tak się nudzę… no i jestem tam sama, a tu jesteście wy… mogłybyśmy się częściej widywać…

To był fatalny dzień. Za trzy dni Bartek miał przywieźć teściową i jej psa, czułam się, jakby moje życie się kończyło. Do tego wciąż nie miałam najemców, a rachunki trzeba było płacić. Nie miałam sił pocieszać mamy.

– Mamo, mam teraz mnóstwo na głowie – westchnęłam. – Wiesz, że sprowadzamy do nas mamę Bartka. Ona niby jest sprawna, ale ma jakąś depresję, nie chce wychodzić z domu, a to tylko pogarsza jej stan… Jak my będziemy z nią żyli?

– A dlaczego nie umieścicie jej tutaj? – mama rozejrzała się po odświeżonym mieszkaniu po babci. – Wiesz co? Mogłabym mieszkać z Basią. Myślałam, żeby się opiekować dzieckiem, ale mogę przecież mieć oko na nią.

Nie przerywałam, zdumiona tym pomysłem, a mama ciągnęła, podekscytowana. Już miała cały plan, jak to ona! Sprzedałaby swoje mieszkanie i z tych pieniędzy płaciła czynsz i opłaty tutaj. Mama Bartka przecież też miała mieszkanie, więc z pieniędzmi nie byłoby problemu. Ona wreszcie mieszkałaby w mieście, mama Basi byłaby pod opieką, no a my nie musielibyśmy mieszkać z teściową pod jednym dachem.

Kiedy opowiedziałam o tej idei Bartkowi, zaczął się namyślać. A potem zadzwonił do mamy.

– Powiedziała, że woli mieszkać z twoją mamą niż z nami – zreferował mi chwilę później. – Mówi, że my i tak jesteśmy cały dzień w pracy, a tam będzie miała z kim porozmawiać. Więc może to nie jest taki głupi pomysł? – zastanawiał się, wyraźnie zszokowany reakcją swojej mamy.

Pomysł okazał się rewelacyjny!

Od czasu przeprowadzki naszych mam minęło osiem miesięcy. Mieszkają razem i każda mówi o drugiej „moja przyjaciółka”. Moja jest szczęśliwa, bo wszędzie ma znajomych, chodzi na koncerty i wystawy, a kiedy wraca, czeka na nią obiad i domowe ciasto. Okazało się, że mamie Bartka już nie spieszy się do umierania.

Miała stany depresyjne, bo czuła się strasznie samotna, a teraz ma z kim porozmawiać i dla kogo krzątać się po kuchni. Poprawił się stan jej zdrowia, może dzięki temu, że panie razem chodzą na spacery i czasami na jakieś imprezy kulturalne. Kiedy je odwiedzamy, zawsze wita nas radosny Bingo i zapach wypieków. Teściowa przestała nosić trumienne czernie, bo mama szyje jej kolorowe sukienki, a w łazience znowu stoi cała bateria kosmetyków, w tym dwie szminki w odcieniach czerwieni.

Karolina, 32 lata

Czytaj także:
„Szalałem za nią, była moim pierwszym, poważnym zauroczeniem, może nawet miłością, chociaż nie lubię wielkich słów”.
„Wmawiał mi, że jestem jedyna, a po kątach pisał do swojej eks. Wolę być samotną matką niż żyć ze zdradliwym nierobem”
„Zmarnowałam życie, czekając na miłość, która nigdy nie przyszła. Za późno zorientowałam się, że samotność to moja wina”

Redakcja poleca

REKLAMA