„Ten związek był jak tykająca bomba. Od początku bałam się eksplozji. Ale nie myślałam, że tak zaboli”

kryzys w związku fot. Adobe Stock, JustLife
„Nikt, kto nie przeżył zdrady, nie zrozumie, co to za piekło. Wielkie, niespodziewane bum! Patrzysz na kogoś, kto do tej pory był całym twoim życiem, i zastanawiasz się, dlaczego piękny książę zmienił się w ropuchę”.
/ 23.06.2023 22:00
kryzys w związku fot. Adobe Stock, JustLife

Chłopaków z zespołu Jeny poznałam, kiedy ich kariera poczęła nabierać rozpędu. Było ich sześciu, ale tak naprawdę rozpoznawalni byli tylko dwaj. Mikołaj był wokalistą, radosnym i roztrzepanym gadułą oraz niezaprzeczalnym liderem. Jak się rozkręcił, nie dawał nikomu dojść do słowa. Postacią numer dwa był gitarzysta Emanuel, szczupły i jasnowłosy, robił w zespole za tego najładniejszego, który przyciąga fanki.

Spotkałam ich w pubie. Poprosiłam ich o autografy i zrobiłam sobie z nimi fotkę. Potem chciałam taktownie się oddalić, żeby im nie przeszkadzać, ale Emek zapytał, czy zostanę! Oczywiście się zgodziłam. Siedzieliśmy, rozmawialiśmy… Przypadli mi do serca natychmiast. Fantastycznie nam się rozmawiało, czułam się przy nich tak swobodnie, jakbym znała ich całe życie.

Na pubie się nie skończyło. Poszłam z nimi do hotelu. No i popłynęliśmy. Nie wszystko pamiętam, ale wiem, że graliśmy w chińczyka. Mikołaj cały czas gadał, nawet jak zasnął, to mamrotał coś przez sen. No i całowałam się z Emanuelem.

Po wszystkim myślałam, że to była wspaniała przygoda, ale jednorazowa. Stało się inaczej. Emek wziął ode mnie numer telefonu. Pisał, dzwonił, odwiedzał mnie, kiedy tylko znalazł czas. Niestety randki nie były częste, bo życie muzyka to wieczna podróż, w której brak miejsca na odpoczynek. Uczyłam się jednak, że nie liczy się ilość spędzanego razem czasu, tylko jego jakość. Kochałam Emanuela całym sercem, całą duszą, całym umysłem i każdą cząstką mojego ciała.

Chłopcy koncertowali niemal bez przerwy. Złapali swoją szansę, taki moment w życiu trafia się raz, więc korzystali na całego. Uwielbiałam ich granie. Wychodzili na scenę i rządzili. Ta energia płynęła z ich serc.

I tak ziścił się banał, który kiedyś sama wykrakałam

Podziwiałam ich, a jednocześnie byłam zazdrosna o tę pasję i o to, że musiałam się dzielić Emkiem. Z drugiej strony dobrze wiedziałam, że gdyby on nie był zakochany w swojej muzyce, nie byłby tym człowiekiem, którego pokochałam.

Oprócz mnie nieformalnym członkiem zespołu była jeszcze jedna dziewczyna, Gosia. Tak naprawdę to ona wnosiła do naszej paczki kobiecą delikatność, bo u mnie z tym średnio, jestem typem chuliganki.

Małgosia pracowała jako fryzjerka, lubiła ubierać się na różowo i słuchała tandetnych piosenek w stylu „jesteś moim sercem i nie chcę nic więcej”. Wszyscy jej dokuczaliśmy z tego powodu, ale ona nic sobie nie robiła z naszego gadania. Została moją serdeczną przyjaciółką. Mogłam z nią pogadać dosłownie o wszystkim. Byłyśmy obie dziewczynami muzyków, dzieliłyśmy ten sam los.

Miłość, w którą wpisana jest rozłąka, uczucie będące przygodą, a zarazem czymś tak zwyczajnym, no i zazdrość o naszych facetów. Zapamiętałam zwłaszcza jedną rozmowę, proroczą.

Zapytała mnie, jak radzę sobie z tym, że tyle dziewczyn leci na Emanuela.

– Nie wkurzają cię te fanki?

