O sekretnym życiu ojca dowiedzieliśmy się w sposób, jakiego nikomu nie życzę. Spadły na nas jednocześnie dwa ciosy, nie wiadomo który mocniejszy. Wiadomość, że tata nas oszukiwał przyszła zbyt późno, byśmy mogli z nim o tym porozmawiać. Zresztą, co by to dało? Największą pretensję mam do niego o to, że nam nie zaufał. Nam, czyli swoim dorosłym dzieciom – Pawłowi i mnie. Postawił nas w bardzo trudnej sytuacji.
Mamy siostrę?
Kilka dni po pogrzebie mama odebrała dziwny telefon. Skontaktował się z nią adwokat, reprezentujący interesy kobiety, której nikt z nas nie znał. Prosił o akt zgonu ojca, który potrzebny będzie w postępowaniu spadkowym. Twierdził, że jego klientka, jako uznane przez ojca dziecko, jest uprawniona do spadku po nim. Dziecko ojca?! Mamy siostrę?!
To było pierwsze pytanie, które zadawaliśmy sobie z Pawłem, nie licząc na odpowiedź. Mama milczała przybita. Zauważyłam, że ta wiadomość nie zaskoczyła jej tak jak nas.
– Wiedziałaś o tym? – spytałam zaintrygowana.
– Domyślałam się, że kogoś ma. Takie rzeczy się czuje przez skórę. Nie pytałam, bo po co? I tak by skłamał.
– Ojciec miał kochankę?! – Paweł nie dowierzał temu, co słyszy.
Chyba poczuł się zdradzony na równi z matką. W relacjach z rodzicami zawsze pozostajemy dziećmi.
– Nie wiem – wzruszyła ramionami mama. – Naprawdę nie wiem…
Myślami była gdzieś daleko. Zastanawiałam się, co ją tak absorbowało. Dostaliśmy sensacyjną wiadomość, która wywróciła nasze życie do góry nogami, a ona jakby nie przywiązywała do tego wagi. Zapytałam ją o to.
– Jeszcze nie wiem, co o tym myśleć. Boję się kłopotów – przyznała.
– Jakich kłopotów? – zaperzył się Paweł. – Nie znamy tej kobiety i niech tak zostanie. Tata nie zadbał, żeby nam przestawić siostrę, więc o co chodzi? Mamy nagle stworzyć szczęśliwą patchworkową rodzinę? Uważam, że ojciec zdradził nie tylko ciebie, mamo, ale i nas.
Będzie chciała pieniędzy
– Adwokat poprosił o akt zgonu ojca – powiedziała mama. – Rozumiecie, co to znaczy? Ta dziewczyna będzie się ubiegała o spadek…
– Jaki spadek? – wytrzeszczyliśmy oczy. – Nie ma żadnego spadku!
Bo też naprawdę nie było czego dziedziczyć. Mnie i Pawłowi nawet w głowie nie postało, żeby żądać od mamy czegokolwiek. Dorobek całego życia naszych rodziców to było dwupokojowe mieszkanie i stary jak świat samochód, który jeździł tylko dlatego, że tata potrafił pobudzić go do życia. Odkąd pamiętam, albo pod nim leżał, albo pochylał się nad otwartą maską. Stary grat odwdzięczał się swojemu panu i czasem pozawalał się uruchomić. A! Była jeszcze malutka działka pracownicza, na której mama spędzała każdą wolną chwilę. I to wszystko. Naprawdę nie było czego dzielić.
– Zawsze jest jakiś spadek… – uświadomiła nam mama. – Jesteście naprawdę kochani, że nie żądacie spłaty waszej części.
– Z czego miałabyś nas spłacać? – prychnęłam. – Musiałabyś wszystko sprzedać i zamieszkać w kawalerce. Mielibyśmy odbierać ci mieszkanie? Przecież to twój dom.
Nagle zamilkłam, bo zrozumiałam, w jakiej znaleźliśmy się sytuacji. Nieznana siostra nie będzie miała takich oporów. Adwokat wspominał o postępowaniu spadkowym, w czasie którego sąd ustala, kto w jakiej części dziedziczy po zmarłym. Wyrok się uprawomocnia i można dochodzić swego. Siostrzyczka będzie miała w ręku broń, którą na pewno skieruje w nas. Sąd przyzna jej prawa do części masy spadkowej, a to znaczy…
– Tak, będę musiała ją spłacić – skinęła głową mama. – Nie mam pojęcia, skąd na to wezmę.
– A to… – Paweł zmełł w ustach obelgę. – Co za sytuacja! Jak on mógł nas w to wplątać! Słowa nie powiedział, a teraz mamy po nim sprzątać! Siostrę nam zostawił, cholera jasna! I to dosyć pazerną, taką która nawet wdowim groszem nie pogardzi.
Była bardzo młoda
Na salę sądu rejonowego, który miał wydać postanowienie o nabyciu spadku, stawiliśmy się w rodzinnym szyku. Byliśmy zdenerwowani przed spotkaniem z córką ojca, a na mamę wprost żal było patrzeć. Bardzo wszystko przeżywała.
