„Teść to typ z innej epoki i omszały leśny dziad. Całuje mnie w rękę, ale potem odsyła do garów i opieki nad dzieckiem”

Mężczyzna z wnuczką fot. iStock by Getty Images, Ulza
„Doprowadzał mnie do szału. Był wspaniałym dziadkiem, ale bez przerwy gadał, że miejsce kobiet jest w kuchni. A gdy postanowiliśmy posłać naszą małą, roczną córeczkę do żłobka, to puściły mu nerwy. Zażądał zwrotu darowanych pieniędzy na remont”.
/ 13.09.2024 07:15
Mężczyzna z wnuczką fot. iStock by Getty Images, Ulza

Mąż opowiadał mi, że jego mama, która odeszła dwa lata przed naszym poznaniem, była łagodną, pokorną i dobrą osobą. Choć minęło już pięć lat od jej śmierci, wciąż o niej wspomina. Teraz mam tylko teścia. Ojciec Michała to zupełnie inny charakter – były żołnierz na emeryturze, przekonany, że służba w wojsku upoważnia go do decydowania o życiu bliskich. Jako wdowiec dysponuje sporą ilością wolnego czasu i chętnie dzieli się swoimi poglądami na rozmaite kwestie.

Przykładowo często wyraża opinię, że panie nie powinny być zatrudnione, gdyż ich naturalnym środowiskiem jest mieszkanie i gotowanie. W związku z tym moja praca zawodowa zupełnie mu nie odpowiada. Nie toleruje również faktu, że ja i Michał wspólnie przyrządzamy posiłki, razem przygotowujemy stół przed jedzeniem, a mój ukochany asystuje mi w porządkach domowych. Mimo to nigdy nie powiedział mi tego bezpośrednio. W stosunku do mnie zawsze zachowuje się uprzejmie, kulturalnie, a nawet z galanterią. Na powitanie całuje mnie w dłoń, ustępuje mi pierwszeństwa przy wchodzeniu do pomieszczeń i obsypuje komplementami.

Facet z minionej epoki

Nie należę jednak do grona osób naiwnych czy nierozsądnych – doskonale zdaję sobie sprawę, że dla dobra rodziny czasem trzeba przymknąć oko na wady najbliższych. Dlatego też gryzę się w język i udaję, że archaiczne poglądy mojego teścia dotyczące ról kobiet i mężczyzn w związku zupełnie mnie nie ruszają. Przemilczałam nawet moment, gdy wznosząc toast na naszym weselu, teść poczęstował nas taką seksistowską perełką:

Życzę ci, Michał, abyś spłodził syna! Niech pierwszy będzie chłopak, a potem to już wszystko jedno! Ha, ha, ha...

Wraz z pozostałymi gośćmi wykrzywiłam usta w uśmiechu, robiąc dobrą minę do złej gry, jakby to była naprawdę przednia anegdota. Nie oponowałam, nawet kiedy ojciec męża z kwaśnym rozbawieniem przyjął nowinę, że jednak na świat przyjdzie dziewczynka.

– Trudno… Pokochasz ją jak rodzoną córkę – klepnął syna w ramię i uśmiechnął się, dając do zrozumienia, że to tylko taki dowcip.

Czekał na wnuczkę

Wciąż snuł plany, w jaki sposób zatroszczy się o nią i zapewni jej świetlaną przyszłość. Nieustannie też namawiał mnie, abym wzięła zwolnienie lekarskie i relaksowała się w domu, zamiast dalej pracować. Reagowałam uśmiechem, mówiąc, że lada moment to zrobię, ale finalnie byłam aktywna zawodowo aż do końcówki ósmego miesiąca. Gdzieś w środku mojej ciąży teść zrobił nam też niesamowicie szczodry prezent, który wprawił nas w osłupienie.

Wyszedł z propozycją sfinansowania remontu naszego mieszkania. Zadeklarował, że przekaże nam okrągłą sumę 40 tysięcy złotych! To dla nas niebotyczne pieniądze, na które musielibyśmy ciułać przez długie lata. Bez wahania skorzystaliśmy z tej hojności, będąc ogromnie wdzięczni teściowi, bo nasze gniazdko już od dawna domagało się zmian.

Kiedy na świat przyszła nasza mała księżniczka Zuzia, teść jeszcze bardziej postarał się wykazać. Wpadał do nas non stop, przywożąc tony różnych akcesoriów dla dziecka i wspierając nas finansowo. Wtedy też porzucił swoje wieczne docinki odnośnie naszego związku. Wydawało mi się, że wreszcie dał sobie spokój, że pogodził się z naszym małżeństwem, ale jak się okazało, był to tylko chwilowy rozejm.