– Eee tam… – machnęłam ręką.

– A mnie tak. Piszczące dziewuchy!

– No to co? Niech sobie piszczą, jak lubią. – taka byłam wyrozumiała.

– Te dziewczyny się na nich wieszają, gdy tylko mają okazję. Niektóre to naprawdę niezłe laski. Nie boisz się, że oni nas zdradzą?

– Prędzej czy później i tak do tego dojdzie. Myślę, że trzeba śnić ten kolorowy sen, póki się da. Emek jest boski i zafiksowany na moim punkcie, ale to nie będzie trwało wiecznie. To facet z wyższej półki niż moja. Po co mam zawczasu przeżywać?

Małgosia z wrażenia aż zlizała z warg truskawkowy błyszczyk.

– Ja bym tak nie mogła. Pochlastałabym się chyba.

– Co ja poradzę, że jestem pesymistką.

– Gośka, tylko ani słowa o naszej rozmowie Mikołajowi! Obiecaj! – zażądałam.

– Noo, wiesz…

– Bez wykrętów! Ty mu zawsze wszystko wypaplasz! – przycisnęłam ją.

– Ale dlaczego mam nie mówić?

– Ej, koleżanko, dobrze wiesz czemu. Głuchy telefon. Miki z Emkiem są jak bracia, jeden przed drugim niczego nie zatai.

My z Gosią miałyśmy zresztą tak samo.

Tydzień po tamtej rozmowie wypadały moje dwudzieste piąte urodziny.

Kiedy kobieta kończy ćwierć wieku, powinno to być pretekstem do poważnych rozmyślań. Ja jednak nie miałam głowy do robienia życiowych bilansów.

Cała rozbrykana grupa zwali się pod wieczór do mojej ciasnej kawalerki. Zrobiłam porządki, przygotowałam dwa talerze kanapek i upiekłam sernik.

Domofon zadzwonił, kiedy moje mieszkanko już lśniło, różne trunki chłodziły się w lodówce, a mój makijaż osiągnął taki stopień zaawansowania, że przypominał charakteryzację na Halloween.

– Kto tam? – zapytałam.

– Policja! Komornik! Striptizer! Pizza! – darli się jeden przez drugiego.

– Jeeeny, jak fajnie! Właźcie!

Zjawili się przed moimi drzwiami pół minuty później. Wyściskałam wszystkich po kolei. Brakowało tylko najważniejszej osoby.

– A gdzie Emek? – zapytałam.

Cisza. Pospuszczali głowy.

– Nie mógł, naprawdę. Kazał cię przeprosić – Gosia wzięła mnie za rękę.

– I ucałować w jego imieniu, tyle że zabrakło chętnych – wyrwał się Mikołaj.

– Rozgośćcie się, już przynoszę picie – powiedziałam, a potem zwiałam do kuchni, żeby nie widzieli jak mi przykro. Przyłożyłam do czoła zimną szklankę.

Dzwonek do drzwi. Otwieram, a w progu stoi sobie mój Emuś z bezczelnie zadowolonym uśmiechem na gębie. W łapie ściska bukiet zapalonych sztucznych ogni!

– Nieeespooodziankaaaa! Sto lat, sto lat! Naprawdę uwierzyłaś, że nie przyjdę?

– A skąd! Wiedziałam, że w końcu się pojawisz – pokazałam mu język.

– Akurat! Już nam zaczęła popłakiwać po kątach – wtrącił się Miki.

Ale my już go nie słuchaliśmy, tonąc w namiętnym uścisku, jak to zakochani.

Potem tańczyliśmy wszyscy do upadłego. Aż dziwne, że nie zawaliła się podłoga i nie wlecieliśmy przez sufit do mieszkającej piętro niżej pani Jadzi.

Mój kochany odciągnął mnie pod kaloryfer, trochę dalej od całego towarzystwa.

– Dlaczego ty w nas nie wierzysz? – zapytał z poważną miną.

– Nie rozumiem… – wybąkałam.

– Myślisz, że nasza miłość jest na chwilę?

– Co? – wybałuszyłam na niego oczy.

– Przecież powiedziałaś Małgosi, że to, co nas łączy, to tylko przygoda. A to nieprawda. Nigdy nie spotkałem i już nie spotkam takiej dziewczyny jak ty – powiedział.