– Ojcu to zawdzięczamy – syknął Paweł, mijając mnie z plastikowym kubkiem wody dla mamy.
Siedzieliśmy w pustym korytarzu, czekając na wezwanie.
– Może ona nie przyjdzie? – wyraził nadzieję Paweł.
– Nie musi być obecna – powiedziała cicho mama.
W tej samej chwili otworzyły się drzwi i weszła młoda blondynka w towarzystwie adwokata w todze.
Usiedli pod przeciwległą ścianą. Dziewczyna szepnęła coś do prawnika, a on pokiwał głową.
– To nastolatka – nie umiałam ukryć zdziwienia, bo spodziewałam się kogoś dojrzalszego, w wieku zbliżonym do mojego i Pawła.
– Młoda, ale zaradna. Jeszcze ziemia nie uleżała się na mogile… – zaczął Paweł.
– Cicho – zgasiła go mama.
Po chwili wezwano nas na salę. Rozprawa trwała krótko. Sąd odczytał spis majątku i podzielił go zgodnie z prawem. 3/4 żonie, 1/4 dzieciom – do równego podziału na trzy części. To był koniec. Egzekwowanie praw, domaganie się spłaty – to osobna bajka.
Potrzebna była rozmowa
Nabraliśmy nadziei, że wszystko się jakoś poukłada.
– Alicjo! – Paweł zaczepił wychodzącą z sali dziewczynę. – Powinniśmy się spotkać, porozmawiać. To wszystko zupełnie nas zaskoczyło…
– Nie jestem „tym wszystkim”, tylko człowiekiem – dziewczyna miała cięty język – i uważam, że na spotkania był czas. Ale minął. Teraz oczekuję wyrównania rachunków. Coś mi się po ojcu należy. Jeżeli nie zrozumiecie tego, oddam sprawę do sądu.
– O czym ty mówisz? – wydawało mi się, że z Alicji wylał się właśnie długo tłumiony żal.
– O niczym – dziewczyna odwróciła się na pięcie i wyszła z sądu.
– No i masz swoją siostrzyczkę! – Paweł stanął obok mnie i patrzył w ślad za wychodzącą. – Wredna żmija, jeśli chcesz znać moje zdanie. Lepiej zajmijmy się mamą. Blado wygląda, trzeba ją odwieźć do domu, dopóki jeszcze go ma.
Skąd wziąć kasę?
U mamy odbyliśmy burzliwą naradę. Na oko oszacowaliśmy wartość maminego mieszkania, działki pracowniczej, a nawet starego grata, nazywanego przez tatę samochodem. Dodaliśmy do tego niewielką sumę oszczędności zgromadzonych przez rodziców na czarną godzinę i dosłownie opadły nam ręce.
– Niby majątku nie ma, a wychodzi spora suma do spłaty – jęknęłam.
– Sprzedam działkę… – powiedziała cicho mama.
Wyglądała na załamaną.
– To nie wystarczy – mruknęłam.
– A więc mieszkanie. Wiedziałam, że kiedyś do tego dojdzie.
– Mowy nie ma! – zdenerwowałam się. – To twój dom!
W tym momencie nie miałam żadnych ciepłych uczuć dla ojca. Nieźle urządził swoją żonę i dzieci.
Postanowiłam pogadać z Pawłem. Mama potrzebowała naszej pomocy.
– Tak czy owak działkę trzeba sprzedać, ale resztę musimy wyłożyć – powiedziałam mu prosto z mostu. – Nie wiem jak ty, ale ja nie wyobrażasz sobie przesiedlenia mamy do innego mieszkania? Starych drzew się nie przesadza.
Paweł jęknął i zmierzwił włosy gestem znanym mi od dzieciństwa.
Dostała, co chciała
Po wszystkim skontaktowałam się z adwokatem, który ją reprezentował. Swoją drogą, pomyślałam, siostrzyczka biedna nie jest. Taki prawnik pewnie sporo bierze.
– Chcielibyśmy zakończyć sprawę – oznajmiłam. – Jesteśmy gotowi zadośćuczynić żądaniom pana klientki.
Po wielu prawnych krokach przekazaliśmy w końcu odpowiednią kwotę w ręce dziewczyny. Wydawało mi się, że jest zaskoczona obrotem spraw. Chyba nie spodziewała się tak łatwego zwycięstwa.
– Chwileczkę – zatrzymałam ją w drzwiach u notariusza.
Zawahałam się. Nie wiedziałam, co właściwie chcę powiedzieć, ale kierowana impulsem, nie zamierzałam pozwolić jej odejść.
– Należą nam się chyba jakieś wyjaśnienia – wypaliłam.
Alicja spojrzała na mnie wrogo.
– Możemy zachowywać się jak ludzie dorośli? – zaproponowałam, korzystając z przewagi, jaką dawał mi wiek. Byłam o 10 lat starsza niż ona. – Zamiast robić minę urażonej nastolatki, powiedz nam coś o sobie.
