„Teściowa przyjeżdża do nas jak do hostelu. Sparciałymi majciochami ozdabia kaloryfery, a mnie traktuje jak szofera”

„Kiedy w końcu pojechała, miałam ochotę dać na tacę w kościele. W końcu mogłam odpocząć, zjeść normalny (dla mnie) obiad, posiedzieć w ciszy”.
05.08.2024 20:30

Nie będę tego ukrywać... miałam dobry start. Rodzice kupili mieszkanie. Dziś nie każdy może cieszyć się takim udogodnieniem. Moje własne 3 duże pokoje z pięknym widokiem na rzekę w samym centrum miasta. Czego chcieć więcej? 

To do mnie wprowadził się mąż. Razem urządzaliśmy nasze cztery kąty, dobieraliśmy meble, kolory farb i panele. Byłam taka szczęśliwa. Jednak do czasu. 

Miałam jeden jedyny problem, który niestety był dość spory, poruszał się na dwóch nogach i notorycznie zrzędził. Mam na myśli teściową. 

Emerytka, samotna, ma więcej wolnego czasu niż ziarenek ryżu w paczce. Wiedziałam, że z tego mogą być problemy. A zaczęły się na moich urodzinach. 

Zaprosiliśmy teściową na tydzień do miasta. Miała spędzić z nami trochę czasu, a potem wspólnie w większym gronie świętować moje urodziny. 

O kochani, mieszkanie w dużym mieście to taka wspaniała sprawa. Dla mnie staruchy u nas w wiosce zostało już tylko szukać miejsca na cmentarzu – narzekała mama. 

– Daj spokój, nie jest tam przecież tak źle. Gdybyś tutaj trochę pomieszkała, to zmieniłabyś zdanie. 

Ten tydzień to była dla mnie katorga. Teściowa wprawdzie przyjechała do nas w odwiedziny, ale nie obiecywałam jej, że spędzę z nią każdą minutę. Miałam swoją pracę, Jurek podobnie. Tymczasem, gdy wracałam ze zmiany, czekała mnie kolejna w domu. Musiałam ją niańczyć jak dziecko

Nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby nie to, że mama zaczęła do wszystkiego się wtrącać. Niby czuła się jak u siebie, rządziła się i dogadywała, ale palcem nie kiwnęła. Prawie nie wytrzymałam, gdy zaczęła krytykować nawet posiłki, które jej robiłam. 

No wiesz ty co? Mojego syna tym karmisz? Kto to widział, że żona na stół podaje odgrzewane pierogi. Nie umiesz sama zrobić? Pokazać ci? 

Innym razem:

– A co wy nie macie szyneczki w domu? Tylko same te warzywa i trawy. Jak Jurek ma być zdrowy, jak ty go samym zielskiem karmisz. 

Próbowałam przemówić jej do głowy, że oboje dobrowolnie stosujemy wegetariańską dietę i nie mamy potrzeby jedzenia mięsa, ale nie docierało.

Przymykałam na to oko

Doszłam do wniosku, że istnieją osoby, którym dosadniej trzeba przemówić do głowy, żeby dały cokolwiek od siebie. Zatem poprosiłam mamę o posprzątanie po obiedzie. A raczej o pomoc przy tej czynności

– A od czego masz zmywarkę? Przecież nie po to przyjechałam do was w gości, żeby jeszcze wam mieszkanie sprzątać. Jak wy do mnie przyjeżdżacie, to ja o was dbam... – rzuciła. 

Odechciało mi się z tym walczyć. Spuściłam głowę i poszłam posprzątać. Mąż to samo. Siedział i patrzył jak mamusia rozstawia nas po kątach. Nie zwrócił jej uwagi, no bo po co. On by nie śmiał pouczać swojej matki. 

Kiedy w końcu pojechała, miałam ochotę dać na tacę w kościele. W końcu mogłam odpocząć, zjeść normalny (dla mnie) obiad, posiedzieć w ciszy. Starałam się nacieszyć chwila, bo minął zaledwie miesiąc a mamuśka wróciła. Tym razem z towarzystwem. 

– Cześć dzieci! To jest Krysia, moja przyjaciółka. Tym razem pobędziemy u was we dwójkę. Fajnie, prawda? Tylko kochana musisz nam pościelić w osobnych pokojach, bo ja to nie lubię dzielić się kołdrą, hihihi! – powiedziała teściowa. 

Chyba nie muszę mówić, że wcześniej się nie zapowiedziała, prawda? Przyjechała jak do siebie, a to do cholery jest moje mieszkanie! Myślałam, że oszaleje. Nie dość, że teściowa zwaliła mi się na łeb, to jeszcze z ta swoją starą paplą.

