Odkąd pamięta, teściowa wyśmiewała fakt, że pochodzę z małego podgórskiego miasteczka, które trudno dojrzeć na mapie. Niewiele tam się dzieje, życie płynie powoli i można rzec - nieciekawie.
Do Warszawy wyjechałam za pracą. Zamieszkałam z koleżankami, zaczęłam pracę jako kelnerka, a potem sprzedawczyni w sklepie. Nie było może luksusowo, ale zawsze coś. Wielki świat był jeszcze nie dla mnie — czułam się obco.
Koleżanki balowały i cieszyły się życiem
Moje dwie współlokatorki zachłysnęły się stolicą. Co i rusz miały nowych chłopaków, co dla mnie było nie do pomyślenia. Do mnie nie pasował taki styl życia.
Może rzeczywiście byłam świętoszką? W sumie to swojego męża poznałam w kościele. Coś w tym jednak musi być, bo wpadliśmy na siebie w trakcie mszy. Tomasz od razu zaimponował mi swoim ułożeniem, tym jak dobrze jest wychowany i jak szanuje kobiety. Dbał o mnie i o moją godność — poprosił w końcu o rękę, byśmy nie żyli jak "partner i partnerka".
– Musisz poznać moich rodziców – wyznał pewnego dnia. – Przyjdziesz w sobotę na kolację?
To nie była miła pogawędka
Już na wstępie czułam się, jak na przesłuchaniu. Zostałam wypytana o pochodzenie, wykształcenie, ambicje. Dziwne, że nie kazała przeprowadzić testu na dziewictwo.
– To jakaś kompletna prostaczka – parsknęła do męża, a mi w oczach stanęły łzy.
– Ona mnie nie znosi, co mam robić?
– Kocham cię i jestem przekonany, że mama też cię pokocha – odpowiedział. – I pamiętaj, nie wychodzisz za mąż za moją matkę, tylko za mnie.
Na ślub przyjechali moi rodzice, ale nie zostali zbyt ciepło powitani. Teściowa wstydziła się małomiasteczkowych krewnych. Mama wszystko zauważyła.
– Nie będziesz miała łatwego życia w rodzinie – powiedziała. – Miłość rodzi miłość, nienawiść sieje spustoszenie w duszy.
– Oj, mamo – wywinęłam się. – Nieprawda, będzie dobrze!
Dla teściowej byłam jak zgniłe jajo
Teściowa nigdy nie okazała mi grama ciepła i szacunku. Co i rusz przypominała mi, że jestem wiejską chłopką. Nie wiem, czy miała problem ze mną, czy po prostu nie chciała żadnej synowej. Robiła wszystko, żebym ją znienawidziła. Postanowiłam, że do tego nie dopuszczę.
Po nagłej śmierci teścia, którego dopadł zawał, matka Tomasza stała się częstym gościem w naszym domu. Traciła chęć do życia a ja, póki miałam do niej serce, okazywałam jej je. Modliłam się spokój jej duszy.
Po pewnym czasie zauważyłam, że teściowa jest coraz słabsza. Zdiagnozowano u niej stwardnienie rozsiane. Choroba szybko postępowała, matka Tomasza musiała zamieszkać z nami i mieć stałą rozrywkę — dopiekać mi na każdym kroku.
Gdy zaczęła być niedołężna, docinała i mi, i... sobie.
– Trudno ze mną wytrzymać, nie?
– Owszem, bardzo trudno – odpowiedziałam spokojnie.
– Więc dlaczego to robisz? – teściowa była naprawdę zaciekawiona.
– Kochaj bliźniego swego…
– Nie każdego można pokochać – stwierdziła z przekąsem.
– To prawda – odpowiedziałam – ale wszyscy doświadczamy zazdrości o dzieci, które odeszły z domu, boimy się samotności. Trzeba to zaakceptować i nie pomagać nienawiści się rozsiać.
Następnego dnia jej stan się pogorszył
Mąż wezwał do matki pogotowie. Czekaliśmy w napięciu. Ja – w domu z chorą, Tomasz na ulicy. Za karetką prędko pojechaliśmy do szpitala.
– Bezpośrednie niebezpieczeństwo minęło, ale stan pacjentki jest bardzo ciężki.
– Czy mogę się z nią zobaczyć? – spytał Tomasz. – To moja matka.
Lekarz zawahał się.
– Oczywiście, ale pacjentka chce widzieć synową.
Nie mogłam w to uwierzyć. Mnie?
Teściowa wyglądała na mniejszą niż zwykle i słabiutką. Nagle poczułam, jak dłoń teściowej dotyka mojej ręki.
– Zatrułam ci życie, a ty opiekowałaś się mną jak rodzona córka – usłyszałam cichy szept. –
Chciałabym ci coś podarować… Słuchaj! To ważne. W mojej komódce znajdziesz pierścionek z szafirem. Jest w rodzinie od pokoleń. Podobno przynosi szczęście świeżo poślubionej żonie. Już dawno powinnam ci go przekazać, ale nie mogłam… Rozumiesz? Nie mogłam! Czy możesz mi wybaczyć to całe zło, którego doświadczyłaś ode mnie?
– Tak, mamo – powiedziałam po prostu, bez chwili wahania.
To była nasza ostatnia rozmowa. Teściowa zmarła dzień później. Dziś z dumą noszę jej pierścionek. Dla mnie wiele znaczy. To symbol pojednania. Miłość rodzi miłość. Chociaż czasem trzeba na to długo czekać.
Czytaj także:
„Kupiła używany dodatni test ciążowy, by naciągnąć faceta na dziecko. Prawda wyszła na jaw, puścił ją kantem”
„Moja matka to anioł. Ojciec zdradził ją 12 lat temu, ma nieślubną córkę, a ona mu wybaczyła. Ja nie wiem, czy potrafię”
„Po śmierci żony, zaczęła mnie podrywać jej przyjaciółka. Czułem się jak niewierny mąż, zżerało mnie poczucie winy”