„Tatusiek zrobił mi dziecko i uciekł od problemu. Przypomniał sobie o córce, gdy nie miał grosza przy duszy”

samotna matka fot. iStock, Igor Ustynskyy
„Był we mnie zakochany, a ja w nim. Planowaliśmy spędzić ze sobą całe życie. Wspólnie dożyć starości, opiekować się naszymi wnukami... Karmiłam się tymi słowami”.
/ 20.01.2024 19:15
samotna matka fot. iStock, Igor Ustynskyy

Właśnie wróciłam z biura, po drodze zrobiłam zakupy. Śpieszyłam się do domu, bo choć moja teściowa zaoferowała się, że odbierze Olę i Kamę z przedszkola, to nie chciałam, aby dłużej niż to konieczne zajmowała się moimi córeczkami, ponieważ ma kłopoty z sercem.

Moja mama nie mogła mi pomóc, bo była przeziębiona. Mój mąż natomiast był na służbowym wyjeździe. Kiedy wchodziłam do domu, zadzwonił mój telefon. Na ekranie pojawił się nieznany numer. Zdecydowałam się nie odbierać.

Z własnego doświadczenia wiem, że takie telefony to zazwyczaj oferty kredytowe lub sprzedaży. Teściowa powiedziała mi na przywitanie, że wnuczki były bardzo posłuszne. Zjadły też z apetytem racuszki, które dla nich przygotowała, a na mnie czekał już ciepły obiad.

Była dla mnie prawdziwym oparciem

– Ach! Dziękuję Ci, mamusiu! – wykrzyknęłam, wypuszczając z objęć moje córki.– Nie powinnaś się tak przemęczać. W końcu, masz problemy z sercem.

– To przecież drobiazg. Przynajmniej czułam się potrzebna. Moja choroba niestety nie pozwala mi na wiele... – uśmiechnęła się.

– Już od jutra jestem na urlopie, więc będę mogła zająć się dziewczynami, a po południu zapraszam mamę i tatę na kawę z ciastkiem – zaproponowałam. – Możecie pobyć z wnuczkami i my miło spędzimy czas. Mam przepis na niezwykle smakowitego orzechowca... – zachęcałam.

Moja teściowa bardzo ucieszyła się z zaproszenia. Po chwili zostałam sama z moimi dziećmi. Kiedy wieczorem kąpałam dzieci i kładłam je spać, znów zadzwonił telefon. Zerknęłam na ekran. To ten sam numer co po południu. Zanim zdążyłam odebrać, ktoś zakończył połączenie. Być może to coś ważnego?

Próbowałam oddzwonić, ale nikt nie podnosił słuchawki. Zadzwoniłam zatem do męża, opisałam mu jak, wyglądał nasz dzień, a następnie położyłam się, ciesząc się na myśl o najbliższych czterech wolnych dniach. Następnego dnia rano zawiozłam moje córki do przedszkola, zrobiłam zakupy i zabrałam się za gotowanie obiadu.

Znowu przypomniałam sobie o zagadkowych połączeniach. Kiedy zastanawiałam się, kto to mógł dzwonić, ponownie odezwał się dzwonek – to był ten sam numer co poprzednio. Bez wahania odebrałam. Usłyszałam głębokie westchnienie.

„Czyżby to była jakiś kiepski żart?” – już chciałam się rozłączyć, kiedy usłyszałam pytanie, wypowiedziane cichym głosem:

– Witam, czy mam przyjemność rozmawiać z panią Marią W.?

Ten głos wydawał mi się znajomy, a mężczyzna, który do mnie dzwonił, przywołał moje panieńskie nazwisko. Czy to mógł być ktoś, kogo kiedyś znałam?

– Tak... – odrzekłam, nieco niepewnie. – Przepraszam, mogę wiedzieć, z kim rozmawiam?

– To ja, Artur – mężczyzna wypowiedział te słowa już normalnym tonem, a ja już wiedziałam, kto do mnie dzwoni.

Na chwilę serce stanęło mi w gardle, jednak natychmiast przypomniałam sobie wszystko, co związane z Arturem i ogarnęła mnie fala złości.

– Dlaczego do mnie dzwonisz? – zagrzmiałam. – Nie mam ochoty z tobą rozmawiać. Pozwól mi żyć w spokoju!

Przerwałam rozmowę i trzęsącymi rękami chwyciłam filiżankę kawy.

Wróciły wszystkie wspomnienia

Wróciło wszystko o czym próbowałam zapomnieć. Co schowałam w najgłębszych zakamarkach mojej głowy. Przez niemal sześć lat żyłam w spokoju. Musiałam włożyć wiele wysiłku, aby nie myśleć o tamtych czasach.