– Jakiej? – zapytałam zalotnie, czekając na komplementy. No i się doczekałam.

– Wyjątkowej. Cudownej. Wyluzowanej i mądrej. Zaufaj mi wreszcie. Daj się w końcu oswoić! – poprosił.

Zrobiło mi się cieplutko gdzieś w środku.

Jak to się stało, że się zepsuło? Ziścił się banał, który kiedyś sama wykrakałam w rozmowie z Małgosią.

Jego wyznanie miłości zabrzmiało jakoś tak grobowo

Kiedy zadzwonił Emek, malowałam paznokcie, oglądałam telewizję śniadaniową i sprawdzałam kartkówki (uczę biologii). Jestem kobietą współczesną, a więc wielofunkcyjną. Odebrałam już po trzecim sygnale, krztusząc się przełykaną w pośpiechu kawą.

– Cześć, Liluś, kochanie.

– Cześć – zaszeptałam. Tyle czasu byliśmy razem, a mnie wciąż latały w brzuchu motyle, kiedy tylko słyszałam jego głos.

– Przyjadę do ciebie – powiedział jakoś niewyraźnie, ale nie zwróciłam uwagi na ton. Oszołomiła mnie treść.

– Do Krakowa? Żartujesz?! Kiedy?!

– Dzisiaj. Jakoś tak na wieczór dotrę.

– Jesteś moim idolem… – zamruczałam seksownie do słuchawki.

– Bardzo cię kocham – jego wyznanie zabrzmiało natomiast jakoś tak grobowo. Może był zmęczony?

– Już zaczynam czekać.

– Pa, promyczku – rozłączył się.

Kiedy zadzwonił domofon, od razu go wpuściłam, nawet nie upewniając się, że to on. Emek szedł po schodach, a ja się uśmiechałam i nerwowo przygładzałam włosy. Tęsknota i radosne oczekiwanie – to od niego dostawałam, i z tym mi się kojarzył. Przynajmniej do tamtego momentu.

Stanął w progu. Rzuciłam mu się na szyję i uściskałam go mocno za ten czas, kiedy się nie widzieliśmy, i za ten, w którym się nie zobaczymy w przyszłości. Pocałował mnie w usta, bardzo delikatnie. Przenieśliśmy się na kanapę. I właśnie wtedy to powiedział, wtulając twarz w moją szyję, nie patrząc mi w oczy. Tak cichym głosem, że mogłam wziąć jego słowa za złudzenie.

– Zdradziłem cię.

Spadaj z tym swoim przepraszam!

Odepchnęłam go. Patrzyłam i nie wierzyłam. Ale wszystko potwierdzało, że to prawda. Blada twarz, przygryzione usta, spuszczony wzrok winowajcy.

Drewnianym, sztywnym krokiem marionetki pomaszerowałam do kuchni i wyciągnęłam z lodówki szampana. Co za okazja!

– Jak? Z kim? Dlaczego? – chciałam zapytać rzeczowo, a wyszło rozpaczliwie.

– Z jakąś fanką. Po koncercie na imprezie.

– Też kiedyś byłam na takim party – warknęłam. – Cóż, spodziewałam się, że prędzej czy później to nastąpi.

– Przepraszam…

– Mów wszystko! Jak miała na imię, jak wyglądała, czy było warto.

– Ale nie ma o czym mówić! Nie wiem, co to za dziewczyna, i nic mnie nie obchodzi! Była impreza, zapomnieliśmy się! – zdenerwowany podniósł głos, ale zreflektował się szybko i ostatnie słowo powiedział prawie szeptem: – Przepraszam.

– Wiesz co, Emek? Spadaj z tym swoim przepraszam – syknęłam.

– Lilka, Liluś, Lileczka… – wziął moją dłoń i czule pocałował jej wnętrze. – Jestem głupi. Daj mi szansę, nie zostawiaj mnie, proszę.

Powoli, z rozmysłem wytarłam rękę o bluzkę.

– Co teraz będzie?

