Wiem, że o teściach krążą różne opinie. Niektóre są krzywdzące, ale co do zasady, wszystkie są raczej negatywne. Przyznam, że ja tak naprawdę z początku w ogóle nie myślałam o rodzicach Fabiana. Bardziej skupiałam się na nim, jego oświadczynach, które zaplanował z wielką pieczołowitością, by wyszły dokładnie tak, jak chciałam. Potem interesował mnie już tylko o ślub i nasze przyszłe życie we dwoje.
Nie zastanawiałam się nad jego matką. Wiedziałam tylko, że została sama, kiedy dwa lata temu ojciec Fabiana zmarł na zawał. Nie przejmowałam się za bardzo tym, jak układa się nasza relacja i czy w ogóle istnieje. W końcu to nie z nią miałam mieszkać w jednym domu i dzielić trudy przyszłego życia, tylko z jej synem.
To fakt, że na pewno przewidywała jakieś obiadki czy spotkania na święta, ale było mi wszystko jedno, czy pozostaną one utrzymane w serdecznej atmosferze, czy porażą nas swoją sztucznością. Wyszłam za najwspanialszego mężczyznę na świecie i tylko to się liczyło.
Wiecznie o coś się kłóciłyśmy
Problem zaczęłam zauważać parę miesięcy po ślubie. Matka Fabiana lubiła wpadać do nas co najmniej dwa razy w tygodniu, a podczas swoich wizyt regularnie mnie krytykowała. Według niej, wszystko, kompletnie wszystko robiłam nie tak. Moje obiady były źle przyprawione, kurze starte niedokładnie (tak, że ona zawsze musiała poprawiać, choć nie od tego przecież ją mieliśmy), a pranie wstawione za późno.
– W ogóle nie dbasz o Fabianka – gderała bez ustanku. – On marnieje w oczach.
– To duży chłopiec – odpowiedziałam jej za którymś razem. – Podejrzewam, że świetnie sobie poradzi, jak tylko będzie chciał.
Spojrzała na mnie wtedy z tak wielką pogardą, że aż mi się jakoś zimno zrobiło. Niby nadal mnie nie obchodziło, co myśli na mój temat, ale to spojrzenie… czułam kłopoty nosem. I intuicja w tym przypadku okazała się niezawodna.
Próbowała mnie zdyskredytować
Teściowa, widząc, że nie zdoła mnie wyprowadzić z równowagi nieustającymi zaczepkami, zastosowała chwyt po niżej pasa. Przyznam, że tego akurat się nie spodziewałam.
– Widzisz, Fabianku, ja to wszystko dla twojego dobra – usłyszałam jej płaczliwy głos, gdy tylko weszłam do domu z pracy.
Zastałam ją niby taką bardzo smutną i przejętą, zgarbioną na kanapie w salonie. Mój mąż stał obok z rękami skrzyżowanymi na piersi. Zaskoczyło mnie tylko jego pełne wyrzutu spojrzenie.
– Co się stało? – mruknęłam trochę zaniepokojona.
– Mama mówi, że posprzątała pod naszą nieobecność, a ty na nią nakrzyczałaś – stwierdził Fabian nieco oskarżycielskim tonem. – Podobno powiedziałaś jej, że zrobiła jeszcze większy bałagan, rozgrzebywałaś wszystko na nowo, a potem ostentacyjnie wyrzuciłaś ciasto, które przyniosła, do kosza.
Cóż, rzeczywiście teściowa przyszła wczoraj do naszego domu, choć nie mam pojęcia, kto dał jej klucze i wywróciła wszystko do góry nogami, wprowadzając własne porządki. I tak, trochę się zdenerwowałam, a kiedy zapytałam ją, co ją opętało, wyjechała z tekstem, że nie umiem utrzymać porządku, więc sama się za niego wzięła.
Tym sposobem nie miałam kompletnie pojęcia, co gdzie leży i co gdzie jest schowane. Może i rzeczywiście zaczęłam coś wyrzucać z szuflad, bo potrzebowałam znaleźć coś, co było tam wcześniej, ale na pewno nie wyrzucałam jej ciasta! Forma spadła do śmietnika, kiedy potrąciłam ją łokciem. I nawet przeprosiłam za to okropne babsko!
Odetchnęłam głęboko kilka razy i wymusiłam uśmiech. Nie mogłam się teraz zacząć tłumaczyć, bo wyszłabym na winną, która zamierza zrzucić wszystko na biedną, zatroskaną mamusię.
– Mama coś na pewno źle zrozumiała – zwróciłam się do niej. – Bardzo doceniam wszystkie mamy starania.
