„Teść zaoferował mi pomoc w naprawie małżeństwa. Nie wiedziałam tylko, że chciał mi udzielać korepetycji z biologii”

Zamyślona kobieta romans fot. iStock by Getty Images, filadendron
„Nie odpowiedziałam. Bo co miałam powiedzieć? A potem… dotknął mojej dłoni. Lekkie muśnięcie, ledwo wyczuwalne, a jednak jak iskra. Wiedziałam, że powinnam się cofnąć. Powinnam powiedzieć coś ostrego, uciąć temat. Ale nie zrobiłam tego”.
/ 28.02.2025 16:30
Zamyślona kobieta romans fot. iStock by Getty Images, filadendron

Od miesięcy w naszym małżeństwie panowała cisza. Nie taka spokojna, kojąca, ale ta pełna niewypowiedzianych pretensji i niedomówień. Sypialnia stała się chłodnym miejscem, w którym jedynym dźwiękiem było przekręcanie się z boku na bok i ciężkie westchnienia w ciemności. Kiedyś było inaczej. Były długie noce, drżące dłonie, niecierpliwe pocałunki. Teraz zostaliśmy tylko dwoje ludzi dzielących jedno łóżko – bardziej współlokatorzy niż kochankowie.

Wszystko zmieniło się pewnego dnia, gdy dowiedziałam się, że mój teść, Andrzej, usłyszał moją rozmowę z przyjaciółką. Zwierzałam jej się, jak bardzo tęsknię za bliskością, jak obojętność mojego męża odbiera mi pewność siebie. Nie spodziewałam się, że ktoś może to podsłuchać. A już na pewno nie myślałam, że to właśnie Andrzej postanowi mi… pomóc.

W naszej sypialni wiało chłodem

Stałam przed lustrem w łazience, patrząc na swoje odbicie. W moich oczach nie było już blasku, tylko zmęczenie. W tle słyszałam szum prysznica – mój mąż, Tomek, jak co wieczór brał szybki prysznic przed snem, a potem, bez słowa, położy się na swoją stronę łóżka, odwróci plecami i zaśnie.

Przesunęłam dłonią po nagiej skórze ramion, zastanawiając się, kiedy ostatni raz poczułam się… pożądana. Nie pamiętałam. Może rok temu, może dwa? Może jeszcze dłużej?

Wtedy przypomniałam sobie rozmowę z Kaśką. Spotkałyśmy się w kawiarni kilka dni temu, piłyśmy kawę, a ja – pod wpływem frustracji i zmęczenia – zaczęłam mówić.

Już nawet nie próbuję go kusić – westchnęłam, mieszając łyżeczką cappuccino. – Śpi, jakby mnie tam nie było. Czasem mam wrażenie, że jestem dla niego jak tapeta. Coś, co zawsze tam było, ale nikt nie zwraca uwagi.

– A ty? – zapytała, unosząc brew. – Ty nadal go pragniesz?

Milczałam chwilę.

– Chyba nie chodzi o to, czy go pragnę. Chodzi o to, że chcę czuć się… kobietą.

Nie zauważyłam wtedy, że przy stoliku obok siedział ktoś, kogo znam. Mój teść. Andrzej.

On wszystko słyszał

– Julia, mogę z tobą chwilę porozmawiać? – głos Andrzeja wyrwał mnie z zamyślenia.

Spojrzałam na niego zaskoczona. Staliśmy w kuchni, ja z filiżanką herbaty, on z dłońmi wsuniętymi do kieszeni. Tomek był jeszcze w pracy, a ja wpadłam po drodze do teściów po przepis na ciasto, które obiecałam upiec na rodzinną kolację.

– Jasne – odparłam, choć w środku coś mnie ścisnęło.

Teść był mężczyzną, który nigdy nie marnował słów. Był konkret­ny, rzeczowy. Ale teraz jego spojrzenie było inne. Miękkie. Prawie… czułe?

– Przypadkiem usłyszałem twoją rozmowę z koleżanką – zaczął. – W tamtej kawiarni.

Poczułam, jak moje policzki płoną. Którą cześć rozmowy usłyszał?

Nie podsłuchiwałem – dodał szybko. – Ale trudno było nie usłyszeć.

Odwróciłam wzrok, czując wstyd.

– Nie chciałam, żeby ktokolwiek…

Nie powinnaś się wstydzić – przerwał mi łagodnie. – Każdy człowiek potrzebuje czuć się chciany, kochany, Julia.

Te słowa uderzyły mnie mocniej, niż bym chciała. Może dlatego, że wypowiedział je ktoś, kto mnie widział. Kto dostrzegł.