Wyglądał jak mały chłopczyk, który nabroił. Taki smutny, taki biedny. Czekał pokornie na moją decyzję. Siedziałam bez ruchu jak sfinks, a moja głowa pracowała na najwyższych obrotach. Rozważałam, co zrobić. Zdradził mnie i jeśli mu to podaruję, najprawdopodobniej sytuacja zacznie się powtarzać. Nie od razu, wiadomo, najpierw będzie miesiąc miodowy i ckliwa szopka z wynagradzaniem ukochanej. Jednak za pół roku albo za rok znowu przydarzy mu się wypadek przy pracy.

Kochałam tego człowieka jak nikogo na świecie! Nie potrafiłam się go wyrzec, wolałam już poświęcić własną dumę i zaryzykować, że w przyszłości będę przez niego cierpieć jeszcze bardziej niż go stracić. Sama moja miłość przesądziłaby sprawę, ale przecież na szali ważyły się też inne względy. Chciałam być dalej częścią zespołu. Rozstanie z Emkiem oznaczałoby praktycznie zerwanie ze wszystkimi chłopakami. To była moja paczka. Moi przyjaciele. Jakich nigdy wcześniej nie miałam.

Nikt, kto nie przeżył zdrady, nie zrozumie, co to za piekło. Wielkie, niespodziewane bum! Patrzysz na kogoś, kto do tej pory był całym twoim życiem, i zastanawiasz się, dlaczego piękny książę zmienił się w ropucha.

Emek wpatrywał się we mnie z napięciem. Widziałam, że chce mnie dotknąć, ale nie śmie. Wciąż czekał. Westchnęłam.

– Zobaczymy, co będzie. Może związek otwarty? Pasuje? – zabrzmiało kretyńsko i bez klasy. Ale przynajmniej nie żałośnie, nie miękko.

Zaraz potem zaczęłam ryczeć i cała moja poza obojętnej, zimnej laski przepadła. Pamiętam, że otoczyły mnie jego ramiona… Potem się kochaliśmy. Dziwna chwila na seks, ale tylko w ten sposób mogliśmy się pogodzić. Nasze ciała znalazły do siebie drogę. Każda jego pieszczota zdawała się udowadniać, że jestem jedyna i najważniejsza.

Takiego jak teraz już nigdy cię nie będę miała, pomyślałam. Ostatni raz jestem z tobą tak, jakbyś mnie nie skrzywdził. Nie pozwoliłam mu zostać na noc. Kiedy wychodził, zamiast „cześć” powiedziałam „żegnaj”.

Ale to nie było pożegnanie. Życie lubi zaskakiwać. Znalazłam w sobie dość siły, żeby dać Emkowi drugą szansę, choć bez wielkiej wiary, że nam się uda. Nie mam dobrego charakteru. Jestem przewrażliwiona na własnym punkcie i humorzasta.

Niby doceniałam, że się przyznał, bo przecież gdyby trzymał dziób na kłódkę, mogłabym się nigdy nie dowiedzieć, ale podejrzewałam, że po zdradzie Emka stopniowo i nieubłaganie będę niszczyć nasz związek. Bo nigdy tak naprawdę mu nie wybaczę i będę się na nim odgrywać, karząc go wciąż od nowa za to, co zrobił. A on w końcu zacznie mnie regularnie zdradzać.

Nie spełniły się moje proroctwa. Każdy jego uśmiech, każdy pocałunek totalnie mnie rozbraja. Chyba jest tym jednym jedynym i już. Nigdy nie pożałowałam, że pozwoliłam mu wrócić. O dziwo, jego zdrada zamiast zniszczyć, umocniła nasz związek.

Zrozumieliśmy, że samo uczucie nie wystarczy, że o miłość trzeba dbać, bo łatwo ją stracić. Chyba po prostu zmądrzeliśmy i dorośliśmy. Już nie bawimy się w miłość.

Czytaj także:
„Najpierw zdradził mnie mąż, a teraz syn. Ożenił się z cwaniarą, której ślinka leci, gdy myśli o mojej kasie”
„Mój facet zdradził mnie i nie widział w tym nic złego. Interesowało go tylko ciało kochanki, nic do niej nie czuł”
„Mąż zdradził mnie z małolatą, wręczył papiery rozwodowe, a potem się rozmyślił. Młodziutka kochanka zaczęła mu dokazywać?”
 

Redakcja poleca

REKLAMA