„Teściowa chciała mi zapłacić 50 tysięcy za odejście od jej syna. Podsuwała mi nawet pod nos kochanków”

zamyślona kobieta fot. Adobe Stock, Drobot Dean
„Jak się później okazało teściowa nie poprzestała na próbie przekupstwa. W ciągu kilku kolejnych tygodni na mojej drodze zaczęli się pojawiać przeróżni mężczyźni, którzy adorowali mnie w niespotykany do tej pory sposób”.
/ 10.09.2024 21:15
zamyślona kobieta fot. Adobe Stock, Drobot Dean

Nigdy nie wierzyłam w opowieści, że największym wrogiem małżeństwa jest teściowa. Zanim nie wyszłam za mąż, to byłam przekonana, że jestem w stanie dogadać się z każdym. Nic bardziej mylnego. Szybko przekonałam się, że historie o diabelskich mamusiach są jak najbardziej prawdziwe, a matka męża może zniszczyć nawet najlepszy związek. Moja teściowa wzięła się do roboty niemal od razu po wypowiedzeniu przeze mnie przysięgi małżeńskiej.

Los bywa przewrotny

Swojego przyszłego męża poznałam w momencie, kiedy byłam już przekonana, że w życiu uczuciowym nie spotka mnie już nic dobrego. Byłam po kilku nieudanych związkach, z których każdy kolejny był gorszy od tego poprzedniego. A wiarę w facetów straciłam całkowicie po tym, jak mój ostatni partner nie tylko mnie zdradził, ale także zostawił mnie z długami.

Mam dość facetów – żaliłam się przyjaciółce. I od razu dodawałam, że od teraz będę szczęśliwą i niezależną singielką.

Los jednak bywa przewrotny. Pewnego ponurego wieczoru poznałam kogoś, kto całkowicie odmienił moje życie.

– Pomóc pani? – usłyszałam obok siebie męski głos. Właśnie zbierałam porozrzucane dookoła zakupy, który wypadły z porwanej siatki.

– Dziękuję, nie trzeba – odpowiedziałam. Ale nieznajomy już nachylał się nad chodnikiem i zbierał turlające się wszędzie jabłka. A ja mimo wszystko poczułam wdzięczność. Tego dnia czułam się naprawdę fatalnie – nie dość, że byłam zmęczona nadmiarem obowiązków w pracy, to jeszcze dowiedziałam się, że firma planuje redukcję załogi.

– Proszę – powiedział mój pomocnik, wręczając mi siatkę z pozbieranymi produktami żywnościowymi.

Miał coś w sobie

Jednocześnie spojrzał mi prosto w oczy, a ja poczułam dreszcz przebiegający mi po plecach. Mężczyzna miał przepiękne oczy. A jak się uśmiechnął, to na jego policzkach pojawiły się urocze dołeczki.

– Nie trzeba było – powiedziałam.

Nie mogłam oderwać od niego wzroku, a gdy odbierałam siatkę, to dotknęłam dłonią jego palców. I to chyba był ten moment, który w romantycznych powieściach jest określany jako miłość od pierwszego wejrzenia. Do tej pory śmiałam się z tego, ale w tamtym momencie poczułam, że jednak coś w tym jest.

– Adam – przedstawił się nieznajomy. Cały czas nie puszczał mojej dłoni.

– Ewa – wyszeptałam, patrząc mu prosto w oczy.

A Adam tylko się uśmiechnął. Potem zaprosił mnie na kawę, która była początkiem naszego związku. Związku, który był naprawdę udany. Pasowaliśmy do siebie pod wieloma względami. Mieliśmy podobne zainteresowania, podobne poczucie humoru i podobne wartości, którymi kierowaliśmy się w życiu. Nawet nasze imiona wskazywały, że pasujemy do siebie.

Jesteśmy rajską parą – podkreślał mój partner, nawiązując do biblijnej historii Adama i Ewy. A gdy żartowałam, że ta para kiepsko skończyła, to zapewniał mnie, że nas nic takiego nie spotka. Wtedy mu wierzyłam. Ale szybko przekonałam się, że nie wszystko zależy tylko od nas.

Planowaliśmy wspólne życie

Po kilku miesiącach znajomości Adam poprosił mnie o rękę.

– Nie ma na co czekać – powiedział, gdy zapytałam go czy na pewno jest pewien swojej decyzji. – Nigdy nie spotkałem kogoś takiego jak ty. I jestem pewien, że chcę spędzić z tobą resztę swojego życia – zapewniał mnie.

