Teściowa od początku nie była mi życzliwa. Pamiętam, jak po raz pierwszy się spotkałyśmy. To było na przyjęciu z okazji dwudziestych piątych urodzin Jacka. Spojrzała na mnie chłodno, zmierzyła wzrokiem od stóp do głów, bąknęła coś w rodzaju „dzień dobry”, a potem po prostu mnie zignorowała. Jej mąż był dla mnie miły, grzeczny. A ona traktowała mnie jak powietrze. Nie rozumiałam, co się dzieje, bo przecież nie zrobiłam jej nic złego.
Ba, starałam się być słodka jak miód. Dopiero Jacek mi to wyjaśnił.
– Pamiętasz taką dziewczynę, Dagmarę? – zapytał. – Siedziała na imprezie zaraz koło moich rodziców.
– Oczywiście. Jak mogłabym nie pamiętać! Twoja matka skakała koło niej, jakby była księżniczką. Miałam wrażenie, że gdyby mogła, toby ją na rękach nosiła. Czym sobie zasłużyła na takie uwielbienie? – nie kryłam złości.
– To córka najlepszej przyjaciółki mojej kochanej rodzicielki. I jedyna jej zdaniem kandydatka na synową.
– Nie rozumiem…
– O rany, to proste. Matka i ta jej kumpelka wymyśliły sobie kiedyś, że się z Dagmarą pobierzemy. I uparcie do tego dążą. Od dzieciństwa słyszę, że Dagusia jest najpiękniejsza, najmądrzejsza, najlepsza… I że tylko z nią będę szczęśliwy.
– I co, dałeś się przekonać? – drążyłam.
– Zwariowałaś? Już w liceum wiedziałem, że to dziewczyna nie dla mnie. Ogólnie jest OK, ale nigdy nie było i nie będzie między nami żadnej chemii.
– Powiedziałeś jej to?
– No jasne! Nie chciałem, żeby robiła sobie jakieś nadzieje.
– A ona co na to?
– Odetchnęła z ulgą. Stwierdziła, że woli dojrzalszych mężczyzn i dlatego się cieszy, że nic do niej nie czuję. I życzy mi szczęścia z inną kobietą.
– To po cholerę ciągle przychodzi na te wszystkie wasze imprezy? I szczerzy zęby, jakby nie siedziała przy stole, tylko na fotelu dentystycznym?
– Sam nie wiem. Widać nie umie się przeciwstawić swojej mamusi. Ani mojej…
– A ty potrafisz?
– Ja? Ja już dawno oświadczyłem w domu, że jesteś moją największą miłością. I że to właśnie z tobą zamierzam się ożenić.
– Twoja mama, jak widać, nie przyjęła tego do wiadomości.
– Spokojnie, przyjmie. Nie będzie miała innego wyjścia.
– Ciekawe tylko, kiedy to nastąpi – westchnęłam.
– Nie chcę cię martwić, ale pewnie dopiero w dniu ślubu. Do tego czasu będzie stawać na głowie, żeby nas rozdzielić. Taka już jest. Jak sobie coś postanowi, to musi postawić na swoim.
– O cholera, to czekają mnie ciężkie chwile – westchnęłam.
– Ale wytrzymasz, prawda? – Jacek mnie przytulił.
– Wytrzymam, wytrzymam – odparłam.
Kochałam go i nie zamierzałam rezygnować z naszej wspólnej przyszłości.
Nie wiedziałam, czy się śmiać, czy płakać
Teściowa rzeczywiście walczyła do ostatniej chwili. Organizowała jakieś grille, przyjęcia, imprezy.
Jeszcze na dwa tygodnie przed naszym ślubem próbowała namówić Jacka na rodzinny wyjazd na Majorkę. Tylko mama, tata i on. Jak za dawnych czasów. Odmówił, ale odwiózł rodziców na lotnisko. Na miejscu okazało się, że na te same wakacje leci także Dagmara…
Gdy to usłyszałam, nie wiedziałam, czy śmiać się, czy płakać. Nie chodziło mi już o kolejny wybryk teściowej, bo zdążyłam się do nich przyzwyczaić. Myślałam o Dagmarze. Nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego ciągle uczestniczy w tej grze. Przecież to było takie upokarzające.