– Tomek… Tomek mnie kocha – zaczęłam, jakby w obronie.

Teść uśmiechnął się lekko, ale w jego oczach czaiło się coś, co sprawiło, że przeszedł mnie dreszcz.

– Może i tak – powiedział. – Ale czy to wystarcza?

Nie odpowiedziałam. Bo co miałam powiedzieć? A potem… dotknął mojej dłoni. Lekkie muśnięcie, ledwo wyczuwalne, a jednak jak iskra. Wiedziałam, że powinnam się cofnąć. Powinnam powiedzieć coś ostrego, uciąć temat. Ale nie zrobiłam tego.

Zamiast tego pozwoliłam, by jego palce zatrzymały się na mojej skórze o ułamek sekundy za długo. I wtedy zaczęło się coś, czego już nie potrafiłam zatrzymać.

Nie powinnam była przychodzić

Nie wiem, kto wykonał pierwszy krok. Może on. Może ja. Może to po prostu było nieuniknione. Spotkaliśmy się kilka dni później. Andrzej zadzwonił, jego głos był spokojny, niemal obojętny.

– Mam do ciebie sprawę. Możemy się spotkać?

Mógł mówić o czymkolwiek – o Tomku, o teściowej, o czymś zupełnie błahym. Ale ja wiedziałam, że chodzi o nas. I mimo to… zgodziłam się.

Restauracja na obrzeżach miasta. Dyskretne miejsce, gdzie nikt nas nie znał. Siedziałam naprzeciwko niego, dłonie miałam splecione pod stołem, żeby nie było widać, jak mi drżą.

– Chciałem się upewnić, że… rozumiesz, w co się pakujesz – powiedział, patrząc mi prosto w oczy.

Wzięłam głęboki oddech.

– A ty? Ty rozumiesz? W co właściwie się... pakujemy?

Uśmiechnął się, jakby czekał właśnie na te słowa.

– Dawno nie czułem się tak, jak czuję się przy tobie – powiedział cicho. – I myślę, że ty też to czujesz.

Patrzyliśmy na siebie przez dłuższą chwilę. Przestałam myśleć o Tomku, o tym, co wypada, o tym, że to mój teść. W tamtym momencie był po prostu mężczyzną, który mnie widział. Który chciał. I ja też go chciałam. Jego dłoń przesunęła się po mojej pod stołem.

– Jeśli teraz odejdziesz, nie będę cię zatrzymywał – powiedział. – Ale jeśli zostaniesz…

Nie pozwoliłam mu dokończyć. Nachyliłam się i pocałowałam go. To był błąd. Ale nie miałam już odwrotu.

To było jak burza emocji

Pierwszy raz kochaliśmy się w pokoju hotelowym, w miejscu, którego nazwy nawet nie pamiętam. Nie było romantyzmu, świec ani długich pocałunków. Była tylko długa, skumulowana tęsknota, która znalazła ujście w jego dłoniach, w moich paznokciach wbijających się w jego plecy, w naszych przyspieszonych oddechach, w tym, jak rozpaczliwie się do niego przyciskałam, jakby miał być moim ostatnim ratunkiem.

Po wszystkim leżałam w ciszy, wpatrzona w sufit, starając się zrozumieć, co właśnie zrobiłam. Andrzej zapalił papierosa, choć nigdy wcześniej nie widziałam go takiego.

Nie powinnaś tu być – powiedział, nie patrząc na mnie.

Odwróciłam głowę w jego stronę.

– Ale jestem.

Przymknął oczy, wypuszczając dym powoli, jakby chciał odroczyć moment, w którym znów na mnie spojrzy.

– To… – zawahał się. – To było szaleństwo.

Zaśmiałam się cicho, gorzko.

– W takim razie nie pierwszy raz w życiu robię coś szalonego.

Obrócił się i spojrzał na mnie tym samym spojrzeniem, które wszystko zaczęło.

– Chcesz, żebym powiedział, że to ostatni raz?

Nie odpowiedziałam. Bo oboje wiedzieliśmy, że to kłamstwo. I nie minęło wiele czasu, zanim znów się spotkaliśmy. Tylko że każda kolejna noc sprawiała, że było coraz trudniej się zatrzymać. Coraz trudniej wracać do Tomka i udawać, że nic się nie dzieje. Coraz trudniej wytrzymać świadomość, że igraliśmy z ogniem.

A potem przyszło pierwsze ostrzeżenie. SMS, wysłany z nieznanego numeru. „Uważaj, bo ktoś cię obserwuje”.