Sytuacja w naszym domu w końcu się unormowała, a teść wreszcie dał nam spokój. Stało się tak dlatego, że przez jakiś czas przebywałam w domu, opiekując się naszym maleństwem, podczas gdy Michał realizował się zawodowo. Nasz związek przez te parę miesięcy funkcjonował dokładnie tak, jak teść sobie to wymarzył. To sprawiło, że był w siódmym niebie i przestał rzucać nam kłody pod nogi czy robić jakieś wymówki.

Spokój nie trwał długo

Prawdziwa batalia o naszą samodzielność rozgorzała jednak na dobre, kiedy nadszedł moment, żebym wróciła do swojej pracy

Po roku spędzonym z maluszkiem w domu, przy niedzielnym obiedzie w gronie rodzinnym poinformowałam wszystkich, że mała idzie do żłobka, a ja z powrotem do pracy, do tej samej firmy. Moi rodzice, choć współczuli Zuzi, to jednak podjętą przeze mnie decyzję przyjęli ze zrozumieniem. Zupełnie inaczej zareagował ojciec mojego męża... Zrobił się cały czerwony na twarzy.

– Jak to? Kasiu, dlaczego? – dopytywał zdumiony.

– Jak to dlaczego? Powinnam wrócić do pracy. Od samego początku taki był nasz zamiar. To był nasz plan. Zuzia sporo już podrosła…

– Podrosła?! – podniósł głos. – Przecież to maluszek, który jeszcze nie umie chodzić! Chcesz ją zostawić pod opieką obcych? Jak możesz?

– Całe mnóstwo rodziców posyła swoje pociechy do żłobka – wtrącił się Michał.

Ale co mnie obchodzą inni! Przecież my to nie jacyś tam ludzie z ulicy! Kategorycznie się nie zgadzam! To jest po prostu nieludzkie! Trzeba mieć serce z kamienia, żeby taką małą kruszynkę oddać pod opiekę jakimś obcym kobietom! Skąd one niby będą wiedziały, jak się nią zająć? Co ona lubi, a co ją denerwuje? A co, jeśli trafi tam jakaś zwyrodniała baba? No i co wtedy?

– Tato, ale to naprawdę porządny żłobek, dokładnie go sprawdziliśmy… – próbowałam mu wytłumaczyć.

– Niby w jaki sposób? Skąd wiesz, co się wyprawia, jak nikogo nie ma? – teść zrobił się cały czerwony. – I w ogóle, po co ci ta praca? Czegoś wam brakuje? Jak tak, to mogę wam dać! Pomożemy wam wszyscy razem! Wcale nie musisz nic zarabiać. Czy nie jest dobrze tak, jak jest teraz? – zerkał na moich rodziców, którzy byli coraz bardziej zdziwieni tym, jak się uniósł.

– Nie o pieniądze mi chodzi. Po prostu chcę znowu pracować. Mieć własne życie, rozumiesz? – próbowałam mu wyjaśnić.

– Jeszcze czego! A rodzina, mała, ja? To co, obce ci to wszystko? Do kogo to należy?! Do babki z warzywniaka?! Nie mieści mi się to w głowie! – rzucił sztućce na stół. – Wybaczcie, ale idę zapalić…

Udał się na taras, tam wypalił dwa papierosy i powrócił do salonu już odrobinę bardziej opanowany.

Dalej nie mógł tego pojąć

Napięta sytuacja trwała aż do momentu, gdy wszyscy wyszli. Byłam więc uradowana, kiedy po trzech godzinach zostałam sama z moim ukochanym. Omówiliśmy raz jeszcze całe zajście i obydwoje nabraliśmy pewności, że wybieramy słuszną drogę. Mój partner przekonywał mnie, że jego tata w końcu to zaakceptuje, a gdy trochę czasu upłynie, pogodzi się z naszą decyzją. Ja również podzielałam ten pogląd. Jak się potem okazało, obydwoje się pomyliliśmy.

Kolejnego popołudnia mój małżonek pojawił się w domu po pracy w ewidentnie podłym nastroju. Kiedy dopytywałam go, czy aby na pewno wszystko gra, twierdził, że tak, jednak jego spojrzenie zdradzało zupełnie inną historię. Coś go dręczyło, dlatego drążyłam temat. Nie należy do mężczyzn, którzy trzymają wszystko w sobie, więc ostatecznie przyznał, że chodzi o jego tatę. Pokłócili się przez komórkę z samego rana, chwilę po tym, jak mąż opuścił mieszkanie.

