„Tańczyłam w klubie, a po występie naciągałam klientów przy barze. Nie pomyślałabym, że dzięki temu poznam miłość życia”

tancerka w nocnym klubie fot. Adobe Stock, Artem Zakharov
„Złapałam się na tym, że gapię się na ochroniarza. Jak on miał na imię? Damir? W kontraście do swojego szefa, dość nieciekawego typa o nalanej twarzy, był szczupły, bardzo męski i cholernie przystojny. Zorientowałam się że świetnie zna angielski. Miał nie więcej niż trzydzieści lat i inteligentne spojrzenie. Co sprawiło, że zgodził się na tak niewdzięczną rolę?”.
/ 27.12.2022 16:30
tancerka w nocnym klubie fot. Adobe Stock, Artem Zakharov

Ta historia przydarzyła się wiele lat temu, ale musiało minąć sporo czasu, zanim mogła zostać opowiedziana. I nie tylko dlatego, że występują w niej gangsterzy, pieniądze i miłość…

Jestem, a w zasadzie byłam, z zawodu tancerką. Niewielu ludzi zdaje sobie sprawę z ogromu pracy i wyrzeczeń, jakich wymaga ta profesja. Od dziesiątego roku życia aż do dorosłości żyłam w rytmie wyczerpujących treningów, bez wolnego czasu i typowych przyjemności tego okresu życia. Już pod koniec edukacji miałam mocno nadszarpnięte zdrowie. Potem nastąpiło brutalne zderzenie z realiami – poszukiwanie pracy, bezlitosna selekcja, którą przechodzą nieliczni, najbardziej zdesperowani…

Mój epizod w teatrze trwał krótko. Po roku miałam dość. Zrozumiałam, że – choć codziennie haruję jak wół – nigdy nie zostanę solistką. Wtedy po raz pierwszy poważnie potraktowałam propozycję Weroniki. Moja przyjaciółka ze szkoły już dawno dała sobie spokój z wielką sztuką i mnie namawiała na to samo.

– Nie bądź głupia! Chcesz się wykończyć za te marne grosze? Pojedź ze mną na południe Europy! Tam to się żyje!

Kusiła pracą przez trzy godziny dziennie i zarobkami większymi niż w Polsce.

– I jeszcze tłum przystojnych facetów będzie patrzył na ciebie zachwycony. Tam jest masa fajnych mężczyzn… Boże, żebym ja miała twoją urodę! Dawno bym wyszła za milionera. Choć i tak nie mogę narzekać…

Nie zwróciłam wtedy większej uwagi na te słowa Weroniki. Chciałam zmienić pracę, a wyjazd na południe Europy był dodatkową atrakcją. Zebrałam się w miesiąc. Wypowiedziałam etat w operze i już na połowie maja byłam w drodze do Rijeki, pięknego adriatyckiego portu, położonego na skałach schodzących wprost do morza…

Dobrze wiedziałam, czego ode mnie oczekuje

Podpisałam kontrakt na cały sezon. Było nas sześć – pracowałyśmy w wielkim hotelu z nocnym klubem. Codziennie, z wyjątkiem niedziel, między dwunastą a czternastą była próba, potem wolne i wreszcie show, czyli dwa półgodzinne występy, pierwszy o jedenastej, drugi o północy. W porównaniu z orką w teatrze była to naprawdę lekka praca. Tańczyłyśmy proste, estradowe układy, trochę tańca nowoczesnego, jakiegoś kankana…

Miro, kierownik klubu, był uroczym, zawsze uśmiechniętym człowiekiem. Tancerki traktował z szacunkiem, wciąż pytał, czy mamy wszystko, czego nam trzeba, a w garderobie znajdowałyśmy słodycze albo świeże owoce. Klub był codziennie wypełniony gośćmi, występ żeńskiej grupy przyciągał mężczyzn. Weronika miała rację – każda z nas mogła bez trudu znaleźć tu flirt, romans a może i małżeństwo.

Niektóre z koleżanek korzystały z tej możliwości. Po występie przesiadywały w barze, zawierając znajomości z mężczyznami. Szybko zorientowałam się, że przynajmniej dwie z nich mają już swoich stałych „chłopaków”. Mnie nie ciągnęło do nocnego życia. Udawałam, że nie widzę przyklejonych do mnie spojrzeń ani tego, że chyba jestem z naszej szóstki najładniejsza i przyciągam najwięcej uwagi. Po występie szybko zmywałam makijaż, przebierałam się i wychodziłam z klubu wyjściem dla personelu. Długo spałam, a czas między próbami a wieczorem spędzałam na plaży i długich spacerach po okolicy. 