Byłam kłębkiem nerwów

Siedziałam przy stole w kuchni, wpatrując się w telefon. Wiadomość nie miała podpisu, ale jej treść paliła mnie od środka. Serce waliło mi w piersi. Ktoś wiedział. Ktoś nas widział.

Rozejrzałam się po kuchni, jakby zaraz zza lodówki miał wyskoczyć człowiek z aparatem. Ale przecież to nie miało sensu. Może to żart? Albo pomyłka? Nie miałam odwagi odpisać.

Wieczorem spotkałam się z Andrzejem.

Coś się stało? – zapytał, gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi pokoju hotelowego.

Podałam mu telefon. Przeczytał wiadomość, a potem spojrzał na mnie z kamienną twarzą.

To nie może być Tomek – powiedział. – Gdyby wiedział, nie bawiłby się w anonimy.

Miał rację. Tomek nie bawiłby się w subtelności.

– Może ktoś nas widział? – szepnęłam.

Andrzej odłożył telefon na stolik.

– Ktokolwiek to jest, nie ma dowodów. A jeśli nawet... – zawiesił głos. – Jeśli nawet, to już za późno, Julia.

Miał rację. Nie dało się tego cofnąć. Nie odpowiedziałam, tylko podeszłam bliżej. Oplotłam ramiona wokół jego szyi, wczepiając się w niego, jakbym chciała się w nim ukryć.

To może być ostrzeżenie – wyszeptał, zanim nasze usta się spotkały. Nie słuchałam go już.

Następnego dnia wiadomość została usunięta. A tydzień później mój mąż dostał anonimową przesyłkę. Dowód zdrady, z którego nie mogłam się  wytłumaczyć.

Ktoś nas wsypał

Byłam w kuchni, kroiłam warzywa, gdy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Tomek wrócił wcześniej z pracy. Odwróciłam się z uśmiechem, ale jego twarz była napięta, oczy puste, jakby patrzył na mnie przez szybę. W rękach trzymał kopertę. Poczułam, jak robi mi się zimno.

Masz mi coś do powiedzenia? – zapytał, rzucając kopertę na stół.

Dłońmi podparł się o blat, pochylając się nade mną. Nie musiałam otwierać. Wiedziałam, co tam jest. Zdjęcia. Serce tłukło mi się w piersi, ale nie mogłam się ruszyć. Nie mogłam nawet sięgnąć po kopertę.

Ktoś ci to wysłał? – wyszeptałam, choć pytanie było idiotyczne.

Zaśmiał się gorzko.

– Tak. Ktoś bardzo uprzejmy uznał, że powinienem wiedzieć, jak moja żona zdradza mnie z moim ojcem.

Zrobiło mi się słabo.

Jak długo? – jego głos drżał.

Zacisnęłam powieki.

– Kilka tygodni.

Coś w nim pękło. Widziałam to w jego oczach. Nie krzyczał. Nie zrobił awantury. Po prostu wyprostował się, przez chwilę patrzył na mnie, jakbym była kimś obcym, a potem powiedział cicho:

Wynoś się.

– Tomek, proszę…

– Wynoś się – powtórzył. – Bo jak zostaniesz tu choćby minutę dłużej, nie wiem, co zrobię.

Drżącymi rękami zdjęłam fartuch, rzuciłam go na stół i sięgnęłam po telefon. Nie miałam dokąd pójść. Zadzwoniłam do Andrzeja. Odebrał po pierwszym sygnale.

– Wiedziałem, że tak się skończy – powiedział, zanim zdążyłam coś powiedzieć. – Gdzie jesteś?

– Wychodzę – szepnęłam.

Czekam na ciebie.

Rozłączył się. Spojrzałam na Tomka. Stał nieruchomo, zaciskając pięści. Wiedziałam, że już nic nie mogę zrobić. Odeszłam, zostawiając za sobą wszystko, co kiedyś nazywałam domem. A kim byłam teraz? Kochanką. Zdrajczynią. Kobietą, która postawiła wszystko na jedną kartę. I wiedziałam, że prędzej czy później, przyjdzie mi za to zapłacić.

Julia, 33 lata

Czytaj także:
„Gdy mąż mnie zdradził, widziałam, jak wszyscy śmieją się po kątach. Tylko kolega z pracy okazał mi serce”
„Gdy zmieniałam teściowi pampersy, byłam kochaną synową, a dziś jestem zakałą rodziny. Teściowie i mąż zrobili mnie na szaro”
„Miałem słabość do synowej, ale wspólne mieszkanie dało mi w kość. Poszło nie tylko o wysokie rachunki”

Redakcja poleca

REKLAMA