– Kurczę, czy ta biedaczka nie ma honoru ani dumy? – zastanawiałam się głośno.
Do głowy mi wtedy nie przyszło, że dziewczyna wcale nie jest taką bezwolną, głupiutką gęsią bez charakteru. I że jej każdy krok był dokładnie przemyślany i miał doprowadzić do określonego celu.
Jaki to był cel, dowiedziałam się po powrocie z podróży poślubnej. Ledwie przekroczyliśmy próg mieszkania, gdy do Jacka zadzwoniła teściowa. I zażądała, by natychmiast do niej przyjechał.
– Chyba nie zostawisz mnie z tym całym bajzlem? – wskazałam na nierozpakowane walizki.
– Przepraszam, ale muszę. Mama miała taki dziwny, zapłakany głos – odparł.
– No i co z tego? Pewnie ciągle nie może się pogodzić z tym, że jesteśmy razem, i dlatego rozpacza. Pamiętasz, jaką miała skrzywioną minę na ślubie? Jakby dwie tony cytryn zjadła. Nigdy jej tego nie zapomnę! – prychnęłam.
Teść wykręcił teściowej niezły numer
Byłam wściekła na teściową, że ściąga do siebie Jacka. Podejrzewałam, że jednak nie zrezygnowała ze swojego planu i dalej chce mieszać w naszym związku. Obiecałam sobie nawet, że przy najbliższej okazji wygarnę jej, co na ten temat myślę. I zażądam, by wreszcie skończyła z tym całym cyrkiem.
Mąż wrócił do domu dopiero po kilku godzinach. Bez słowa usiadł na kanapie i schował twarz w dłoniach. Widać było, że jest czymś bardzo zmartwiony.
– Co się stało? – zagadnęłam. Podniósł głowę.
– Tak w skrócie? Ojciec się wyprowadził z domu. Spakował walizki i po prostu odszedł.
– Jak to? Kiedy?
– Od razu po naszym wyjeździe – powiedział.
– Ale dlaczego?
– Bo się zakochał. I to z wzajemnością.
– W kim?
– Wyobraź sobie, że w… Dagmarze – wykrztusił.
Byłam w szoku. Nie mogłam uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszałam. Dagmara i teść? Wszystkiego się spodziewałam, tylko nie tego! Dopiero po kilku minutach wyszłam z osłupienia i pozbierałam myśli. I nagle mnie olśniło.
– O cholera, teraz już rozumiem, dlaczego Dagmara tak chętnie pojawiała się w waszym domu. Nie chodziło jej wcale o ciebie, tylko o twojego ojca – powiedziałam do męża.
– Tak myślisz? – wybałuszył oczy.
– No jasne. Sam przecież powiedziałeś, że wyznała ci kiedyś, że lubi dojrzałych mężczyzn. No i sobie takiego znalazła – ledwie powstrzymałam się, żeby nie zachichotać.
– A to podstępna żmija! A mama zawsze okazywała jej tyle serca! – zdenerwował się.
Już miałam mu powiedzieć, że jego kochana mamusia sama jest sobie winna, ale ugryzłam się w język. Widziałam, że jest załamany rozstaniem rodziców, więc nie chciałam go jeszcze dobijać.
To wszystko moja wina?
Następne dni były bardzo nerwowe. Jacek jeździł do ojca i próbował nakłonić go do powrotu do domu. Ale tamten nawet nie chciał o tym słyszeć. Ba, złożył do sądu pozew o rozwód i wynajął mieszkanie dla siebie i ukochanej.