Ja też byłam tego pewna. Ale mimo wszystko miałam swoje wątpliwości. Byłam po kilku nieudanych związkach, które mocno dały mi w kość i które zostawiły po sobie dużą ostrożność w podejmowaniu życiowych decyzji.

– A ty tego nie chcesz? – zapytał mnie Adam, widząc moją niepewność.

– Chcę – odpowiedziałam po namyśle.

I faktycznie marzyłam o tym, aby ułożyć sobie z Adamem życie. Jednak nie byłam w stanie zapomnieć o swojej przeszłości. I cały czas miałam przeczucie, że mój pech znowu da o sobie znać.

Teściowa mnie nie akceptowała

Niestety nie myliłam się. Już kilka tygodni po oświadczynach zrozumiałam, że ten związek nie będzie należał do najłatwiejszych. Gdy przyjęłam pierścionek zaręczynowy, to Adam postanowił przedstawić mnie swoim rodzicom. I o ile ojciec Adama okazał się naprawdę fajnym facetem, to jego matka od samego początku nie przypadła mi do gustu.

– Dzień dobry – powiedziała chłodno na mój widok.

Jednocześnie nie uśmiechnęła się i nie podała mi ręki, co już wtedy dało mi wiele do myślenia.

A potem było tylko gorzej. Moja przyszła teściowa przez cały wieczór obdarzała mnie wrogimi spojrzeniami, a gdy myślała, że nie patrzę, to krzywiła się i przewracała oczami.

– Przecież ta dziewczyna nie jest dla ciebie – usłyszałam w końcu jej głos.

Właśnie wyszłam z łazienki, która mieściła się niedaleko salonu. A w nim stała matka Adama i próbowała przekonać syna, że powinien ze mną zerwać.

– Nie tylko nie należy do najładniejszych, to jeszcze jest biedna jak mysz kościelna. Po co ci taka żona? – zadała pytanie.

– Mamo, przestań – usłyszałam głos Adama. – Kocham Ewę i nic tego nie zmieni. A jeżeli będziesz próbowała nas rozdzielić, to nigdy ci tego nie wybaczę – dodał.

Odetchnęłam z ulgą. Nie wiem dlaczego, ale miałam dziwne przekonanie, że Adam posłucha słów matki i dojdzie do wniosku, że faktycznie nie jestem dla niego najlepszą partią. I ogromnie mi ulżyło, że jednak tak się nie stało.

Zaczęła realizować swój chytry plan

Nie powiedziałam Adamowi, że słyszałam jego rozmowę z matką. A gdy kilka tygodni później stawaliśmy na ślubnym kobiercu, to miałam nadzieję, że moja teściowa mnie zaakceptuje i zrozumie, że nic nas nie rozdzieli. Bardzo się myliłam.

Ledwo wybrzmiały słowa naszej przysięgi małżeńskiej, a już uchwyciłam wrogie spojrzenie matki Adama. "Zrobię wszystko, aby zniszczyć to małżeństwo" – mówił jej wzrok. I chociaż byłam przekonana, że Adam kocha mnie całym sercem, to mimo wszystko nie mogłam wyzbyć się wątpliwości.

I okazało się, że miałam rację. Od razu po naszym ślubie teściowa przystąpiła do realizacji swojego chytrego planu. Zaczęło się dosyć niewinnie. Początkowo były to jedynie ironiczne odzywki i delikatne krytykowanie wszystkiego, co robię.

– Mogłabyś schudnąć kilka kilogramów – powiedziała mi kiedyś patrząc na mnie pogardliwym wzrokiem. – Od razu byś się lepiej poczuła – dodała.

Kilka tygodni wcześniej zaczęłam chorować, a matka Adama od razu znalazła pretekst, aby podkreślić, że jest to moja wina. Potem było coraz gorzej. Teściowa na każdym kroku dawała mi odczuć, że nie nadaję się na żonę jej syna. A gdy myślała, że nie słyszę, to wprost przekonywała Adama, że powinien się ze mną rozstać.

– Nie będziesz z nią szczęśliwy – powiedziała mu kiedyś. Pewnie sądziła, że nie słyszę tych słów, bo nie zauważyła, że akurat wchodzę do mieszkania.

Adam dzielnie się jej przeciwstawiał, ale czasami miałam wrażenie, że coraz częściej zaczyna zastanawiać się nad jej słowami. Czy to były tylko moje wyobrażenia? W pewnym momencie już sama nie wiedziałam.