Skoncentrowałam się na rodzinie, zwłaszcza na moim małżeństwie z Jackiem, i na pracy. A teraz zadzwonił Artur i obudził demony z przeszłości! Byłam wściekła. Dlaczego nagle postanowił przypomnieć o swoim istnieniu?! Udało mi się odbudować moje życie z tysięcy fragmentów, na które on je roztrzaskał, a teraz dzwoni do mnie jak do starej przyjaciółki, o której przypomniał sobie po wielu latach!

Znów zadzwonił mój telefon, ale odrzuciłam to połączenie. Przypomniał mi się koszmar z przeszłości... Artur, to była moja wielka miłość. W każdym razie tak o nim myślałam, kiedy byłam jeszcze młodą, niewinną dwudziestolatką. Mało wiedziałam wówczas o życiu. Byłam pod wrażeniem, że dziesięć lat starszy, atrakcyjny, wyedukowany i dobrze zarabiający mężczyzna zainteresował się prostą fryzjerką pracującą w małym salonie na obrzeżach miasta.

Artur wiele razy zapewniał mnie, że jestem kobietą jego marzeń, całym jego światem. Upojona szczęściem, oczarowana jego inteligencją i karmiona słodkimi komplementami, zdecydowałam się z nim przespać. W końcu byliśmy dla siebie stworzeni.

Był we mnie zakochany, a ja w nim. Planowaliśmy spędzić ze sobą całe życie. Wspólnie dożyć starości, opiekować się naszymi wnukami... Karmiłam się tymi słowami. Te marzenia tkwiły mocno w mojej głowie. Jednak niebawem moje fantazje brutalnie zderzyły się z rzeczywistością. Po kilku miesiącach idylli okazało się, że spodziewam się dziecka.

Sytuacja rozwinęła się zgodnie z typowym, przewidywalnym scenariuszem. Tym który wiele kobiet miało okazje przeżyć. W wielkim entuzjazmie poinformowałam Artura o ciąży, mając nadzieję, że ten będzie równie szczęśliwy. Niestety nie był. Jedynie wzruszył ramionami i bez ogródek powiedział, że muszę radzić sobie na własną rękę. Powiedział mi właściwie wprost, że byłam kolejną z jego przygód, niczym więcej...

– Tacy ludzie jak ja nie żenią się z osobami takimi jak ty! – skrzywił się z wyższością. – Zabawa, tak, ale nic ponadto. Nie wiem, co ty sobie wyobrażałaś.

Właściwie to obarczył mnie winą za niezachowanie ostrożności. Oskarżając o próbę „złapania go na dziecko” – i to był koniec naszego związku. Zostałam sama, z ciążą, złamanym sercem i niepewnością o przyszłość moją i mojego nienarodzonego dziecka.

Znajdowałam się w bardzo trudnej sytuacji, jednak nigdy nie przyszło mi do głowy, by nie urodzić tej maleńkiej istoty, której serce bije pod moim. To moje dziecko. Nie było winne temu, że jej tata okazał się łajdakiem?! Postanowiłam, że zrobię wszystko, aby mojemu dziecku niczego nie brakowało. Choć nie miałam pojęcia jak to zrobić.

Znalazłam się w bardzo trudniej sytuacji

Kiedy byłam już w późnym okresie ciąży, do salonu przyszedł Jacek, kuzyn mojej szefowej. Widziałam go już wcześniej. Odwiedzał panią Halinkę kilka razy w różnych sprawach. Tym razem szefowa pojechała do hurtowni po maski i szampony.

Z kolei Grażyna, druga fryzjerka, miała dzień wolny. Zostałam w salonie sama. Czy to go sprowokowało? Rzucił okiem na mój okrągły brzuch, a następnie zapytał, jak się czuję i czy praca w tym stanie, nie jest dla mnie zbyt męcząca. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że moja szefowa się mną opiekuje. Od dłuższego czasu nie miałam styczności z farbami czy szamponami do trwałej, tylko strzygłam i układałam włosy.

Wyjaśniłam mu, że jestem zmuszona pracować, aby zdobyć fundusze na utrzymanie dziecka, ponieważ moi rodzice nie są zamożni, a biologiczny ojciec mojego dziecka okazał się draniem i odwrócił się od nas. Wówczas spojrzał na mnie i wykrztusił:

– Ten człowiek to prawdziwy dureń

Tak oto rozpoczęła się nasza znajomość

Jacek kilkukrotnie zaprosił mnie na kawę, na spacer czy do kina. W końcu pewnego dnia przyznał, że od dawna się we mnie podkochuje, ale jest nieśmiały i nie miał odwagi mi tego wyznać. Moja historia wpłynęła na jego decyzje i teraz prosi, abym mu zaufała i została jego żoną. Wyjaśnił mi, że w dzieciństwie bardzo chorował. Skutki tej choroby sprawiły, że prawdopodobnie nigdy nie zostanie ojcem. Obiecuje mi, że moje dziecko będzie kochał jak swoje.

