„Teściowa dała mi do zrozumienia, że nie odbiorę jej syna. Jak tak dalej pójdzie, to w łóżku też mu mnie zastąpi”

załamana kobieta fot. iStock, stockphotodirectors
„W holu od razu natknęliśmy się na mamę Adriana. Wcale nie była zaskoczona. Wręcz przeciwnie, wyglądało na to, że na nas czekała. Gdy tylko przekroczyłam próg, zaczęła mierzyć mnie wzrokiem od stóp do głów”.
/ 27.08.2024 12:52
załamana kobieta fot. iStock, stockphotodirectors

Gdyby pół roku temu ktoś powiedział mi, że Adrian to maminsynek, roześmiałabym mu się w twarz. Prawie dwa metry wzrostu, sto kilogramów mięśni… I spojrzenie, z którego biły siła i pewność siebie. Był na ostatnim roku prawa i po dyplomie miał od razu rozpocząć aplikację w jednej z najlepszych kancelarii w mieście.

Na uczelni mówili, że ma przed sobą świetlaną przyszłość, a kobieta, która zdobędzie jego serce, będzie żyła jak księżniczka. Nic więc dziwnego, że moje koleżanki na rzęsach stawały, żeby zwrócić na siebie jego uwagę. Ale on wybrał właśnie mnie. Kiedy zaprosił mnie na pierwszą randkę, omal nie oszalałam ze szczęścia. Dziś jednak mój entuzjazm znacznie osłabł. Kocham go, ale wydaje mi się, że nigdy nie będę najważniejszą kobietą w jego życiu.

Zdanie jego mamusi jest najważniejsze?

Kiedy Adrian po raz pierwszy pokazał, że mamusia gra w jego życiu pierwszoplanową rolę? Na naszym trzecim spotkaniu. Pamiętam, mieliśmy wtedy iść do kina. Adrian powiedział, że przyjedzie po mnie do domu. Ubrałam się w dżinsy, bo przecież filmu nie trzeba oglądać w wieczorowej sukience i szpilkach. Mojemu ukochanemu to się jednak nie spodobało.

– Możesz włożyć na siebie coś innego? – zapytał.

– Ale dlaczego? Przecież idziemy tylko do kina – zdziwiłam się.

– Moja mama mówi, że kobieta powinna zawsze elegancko wyglądać. Nawet wtedy, gdy wybiera się do warzywniaka po ziemniaki – odparł.

– Zawsze słuchasz mamusi? – burknęłam, bo nie podobało mi się, że skrytykował mój strój.

– Ojej, nie gniewaj się… Po prostu chcę, żeby wszyscy faceci zazdrościli mi, że mam obok siebie tak wspaniałą dziewczynę – uśmiechnął się.

Oczywiście się przebrałam. W pół godziny zrobiłam się na bóstwo. Było mi nawet miło, że chce się mną pochwalić nawet przed nieznajomymi. Jednak gdy tylko ruszyliśmy spod mojego bloku, zorientowałam się, że wcale nie jedziemy do kina.

– Nie pomyliła ci się przypadkiem droga? – zapytałam.

– Nie, nie… Wszystko w porządku. Muszę po prostu na chwilę wstąpić do domu. Zapomniałem komórki – wyjaśnił szybko.

– Gdzie ty masz głowę? Spóźnimy się! – jęknęłam.

Nigdy nie byłam u Adriana, ale wiedziałam, że mieszka z rodzicami w willowej dzielnicy, na drugim końcu miasta.

– No to pójdziemy na następny seans! – machnął ręką.

Dotarliśmy pod jego dom dopiero po godzinie, bo były straszne korki. Zamierzałam poczekać na zewnątrz, ale Adrian nie chciał nawet o tym słyszeć. Tłumaczył, że nie wie, gdzie położył telefon i szukanie potrwa dłuższą chwilę.

– Pospaceruję sobie. Nie mam ochoty na rodzinne spotkania – broniłam się.