– Zadzwonił do ciebie, zanim poszedłeś do pracy? – byłam zaskoczona. – O co chodziło?

– Oj, nieważne, daj temu spokój…

– No ale powiedz, o co mu chodziło? Coś się wydarzyło?

– Chyba lepiej będzie, jak tego nie usłyszysz ode mnie…

– No weź, Michał!

– Dobra, niech ci będzie. Tata oczekuje, że oddamy mu te 40 tysięcy. Chce, żebyśmy mu je zwrócili.

Byłam niemiło zaskoczona

Osłupiałam. Zatrzymałam się przed Michałem, wpatrując się intensywnie w jego oczy, chcąc się upewnić, że to, co mówi, jest prawdą, a nie jakimś głupim dowcipem. Jednak wyraz jego twarzy rozwiewał wszelkie wątpliwości. Mój teść faktycznie zażądał, abyśmy oddali mu pieniądze.

– Nie rozumiem. To miał być podarunek. Tak przynajmniej twierdził…

– No tak. Tak mówił, ale teraz uważa, że skoro zaczynasz pracę, to będziemy w stanie mu to zwrócić. Że z tego, co zarobisz, damy radę go spłacić – wyjaśnił Michał, a ja w tym momencie pojęłam, o co chodzi.

Takim sposobem postawił nam propozycję nie do odrzucenia. Usiłował nas nakłonić, byśmy pod żadnym pozorem nie posyłali Zuzi do żłobka. Chciał, abym zrezygnowała z powrotu do pracy. Stosował wobec nas takie same metody, jakie kiedyś wykorzystywał w stosunku do swojej świętej pamięci małżonki. Gdy ona zamierzała podjąć pracę zawodową, postawił jej warunek – albo dzielimy wszystkie domowe wydatki na pół, albo zostajesz w domu. Teraz próbował w podobny sposób ugiąć także i nas. Tak naprawdę to głównie mnie!

Michał miał trzymać gębę na kłódkę, bo to typowo męskie sprawy. Kapitalnie! Muszę przyznać, że takiego numeru to ja się nawet po nim nie spodziewałam. Paskudna zagrywka! Tak mnie to wkurzyło, że miałam ochotę od razu do niego zadzwonić i wyjaśnić, gdzie może sobie wpakować tę kasę. Ale Michał mnie spowolnił. Wytłumaczył, żebyśmy porozmawiali o tym na spokojnie.

– Spokojnie? Chyba zwariowałaś! – krzyczałam zdenerwowana. – Ten facet próbuje mnie usadzić na miejscu!

– Jasne, wiem, o co ci chodzi! Ale damy radę to jakoś ogarnąć. Zobaczysz... On w końcu odpuści.

– Nie ma szans, żeby odpuścił, dopóki nie zaczniemy działać. To ciągnie się już o wiele za długo.

– Kasiu, weź głęboki oddech. Awantura niczego nie rozwiąże, a może tylko pogorszyć sytuację.

Mąż musiał długo mnie namawiać

Miał rację, więc się uspokoiłam. Wiedziałam, że nie da się tego ogarnąć rozmową przez komórkę. No to poczekałam do momentu, aż teść znowu nas odwiedzi. Postanowiłam w duchu, że zachowam się normalnie, ale jak tylko przekroczył drzwi naszego mieszkania, to ciśnienie od razu mi podskoczyło. Niby wpadł zobaczyć się z wnusią i jak to on, udawał, że wszystko jest w porządku. Pocałunek w rękę, komplementy na temat wyglądu, sukienki... Normalka. Ale w końcu nie dałam rady.

– Tato, nie martw się tymi 40 tysiącami, jakoś ci to spłacimy… – oznajmiłam, gdy stawiał na blacie w kuchni zapas pampersów dla małej.

Muszę przyznać, że go zamurowało. Spojrzał na mnie zaskoczony i chyba pierwszy raz w życiu zabrakło mu słów. Kompletnie nie wiedział, co powiedzieć.

– Ależ Kasiu… – wydukał wreszcie. – Daj spokój, to nie twój problem. To jest sprawa między mną a twoim mężem – dodał, głupio się uśmiechając.