Kiedy szefowa zespołu poprosiła, żebym została chwilę po próbie, nie podejrzewałam niczego złego. Odniosłam wrażenie, że nie wie, jak zacząć rozmowę.

– Wiolka, posłuchaj… Ja wiem, że tego nie ma w kontrakcie, bo nie może być. Ale taka jest niepisana umowa. Nie możesz od razu po występie wracać do pokoju. Trzeba wejść do klubu. Usiąść przy barze – tłumaczyła. – Nie będziesz za nic płacić, barman wskaże ci stolik i faceta, który będzie ci stawiał. Jedyne co masz zrobić, to na to pozwolić. Usiądziesz sobie wygodnie, jeżeli masz ochotę na najlepszego szampana, za chwilę będziesz go miała… A od ceny każdej otwartej butelki masz procent. To są bardzo drogie alkohole, więc wyjdzie całkiem ładna sumka. Właściwie za nic.

Jeżeli Bogna spodziewała się mojego entuzjazmu, to się zawiodła. Byłam bardzo młoda, ale coś jednak o tym słyszałam.

– To wciąż działa? Myślałam, że tego się już nie praktykuje. Tak zwana „konsumpcja”, prawda? Wiem, o co chodzi – żebym naciągała klientów na kupno drogich alkoholi na butelki. Bogatemu facetowi wydaje się, że skoro tancerka dała się zaprosić do stolika, to znaczy, że jej się spodobał, więc chętnie płaci za drogiego szampana. A ja mam się wdzięczyć i robić wszystko, żeby zamówił kolejnego. Domyślam się, że klub ma na tych szampanach ogromny zysk. Tyle że ja nie piję szampana ani w ogóle żadnego alkoholu. A już po butelce z pewnością nie wstanę na próbę następnego dnia – uśmiechnęłam się znacząco.

Bogna nie wyglądała na rozbawioną. Patrzyła na mnie zimno i bez współczucia.

– Nie musisz wypijać ani butelki, ani nawet pół. Są na to sposoby. Przy stolikach są donice. Facet się odwraca – wylewasz. A jak pójdzie do toalety, to kelner ci natychmiast naleje lemoniady, żebyś mogła się czegoś napić. Nie mogę cię zmusić, ale mogę być zmuszona do zastąpienia cię inną tancerką, być może gorszą, ale za to rozsądną. Zastanów się, bo twoje koleżanki nie mają takich skrupułów.

Nie zamierzałam się zastanawiać. Tę tak zwaną „konsumpcję” uważałam za obrzydliwy proceder, coś w rodzaju łagodnej formy prostytucji. Nie idziesz co prawda z facetem do łóżka, ale to twoje ciało, twarz i uroda są narzędziami do zarabiania pieniędzy. Nie liczy się, że przed chwilą wykonałaś na scenie coś, co dla większości ludzi jest nieosiągalne. Nie liczą się twoje umiejętności ani talent. Ważne jest tylko to, że jesteś młodą i atrakcyjną kobietą.

Poprosił mnie o przysługę. Tylko ten jeden raz...

Przez kilka tygodni wszystko było jak dawniej. Bogna traktowała mnie jakby chłodniej, ale nie wróciła do tematu. Gorzej było z koleżankami. Ewelina prawie przestała się do mnie odzywać, a Luśka rzuciła w garderobie:

–Myślisz, że jesteś od nas lepsza, co? Wielka dama, pożal się Boże…

Największy kłopot miałam jednak z Weroniką. Moja przyjaciółka od paru tygodni miała narzeczonego. Zlatko był bardzo sympatycznym chłopakiem, ale jako porywczy południowiec nie tolerował nawet spojrzeń kierowanych w stronę Weroniki przez innych mężczyzn. O żadnej „konsumpcji” nie mogło być zatem mowy. Tym bardziej zaskoczyła mnie jej reakcja.

– Zdecyduj się. Masz przynajmniej pięciu do wyboru. Jeżeli któregoś wybierzesz, wszyscy tutaj to zrozumieją. Ale skoro nie chcesz, nie możesz migać się od konsumpcji! Wszystkie dziewczyny, które nie mają chłopaków, to robią i korona im z głowy nie spada. A przez ciebie możemy stracić pracę w tym hotelu.

Pomyślałam sobie, że jednak niezbyt dobrze znałam moją przyjaciółkę. Zrobiło się jakby mniej sympatycznie, ale praca to praca. Postanowiłam robić swoje jak najlepiej i doczekać końca kontraktu.