– Daj spokój! Dom jest duży! Pójdziemy cichutko na górę i nawet nas nie zauważą – przekonywał.

W końcu się zgodziłam. Pomyślałam, że przynajmniej zobaczę, jak mieszka.

Nie udało nam się przemknąć niepostrzeżenie. W holu od razu natknęliśmy się na mamę Adriana. Wcale nie była zaskoczona. Wręcz przeciwnie, wyglądało na to, że na nas czekała. Gdy tylko przekroczyłam próg, zaczęła mierzyć mnie wzrokiem od stóp do głów.

– To jest właśnie moja przyjaciółka, Karolina – przedstawił mnie Adrian.

– Tak? Bardzo mi miło. Zapraszam na kawę i ciasto – odparła.

Spojrzałam na ukochanego błagalnym wzrokiem. Miałam nadzieję, że nas wyratuje i powie, że bardzo spieszymy się do kina, ale nie.

– Super! Porozmawiajcie sobie chwilę, a ja w tym czasie poszukam komórki – stwierdził i pędem pobiegł na górę.

Podreptałam więc za jego matką do salonu, bo przecież nie wypadało robić uników. To nie była zwyczajna, grzecznościowa pogawędka. I nie trwała chwilę. Matka Adriana od razu wzięła mnie w obroty. Chciała wiedzieć wszystko: ile mam lat, skąd pochodzę, co studiuję, kim są moi rodzice, jakie mam plany życiowe, poglądy polityczne… Byłam zszokowana.

Nie to, żebym miała coś do ukrycia, czegoś się wstydziła. Po prostu w głowie mi się nie mieściło, że ktoś w trakcie pierwszego spotkania może być aż tak wścibski! Najgorsze było to, że Adrian zniknął na dobre. Jakby szukał igły w stogu siana, a nie telefonu komórkowego na piętrze. Kiedy w końcu się pojawił, byłam na granicy wytrzymałości.

– Czy możemy już iść? Jak posiedzimy dłużej, to spóźnimy się nawet na ostatni seans – powiedziałam, z trudem hamując złość.

– Tak, chyba tak – spojrzał kątem oka na matkę.

Zauważyłam, że skinęła głową. Kiedy wreszcie wyszliśmy na zewnątrz, aż się w środku gotowałam. Byłam wściekła na Adriana, że ukartował spotkanie z mamusią.

– Co to w ogóle było? Jakiś test sprawdzający, czy jestem dla ciebie odpowiednią dziewczyną?! – napadłam na niego.

– Nie przesadzaj, mama skorzystała z okazji, bo po prostu chciała cię poznać… Nie ma w tym nic złego… – był zdziwiony moim wybuchem.

– Doprawdy? Czułam się jak na przesłuchaniu! – nie kryłam irytacji.

– Nie przesadzaj. Najważniejsze, że spotkanie masz już za sobą i wypadłaś znakomicie! Powinnaś się cieszyć, bo mama bywa bardzo krytyczna. I w ogóle nie kłóćmy się dłużej, tylko jedźmy wreszcie do kina, bo naprawdę nie zdążymy – odparł z uśmiechem.

Skończyłam temat, ale w duchu obiecałam sobie, że postaram się trzymać od jego mamusi z daleka.

Tego faceta raczej nie da się mieć tylko dla siebie!

Nie udało się. Mama Adriana nie pozwalała o sobie zapomnieć. Zaczęła mnie zapraszać na niedzielne obiadki. To nie były miłe rodzinne spotkania, ale preteksty do kolejnych pytań i uwag. Owszem, gdy jedliśmy zupę, jeszcze się uśmiechała, mówiła, jak to jest szczęśliwa, że syn ma tak wspaniałą dziewczynę, ale przy drugim daniu już krytykowała mój ubiór lub zachowanie. Ledwie się powstrzymywałam, żeby nie wybuchnąć. Po kilku takich wizytach miałam dość. Zapowiedziałam Adrianowi, że więcej na obiadek do mamusi nie pójdę. Wpadł w panikę.