– Marysiu, nie każdy mężczyzna jest łajdakiem! Twoja miłość i miłość do twojego dziecka jest dla mnie najważniejsza. Chciałbym zbudować dla was dom pełen ciepła i bezpieczeństwa. Proszę, zostań moją żoną!

Rozpłakałam się na te słowa. Wierzyłam mu i czułam się przy nim bezpieczna. Wydawał się tak dorosły, odpowiedzialny i troskliwy... Pragnęłam, aby dbał o mnie, chciałam przystać na jego propozycję, ale przecież go nie kochałam. Jak mogłam zgodzić się na taki układ?! Kiedy wyjawiłam Jackowi moje obawy, przytulił mnie i uspokoił:

– Miłość to nie tylko gwałtowne emocje. To również wzajemne zaufanie, opiekuńczość i wierność. Zaufaj mi, moja droga!

Ostatecznie się zgodziłam. Gdy tylko odzyskałam siły po narodzinach Oli, zdecydowaliśmy się na małżeństwo. Jacek dał mojej małej córce swoje nazwisko. W ten sposób stworzyliśmy radosną rodzinę. U boku Jacka czułam się bardzo szczęśliwa. Odkryłam, że jestem jeszcze zdolna do miłości. Oddałam mu moje serce, a on odwzajemnił to uczucie. Dla Oli natomiast był najwspanialszym ojcem, jakiego można sobie wymarzyć. Moja córeczka nie znała innego i pragnęliśmy, aby tak zostało.

Nigdy nie planowaliśmy powiedzieć Oli, iż Jacek to nie jest jej biologiczny tata. Obawialiśmy się, że taka wiedza będzie dla niej obciążająca. Musiałaby zmierzyć się z faktem, że jej ociec ją zostawił. Gdy rok po naszym małżeństwie, niespodziewanie na świat przyszła nasza córka, nasze szczęście stało się pełne. Jacek był bardzo szczęśliwy i co najważniejsze obie córki kochał tak samo.

Kochał obie swoje córki

– Mówili ci, że nie jesteś w stanie zostać ojcem, a tu proszę! – roześmiałam się. – Kamilka to chyba nagroda za to, jak bardzo pokochałeś Olę, jakbyś był jej prawdziwym tatą!

A teraz Artur ponownie pojawił się w moim życiu! Ogarnęła mnie panika, że zrujnuje naszą rodzinną harmonię. Nie miałam pojęcia, co ma zamiar zrobić, ani dlaczego nagle wrócił. Szczerze mówiąc, miałam nadzieje że zniknął. Dzwonił kilkanaście razy dziennie, a ja za każdym razem decydowałam się odrzucić połączenie.

Nie wiedziałam, jak wszedł w posiadanie mojego numeru (przecież zmieniłam go kilka lat temu), ale przypuszczałam, że skoro go zdobył, to równie dobrze może nas odnaleźć.

Niestety miałam racje. W ostatnim dniu mojego urlopu, kiedy Jacek miał wracać z wyjazdu służbowego, odwiedziłam z córkami rodziców. Wracając, dostrzegłam Artura przed naszym blokiem. Dosłownie zamarłam przerażona. Podszedł do mnie. Zasugerowałam dziewczynkom, aby poszły pobawić się w piaskownicy.

– Jak zwykle cudowna! – zaczął mówić i rzucił mi pożądliwe spojrzenie.

– Nie dla ciebie. Zostaw mnie w spokoju!

Popatrzył na moje córki, ewidentnie Ignorując moje zdenerwowanie.

Czy ta starsza to moje dziecko? – zaciekawił się. – Wiekiem pasuje, a pamiętam, że byłaś w ciąży...

– Nie twoja, lecz mojego męża! – natychmiastowo zaprzeczyłam.

– Nie próbuj mnie oszukiwać! – zaśmiał się. – Czy malutka wie, że jestem jej ojcem? Czy powinienem jej o tym powiedzieć? Słuchaj! Mam chwilowe kłopoty finansowe, a twój współmałżonek, jak słyszałem, dobrze zarabia... Więc? – zakończył ze złośliwym uśmiechem.

– Odczep się od nas natychmiast! – zawołałam, po czym pobiegłam do dziewczynek i zaprowadziłam przerażone córki do domu.