W następną sobotę przypadała połowa kontraktu. Z tej okazji Miro, kierownik klubu, zaprosił nas na toast do baru. Byłyśmy przed występem, więc wypiliśmy tylko symboliczną lampkę lekkiego szprycera, a Miro wręczył nam pamiątkowe dzbanuszki z widokiem hotelu. Kiedy wychodziłyśmy do garderoby, Miro poprosił, żebym jeszcze chwilę została. Byłam zaskoczona, ale zostałam. Kiedy za dziewczynami zamknęły się drzwi, Miro, przed chwilą pogodny i dowcipkujący, nagle zrobił się bardzo poważny.

– Wiola, proszę, posłuchaj mnie i nie odmawiaj od razu. Ten klub to dla mnie dorobek życia. Zainwestowałem tu wszystko, jestem zadłużony po uszy, wierzyciele depczą mi po piętach. Jeżeli nie będę płacił rat, nie będą się nade mną litować. Mam żonę, małe dzieci… I wiem, do czego oni są zdolni. Dziś wieczorem będzie tu najbogatszy człowiek w mieście, no wiesz, taki najlepszy gangster… Spodobałaś mu się, kiedy oglądał poprzedni show. Ty, nie żadna inna. Jakoś się wtedy wykręciłem, ale dzisiaj będzie już chciał cię zaprosić do stolika. Zapłaci każdy rachunek, nie kupi ci niczego poza najdroższym szampanem, jeszcze go postawi całej sali, żeby się popisać. Jeżeli kupi, ja i moja rodzina będziemy bezpieczni. Jeżeli powiem mu, że ty się do niego nie przysiądziesz, zemści się na mnie i klubie. Nie jest przyzwyczajony do odmów, jego kaprys to tutejsze prawo… Wiola, błagam cię. Mój Dragan ma dopiero dwa lata, Jovanka cztery. Boję się o nich. Tylko ten jeden wieczór, proszę.

W pierwszym odruchu chciałam powiedzieć „nie”. Ale potem wyobraziłam sobie synka i córeczkę Mira, jego żonę, i pomyślałam, że nawet jeśli mnie okłamuje, to będzie to problem jego sumienia. Moje będzie czyste. Będę wiedziała, że nie naraziłam niewinnych osób na niebezpieczeństwo. Czym jest jeden wieczór z obcym mężczyzną wobec ryzyka, że gangster zrobi krzywdę dzieciom Mira i jego żonie?

Kiwnęłam głową.

– Ten jeden raz, dzisiaj. Wyjątkowo. I tylko ten jeden gangster.

Na twarzy Mira zobaczyłam ulgę. Chyba nie kłamał. Naprawdę był w kłopocie.

– Wiola, dziękuję. Bardzo dziękuję. On będzie sam, ale z ochroniarzem. Znam go, ma na imię Damir, to porządny chłopak, który nie ma wyjścia. Możesz przy nim wylewać szampana, nic nie powie szefowi.

W trakcie występu zrobiłam wszystko, żeby o tym nie myśleć. Nie patrzyłam na salę, która tego wieczoru była nabita jak nigdy. Bałam się, że od razu zobaczę tego gangstera i jego spojrzenie. Całkowicie skoncentrowałam się na tańcu – dostałam ogromne oklaski, a Bogna powiedziała mi później, że to był mój najlepszy występ. Po występie wróciłam na salę. Prawie natychmiast podszedł do mnie jeden z kelnerów i wskazał stolik tuż pod sceną. Postawny pięćdziesięciolatek przy stoliku wstał i wykonał zapraszający gest. Podeszłam, uśmiechnęłam się i usiedliśmy.

W progu stał... mężczyzna z moich snów

Gangster zapytał, czy napiję się szampana. Oczywiście, że się napiję, w końcu po to tu usiadłam. Zareagowałam, jakbym od dziecka nie marzyła o niczym prócz szampana... Następne dwie godziny upłynęły nam na kolejnych kieliszkach najdroższego napoju, jaki kiedykolwiek piłam – następnego dnia nie było występu, więc wiedziałam, że zdążę jakoś wrócić do formy.   