Ja tego nie wytrzymam! 

Na szczęście weekend minął szybko. Swoje odcierpiałam. Ale ledwo drzwi zatrzasnęły się za mamą, powiedziałam mężowi, że to ostatni raz, kiedy jego matka nas nawiedza. Nie mam zamiaru żyć pod jej dyktando. 

– Błagam cię, Jurek. Zrób coś z nią, bo ja nie wytrzymam psychicznie kolejnej wizyty! – prosiłam męża. 

No to mam dla ciebie złe wieści...

– Nie, błagam cię. Jakie znowu złe wieści. 

– Mama do mnie dzwoniła. Zapowiedziała, że przyjedzie z Krysią w piątek, bo grają coś w teatrze.

Czułam jak z nerwów robię się cała czerwona...

– Jurek.... Nasz dom to nie jest hotel! Fajnie, że mama znalazła sobie rozrywkę, ale nie naszym kosztem! Ja nie mam zamiaru wiecznie jej niańczyć i słuchać, że jestem najgorsza!

– Ty siebie słyszysz? Mam własnej matce zatrzasnąć drzwi przed nosem? Doskonale wiem, że to jest twoje mieszkanie, dziękuję za przypomnienie....

Wiedziałam, że z tym argumentem nie wygram. W ten oso sposób wiozłam właśnie teściową i jej Kryśkę do mojego mieszkania, by znów przez kolejny weekend zrobiły mi z życia piekło. 

Moje mieszkanie zamieniło się dosłownie w przydrożny hostel. Wszędzie walało się ich jedzenie, bo tym razem teściowa zaopatrzyła się w szynkę, karkówkę i piersi z kurczaka. Kosmetyki, maści i leki zasypały moją łazienkę. A wielkie majciochy starszych pań ozdobiły moje kaloryfery. Wspaniale. 

Oczywiście z weekendu, zrobił się tydzień, bo tak się przyjaciółeczki świetnie u nas czują. Ta kobieta doprowadziła mnie do takiego stan, że wolałam brać nadgodziny i chodzić po mieszkaniu cicho jak myszka, byle dała mi spokój.

W końcu powiedziała dość

Pękłam w momencie, gdy nie mogłam zaprosić do siebie mojej najlepszej przyjaciółki, bo teściowa i Kryśka zaanektowały sobie moje mieszkanie. Przestałam owijać w bawełnę

– Mamo, a mama to zapomniała, gdzie mieszka? Kiedy planujecie wrócić do siebie? – zapytałam. 

Wlepiła we mnie swoje wściekła gały i zaczęła...

– No, a może bez takich bezczelności. Jak jesteśmy dla ciebie zbędnym balastem, to nam to powiedzi. Na jutro mamy już zaplanowana atrakcję, opłaconą. 

– No to niestety musicie ją odwoła. Mówiłam wam wszystkim, że przyjeżdża moja siostra ze stanów z mężem i dzieckiem i potrzebuję mieć wolny pokój. 

– No to w czym znowu widzisz problem? Wy na kanapę, a siostra do pokoiku.– zwróciła się do Krysi. – Wiesz, ta kobieta, to wiecznie problemy robi. 

– Dobrze, może nie wyraziłam się jasno... 

– Kochanie daj spokój... – mąż starał się mnie powstrzymać. 

– Nie... mam dość. Mamusiu, Krysiu. Jutro rano macie pociąg do domu. Dokładnie o 7:45. Zawiozę was i zrobię kanapki na wynos. Możecie się jeszcze dzisiaj przespać, ale proszę, żebyście posprzątały swoje rzeczy i już dziś spakowały walizki. Koniec wizyty. Proszę się wymeldować z mojego mieszkania. 

W mieszkaniu zapanowała cisza. Teściowa ostentacyjnie wstała, chwyciła Krysię za rękę i poszła do pokoju. Rano nie było ani ich rzeczy, ani ich. Mąż zawiózł je na pociąg. Dostałam później tylko sms'a, w którym teściowa uznała, że nie jesteśmy już rodziną. Trudno. Jakoś wcale nie jest mi żal. Jurkowi też w końcu przejdzie, bo teraz jest na mnie obrażony. Jednak wiem, że on też odetchnął z ulgą. 

Czytaj także:
„Romantyczne wakacje w nadmorskim kurorcie skończyły się rozwodem. Niespodziewany gość dołożył do tego cegiełkę”
„Tuż przed ślubem, kochanka wyznała, że jest w ciąży. Za dużo kasy wydałem na wesele, żeby teraz poszło na marne”
„Po śmierci męża teściowa bywała w kościele częściej niż w domu. Myślałam, że się tam modli, a ona flirtowała”

 

Redakcja poleca

REKLAMA