Kiedy Jacek wieczorem wrócił do domu, natychmiast zorientował się, że jestem zdenerwowana. Pobawił się z dziećmi, obejrzał z nimi bajkę, dopiero kiedy udały na spoczynek, zapytał, co jest przyczyną mojego niepokoju. Z łzami w oczach opowiedziałam mu o telefonach od Artura i naszej rozmowie. Jacek przygarnął mnie do siebie.

– Nie płacz, kochanie – powiedział, delikatnie głaszcząc moją głowę. – Potrafię was ochronić.

Zamyślił się na moment, a następnie powiedział mi co mam robić:

– Zadzwoń do niego jutro i powiedz, że chcesz się z nim spotkać i porozmawiać – na widok mojego przerażenia, uśmiechnął się łagodnie i dodał: – Nie martw się, nie będziesz z nim rozmawiać. Ja to załatwię.

Uzgodniłam z Jackiem, że skontaktuję się z Arturem i umówię na spotkanie w małym barze na obrzeżach miasta. Bar był prowadzony przez przyjaciela mojego męża, Bartka. Znali się od czasów szkolnych.

Razem pojawiliśmy się w lokalu

Artur już na mnie czekał. Zdecydowanie był zaskoczony tym, że nie przyszłam sama. Zrobił dziwną minę. W jasno oświetlonym lokalu byli tylko Bartek i jego kucharz. Bartek zaprosił nas do pomieszczenia na zapleczu.

– Słyszałem, że chcesz od mojej żony pieniędzy... – zaczął Jacek.

– Dodatkowa gotówka zawsze się przyda, a kilkanaście tysięcy to chyba nie jest zbyt duża suma za to, że nasza córka nadal będzie cię uznawać za ojca! – zaśmiał się Artur.

– Jestem jej ojcem – powiedział Jacek.

Było widać, że jest zdenerwowany.

– Czy naprawdę jesteś w stanie być ojcem? Wątpię. Najpewniej ta druga, to też nie twoja córka...

W mgnieniu ok mój mąż wstał, złapał Artura za ubranie i uderzył jego głową o ścianę. Przestraszyłam się i aż podskoczyłam z wrażenia.

– Wiem o tobie wszystko kolego – stwierdził Jacek, już o wiele spokojniej. – Potrzebujesz pieniędzy, bo chciałbyś zaimponować córce bogatego przedsiębiorcy, która nie ma pojęcia, że jesteś biedny i polujesz na jej fortunę...

Artur spojrzał na niego zaskoczony

– Jak to... – zaczął, ale mój mąż natychmiast wszedł mu w słowo:

– Zastanawiam się, co na to panna Oliwia i jej rodzice, gdy się okaże, że masz dziecko, którego nie uznałeś, więc będą musieli zapewnić mu utrzymanie... W końcu teraz jesteś bez grosza przy duszy, a po zawarciu małżeństwa, przypadnie ci część majątku Oliwii – Jacek zamilkł na chwilę. – Oliwia ma pokaźne oszczędności, więc Marysia mogłaby domagać się sporych alimentów. Przecież opuściłeś ją i przez wiele lat nie dawałeś ani grosza na utrzymanie dziecka...

Artur przeklął:

– Cholera! Co cię obchodzi mój ślub?! To jest moja prywatna sprawa i...

– Interesuje mnie, bo to wpływa na wysokość alimentów! – odparł ze spokojem mój mąż. – Przez lata utrzymywałem twoją córkę... Teraz kiedy znowu pojawiasz się w życiu Marysi, chciałbym mieć z tego jakieś korzyści... A Oliwia jest zamożna...

– Nie mieszaj do tego Oliwii! – zawołał Artur.

– Boisz się, że cię porzuci? Przecież cię kocha! – Jacek zaśmiał się drwiąco.

Mój były milczał przez chwilę.

– Dobrze. Jesteśmy kwita! – w końcu wykrzyknął i zniknął za drzwiami.

Sprawa załatwiona! – oznajmił Jacek, po czym mocno mnie przytulił i ucałował.

Od tamtej pory minęło już wiele lat. Artur nie dał więcej o sobie znać. Ola uwielbia Jacka i zawsze powtarza, że jest najwspanialszym ojcem pod słońcem. Dlatego że on jest jej ojcem. I niech nikt nie ośmiela się tego kwestionować!

Czytaj także:
„Byłam pewna, że będę starą panną, ale w kościele poznałam Pawła. Połączyła nas wspólna modlitwa różańcowa”
„Szkolenie firmowe spędziłam w łóżku wykładowcy. Okazało się, że nie tylko mnie dawał korepetycje z tej dziedziny”
„Emeryturę ładowaliśmy w syna i jego rodzinę. Oni jeździli zimą do Dubaju, a nas nie było stać nawet na Tatry”

Redakcja poleca

REKLAMA