– Nie mów tak, musisz przyjść, bo mamie będzie przykro! A ona tak cię lubi – przekonywał.

Tak prosił, tak nalegał, że w końcu zmieniłam zdanie, ale każda wizyta kosztowała mnie wiele nerwów.
Gdy byliśmy tylko we dwoje, mamusia też nie dawała nam spokoju. Non stop wydzwaniała do Adriana. A on zawsze odbierał telefon. Raz zrobił to nawet wtedy, gdy się kochaliśmy! Wyobrażacie to sobie?! W najgorętszym momencie wyskoczył z łóżka i tłumaczył mamusi, że najdalej za dwie godziny będzie w domu. A potem był zdziwiony, dlaczego straciłam ochotę na seks.

– Czego się znowu wściekasz? Martwi się o mnie! – naburmuszył się, gdy zrobiłam mu o to awanturę.

Potem już zawsze, gdy mieliśmy się kochać, wyłączał komórkę, ale po wszystkim sprawdzał, czy matka nie zostawiła wiadomości. A jeśli tak, natychmiast oddzwaniał. Pewnie się zastanawiacie, jak to wszystko wytrzymywałam. Sama nie wiem… Kochałam Adriana. Owszem, trzymał się maminej spódnicy, ale poza tym był wspaniałym facetem. Poza tym łudziłam się, że w końcu uwolni się spod wpływu matki. I pewnie żyłabym tą nadzieją do dziś, gdyby nie pewne wydarzenie…

Miesiąc temu wpadł do domu brat. Oświadczył, że dostał świetną pracę za granicą i w związku z tym chce, żebym zaopiekowała się jego kawalerką. Z rodzicami nie mieszkało mi się źle, bo właściwie nie wtrącali się w moje życie, ale chętnie się zgodziłam. Pomyślałam, że wreszcie będziemy mieli z Adrianem własny kąt. Natychmiast więc do niego zadzwoniłam.

– Super, wreszcie będziemy mieli się gdzie spotykać… Wiesz na co… – zamruczał w słuchawkę.

– A może zamieszkamy razem? Mielibyśmy dla siebie więcej czasu – rzuciłam.

Po drugiej stronie zapanowała cisza.

– Eee… To nie jest chyba najlepszy pomysł – usłyszałam wreszcie.

– Ale dlaczego? – zdziwiłam się.

– Mama się nie zgodzi. Tak bardzo się starali z ojcem, żeby wyszykować dla mnie piętro w naszym domu. Nie mogę tak po prostu tego zostawić. Ale jak chcesz, pogadam z nimi. Może pozwolą ci się wprowadzić do nas? – odparł.

– Nie rób sobie kłopotu! Nie zamierzam mieszkać z twoją matką pod jednym dachem! – warknęłam i się rozłączyłam.

Od trzech tygodni mieszkam w kawalerce brata. Nadal spotykam się z Adrianem, ale zastanawiam się, czy nie zakończyć tej znajomości. Dużo nad tym myślałam i doszłam do wniosku, że w tej sytuacji to związek bez przyszłości. Mój ukochany nigdy nie uwolni się spod wpływu mamusi. Jestem pewna, że gdybyśmy zdecydowali się być razem, ona wyznaczyłaby nam termin ślubu, wybrała mi sukienkę, zdecydowała, ile powinniśmy mieć dzieci. Na samą myśl o tym dostaję gęsiej skórki…

Karolina, 25 lat

Czytaj także:
„Nie chciałam być teściową-heterą, ale przy synowej wszystko mi opada. Ta pusta dziewczyna doprowadza mnie do szału”
„Syn z żoną po ślubie zamieszkali u mnie i się zaczęło. Ta dziewucha wszystko robiła na opak”
„Sąsiadka nagle zaczęła szastać kasą na prawo i lewo. Wiedziałam, że ta zabawa w bogacza źle się dla niej skończy”

Redakcja poleca

REKLAMA