Gdy teściowa się o tym dowiedziała, kompletnie się załamała. Z tego, co opowiadał mąż, całymi dniami siedziała w domu i płakała. Zrobiło mi się jej żal. Co prawda pamiętałam jeszcze, jak to próbowała rozdzielić mnie i Jacka, ale doszłam do wniosku, że czas zakopać topór wojenny. Uznałam, że los już wystarczająco odpłacił jej za te wstrętne intrygi.
Gdy więc kolejnego dnia Jacek oświadczył, że jedzie ją pocieszać, wybrałam się razem z nim. Pomyślałam, że jak okażę jej trochę serca, to może wreszcie mnie zaakceptuje.
Teściowa zachowywała się tak, jak opowiadał Jacek. Na zmianę płakała i wyklinała Dagmarę. Krzyczała, że zamieni jej życie w piekło, że zemści się za to, że omotała i zabrała jej męża.
– No proszę, a jeszcze niedawno uważałaś ją za najwspanialszą dziewczynę pod słońcem. Jak to się można pomylić – przypomniałam w pewnym momencie.
Natychmiast przerwała lament.
– A ty co się wtrącasz? Nikt cię nie pytał o zdanie! W ogóle nie wiem, po co tu przyjechałaś! – spojrzała na mnie jak na największego wroga.
– Jak to po co? Chciałam cię pocieszyć – wykrztusiłam zaskoczona jej reakcją.
– Pocieszyć? Chyba napawać się moim nieszczęściem! – warknęła. – No, co tak wybałuszasz oczy? Przecież to wszystko twoja wina! – wypaliła.
– Moja? – nie dowierzałam.
– A czyja? Gdybyś zostawiła Jacka w spokoju, to pewnie ożeniłby się z Dagmarą. Ale przyczepiłaś się do niego jak rzep do psiego ogona. I doprowadziłaś do nieszczęścia! – wypaliła.
Zasłużyła sobie
Pewnie się domyślacie, co było potem. Wybuchłam niczym wulkan. Nie miałam zamiaru spokojnie słuchać tych bezsensownych oskarżeń. Udałam więc, że nie widzę błagalnego wzroku męża, nabrałam powietrza w płuca i wywaliłam, co mi leżało na sercu.
Krzyczałam, że teściowa sama zgotowała sobie taki los, że była ślepa i głupia. Bo zajęta niszczeniem naszego związku nawet nie zauważyła, że jej idealna kandydatka na synową wcale nie spogląda na Jacka, tylko na jej męża.
– Jak się wpuszcza młodą kurkę do kurnika, to trzeba uważać na starego koguta! Ty nie uważałaś i dostałaś za swoje! – wrzasnęłam na koniec i nie czekając na reakcję, wyszłam. Jacek nawet nie próbował mnie powstrzymywać.
Potem powiedział mi, że bał się, że jeśli zostanę dłużej, to między mną i jego matką dojdzie do rękoczynów.
Od tamtej pory minął miesiąc. Nie mam pojęcia, co dzieje się u teściowej, i prawdę mówiąc, w ogóle mnie to nie obchodzi. Po tym, co ostatnio powiedziała, nie chcę widzieć jej na oczy. Jacek jeszcze do niej wpada, ale rzadziej niż na początku. Chyba ma już dosyć jej lamentów, narzekania i obwiniania wszystkich wokół za to, co ją spotkało. Jak tak dalej pójdzie, zostanie sama. I wiecie co? Wcale mi jej nie szkoda. Jak mówi przysłowie: kto sieje wiatr, zbiera burzę.
Czytaj także:
„Moja teściowa to baba z piekła rodem. Musieliśmy z nią mieszkać, ale ona za wszelką cenę chciała się mnie pozbyć”
„Kaczka zasra całe podwórko, a teściowa całe życie. Tak usłyszałam od synowej. Ja tylko chcę dobrze dla nich”
„Muszę się pozbyć teściowej, bo jest ważniejsza niż ja i dzieci. My żyjemy w chorym trójkącie”