Trudno byłoby nazwać to rozmową. Ja znałam tylko kilka miejscowych zwrotów, gangster znał tylko kilka słów po angielsku. Na szczęście grał niezły miejscowy zespół, więc między toastami mogłam słuchać muzyki. Inną szczęśliwą okolicznością było to, że co kilka minut do stolika podchodził jakiś facet, czasem kilku, żeby przywitać się z moim gangsterem. Gangster odwracał się na chwilę, a ja mogłam podlać szampanem stojącą obok stolika palmę. Za każdym razem, kiedy to robiłam, ochroniarz udawał, że czegoś szuka w kieszeni albo musi poprawić sznurowadło.

Piłam mało, ale jednak piłam. Przy trzeciej butelce złapałam się na tym, że coraz częściej gapię się na ochroniarza. Jak on miał na imię? Damir? W kontraście do swojego szefa, dość nieciekawego typa o nalanej twarzy, był szczupły, bardzo męski i cholernie przystojny. Zorientowałam się że świetnie zna angielski, ale oczywiście nie wolno mu było ze mną rozmawiać. Miał nie więcej niż trzydzieści lat i inteligentne spojrzenie. Co sprawiło, że zgodził się na tak niewdzięczną rolę? 

Do czwartej butelki na szczęście nie doszliśmy. Wieczór skończył się i mogłam wracać do domu. Długo nie mogłam zasnąć a kiedy wreszcie zasnęłam, przyśnił mi się Damir. Wcale nie był ochroniarzem gangstera, tylko budował dom nad morzem.  Sny są pełne absurdów, więc w tym śnie byłam przekonana, że buduje go dla mnie…

Następnego dnia odkryłam, że mam lekkiego kaca, ale moje koleżanki są do mnie dużo życzliwiej nastawione. Co gorsza, były przekonane, że teraz już tak będzie zawsze. Nic podobnego! Zgodziłam się raz, wyjątkowo. Jak Miro mi zapłaci za ten wieczór, zaproszę dziewczyny na obiad – postanowiłam. Nie chciałam tych pieniędzy. Jakże byłam naiwna… Miro, wręczając mi należny procent od sprzedanych szampanów, poprosił o więcej.

– Jest zachwycony. Przyjdzie we środę. Bardzo cię proszę…

Wściekłam się.

– Okłamałeś mnie! Miał być tylko ten jeden raz. Zabierz sobie te pieniądze, nie chcę ich. I nigdy więcej tego nie zrobię!

Położyłam pieniądze na barze, odwróciłam się i wyszłam, trzaskając drzwiami. Po powrocie do pokoju sprawdziłam połączenia komunikacyjne z Polską i zaczęłam się pakować. Było dla mnie jasne, że za chwilę Bogna wyrzuci mnie z zespołu i sprowadzi na moje miejsce inną tancerkę. Trudno, widać praca na zagranicznych estradach nie była mi pisana. Znajdę w Polsce coś dużo gorzej płatnego, ale bez dodatkowych zobowiązań. Zamknęłam się w pokoju – nie miałam ochoty nawet na kolację, chciało mi się płakać.

Kiedy usłyszałam stukanie do drzwi, byłam pewna, że to Bogna. Wytarłam tylko twarz, przeczesałam włosy. Kiedy otworzyłam drzwi o mało nie zemdlałam. W progu stał Damir – ochroniarz mojego gangstera. Grzecznie przeprosił, że mnie nachodzi, a potem spytał, czy zgodzę się go wpuścić i chwilę porozmawiać.

– Wiem, co się stało – powiedział. – Mam pomysł, jak ci pomóc, żebyś nie straciła pracy i nie miała kłopotów.

Wpuściłam go. Nie dlatego, że byłam zainteresowana tym pomysłem. Z jakiegoś dziwnego powodu lubiłam jego głos i nie chciałam, żeby przestał mówić.

Było w tym coś niezwykłego

Wskazałam mu fotel.

– Może to dziwnie zabrzmi, ale posłuchaj… Mój mocodawca wcale nie chce żebyś została jego kochanką. Jesteś najlepszą i najpiękniejszą z tancerek, więc stawia ci szampana na oczach całego klubu, żeby pokazać, że go stać i że może tu robić, co tylko chce. Wszyscy inni faceci muszą zrozumieć, że to dla nich za wysokie progi. Przypomnieć sobie, gdzie jest ich miejsce. I on im to chętnie pokaże jeszcze wiele razy. Nie jesteś pierwsza – zawsze wybierał najlepszą albo najpiękniejszą z tancerek…

To, co mówił Damir, powinno mnie złościć. Powinnam mu przerwać i powiedzieć, że nic mnie to nie obchodzi. Jednak zamiast tego słuchałam i myślałam o tym, że ma bardzo ładne oczy.