– Zupełnie jakbyście nie wiedzieli! – gdyby spojrzenie mogło zabijać, już leżelibyśmy pokotem.
– Wyobraź sobie, że nie wiemy. – odpowiedział tym samym tonem Paweł. – Spadłaś z nieba, ogoliłaś nas z forsy i jeszcze stroisz fochy.
– Jasne! – prychnęła.– Nikt nic nie wiedział. A pieniądze mi się należą. Po ojcu. Przynajmniej tyle.
Zaczęło mi się wydawać, że każde z nas mówi o czym innym.
Miała do nas pretensje
– Paweł, coś tu się nie zgadza, nie sądzisz? – spytałam półgłosem.
– Tak? A co? – podjął kłótliwie braciszek, ale zaraz zamilkł. Zawsze był inteligentny. Coś zaczęło mu świtać.
– Co ona powiedziała? Że niby wiedzieliśmy? – spytał głośno, nie krępując się obecnością Ali.
Czyżby tata oszukał nas bardziej, niż nam się wydawało?
– Młoda, musimy uzgodnić zeznania – zwrócił się do Alicji. – No wiesz, zebrać do kupy to, co wiemy. Chyba nasz ojciec sporo zagmatwał.
– Nie zwalaj wszystkiego na niego. On już nie może się bronić – powiedziała Alicja. – Miał dobre zamiary, mówił, że jesteśmy rodzeństwem, tylko że nie chcieliście mnie znać. Kiedyś o takich jak ja mówiło się „bękart”. To dlatego? Czy dlatego, że ja… – urwała i zacisnęła wargi.
Gdy to usłyszała, wyglądała, jakby miała zemdleć. Chyba mieliśmy głupie miny.
– Tata mówił, że nie może nas poznać, bo my odmawiamy? – upewniłam się. – Że niby ja i Paweł nie chcieliśmy się z tobą spotkać? Tak było? A ty myślałaś, że to dlatego, że jesteś dzieckiem pozamałżeńskim?
Alicja skinęła głową.
– Tata nie dał nam tej szansy – powiedział poważnie Paweł. – Szczerze? Nie wiem, jakby było, gdyby nam o tobie powiedział. Raczej nie wpadlibyśmy sobie w ramiona. Chyba rozumiesz… Ale wtedy przynajmniej znalibyśmy prawdę. A tak… Poinformował nas twój adwokat.
– Kłamiesz! Nie wierzę ci! – Alicja zacisnęła pieści.
Zbladła. Miała dopiero 19 lat i nie panowała nad emocjami.
– Przykro mi – Paweł patrzył na dziewczynę ze współczuciem.
Właśnie burzył jej wiarę w prawdomówność ojca. Ala wyglądała, jakby za chwilę miała zemdleć. Stopniowo jednak zaczęła się uspokajać, zwiotczała jak balon, z którego uszło powietrze i spojrzała na nas zamglonym wzrokiem. Odwieźliśmy ją pod sam dom, przy okazji dowiadując się, gdzie mieszka.
Pojawiła się refleksja
– Dużo wrażeń jak na jeden dzień – powiedziałam potem do dziwnie milczącego Pawła. – No? Powiesz mi wreszcie, co cię tak oszołomiło? Wyglądasz, jakbyś odkrył Amerykę.
– A jeżeli ojciec chciał nas chronić? – Paweł odwrócił się do mnie w ciasnym wnętrzu samochodu. – Może nie chciał nas obarczać? Dlatego trzymał jej istnienie w tajemnicy?
Zaskoczona przetrawiałam tę myśl. Mój brat mógł mieć rację.
– Może i tak – powiedziałam wolno. – To ma sens. Ale przede wszystkim nie chciał ujawnić przed żoną istnienia „tej drugiej” i jej córeczki.
– Coś mi się zdaje, że mama i tak wiedziała… – pokręcił głową Paweł. – Milczała, bo chciała utrzymać małżeństwo, wolała udawać. Ojcu chodziło głównie o nas.
– Wszyscy milczeli. Zastanawiam się… Czy on myślał, że to się uda? Że nigdy się nie dowiemy? I dlaczego nie zadbał o interes Alicji? Pozbawił ją starszego rodzeństwa, w którym mogłaby kiedyś znaleźć oparcie. Nie rozumiem…
– Musiał wybierać – westchnął Paweł. – I wybrał nas. Nie dowiemy się, dlaczego. Lepiej też, żeby nasza siostra się nad tym nie zastanawiała.
Czytaj także: „Podczas ślubnej sesji żona flirtowała z fotografem. Przepędziłem ją na cztery wiatry, bo nie dam z siebie zrobić rogacza”
„Odwołałam ślub, bo na własnym wieczorze panieńskim poznałam miłość swojego życia. Jedno serce złamałam, by inne rozpalić”
„Darek zdradził mnie przed ślubem. Wtedy udałam, że mu wybaczyłam. Zemściłam się po 10 latach i puściłam go z torbami”