Odetchnęłam z ulgą
To jednak nie był koniec. Musiałam jeszcze znieść serię wyrzutów oburzonego synka.
– Zachowałaś się okropnie, Aldona – stwierdził chłodno. – Naprawdę nie wiem, co w ciebie wstąpiło.
Jak już wielce obrażony skupił się na przeglądaniu Internetu, obiecałam sobie, że koniecznie wezmę sprawy w swoje ręce. Na pewno nie miałam zamiaru znosić takiego traktowania. Zwłaszcza że ta krowa chciała nastawić Fabiana przeciwko mnie. Jakbyśmy toczyły co najmniej jakąś chorą wojnę.
Tak chciała pogrywać? Proszę bardzo. Ani przez chwilę nie miałam zamiaru się wycofywać, tylko postanowiłam czym prędzej podjąć wyzwanie. Zwłaszcza że to ja miałam asa w rękawie, o którym szanowna teściowa nie miała pojęcia.
Pokazałam jej, do czego jestem zdolna
Już następnego dnia wpadłam do niej bez zapowiedzi. Zdziwiła się trochę co prawda, ale mnie wpuściła. Wyczuwałam, że nie jestem tam mile widziana, ale w tamtej chwili mnie to absolutnie nie obchodziło.
– Wie mama, chciałabym porozmawiać o naszych stosunkach – zaczęłam niewinnie.
– Co? – Spojrzała na mnie z ukosa. – Przyznajesz, że jesteś okropną synową i chcesz się zmienić? E tam. Zanim cokolwiek powiesz, i tak ci nie uwierzę. Uśmiechnęłam się, nie wierząc, że naprawdę jest aż tak bezczelna.
– Nie, mamo – stwierdziłam spokojnie. – Myślę, że to raczej ty powinnaś się nad sobą zastanowić.
Wybałuszyła oczy.
– Co takiego?! – krzyknęła. – No patrzcie państwo! Ona mnie będzie pouczać! – Zmrużyła oczy i pogroziła mi palcem. – Ty uważaj, bo niedługo Fabianek może przejrzeć na oczy i zwyczajnie się ciebie pozbyć.
– Nie wyrzuci matki swojego dziecka – oświadczyłam z przekonaniem.
Zamrugała. Przez dłuższą chwilę przyglądała mi się podejrzliwie, jakby co najmniej wyrosła mi druga głowa.
– Co proszę? – wykrztusiła wreszcie.
– Jestem w ciąży – wyjawiłam to, co po mojej wcześniejszej wypowiedzi było już właściwie oczywiste. – I na mamy miejscu zmieniłabym podejście, jeśli chce mama w ogóle oglądać wnuka częściej niż raz do roku.
Potrząsnęła głową.
– Co ty sobie wyobrażasz? – mówiła coraz bardziej zdenerwowana. – Fabianek nigdy nie zamknie przede mną drzwi, słyszysz? Ja…
– Rozważam propozycję pracy w Stanach – przyznałam. Rzeczywiście dostałam taką ofertę, ale z miejsca ją odrzuciłam. Teściowa nie musiała o tym wiedzieć. – Jeśli się zdecyduję, wyjedziemy jeszcze w tym roku.
Zaniemówiła na krótką chwilę
– Oczywiście – ciągnęłam – jeśli mamie będzie bardzo zależeć na wnuku i prędko znajdziemy wspólny język, to powiem w pracy, że wolę obecne stanowisko. Ale wie mama, nie chciałabym, żeby nasze dziecko dorastało w takiej toksycznej atmosferze. To z pewnością mu zaszkodzi.
Teściowa chyba rzeczywiście się przestraszyła, bo zupełnie zmieniła front. Nadal nie jest wylewna w stosunku do mnie, ale nie robi mi już żadnych głupich przytyków, a tylko od czasu do czasu udziela ostrożnych rad. Fabian cieszy się, że w końcu się dogadałyśmy i zrobiło się znacznie spokojniej.
Niedługo na świat przyjdzie nasz syn. Dobrze, że teściowa nie zdecydowała się kontynuować tej głupiej wojny, bo w ten sposób zapewnimy mu wspaniałe warunki do rozwoju. Będzie miał nie tylko kochających rodziców, ale i babcię, która na pewno poświęci mu sporo swojego czasu.
Czytaj także:
„Kochałem naturalny wygląd żony, a ona chciała się na siłę upiększyć. Miałem niezły ubaw, gdy trochę przeholowała”
„Przez szefową byłam kłębkiem nerwów. Znosiłam poniżanie i wyzwiska, ale do czasu. Uknułam małą zemstę”
„Oskarżała córkę o rozwiązłe życie i bała się, że skończy z brzuchem. Los sprawił jej niespodziankę”