– Nie, tato! Ta kasa dotyczy głównie mnie. I chcę, żebyś wiedział, że oddamy ci te pieniądze. Podzielisz to na raty, a my wszystko uregulujemy. Rozmawiałam już z moimi rodzicami. Zadeklarowali, że nas wesprą.

– Coś ty zrobiła? – zmarszczył brwi, a jego twarz przybrała odcień czerwieni. – Dlaczego to zrobiłaś? Zwariowałaś? Czemu ich w to wciągnęłaś? – ewidentnie poczuł zażenowanie.

Zamierzam wrócić do pracy, bo taką decyzję podjęliśmy wspólnie z Michałem. Nic tego nie odmieni. Nawet potrzeba oddania pożyczki.

– Ja nie powiedziałem, że musicie mi oddawać... To jakieś nieporozumienie. To prezent, a nie pożyczka! Trochę się pokłóciliśmy z Michałem i wspomniałem, że moglibyście... – zaczął gubić się w słowach. – Zresztą mniejsza z tym. Daj spokój, Kasiu. Nie potrzebuję żadnej kasy! To było tylko takie gadanie, naprawdę...

Chciałam mieć jasną sytuację

Totalnie mnie zaskoczył. Wycofał się ze swojego straszenia jak rak, udając, że nic takiego się nie wydarzyło. Wtedy zaczęłam myśleć, że on szanuje mnie bardziej, niż mi się zdawało. Że tak naprawdę to on nie bagatelizuje swojej synowej, tylko trochę się jej obawia. Robił aluzje, sugerował różne rzeczy, przedstawiał swoje teorie, ale zawsze był w miarę uprzejmy. Może nie miał doświadczenia w relacjach z babkami o twardym charakterze? A może za bardzo kochał swoją wnuczkę, żeby ryzykować otwartą wojnę z jej matką? Dlatego tylko rzucał teksty, a nie atakował bezpośrednio. W sumie powód nie miał znaczenia. Najważniejsze, że poczułam w sobie dość mocy, żeby wreszcie mu się przeciwstawić.

– Tato, zależy mi na tym, żeby wszystko między nami było jasne i klarowne. Zamierzam znów podjąć pracę, a gdybyś zechciał, abyśmy oddali ci dług, spłacimy go co do złotówki. Mam nadzieję, że to rozumiesz.

– Kasiu, naprawdę nie trzeba! To był prezent ode mnie. Decyzja o powrocie do pracy należy do ciebie, choć nie ukrywam, że wolałbym... – w porę ugryzł się w język, nie kończąc zdania. – Nie mam najmniejszego zamiaru ingerować w wasze życie. Czy możemy już uznać ten temat za zamknięty? Michał, dlaczego w ogóle rozmawiałeś o tym w domu? No po co? Takie sprawy to męska rzecz i powinny zostać tylko między facetami! – nerwowo pouczał syna.

Michał zastygł w bezruchu, kompletnie zaskoczony całą sytuacją. Nie był w stanie wykrztusić ani słowa. Przyjmował słowa ojca bez żadnej reakcji, totalnie zszokowany jego zachowaniem. Całe zajście na szczęście szybko dobiegło końca, bo Zuzia rozpłakała się i trzeba ją było uspokoić. Tata natychmiast poleciał pocieszyć malutką, zabierając ją do sąsiedniego pokoju. Potem zasiedliśmy wspólnie do obiadu i nikt już nie wspominał o moim zatrudnieniu ani o naszych problemach finansowych.

Odkąd to się wydarzyło, mój teść o wiele subtelniej wyraża swoje zdanie i dużo mniej często wygłasza mi kazania na temat tego, co wypada kobiecie, a co mężczyźnie. Całą uwagę poświęca wnuczce, pomagając przy niej i sporadycznie tylko wtrącając się do naszego życia rodzinnego. Najwidoczniej dotarło do niego, że mimo iż jego synowa jest wyrozumiała, to potrafi też ostro zareagować. Na całe szczęście okazał się na tyle mądry, żeby zauważyć, gdzie leżą nasze granice, i wystarczająco pokorny, żeby je respektować.

Katarzyna, 27 lat

Czytaj także:
„Wzięłam wnuczka niejadka na wakacje i zostałam sama z problemem. Dzięki sąsiadce odkryłam sposób na niego”
„Mąż i teściowa ciągle mnie porównują do jego byłej żony. Nawet obrusa na stole nie umiem położyć tak dobrze jak ona”
„Mąż i syn widzieli mnie tylko w kuchni przy garach. Dałam im nauczkę, gdy zniknęłam bez słowa”

Redakcja poleca

REKLAMA