– Udam, że się w tobie wczoraj bezgranicznie zakochałem – zaproponował ochroniarz. – Zacząłem cię podrywać i okazało się, że też ci się podobam. We środę postaramy się, żeby wszyscy to zobaczyli. Nie, nie bój się. Po prostu poproszę cię do tańca, będziemy rozmawiać. Będę na ciebie patrzył, a ty na mnie. To wystarczy.

Całkiem mnie zamurowało. To, co proponował, było bezczelne, zuchwałe, szokujące. Absolutnie nie do przyjęcia! A z drugiej strony – jakoś dziwnie pociągające.

– Mój szef będzie zachwycony, że najpiękniejsza tancerka jest dziewczyną jego ochroniarza – ciągnął Damir. – A ty nie będziesz już musiała nigdy więcej udawać, że lubisz tego szampana.

Wreszcie odzyskałam głos.

Dlaczego miałabym ci zaufać? – spytała. – Jesteś ochroniarzem gangstera, jakiegoś szemranego mafioso. Dlaczego miałbyś nagle brać stronę obcej kobiety? 

Damir sięgnął do aktówki. Dopiero teraz zauważyłam, że przyniósł ze sobą coś takiego. Wyciągnął teczkę z dokumentami.

– Wiedziałem, że będziesz pytać. Nie jestem zwykłym ochroniarzem. Skończyłem wojskową uczelnię, byłem komandosem, ale jestem też inżynierem budownictwa.

Podał mi jakieś dokumenty, ale nawet na nie nie spojrzałam. Cały czas patrzyłam w oczy Damira. Były takie szczere.

– Mam młodszego brata… Kiedy ja studiowałem, wychowywała go mama, ale nie był do mnie podobny. Wpadł w złe towarzystwo, handel narkotykami, o mało nie zabił człowieka. Kiedy wróciłem do domu, miał już długi wobec gangsterów. Przysiągłem matce, że go z tego wyciągnę. Znalazłem mojego obecnego szefa i zaoferowałem mu swoje usługi jako spłatę długów brata. Za kilka miesięcy nasza umowa się kończy, będziemy kwita. Wtedy wrócę do normalnego życia.

Czy mogłam nie przyjąć oferty Damira? Oczywiście, że mogłam. Jednak,  patrząc w jego oczy, a potem na dyplomy potwierdzające, że nie kłamie, przypominałam sobie scenę z mojego snu – Damira budującego dom. Nie wierzę w znaki, ale było w tym coś absolutnie niezwykłego. Coś, co nijak nie mogło być przypadkiem…

Zgodziłam się. We środę po występie usiadłam obok ochroniarza przy stoliku jego pracodawcy, który, wyraźnie rozbawiony tą sytuacją, i tym razem nie żałował kasy na szampana. Damir poprosił mnie do tańca, potem jeszcze raz i jeszcze raz… Tańczył świetnie, więc w pewnej chwili zostaliśmy sami na parkiecie. Pomiędzy tańcami rozmawialiśmy i, zgodnie z planem, patrzyliśmy sobie w oczy. Myślałam, że to będzie ten najtrudniejszy element, ale przychodził mi zaskakująco łatwo.

Problem „konsumpcji” zniknął następnego dnia. Miałam chłopaka, nie musiałam już więcej wymuszać na nikim szampana. Ale od tamtej pory nie wracałam po występie do pokoju. Zostawałam na sali, żeby spędzić czas z Damirem. Spędziłam z nim wszystkie wieczory, aż do końca sezonu – pierwszego z moich chorwackich…

Co było potem? Ja już nie tańczę, ale Damir wciąż buduje domy. Tak się składa, że jeden z nich, dokładnie tak jak w tamtym śnie, zbudował dla mnie. Tuż nad Adriatykiem. Mieszkamy w nim oboje od prawie dwudziestu lat. Tu wychowaliśmy nasze dzieci i – możecie mi wierzyć– to jest bardzo szczęśliwe miejsce. Po prostu raj.

Czytaj także:
„19-letnia córka nas okłamała i narobiła wstydu we wsi. Zatrudniła się w klubie, by owijać się wokół rury”
„Kolega nie może ścierpieć, że dałam mu kosza. Naopowiadał we wsi, że jestem prostytutką, a ja tylko tańczę na rurze”
„Jestem nauczycielką, ale w weekendy tańczę na rurze. Mężowi, córce i rodzinie powiedziałam, że jestem kelnerką”

Redakcja poleca

REKLAMA