Poszła na całość

Do pewnego momentu matka Adama ograniczała się jedynie do słów krytyki. Ale z czasem sięgnęła po większy kaliber.

Możemy porozmawiać? – zapytała mnie któregoś razu.

Właśnie odwiedziliśmy teściów w niedzielne popołudnie i do tej pory wszystko wskazywało na to, że moja teściowa nieco się uspokoiła.

– O czym? – zapytałam nieufnie.

Znając matkę Adama, to można się było po niej spodziewać dosłownie wszystkiego.

– O pewnej propozycji – powiedziała tajemniczo. A ja od razu poczułam niepokój.

I jak się okazało – miałam całkowitą rację. Matka Adama wpadła na szatański pomysł pozbycia się mnie.

Zapłacę ci 50 tysięcy – wypaliła. A gdy spojrzałam na nią ze zdziwieniem, to szybko dodała, o co jej chodzi. – Masz tylko zostawić mojego syna w spokoju.

Początkowo myślałam, że się przesłyszałam. Ale gdy spojrzałam na teściową, to od razu zrozumiałam, że ona nie żartuje.

– Zwariowałaś – powiedziałam.

I nie chcąc kontynuować tej rozmowy odwróciłam się na pięcie i wróciłam do męża. Poprosiłam go, abyśmy wracali do domu.

– Kiepsko się czuję – powiedziałam.

Nie chciałam mu mówić, na jaki pomysł wpadła jego matka. Aż strach było pomyśleć, do czego jeszcze się posunie, żeby rozbić nasze małżeństwo.

Nasyłała jakichś facetów

Jak się później okazało teściowa nie poprzestała na próbie przekupstwa. W ciągu kilku kolejnych tygodni na mojej drodze zaczęli się pojawiać przeróżni mężczyźni, którzy adorowali mnie w niespotykany do tej pory sposób. Nagle okazywało się, że jestem ładna, seksowna i bardzo pociągająca.

Ale tę zagadkę też rozwiązałam. Gdy pewnego wieczoru wracałam do domu, to niedaleko naszego bloku zobaczyłam niecodzienny widok – moja teściowa wręczała kopertę mojemu ostatniemu adoratorowi. I wtedy wszystko stało się jasne. Zrozumiałam, że matka Adama postanowiła znaleźć mi kochanka. Ona tak bardzo chciała rozbić nasze małżeństwo, że postanowiła sięgnąć po wszystkie dostępne środki.

Powiedziałam mężowi

Tego było już za wiele. Od razu po powrocie do domu poprosiłam Adama o rozmowę. "Raz kozie śmierć" – pomyślałam. I chociaż ryzykowałam, że Adam bardziej uwierzy swojej matce niż mnie, to stwierdziłam, że nie mam nic do stracenia. Tak się po prostu nie dało żyć.

Zostaw to mnie – powiedział spokojnie po tym, jak wszystko mu wyznałam.

A jednocześnie nie wytłumaczył, co zamierza zrobić. Kilka dni później zauważyłam, że matka Adama niemal zniknęła z naszego życia. A kiedy zapytałam o to męża, to wszystko mi opowiedział.

– Powiedziałem jej, że jeżeli nie da ci spokoju, to straci syna – powiedział.

A potem opowiedział mi, że to nie jest pierwsza taka sytuacja. Wszystkie poprzednie dziewczyny także musiały zmierzyć się z gierkami jego matki, która za wszelką ceną chciała zostawić synka przy sobie.

– Ale miarka się przebrała – dodał jeszcze. A ja zrozumiałam, że mój mąż naprawdę mnie kocha.

– Dziękuję – wyszeptałam.

Adam spojrzał na mnie z uśmiechem.

– Nie ma za co – odpowiedział. – Nikomu nie dam zniszczyć naszego małżeństwa – dodał. A ja mu uwierzyłam i w końcu się uspokoiłam. Teraz już wszystko musiało być dobrze.

Ewa, 30 lat

Czytaj także: „Atrakcyjna kokietka po 50-tce zainteresowała się moim mężem. Od razu spojrzałam inaczej na tego nudziarza”
„Żona była przerażona faktem, że została babcią. Chciała przeżywać drugą młodość, a córka zrobiła z niej niańkę”
„Były mąż związał się z dziewczyną w wieku naszej córki. Nie mogę patrzeć, jak ślini się na jej widok”

Redakcja poleca

REKLAMA